wtorek, 29 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 12

Męczyłam się z tym rozdziałem strasznie, żeby chociaż wyszedł poprawnie, ale i tak nie spełnia moich oczekiwań...


Otworzyłam oczy i od razu spojrzałam na zegarek. 8:52. Piątek, czyli trzeba iść do pracy. Jednak stwierdziłam, że wezmę dzisiaj wolne. Wstałam i już po chwili dzwoniłam do redakcji, żeby wziąć jednodniowy urlop. Dostałam go bez problemu, więc poszłam do kuchni, gdzie była już Michelle i zaczęłyśmy jeść śniadanie rozmawiając na różne tematy.

- To ja już będę się zbierać - powiedziałam, gdy już posprzątałyśmy po jedzeniu i wzięłam torbę.
- Ok, dzięki za wszystko - przytuliłyśmy się i pojechałam do domu.

Michelle:
Ivy pojechała do siebie, a ja usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Właśnie dzisiaj jest ostatni dzień mojego urlopu i od poniedziałku wracam do tatuowania. Tak sobie siedziałam i słuchałam "Angie" Stones'ów, gdy do salonu wszedł Axl. Kątem oka widziałam, że w ręce trzymał ogromny bukiet czerwonych róż i patrzył na mnie z miną zbitego psa.
- Michy... - zaczął niepewnie, a ja w końcu na niego spojrzałam - Przepraszam. Ja... nie wiem, co mi odjebało. Przecież wiesz, że kocham Cię najbardziej na świecie. Jesteś dla mnie wszystkim. Błagam, Michy, wybacz mi. - nadal nic nie mówiłam tylko patrzyłam na niego. Próbowałam doszukać się jakiegoś fałszu w jego słowach i zachowaniu, ale niczego takiego nie było. Mówił szczerze. Sięgnęłam po pilota i wyłączyłam telewizor, a Axl zaczął śpiewać "Think About You" padając przede mną na kolana. Patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami wyrażającymi skruchę i wyśpiewywał kolejne wersy piosenki. Kiedy skończył nie wytrzymałam i wpiłam się w jego usta. Axl odłożył kwiaty na stolik przede mną i cały czas namiętnie się całując, opadliśmy na kanapę.

Ivy:
Wróciłam do domu i od razu poszłam do pokoju. Wzięłam świeże rzeczy i pognałam do łazienki, żeby się odświeżyć. Kiedy już to zrobiłam, swoje kroki skierowałam do salonu. Chłopaki już tam siedzieli i o czymś gadali. Przywitałam się z nimi i usiadłam obok Rachela całując go przelotnie. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął bardziej do siebie tak, że oparłam się o niego.
- Jak Michelle? - zapytał Scotti.
- Lepiej. Na początku ciężko to znosiła, ale później bardziej wyluzowała. A Axl? - zadałam pytanie patrząc na nich uważnie.
- Porozmawialiśmy sobie z nim i wbiliśmy do łba, że kurwa kobiet się nie bije. - odpowiedział Snake.
- Oby coś do niego dotarło - powiedziałam.
- Dotarło, dotarło - oznajmił Sebastian, a reszta zaśmiała się potwierdzając. Ja tylko się uśmiechnęłam i wtuliłam bardziej w mojego chłopaka.
- Kochanie - zamruczał mi do ucha Rachel po chwili.
- Hm? - odwróciłam głowę w jego stronę.
- Może przeniosłabyś się do mnie do pokoju, co?
- W sumie, czemu nie - zgodziłam się i wstaliśmy, żeby jak najszybciej uporać się z tą małą przeprowadzką.

Michelle:
- Axl - zagaiłam, kiedy leżeliśmy już po wszystkim wtuleni w siebie.
- Tak skarbie? - zapytał wpatrując się we mnie.
- Nie sądzisz, że musiałbyś przeprosić kogoś jeszcze?
- Masz na myśli Ivy? - przytaknęłam ruchem głowy.
- Tak, pójdę do niej dzisiaj. A teraz... - powiedział całując mnie, a jego ręka przesuwała się coraz niżej mojego ciała.

Ivy:
- Ivy! Do Ciebie! - z dołu usłyszałam głos Roba. Właśnie byłam w trakcie przenoszenia swoich rzeczy do pokoju Rachela.
- Zaraz wracam - oznajmiłam chłopakowi i zbiegłam po schodach. W drzwiach zobaczyłam Axla z różą w dłoni.
- Cześć - przywitał się.
- Cześć. Wejdź - zrobiłam mu miejsce, aby wszedł do środka.
- Chciałbym Cię przeprosić. Strasznie mi wstyd, że... no wiesz... chciałem Ci oddać - powiedział i wręczył mi białą różę
- To chyba nie mnie powinieneś przepraszać - przyjęłam kwiatka i spojrzałam na niego z uniesioną brwią.
- Chelle już przeprosiłem i na szczęście mi wybaczyła. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby mnie wyjebała za drzwi. Ona jest całym moim życiem.
- Najważniejsze żebyś już nigdy nie podniósł na nią ręki, bo wtedy może już nie być taka wyrozumiała.
- Wiem i dlatego już nigdy więcej to się nie powtórzy. Obiecuję - pokiwałam jedynie głową. Sama nie wiem dlaczego, ale uwierzyłam mu.
- No i kurwa jeszcze nigdy żadna laska mi nie przyjebała - zaśmialiśmy się. - Dobra ja już spadam do mojej Michy i jeszcze raz przepraszam.
- Jasne. Cześć - pożegnałam się z Rudzielcem i zamknęłam za nim drzwi, a następnie poszłam na górę.
- Kto to był? - zapytał Rachel, kiedy weszłam do pokoju, patrząc uważnie na różę, którą trzymałam w dłoni.
- Axl. Przyszedł mnie przeprosić i chyba naprawdę żałuje. Nie wiem, co mu zrobiliście, ale wygląda na to, że poskutkowało - powiedziałam i podeszłam do chłopaka całując go.

***

Slash i Misty dzisiaj wrócili z Hawaii, a my postanowiliśmy na dzisiejszą noc rozdzielić się na towarzystwo męskie i żeńskie. I takim oto sposobem Gunsi przychodzą do nas, a ja idę do HellHouse.

Stałam właśnie przed szafą i zastanawiałam się, co na siebie założyć. Niby miałyśmy siedzieć w domu, ale i tak bardzo dobrze wiem, że prędzej czy później wyjdziemy do klubu. Dlatego mój wybór padł na białą bluzkę The Doors, skórzane szorty i czarne lity z kolcami. Włosy rozpuściłam, zrobiłam makijaż, chwyciłam ramoneskę w dłoń i już po chwili zbiegałam na dół. Chłopaki znosili właśnie do salonu butelki z różnorodnymi alkoholami. Już chciałam się pożegnać, gdy ubiegł mnie Rachel:
- Ty masz zamiar tak iść? - zapytał lustrując mnie z góry na dół.
- Taak - odpowiedziałam marszcząc brwi. Tylko nie kłótnia.
- A podobno siedzicie w domu - odłożył Jacka na stół i podszedł bliżej mnie. Chłopaki zerkali na nas co chwilę kursując między kuchnią, a salonem.
- Zgadza się - przytaknęłam. Może nie do końca miałyśmy taki zamiar, ale przecież żadna z nas nie powiedziała tego głośno. A poza tym nie wierzę w to, że oni całą noc będą siedzieć w domu.
- Już widzę tych śliniących się na Twój widok facetów, o ile tylko to, jak jednak zachce Wam się gdzieś wyjść.
- Umiem sobie poradzić w takich sytuacjach - zaśmiałam się i pocałowałam bruneta - Miłej zabawy - powiedziałam jeszcze tylko i już otwierałam drzwi, żeby wyjść. Akurat, gdy wychodziłam, minęłam się w progu z Gunsami, którzy zagwizdali na mój widok, kiedy przechodziłam obok nich. Zaśmiałam się tylko pod nosem i wyszłam na ulicę.

Po krótkim spacerze byłam już pod drzwiami HellHouse. Zapukałam i już po chwili otworzyła mi Misty.
- Cześć - rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
- Jak było? - zapytałam z cwanym uśmieszkiem, gdy wpuściła mnie już do środka.
- Cudownie! Ale spokojnie, wszystko Wam opowiem.
Poszłyśmy do kuchni, gdzie Michelle przygotowywała coś do jedzenia. Przecież nie będziemy tylko pić. Swoją drogą, dziewczyny chyba też nie mają zamiaru siedzieć całą noc w domu, bo były ubrane w podobnym stylu, co ja.
- Cześć - przywitałam się z blondynką i razem z Misty wzięłyśmy się do pracy, żeby jej pomóc.

- ...i wtedy Slash wziął tego węża na ręce i włożył mi go na szyję! - Misty właśnie opowiadała nam ciekawe historie z życia na wyspie, po tym, jak przemaglowałyśmy ją ze spraw ze Slashem. Ten wyjazd dobrze im zrobił, bo z dala od codziennego życia mogli sobie spokojnie wszystko wyjaśnić. Co też, oczywiście, zrobili. Hudson obiecał swojej dziewczynie ograniczyć dragi, a ona postanowiła bardziej go wspierać, a nie zostawiać z tym samego. Dobre i to.
- ... no i muszę przyznać, że w naszym związku jeszcze nigdy nie było tak cudownie. Ale dość o mnie! Opowiadajcie, co tu się działo! - Misty klasnęła dłońmi o uda i spojrzała na nas wyczekująco. Razem z Chelle skrzyżowałyśmy wzrok, a ja dałam jej znać, żeby mówiła pierwsza, bo ja męczyłam się od 5 minut z otwarciem kolejnej już butelki wina. Jebany korek nie chciał wyjść!
- Miałam drobne problemy z Axlem - zaczęła blondynka i opróżniła swój kieliszek, a ja w końcu otworzyłam wino. Nalałam płyn do pustych już kieliszków, a Michy zaczęła opowiadać.

- No co za dupek! Dobrze zrobiłaś, że mu przyjebałaś Ivy! Żałuję, że mnie tu wtedy kurwa nie było! Mogłaś zadzwonić, przyjechalibyśmy wcześniej! - zbulwersowała się Misty.
- Ty miałaś swoje problemy do rozwiązania! A z pomocą Ivy dałam radę to przetrwać. No i Axl mnie przeprosił. Teraz jest taki słodki i kochany - westchnęła Michelle robiąc maślane oczy, a my zaczęłyśmy się śmiać.
- No co się śmiejecie? - oburzyła się Michy i rzuciła w nas poduszkami z kanapy - Lepiej niech Ci Ivy opowie, co wyprawiała - wytknęła język i poszła do kuchni, żeby po chwili wrócić z miską jakiejś sałatki.
- Ooo, no to słucham - Misty poprawiła się na siedzeniu i biorąc w dłoń talerzyk z sałatką patrzyła na mnie czekając, aż zacznę. Wypiłam wino z mojego kieliszka i zaczęłam mówić.

- No to skoro wszystkim układa się cudownie i pięknie, proponuję uczcić to... nie tutaj! Wychodzimy dziewczyny! - zakomenderowała podpita już Michelle. Oczywiście żadna z nas nie była w pełni trzeźwa i jej propozycję przyjęłyśmy z ogromnym entuzjazmem. Nie czekając ani chwili, wstałyśmy i udałyśmy się w stronę Sunset Strip.

U chłopaków:
- No stary opowiadaj jak było! - rozkazał Duff, gdy wszyscy już siedzieli w salonie i każdy miał swoją butelkę w ręce.
- Mówię Wam, totalny kurwa odlot! Było niesamowicie! Jak jeszcze nigdy! - zachwycił się Slash upijając trochę Jacka Danielsa.
- Tylko nam nie mów, że zwiedzaliście zabytki - zaśmiał się Sebastian wymownie, a reszta od razu do niego dołączyła wybuchając gromkim śmiechem.
- Nawet dobrze nie wiem jak wygląda ta wyspa. Kurwa co to było!
- Pierdoliliście się w łóżku, pod prysznicem, w wannie, w windzie i to trzy razy dziennie? - zapytał Axl wyraźnie czekając na odpowiedź.
- Jeszcze w samolocie i ciemnej uliczce - odpowiedział Hudson i odpalił papierosa, a w pokoju rozbrzmiało głośne "ooo".

- Dobra ruszcie dupy nie będziemy tak tu siedzieć jak jakieś cioty! Idziemy do Rainbow! - zadecydował Snake po jakiejś godzinie, kiedy towarzystwo było lekko podpite, a wszyscy ochoczo przytaknęli i wyszli.

Ivy:
Weszłyśmy do klubu i zajęłyśmy jakiś pierwszy lepszy stolik. Podeszła do nas skąpo ubrana kelnerka, jak każda tutaj zresztą, i złożyłyśmy zamówienie w postaci kilku butelek Danielsa. Czekając na alkohol dziewczyny poszły do łazienki, załatwić potrzeby fizjologiczne, a ja odpaliłam papierosa rozglądając się po klubie. Po chwili Misty i Chelle zjawiły się przy stoliku, a wraz z nimi nasze zamówienie. Od razu wzięłyśmy butelki i zaczęłyśmy je opróżniać.
Gdy w klubie rozbrzmiała piosenka "Twist and shout" The Beatles, odłożyłam butelkę i pociągnęłam dziewczyny na parkiet. Były trochę zdziwione, ale szybko odzyskały rezon i zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki przyciągając na siebie uwagę męskiej części imprezowiczów. Sprawiało nam to niezłą frajdę, ale po skończonej piosence wróciłyśmy na miejsce.
- Zawsze chciałam do tego zatańczyć - poinformowałam dziewczyny i stuknęłyśmy się butelkami. Zaśmiałyśmy się, a po chwili podeszła do nas kelnerka.
- To od kolesi z tamtego stolika - powiedziała i postawiła przed nami trzy kolorowe drinki, po czym wskazała palcem jakiś gości przy stoliku naprzeciwko. Spojrzałyśmy w tamtą stronę, a dziewczyna oddaliła się od naszego stolika. No muszę przyznać, że ci kolesie, od których dostałyśmy drinki wyglądali całkiem przyzwoicie. Spojrzałyśmy na siebie rozbawione z całych sił powstrzymując się od wybuchu śmiechu i chwyciłyśmy szklanki z kolorowymi płynami i lekko unosząc je do góry, jakby w geście "zdrowie!" skierowałyśmy wzrok na stolik naprzeciwko. Faceci uśmiechnęli się szeroko, a my wypiłyśmy drinki. 

Po jakiejś godzinie byłyśmy już nieźle wstawione, ale nadal nie miałyśmy dość. Kiedy kończyłam nie wiem już którą butelkę Danielsa z głośników popłynęło "I was made for lovin' you" Kiss. Trochę kręciło mi się w głowie, ale wstałam i nie przejmując się lekko wirującym światem, ruszyłam na parkiet.

Rachel:
- Ale dobra dupa! - krzyknął Duff oglądając się za jakąś małolatą, która przeszła obok naszego stolika.
- Nie za młoda? - zapytał Slash lustrując laskę spojrzeniem i przy okazji zapalając papierosa.
- Chuj z tym. Chociaż nie, ta jest lepsza. Zaraz wracam - powiedział i tyle go widzieliśmy, bo poszedł za jakąś pełnoletnią tym razem dziewczyną. Tylko się zaśmialiśmy i zostaliśmy otoczeni przez jakieś groupies chyba, które nawet nie wiem skąd się kurwa wzięły. Gdy jedna z nich usiadła mi na kolanach i zaczęła obmacywać moją uwagę zwróciła pewna dziewczyna na parkiecie, która chyba miała już w czubie i wywoływała nie małe zamieszanie wokół. Dopiero po chwili rozpoznałem w niej pijaną już Ivy. Czyli jednak nie siedziały w domu. Spojrzałem na chłopaków. Wszyscy świetnie się bawili z nowo poznanymi laskami, ale Slash i Axl robili co mogli, żeby odepchnąć pchające się im do łóżka panienki. Szło im to z trudem, ale dawali radę, bo dziewczyny stawały się coraz bardziej niechętne. Uśmiechnąłem się pod nosem i zrzuciłem z kolan brunetkę, która zaczęła przeginać i ruszyłem w stronę parkietu.

Ivy:
Tańczyłam na środku parkietu śpiewając pod nosem, gdy w okolicach talii poczułam ciepłe, męskie dłonie. Odwróciłam się, żeby zobaczyć kto to i zobaczyłam Rachela. Zdziwiłam się, ale tylko na początku, bo spodziewałam się, że gdzieś wyjdą. 
- I was made for lovin' you baby
You were made for lovin' me
And I can't get enough of you baby
Can you get enough of me - zaśpiewaliśmy patrząc sobie w oczy i złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.
- To co? Łączymy towarzystwo? - zapytał chłopak, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Tak, idę po dziewczyny - przytaknęłam i trzymając się za ręce wyszliśmy z tłumu tańczących ludzi. Podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała Misty z Chelle opróżniając butelki.
- Patrzcie kogo znalazłam - zaśmiałam się - Reszta też jest, chodźcie, dołączamy do nich - nawet dobrze nie skończyłam zdania, a dziewczyny już wstały zadowolone, że ich faceci też tu są. 

Rachel:
Dziewczyny lekko się chwiały, więc idąc przytrzymywałem Ivy, a Misty i Chelle prowadziły siebie nawzajem. Na szczęście nie mieliśmy stolików daleko od siebie i nikt się nie zdążył wyjebać. Doszliśmy do chłopaków i laski od razu rzuciły się na swoich facetów, którzy trochę się zdziwili ich widokiem. I nie wiem, jak to zrobili, ale groupies już nie było. Tak jak Sebastiana, Snake'a, Hilla i Izzy'ego. Więc chyba jednak wiem. W każdym bądź razie usiadłem na swoim miejscu, a moja brunetka obok mnie i od razu wyciągnęła sobie papierosa z paczki leżącej na stole. 
- Ooo kogo moje oczy widzą. Cześć piękności - znikąd pojawił się pijany Sebastian.
- Czeeeeść Baaz - odpowiedziała Ivy machając blondynowi.
- No to idę po więcej chlania - odwrócił się i już go nie było. Po chwili wróciła reszta chłopaków i też się przywitali z dziewczynami, a wokalista przyniósł kilka nowych alkoholi. Każdy sięgnął po coś dla siebie i przyssaliśmy się do butelek.


czwartek, 24 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 11

Rozdział z dedykacją dla Sary, bo W KOŃCU nam się udało <3 ;DD
I chciałabym podziękować Michelle, bo gdyby nie nasze rozmowy, ten rozdział by nie powstał <3
I dziękuję Dirty Rose za ocenę i pomoc w poprawianiu ;)




Slash i Misty wyjechali na Hawaje i ratują swój związek. Z tego, co wiem, wszystko jest w porządku, wyjaśnili sobie nieporozumienia i teraz korzystają z uroków wyspy, jako para zakochanych w sobie do szaleństwa ludzi. Kryzys już za nimi.

***

Obudził mnie delikatny, niesamowicie przyjemny dotyk na moim nagim ciele. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam, że to Rachel jeździł swoim palcem od mojego ramienia do biodra i z powrotem. Uśmiechnęłam się pod nosem i przywitałam chłopaka słodkim pocałunkiem.
- Która godzina? - mruknęłam jeszcze nie do końca rozbudzona.
- 8:21 - odpowiedział odwracając głowę, żeby spojrzeć na zegarek.
- Muszę iść do pracy - westchnęłam z wyraźnym niezadowoleniem.
- Weź wolne - zaproponował Bolan wzruszając ramionami, jakby była to rzecz oczywista.
- No jasne. - powiedziałam sarkastycznie i zaczęłam wstawać z łóżka. Pozbierałam swoje rzeczy i wciągając na siebie koszulkę chłopaka chciałam wyjść z pokoju. A jako, że stałam właśnie obok łóżka gdzie leżał Rachel, wykorzystał okazję i gdy już chciałam się oddalić, przyciągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na nim i zaczął mnie całować. Kiedy jego dłonie zawędrowały pod koszulkę i chciał już ją ze mnie zdjąć, odsunęłam się nieco.
- O nie kochanie. Muszę iść do pracy. - ostudziłam jego zapał i zabierając jego ręce z mojego ciała pocałowałam go tylko przelotnie i wyszłam zostawiając go z niezadowoloną miną.

Weszłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Wyjęłam jakieś pierwsze lepsze ciuchy i pognałam do łazienki. Trochę zaspałam i miałam mało czasu, więc szybko musiałam się ze wszystkim uporać. Oczywiście uśmiech nie schodził z moich ust. W tym momencie byłam naprawdę szczęśliwa i miałam nadzieję, że tak już pozostanie.


Rachel:
Wstałem i po uprzednim ogarnięciu się zszedłem na dół do kuchni. Chłopaki już tam siedzieli i wpierdalali jakieś kanapki, więc się dosiadłem.
- Stary, co się u Ciebie wczoraj działo? - zapytał Sabo, jak tylko usiadłem na krześle, a reszta zaśmiała się porozumiewawczo.
- Miłość, Snake, miłość - wyjaśniłem wyraźnie zadowolony.
- A z kim to tak tą miłość uprawiałeś, huh? - tym razem pytanie zadał Sebastian, poruszając brwiami w górę i w dól.
- Z... Ivy - odpowiedziałem dość spokojnie, a Baz wypluł pitą właśnie herbatę.
- No w końcu! Już myślałem, że nigdy jej nie powiesz - ożywił się Scotti. No tak. On wiedział, że czuję coś do Ivy od dawna, bo gadaliśmy o tym już jakiś czas temu. Co prawda byliśmy najebani, ale chuj z tym.
Było widać, że chłopaki naprawdę cieszą się z tego, że jesteśmy razem.

***

Właśnie wracam do domu z pracy. Kiedy przemierzałam ulice Los Angeles moim Mustangiem zaczęłam rozmyślać, jak wiele wydarzyło się przez ostatnie trzy miesiące. Maria wyjechała i straciłam najlepszą przyjaciółkę, byłam w trasie ze Skid Row i Guns N' Roses zdobywając nowych przyjaciół oraz... szczęśliwie się zakochałam. Westchnęłam i dopiero teraz zorientowałam się, że od dobrych kilku minut siedzę w zaparkowanym pod domem, zgaszonym samochodzie. Szybko z niego wyszłam i skierowałam się do domu. Otworzyłam drzwi i poszłam do salonu rzucając torbę na kanapę. W pokoju był tylko Sebastian.
- Chodź tu do mnie - powiedział szeroko rozkładając ramiona. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego ciało.
- Strasznie się cieszę - spojrzałam na niego marszcząc brwi. - No Ty i Rachel..
- A, dzięki - wyszczerzyłam się i pocałowałam go w policzek.
Niestety nie zdążyliśmy już nic powiedzieć, bo w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego telefonu. Podeszłam do aparatu i podniosłam słuchawkę.
- Halo? - zapytałam ciekawa, kto może dzwonić. Może Maria?
- Ivy? Jak dobrze, że to Ty - to była Michelle - Możesz przyjechać? - poprosiła wręcz błagalnym tonem. Zaraz. Czy ona płakała?
- Michy co się dzieje? O co chodzi? - pytałam coraz bardziej zaniepokojona.
- Po prostu przyjedź!
- Za 10 minut będę! - zapewniłam dziewczynę i odłożyłam słuchawkę na widełki.
- Co jest? - zapytał Baz uważnie się we mnie wpatrując.
- Właśnie nie wiem. Jadę do Michelle. - oznajmiłam i zaczęłam przeszukiwać torbę. W końcu znalazłam kluczyki do samochodu i bez słowa wyszłam z domu mijając się w progu ze Snake'm. Odpaliłam Mustanga i jak najszybciej się dało podjechałam pod HellHouse. Wysiadłam z auta i chwilę później pukałam już do drzwi. Prawie od razu otworzyła mi Michelle. Była roztrzęsiona, a na policzkach miała ślady łez.
- Dziękuję, że przyjechałaś - powiedziała i zrobiła mi miejsce, żebym mogła wejść do środka.
- Co się dzieje? - zapytałam, kiedy siedziałyśmy już na kanapie w salonie.
- Pokłóciłam się z Axlem - zaczęła blondynka - Miał pretensje, że nie mam dla niego czasu, chociaż prawda jest taka, że to on w kółko siedzi z chłopakami, albo gdzieś się zamyka i piszę... Chciałam z nim o tym porozmawiać, ale Axl zaczął zwalać całą winę na mnie... Stwierdziłam, że nie będę tego dłużej słuchać i chciałam wyjść, ale wtedy on wpadł w szał, zaczął krzyczeć, że jak ze mną rozmawia to mam go słuchać... Ja nadal upierałam się przy swoim, więc mnie uderzył... Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co mam zrobić, a on wyszedł z domu trzaskając drzwiami...
- Zajebię gnoja - skomentowałam. Czułam, że zaczynam gotować się ze złości.
- Nie, proszę Cię! Jeszcze Tobie coś zrobi! A to moja wina... Mogłam go słuchać!
- Co Ty pieprzysz? Michelle! Nigdy nie będzie Twoją winą to, że Axl Cię uderzył! - zapewniłam ją wstając i siadając obok niej na kanapie. Delikatnie dotknęłam jej dłoni spoczywającej na kolanie. W głowie mi się nie mieściło, że Rose mógł zrobić coś takiego!
- A gdzie reszta?
- Slash z Misty są na tych Hawajach, a chłopaków jak zawsze nie ma... Przepraszam, ale nie miałam do kogo się zwrócić... - spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.
- Daj spokój! Od tego są przyjaciele - powiedziałam i przytuliłam blondynkę.

Siedziałam z nią już jakieś dwie godziny. W tym czasie zdążyła się uspokoić, ale zaczęła zastanawiać nad przyszłością swojego związku. Moje zdanie na ten temat doskonale znała: uderzył Cię, więc go zostaw. Jednak ona naprawdę go kochała i wydaję mi się, że da mu jeszcze jedną szansę. Podobno już trzecią. Ale jeszcze nigdy nie podniósł na nią ręki. aż do dzisiaj. Co nie znaczy, że tego nie zrobi po raz drugi. Ale nie mogłam jej do niczego zmusić, to musi być jej decyzja.
- Jedź do domu, Ivy. Jest już późno, a Ty i tak wiele dla mnie zrobiłaś. - odezwała się w pewnym momencie blondynka.
- A jak Axl wróci i znowu zrobi Ci jakąś awanturę? Boję się o Ciebie, Michy.
- Dzisiaj nie wróci, jestem tego pewna. Wracaj do domu i mną się nie przejmuj, dam sobie radę. No dalej zbieraj się, bo za chwilę sama Cię stąd wykopię! - widzę, że humor zaczyna jej dopisywać. Zdecydowanie bardziej do twarzy jej z uśmiechem.
- No już idę, spokojnie - obydwie się zaśmiałyśmy - Ale gdyby coś się działo, cokolwiek, nawet jeśli będziesz chciała tylko pomilczeć, dzwoń o każdej porze dnia i nocy - dodałam już poważnie, gdy stałyśmy pod drzwiami.
- Dziękuję, naprawdę dziękuję - przytuliłyśmy się do siebie i po chwili znów przemierzałam ulice Miasta Aniołów.

Weszłam do domu i słysząc jakieś głosy, poszłam do salonu. W środku zobaczyłam... Axla! Stał sobie jak gdyby nigdy nic na środku pokoju i gadał z chłopakami. Zaczęłam się gotować ze złości.
- Ty skurwielu! Jak śmiałeś ją tknąć?! - doskoczyłam do niego i wymierzyłam siarczysty policzek. Jego głowa obróciła się w bok, a rude włosy przykryły prawie całą twarz. Jednak mimo to widziałam wściekłość w jego oczach, a on sam zaczął niebezpiecznie dyszeć. 
- Jakim chujem trzeba być, żeby uderzyć kobietę! No co? mnie też uderzysz, tak jak Michelle? - już miał zamiar mi oddać, gdy doskoczył do niego Rachel i odepchnął ode mnie, a ja zostałam wyprowadzona z salonu przez Sebastiana.
- Ivy uspokój się!
- Jak mam się uspokoić? On ją kurwa uderzył!
- Wiem i wszyscy mamy zamiar z nim poważnie i dosadnie na ten temat pogadać, więc nie utrudniaj.
- Czyli co? - zapytałam patrząc na blondyna wyczekująco.
- Czyli Axl zostaje na noc
- Chyba sobie kurwa kpisz?! - Bach pokręcił przecząco głową - W takim razie ja jadę do Michelle - w tym momencie z salonu wyszedł Rachel, a Baz wrócił zostawiając nas samych.
- Jadę nocować do Chelle - oznajmiłam brunetowi - nie chcę, żeby była sama, a poza tym nie chcę przebywać dzisiaj z Rose'm w jednym domu - podeszłam bliżej Bolana i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Masz rację. Tak chyba będzie najlepiej. Przynajmniej nie będę się musiał martwić, że Axl coś Ci zrobi, bo chyba bym go zajebał. A tak to w męskim gronie wyjaśnimy mu, że kobiet się nie bije.
- Tylko nie przesadźcie. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka.
- Jasne - odpowiedział, a ja po chwili wyszłam z domu.
Po drodze do HellHouse wjechałam jeszcze do monopolowego po dwie butelki wina i tak zaopatrzona stawiłam się pod drzwiami siedziby Gunsów. Otworzyła mi nieźle zaskoczona moim widokiem Michelle, a ja tylko pomachałam jej butelkami przed nosem. Blondynka zaśmiała się i wpuściła mnie do środka. 
- Co Ty tu robisz? - zapytała szukając korkociągu.
- Przyjechałam dotrzymać Ci towarzystwa. - wyszczerzyłam się, a ona spojrzała na mnie tylko wzrokiem mówiącym "jasne, jasne, już Ci wierzę".
- Oj no dobra. Jak wróciłam do domu to zastałam w nim Axla no i tak jakoś wyszło, że nie chciałam z nim przebywać, więc przyjechałam. Ale oczywiście na Twoim towarzystwie też mi zależy. - wytłumaczyłam, ostatnie zdanie wypowiadając żartobliwym tonem.
- Axl jest u Was? No to opowiadaj mi wszystko! - rozkazała Chelle biorąc korkociąg w dłoń i poszłyśmy do salonu. Tam siedząc i pijąc wino opowiedziałam jej, co się zdarzyło u nas.

Po godzinie miałyśmy już bardzo dobry humor zapewne dzięki winie, którego piłyśmy już drugą butelkę. Temat Axla skończyłyśmy już dawno i teraz opowiadałam blondynce, co jest między mną, a Rachelem. 
- Ale się cieszę! Cholernie do siebie pasujecie! - zapewniła Michy upijając płyn z kieliszka - A tak się zarzekałaś, że żaden Ci się nie podoba, kłamczucho!
- Oj no, bo nie chciałam tak od razu mówić - zaśmiałam się.

- A kiedy wraca Misty ze Slashem? - zapytałam otwierając trzecią butelkę, którą znalazłyśmy w zapasach Gunsów.
- Mówili, że w sobotę. Podobno w ich związku jeszcze nigdy nie było tak dobrze jak jest teraz. - odpowiedziała blondynka podkładając mi kieliszek, który od razu zapełniłam.
- To wspaniale! Szkoda by było, gdyby zaprzepaścili taką miłość - ucieszyłam się i stuknęłyśmy się kieliszkami, po czym upiłyśmy trochę czerwonej cieczy.

Rozmawiałyśmy tak jeszcze o wszystkim i opróżniłyśmy łącznie 3,5 butelki, po czym zmęczone poszłyśmy spać. To był ciężki dzień i mam nadzieję, że wraz ze wschodem słońca, wszystko się wyjaśni i będzie tak jak być powinno.


niedziela, 20 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 10

Właśnie siedziałam w pracy i pisałam artykuł o jakimś nowym, wschodzącym zespole, gdy do mojego biurka podeszła naczelna.
- Evelynn mam dla Ciebie zadanie.
- Słucham? - podniosłam na nią oczy.
- Pójdziesz dzisiaj do Cathouse na koncert Motley Crue, a później przeprowadzisz z nimi wywiad. - oznajmiła mi i przyjaźnie się uśmiechnęła. Moja naczelna, Martha Stuart, była kobietą przed trzydziestką, miłą, uprzejmą i cholernie zwariowaną. Nie narzekałam na pracę z nią, bo świetnie się dogadywałyśmy.
- Jasne, nie ma sprawy. - odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
Martha kiwnęła głową i po chwili słychać było tylko stukot jej szpilek na korytarzu.

Do koncertu Motley zostały mi jedynie dwie godziny, więc wpadłam do domu jak burza. Przez te cholerne korki i zaległości z artykułem o trasie, w domu byłam znacznie później niż zwykle.
- Ktoś Cię goni? - zapytał na wejściu Baz jedzący jabłko, zaglądając mi przez ramię na ulicę, żeby zobaczyć, czy faktycznie ktoś za mną biegł.
- Co? A nie. Tylko za dwie godziny muszę być na koncercie Motley Crue i zrobić z nimi wywiad. - odpowiedziałam i wyminęłam chłopaka. Pognałam szybko do swojego pokoju, żeby się przygotować.
- A możemy iść z Tobą? - usłyszałam za sobą głos Bacha.
- Tak, jasne - spojrzałam na niego przelotnie, otwierając szafę. Stał w drzwiach oparty o framugę i bacznie mi się przyglądał z jabłkiem w dłoni.
- To idę powiedzieć chłopakom. - i już go nie było. Nie zwróciłam nawet na to uwagi.
Wyciągnęłam z szafy skórzane spodnie, bluzkę Judas Priest i czarne trampki. Szybko się przebrałam i zeszłam na dół. Chłopaków jeszcze nie było, więc poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Przygotowując sobie jakąś prowizoryczną kanapkę spojrzałam na zegar wiszący nad stołem. 19:03. Czyli mam jeszcze godzinę, więc zdążę ze spokojem.
Akurat gdy kończyłam jeść na dole pojawił się zespół, więc wyszliśmy do klubu.

W środku jak zawsze pełno było ludzi i trzeba było się pchać, żeby gdziekolwiek dojść. Na szczęście miałam dziennikarską przepustkę i nie mieliśmy problemu z dostaniem się do środka. Od razu po wejściu zajęliśmy jakiś stolik, który cudem był wolny i zamówiliśmy po Danielsie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a chłopaki komentowali i oglądali się za każdą skąpiej ubraną dziewczynę. Kurwica mnie już brała, więc z ulgą przyjęłam ogłoszenie o rozpoczęciu koncertu. Wstaliśmy i udaliśmy się pod scenę. Kilka minut później na scenę wyszli Motley. Byli niesamowici i świetnie się bawiłam. Razem z chłopakami śpiewaliśmy, skakaliśmy i robiliśmy co tylko się dało.

Po koncertowym szaleństwie Skidzi wrócili do stolika, a ja poszłam do garderoby zespołu.
- Cześć, ja jestem dziennikarką z Rolling Stone... - podeszłam niepewnie bliżej muzyków.
- A tak, wiemy, wiemy. No to zapraszamy do stolika, nie będziemy tu gadać tak o suchym pysku - powiedział Nikki Sixx i weszliśmy do środka klubu.
Zajęliśmy stolik zarezerwowany specjalnie dla muzyków, a Vince poszedł po alkohol. Po chwili wrócił z butelką dla każdego z nas.
- Dzięki, ale chyba nie powinnam, jestem w pracy.
- Nie pierdol, to tyko wywiad. Poza tym nikt się nie dowie. Pij na zdrowie. - zapewnił mnie Neil, a ja wzruszyłam ramionami i zaczęłam zadawać pytania.
Po pół godzinie miałam już część wywiadu gotową. Chłopaki z Motley okazali się super gośćmi i świetnie się bawiłam podczas tej rozmowy. W pewnym momencie spojrzałam w stronę stolika zajmowanego przez Skidów. Przysiadły się do nich jakieś panny, a oni byli wyraźnie z tego faktu zadowoleni. Jakaś tleniona blondyna w bardzo niesmaczny sposób kokietowała Rachela. Poczułam ukłucie w środku, a w głowie zabijałam ją na 1000 sposobów.
- To Twój facet? - zapytał Nikki patrząc w tą samą stronę, co ja.
- Nie - burknęłam i odwróciłam wzrok.
- Ale chciałabyś, co? - spojrzał na mnie z uniesioną brwią. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Możemy kontynuować? - zadałam pytanie ignorując to, które padło z jego strony.
- Jak sobie życzysz...

Kiedy wychodziłam z klubu, chłopaków już w nim nie było, więc wróciłam do domu sama. Na szczęście to miasto nigdy nie śpi, toteż nie bałam się aż tak bardzo. Nie powiem, mijałam kilku podejrzanie wyglądających kolesi, ale okazali się nieszkodliwi.
Gdy przekroczyłam próg domu od razu poszłam do swojego pokoju, byłam strasznie zmęczona, a jeszcze jutro trzeba iść do pracy.
Niestety chłopaki nie ułatwili mi zaśnięcia, bo panienki poznane w klubie sprowadzili do domu. Zirytowana zakryłam uszy poduszką i jakoś udało mi się oddać w objęcia Morfeusza.

Rano zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie w postaci tostów. Gdy je spokojnie konsumowałam nucąc pod nosem "Drive My Car" The Beatles do kuchni weszła ta tleniona blondyna w koszulce Rachela.
- Cześć - przywitała się przesłodzenie.
- Cześć - burknęłam pod nosem.
- Jestem Susan - przedstawiła się i wyciągnęła sobie kubek.
- Nie obchodzi mnie to - nawet nie spojrzałam w jej stronę i dalej jadłam śniadanie.
- O widzę, że już się poznałyście - do pomieszczenia wszedł Bolan.
- No trochę nie bardzo nam wyszło... - blondyna wydęła wargi. Basista spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
Dosiedli się do stołu i zaczęli jeść zrobione przeze mnie tosty. Starałam się nie zwracać na nich uwagi, no ale jakoś tak same oczy mi szły w ich stronę. Czułam się... zazdrosna. Bardzo zazdrosna. Miałam ochotę wydrapać jej te śliczne oczęta.
- Rachel chciałabym zobaczyć Twój instrument - powiedziała w pewnym momencie Susan muskając palcem jego policzek, a ja zakrztusiłam się pitą właśnie herbatą. Obydwoje spojrzeli na mnie. Tyle, że Bolan z troską, blondyna z politowaniem.
- I może nauczyłbyś mnie grać? - aa to o bas chodzi. Chłopak chętnie się zgodził, a ja nie mogąc ich już dłużej razem znieść, wyszłam i pojechałam do pracy.

***

Wróciłam do domu i jakoś tak pusto było. Nie wiem, może chłopaki są na próbie. Weszłam do salonu i zobaczyłam, że jednak się myliłam, bo na kanapie siedzieli Sebastian, Scotti i Rob. Oglądali coś w telewizji i chyba ich bardzo zaciekawiło, że była taka cisza.
- Jak w pracy? - zapytał Baz odrywając wzrok od pudła.
- Może być. Naczelnej spodobał się wywiad z Motley. - odpowiedziałam i rzuciłam okiem na to, co oglądali. Jakiś program o gotowaniu. Czyżby chcieli się nauczyć? Wolne żarty. Zaśmiałam się w duchu i poszłam do swojego pokoju. To, co w nim zobaczyłam po przekroczeniu progu przelało czarę goryczy. Na łóżku leżał mój bas, a z niego zwisały na podłogę dwie zerwane struny. Myślałam, że zaraz eksploduję z wściekłości. Wiedziałam czyja to sprawka. Chwyciłam gitarę i wparowałam do pokoju basisty.
- Możesz mi kurwa wytłumaczyć co to ma być do chuja?! Jak ta dziwka chciała sobie pograć to trzeba było dać jej własną gitarę, a nie kurwa moją! To Twoja panienka, więc od moich gitar wara! Co Ty sobie kurwa myślisz?! Jak chciała sobie pon... - w tym momencie Rachel podszedł do mnie i zamknął mi usta pocałunkiem wyciągając mi z ręki bas i rzucając na łóżko. Całował tak, że aż się nogi pode mną ugięły.
- Co Ty robisz? - oderwałam się od jego słodkich ust.
- Przecież nie chodzi tylko o gitarę, prawda? - spojrzał na mnie tymi swoimi przenikliwymi oczami, a ja spuściłam głowę. Miał rację. Nie chodziło prawie wcale o tą pieprzoną gitarę. I mogę się założyć, że właśnie uśmiechnął się pod nosem. Przez jakiś czas staliśmy tak nie nie mówiąc, aż sama go pocałowałam. W tym momencie nie musieliśmy nic mówić. Słowa były zbędne. Wszystkie nasze uczucia wyraziliśmy w tym pocałunku. Pocałunku pełnym... miłości i pożądania. Obróciliśmy się w stronę łóżka i delikatnie się na nie położyłam nie przerywając pieszczoty. Kiedy na kręgosłupie poczułam twardy gryf, mruknęłam tylko, a Rachel sięgnął pod moje plecy i odłożył bas na podłogę. Przy okazji wstał i podszedł do gramofonu i włączył "You shook me all night long" AC/DC. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki przygryzłam wargę, a gdy chłopak zbliżył się do łóżka, chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Teraz już opadłam na materac miękko, a brunet zawisnął tuż nade mną. Wpatrywaliśmy się głęboko w swoje oczy, a po chwili poczułam jego słodkie usta na szyi, a gorące dłonie pod koszulką, której zresztą szybko się pozbył. Z moimi spodniami też długo się nie bawił zrzucając je na podłogę. Nie pozostałam mu dłużna i również szybko pozbawiłam go górnej części garderoby. Teraz to ja byłam nad nim i właśnie odpinałam mu spodnie, które w niedługim czasie dołączyły do reszty ubrań. Pozostaliśmy w samej bieliźnie i znowu złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Rachel przekręcił nas tak, że był nade mną i zajął się rozpinaniem mojego stanika. Poszło mu to bardzo gładko i po chwili obsypywał pocałunkami mój dekolt zjeżdżając coraz niżej. Kiedy dotarł do majtek, uśmiechnął się zadziornie i zerwał je ze mnie szybkim ruchem. Byłam już całkowicie naga, więc to ja teraz przejęłam pałeczkę i celowo się ociągając, ściągnęłam jego bokserki. Zmieniłam naszą pozycję, tak, że teraz ja byłam nad nim i zaczęłam go całować schodząc z pocałunkami coraz niżej. Kiedy moje usta znalazły się na jego podbrzuszu, chłopak lekko drgnął, a ja chcąc się z nim podroczyć, wróciłam do jego ust. Na reakcję basisty nie musiałam długo czekać. Obrócił nas i wpijając się w moje wargi, gładził dłonią wewnętrzną stronę moich ud, po czym lekko je rozchylił. Momentalnie poczułam go w sobie, a z mojego gardła wydobył się okrzyk stłumiony przez jego usta. Rachel poruszał się szybko dając mi tyle przyjemności, że nawet nie starałam się być cicho. Odgłosy rozkoszy z naszych gardeł mieszały się z piosenką, która niezmiennie leciała w tle. Całość nie trwała zbyt długo, bo byliśmy tak podnieceni i spragnieni siebie, że szybko doprowadziliśmy się nawzajem do orgazmów. Co nie zmienia faktu, że był to chyba najlepszy seks w moim życiu. Po wszystkim chłopak opadł na mnie z błogim uśmiechem wtulając twarz w zagłębienie pomiędzy moją szyją, a ramieniem. Chwilę później podniósł głowę i wpatrywaliśmy się głęboko w swoje oczy przez dłuższą chwilę.
- Kocham Cię - powiedzieliśmy równocześnie i śmiejąc się lekko złączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Bolan położył się na miejscu obok i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego gorące ciało i odpłynęłam.

***

Nie mógł napatrzeć się na tą drobną dziewczynę śpiącą w jego ramionach. Nie mógł uwierzyć, że jest już jego. Wyrzucał sobie zmarnowany czas poświęcony na przygodne znajomości z panienkami, którym chodziło tylko o seks. W sumie niczego więcej od nich nie oczekiwał. Miały tylko zaspokoić jego potrzeby. Żałował, że wcześniej nie zdobył się na odwagę i nie powiedział Ivy o swoich uczuciach. Ale był pewien, że ona czuje coś do Sebastiana. W końcu to z blondynem spędza najwięcej czasu. Jednak kurewsko się cieszył, że ta urocza brunetka, która tak zawróciła mu w głowie odwzajemnia jego uczucia. Uśmiechnął się sam do siebie i wtulając twarz w jej miękkie włosy, zasnął spokojnym snem.



To jeden z nielicznych rozdziałów, z którego jestem naprawdę zadowolona ;D
Ale chyba nigdy nie nauczę się pisać tych erotomańskich scen -.- ;P

czwartek, 17 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 9

Czytając rozdział polecam posłuchać piosenkę. Słuchałam jej podczas pisania i wydaję mi się, że wpasowuję się w klimat. ;)



2 miesiące trasy minęły nam strasznie szybko i nim się obejrzeliśmy byliśmy już w samolocie lecącym do Los Angeles. Czas na trasie upływał nam oczywiście na próbach, koncertach i imprezach.

***

Dziś sobota, więc na szczęście nie muszę iść do pracy. Od naszego powrotu minęły dwa tygodnie, a ja cały czas jestem w trakcie pisania artykułu na temat trasy. Jednak udało mi się narobić kilka notatek, a nawet powiedziałabym, że jest ich cholernie dużo, które teraz muszę zebrać w jedną całość i jakoś logicznie połączyć.
Schodziłam właśnie do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. I stanęłam jak wryta. Powodem było to, że w środku zobaczyłam krzątającą się Misty. Sama jej obecność nie zrobiłaby raczej na mnie takiego aż wrażenia, ale brunetka ubrana była jedynie.... w koszulkę Scottiego! Nie wiem ile czasu stałam tam jak skamieniała, ale byłam tak zaskoczona, że zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić.
- Cz-cześć - przywitałam się niepewnie, kiedy dziewczyna mnie zauważyła.
- Witaj - wydawała się równie zakłopotana co ja.
- A chłopaków nie ma? - spytałam wchodząc do kuchni i siadając na krześle przy stole. Wydało mi się dziwne, że nie słyszę żadnego z nich.
- Nie, zostawili kartkę na lodówce, że muszą wyjść na spotkanie z wytwórnią.
Kiwnęłam jedynie głową. Wszystko było takie jakieś... dziwne. Po pierwsze: co tu robi Misty i to jeszcze tak.. ubrana? Po drugie: chłopaki nigdy nie zostawiali kartek. Zaczynam się gubić.
- Misty? - spojrzała na mnie uważnie - nie chcę być wścibska, ale... co ty tu robisz?
Brunetka momentalnie posmutniała i spuściła głowę. Kazałam jej usiąść na krześle, a sama wstałam i zrobiłam nam herbatę. Kiedy już postawiłam przed dziewczyną kubek z gorącym napojem i usiadłam na przeciwko niej, ta objęła go dłońmi i zaczęła mówić:
- Wiem, co sobie właśnie myślisz - w tym momencie spuściłam wzrok na stół - ale nie spałam z nim. - brunetka podniosła kubek do ust, po czym kontynuowała - Po prostu Slash znowu się naćpał, ale tym razem totalnie przegiął. Wziął za dużo i zaczął krzyczeć, rzucać przedmiotami, w pewnym momencie myślałam, że mnie uderzy... Powstrzymał się w ostatniej chwili i jebnął w ścianę. Byłam totalnie przerażona i nie wiedziałam, co mam robić, a on po chwili opadł z sił i zasnął. Kiedy już się trochę uspokoiłam wybiegłam z domu, ale nie wiedziałam, gdzie mam pójść, więc przyszłam do Was. Drzwi akurat otworzył mi Scotti i jak tylko mnie zobaczył to od razu wciągnął mnie do środka. Byłam totalnie roztrzęsiona, więc zaoferował mi swój pokój i ubranie, żebym mogła przenocować. Sam spał na kanapie w salonie.
Patrzyłam na nią otępiałym wzrokiem. Nie spodziewałam się czegoś takiego po Slashu.
- Co masz zamiar teraz zrobić? - zapytałam brunetkę, która nerwowo pocierała swoje ramiona.
- Nie wiem... Coś się psuje w naszym związku... Coś się wypaliło... Mam wrażenie, że obydwoje zaczynamy się dusić w tym chorym układzie.
- Czyli co? Rozstanie? - zadałam kolejne pytanie. Nie mieściło mi się w głowie, że mogą się rozstać. Przecież tak się kochali.
- Mam kurwa totalną pustkę w głowie! Myślę, że najpierw damy sobie czas na ochłonięcie, a później spróbujemy ratować związek, o ile będzie co.
Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco, co prawie niezauważalnie odwzajemniła. Zrobiło mi się jej żal. Zdążyłam się przez te dwa miesiące zaprzyjaźnić z nią i Michelle i kiedy one cierpiały, ja cierpiałam z nimi. Chociaż z drugiej strony moim przyjacielem był także Slash i w razie ich ewentualnego rozstania, nie chciałam wybierać między nimi, po prostu bym nie umiała. Już miałam się odezwać, gdy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione. Skidzi to na pewno nie byli, bo oni by najzwyczajniej w świecie weszli. Wzruszyłam ramionami i poszłam otworzyć.
- Jest u Was Misty? - zdziwiłam się widząc Hudsona, ale w sumie mogłam się tego spodziewać. Był zdenerwowany i... smutny?
- Jest, ale nie wiem, czy... - nie dokończyłam, ponieważ w drzwiach kuchni pojawiła się brunetka.
Gdy Slash zobaczył ją tak ubraną wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie. Ze smutnego przeobraził się w wściekłego. Mięśnie twarzy momentalnie się mu napięły, a szczęki zacisnęły.
- Co to ma kurwa być?! Pierdoliłaś się z nim?! W chuja mnie robisz?! - krzyczał wkurwiony coraz bardziej zbliżając się do przestraszonej brunetki.
- Nie Slash! To nie tak... - próbowała tłumaczyć się dziewczyna, ale Mulat w ogóle jej nie słuchał. W momencie, gdy Slash chwycił swoją dziewczynę za ramię, do domu wrócili chłopaki ze Skid Row. Spojrzałam na nich wielkimi oczami, wiedziałam, że to nie przyniesie nic dobrego. Zespół był totalnie zdezorientowany, patrzyli to na mnie, to na kłócącą się parę. Gdy Slash ich zauważył wpadł w jeszcze większy szał. Puścił Misty i doskoczył do Scottiego, chwytając go za koszulkę i przypierając do ściany.
- Ty skurwielu! Pierdoliłeś moją pannę?! Mało masz dziwek?! Musiałeś wpychać chuja w moją dziewczynę?!
- Uspokój się kurwa! Nie spałem z nią! - Hill odepchnął od siebie Hudsona. - Nie trzeba było tyle ćpać! Masz zajebistą dziewczynę, zajmij się nią, albo zrobi to ktoś inny!
- I niby tym kimś będziesz kurwa Ty?
Scotti nie odpowiedział i teraz obydwoje stali na środku salonu i mierzyli się spojrzeniami.
Misty była tak zdenerwowana całą sytuacją, że cała się trzęsła, więc przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam. Spojrzałam na chłopaków. Byli niemniej zaskoczeni niż ja i patrzyli na wszystko biernie, zdumionymi oczyma. Na szczęście na razie nie potrzebna była ich interwencja.
Jednak wśród gitarzystów znów nawiązała się jakaś przepychanka poprzedzona nie zbyt miłą wymianą zdań, więc Skidzi ruszyli, żeby ich rozdzielić, a ja zabrałam przestraszoną brunetkę do kuchni.
Posadziłam ją na krześle i poczęstowałam papierosem, wyjmując także jednego dla siebie. Siedziałyśmy w takiej ciszy kilka minut, aż do pomieszczenia nie wszedł Snake mówiąc, aby Misty poszła do salonu. Brunetka spojrzała tylko na niego, potem na mnie, a kiedy dostała moją aprobatę w postaci kiwnięcia głową, wstała i wyszła bez słowa. Po chwili w kuchni pojawili się również Rachel, Sebastian i Rob.
- Ochujeliście? Dlaczego zostawiliście ich samych? - naskoczyłam na nich obawiając się konsekwencji tak nieodpowiedzialnego zachowania.
- Spokojnie. Sytuacja jest już załagodzona i czas, żeby sobie poważnie pogadali - podszedł do mnie Sebastian i pogładził moje ramiona. Popatrzyłam po wszystkich szukając w ich twarzach potwierdzenia słów wokalisty i gdy je znalazłam, odetchnęłam i nieco się uspokoiłam.

Kilka minut później w pomieszczeniu pojawił się Scotti, bez wyraźnych obrażeń, więc stwierdziłam, że chyba faktycznie sytuacja jest opanowana. Chłopak oparł się o lodówkę i przymknął oczy. Otworzył je jednak po chwili, czując na sobie nasze wyczekujące spojrzenia.
- Już jest ok, teraz we dwójkę muszą sobie wszystko wyjaśnić - wytłumaczył nam i zapalił papierosa.
Wypuściłam głośno powietrze z ust, co zwróciło uwagę Bolana, który pogładził lekko moje kolano, jako że siedziałam obok niego z nogami podciągniętymi pod brodę.

Nie wiem ile czasu już tak siedzieliśmy, ale każdy z nas czuł zniecierpliwienie. Snake stał oparty o blat i gapił się przez okno, Sebastian stukał palcami o stół, Scotti opierał się o tą lodówkę i zdążył już wypalić chyba całą paczkę fajek, Rachel bawił się zapalniczką, Rob siedział z głową podpartą dłonią, a ja uparcie skubałam nitki z dziury w moich przetartych jeansach.
W końcu w drzwiach pojawiła się Misty, co od razu oderwało nas od pełnionych czynności i zwróciło naszą uwagę w jej stronę.
- Chciałam Wam bardzo podziękować za nocleg i w ogóle za wszystko. A szczególnie Tobie Scotti. - tu podeszła do chłopaka - przeze mnie miałeś kłopoty, przepraszam i dziękuję. - przytuliła go delikatnie.
Wtedy do kuchni wszedł Slash. Serce mi stanęło, przeczuwając znowu problemy, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Para stanęła obok siebie. Wszyscy chcieliśmy zapytać o to samo, ale na odwagę zdobył się jedynie Sebastian:
- Co teraz? - zapytał patrząc uważnie na Mulata i brunetkę.
- Wyjedziemy na kilka dni, żeby pobyć trochę razem, z dala od ludzi i postaramy się uratować to, co się rozsypało. - wytłumaczyła Misty - No to ja lecę się przebrać - i już jej nie było, a my zostaliśmy w kuchni z chyba trochę głupimi minami. Miałam wrażenie, że tyle się dzisiaj wydarzyło, iż przestaje nadążać. Czułam się jak małe dziecko, które pierwszy raz jest na karuzeli, a ta pędzi zdecydowanie zbyt szybko, a ono błaga mamę, by zwolniła. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Po niecałym kwadransie dziewczyna była już z powrotem, więc podziękowali jeszcze raz i wyszli. My jedynie spojrzeliśmy po sobie i kręcąc głowami zajęliśmy się własnymi sprawami. Ja opuściłam kuchnię i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na podłodze i biorąc w ręce moją gitarę akustyczną zaczełam uderzać w struny.  Właśnie grałam "Stairway To Heaven", kiedy uświadomiłam sobie, że musiałabym pogadać z Hill'em. Jest moim przyjacielem i nie chcę, żeby cierpiał tylko dlatego, że znalazł się w samym środku sporu pewnej zagubionej pary.
Wstałam, odłożyłam akustyka na miejsce i skierowałam się do pokoju muzyka. Stojąc pod drzwiami delikatnie zapukałam i słysząc "wejdź", nacisnęłam klamkę. Chłopak siedział na łóżku strojąc gitarę. Kiedy weszłam, odłożył ją i kazał mi usiąść. Spełniłam prośbę i usiadłam na łóżku, które pod moim ciężarem lekko się ugięło.
- Czujesz coś do niej? - zapytałam od razu. Pytanie trochę zdziwiło chłopaka, ale dosyć szybko odpowiedział:
- Nie wiem... jest śliczna, inteligentna i urocza, ale nie sądzę, żebym czuł do niej coś więcej - odpowiedział patrząc mi w oczy. Uwierzyłam.
- To dobrze. Bo nie wydaję mi się, że się rozstaną.
- Mi też nie. I fajnie. Pasują do siebie.
Pokiwałam twierdząco głową, a następnie szczerze się do siebie uśmiechnęliśmy.
- Co powiesz na mały jamming? - zapytał Scotti poruszając charakterystycznie brwiami.
Wybuchnęłam śmiechem i pognałam po swój bas.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 8

Po próbach wróciliśmy do hotelu.
- To co? Za 15 minut na dole i idziemy na miasto? - zapytał Axl, a wszyscy potwierdzili kiwnięciem głowami. Rozeszliśmy się do swoich pokoi i zaczęliśmy przygotowania. Mogę się założyć, że zwiedzimy głównie bary.
Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam jasne jeansowe szorty, czarną koszulkę The Rolling Stones i czerwone trampki. Na rękach jak zawsze miałam pieszczochę i bransoletki, a na szyi żyletkę. Włosy przeczesałam palcami, jedynie makijaż zrobiłam trochę mocniejszy. Zamknęłam pokój i wyszłam na korytarz. Wsiadłam do windy i nacisnęłam klawisz z numerem "0". Pokoje mieliśmy na 4. piętrze, więc jadąc na dół nuciłam sobie piosenkę AC/DC "Whole Lotta Rosie". W końcu usłyszałam charakterystyczny dźwięk zatrzymania windy i wraz z otwarciem się drzwi, wyszłam na korytarz i udałam się w umówione miejsce. W holu na kanapach siedziały już dziewczyny razem ze swoimi facetami, Izzy, Duff, Bach, Snake i Affuso. Misty i Michelle były ubrane podobnie do mnie, tyle że brunetka miała koszulkę z Megadeth, a blondynka Aerosmith. Dosiadłam się do nich i zaczęłam bawić się leżącą na stoliku przede mną zapalniczką Hudsona.
- Ludzie kurwa dalej! Czekamy już 20 minut! Te jebańce się stroją czy co? - wyraził swoje niezadowolenie Axl, na co my zachichotaliśmy.
- A co Axelku? Tak Ci się spieszy do zwiedzania? - zapytałam złośliwie, zapalając zapalniczkę, a po chwili ją gasząc.
- Kochana, ja od dwóch dni nic nie piłem, mam ochotę porządnie się najebać. - odpowiedział z kpiącym uśmieszkiem. Pokiwaliśmy wszyscy głową, ale nikt nie zdążył odpowiedzieć, bo w holu pojawili się Bolan ze Scottim śmiejący się i przepychający. Dołączyli do nas, a po chwili naszym oczom ukazał się Steven, który swoją drogą chyba już coś wciągnął. Byliśmy już w komplecie, więc wstaliśmy i wyszliśmy z hotelu. Tak jak myślałam, nawet nie próbowaliśmy nic zwiedzać tylko od razu poszliśmy do najbliższego baru. Każdy z nas miał ten sam cel na tą noc: wypić jak najwięcej.
Szliśmy sobie spokojnie ulicą, na której notabene nie było zbyt dużo ludzi, gdy nagle naćpany Adler zaczął biegać i śpiewać "Pour Some Sugar On Me". Na naszą reakcje nie trzeba było długo czekać. Zaczęliśmy się zwijać ze śmiechu, a mi udzielił się jego humor, więc dobiegłam do niego, wskoczyłam mu na plecy i zaczęłam śpiewać z nim. Tak upłynęła nam droga do baru. Chyba nie muszę mówić, że reszta nie bardzo się do nas przyznawała? Ale ubaw mieli po pachy.
Kiedy byliśmy już pod drzwiami zeskoczyłam z pleców Popcorna i wszyscy razem już normalnie weszliśmy do środka. Podeszliśmy do największego stolika znajdującego się w lokalu i zajęliśmy miejsca.
- To co zamawiamy? - zapytał Snake wstając i zapalając fajkę.
- To co zawsze tylko razy 5 - odpowiedział mu Duff i również wstał i razem poszli złożyć zamówienie. A my zaczęliśmy rozmowę na temat jutrzejszego koncertu. Chłopaki byli strasznie podekscytowani, no w końcu to ich pierwsza taka trasa.
- Idę do łazienki. Idziecie? - zapytała Misty wstając. Sama nie wiedziałam po co, ale również wstałam i razem z Michelle poszłam za brunetką do toalety, która swoim wyglądem nie różniła się wiele od tych z Sunset. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam pytająco na dziewczyny. Chelle usiadła na jednej z umywalek, a Misty wyciągnęła z kieszeni woreczek z białym proszkiem.
- Chcesz? - zapytała machając mi nim przed nosem. Michy już wciągała swoją porcję. O rany, czy tylko ja tu jestem nie ćpająca?
- Nie, nie biorę. - odmówiłam patrząc na woreczek. Przypomniałam sobie jak Izzy dał mi kokainę na imprezie i jak świetna była wtedy zabawa, ale wolałam odmówić, żeby się nie uzależnić. Można się bawić bez narkotyków.
- My w sumie też nie. To nasz drugi raz, a koka jest czysta, bo wzięłam od Izzy'ego - zapewniła dziewczyna Slasha. Pokiwałam jedynie głową na znak, że zrozumiałam, ale wyszłam z toalety. Zamówienie już dotarło do stolika, więc usiadłam i wzięłam dla siebie butelkę Jima Beama, wyciągnęłam sobie papierosa z paczki leżącej na stole (nie wiem czyja była) i zapaliłam go. Po chwili dziewczyny również dołączyły i każda wzięła dla siebie butelkę jakiegoś alkoholu. Zachowywały się normalnie, więc przestałam je obserwować i zajęłam się rozmową z Sebastianem. Właśnie mówiłam mu, jak to ciekawie było na plecach Adlera, kiedy usłyszeliśmy głos Michy:
- Axl chcę się pieprzyć - wszyscy przerwali rozmowy i zaśmiali się, a Rudy tylko się uśmiechnął, pocałował dziewczynę, po czym wstali i poszli do łazienki. Wszyscy wrócili do przerwanych czynności, a mnie Baz zaczął wyciągać na parkiet. Akurat leciała piosenka "Touch Me" Doorsów, więc zgodziłam się. Nie wiedziałam, że Sebek umie tańczyć. Kiedy piosenka się skończyła, a z głośników popłynęło "Still Loving You" Scorpionsów, wróciliśmy do stolika jednak nie było mi dane usiąść, bo na parkiet wyciągnął mnie Bolan. Objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie, a ja zarzuciłam mu ręce na ramiona, po czym wtuliłam się w jego ciało pachnące mieszanką perfum i papierosów. Miałam głowę zwróconą w bok, więc po chwili zauważyłam Misty ze Scottim tulących się do siebie w tańcu.

Misty:
Slash gdzieś poszedł i oczywiście nawet mi nie powiedział dokąd. Pewnie znowu dać sobie w żyłę w kiblu. Bo mam nadzieję, że właśnie nie pieprzy jakiejś pierwszej lepszej panienki. Mam dość jego uzależnienia od dragów. No okej, przyznaję, że ja też nie jestem święta, ale znam granicę i nie mam najmniejszego zamiaru uzależniać się od tego gówna. Wzięłam dwa razy, to chyba jeszcze nie zbrodnia? Dlatego z chęcią przyjęłam zaproszenie do tańca od Scotti'ego. Był strasznie miłym i zabawnym kolesiem, a do tego, co tu dużo mówić, zajebiście mnie kręcił. Mam chyba jakąś słabość do gitarzystów. Ale stwierdziłam, że dzisiaj mam wszystko głęboko w dupie i poddałam się chwili. Wtuliłam się w chłopaka, a kątem oka dostrzegłam tulących się do siebie Ivy z Bolanem. A tak się zarzekała, że żaden jej się nie podoba. Uśmiechnęłam się pod nosem i totalnie zapomniałam o moim związku ze Slashem. 

Ivy:
 Przekręciłam głowę, żeby zerknąć na zajmowany przez nas stolik, co zwróciło uwagę Rachela, ale tylko się do niego uśmiechnęłam, co odwzajemnił i spojrzałam w kierunku kanap. Slasha przy stoliku nie było. Stwierdziłam, że to nie moja sprawa i przymknęłam oczy, żeby rozkoszować się chwilą. Nawet się nie zorientowałam, a piosenka już się skończyła, a co za tym szło musiałam oderwać się od basisty, co chciałam uczynić.
- Dziękuję - wyszeptał mi do ucha przytrzymując mnie przez chwilę i powodując przyjemny dreszcz całego mojego ciała.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odpowiedziałam i spojrzałam mu w oczy. Patrzyliśmy tak na siebie przez dłuższą chwilę, a gdy już miałam wrażenie, że nasze twarze są coraz bliżej, jakiś koleś mnie potrącił i zepsuł całą atmosferę sytuacji.
- Uważaj chuju jak łazisz! - krzyknęłam do faceta, ale ten nawet nie zareagował tylko szedł dalej. 
Jednak magia chwili została nam brutalnie odebrana i po prostu wróciliśmy do stolika. Usiedliśmy na wcześniej zajmowanych miejscach i zajęliśmy się opróżnianiem pozostawionych przez nas butelek. Przy okazji zauważyłam, że Misty i Hill wrócili już do stolika, a Slash właśnie do niego zmierzał. Obserwowałam ich uważnie, ale Duff zaczął mnie zagadywać i skupiłam się na rozmowie z nim, bo już trochę wypił i strasznie bełkotał, a ja musiałam starać się bardziej niż zawsze, żeby zrozumieć co do mnie mówi. Rozmawialiśmy właśnie na temat basów, kiedy zauważyłam, że alkohol w butelce mi się skończył. Popatrzyłam na stół dalej rozmawiając z McKaganem. Nie wiem jak to się stało, ale wszystkie butelki były już albo puste albo do połowy pełne. Skończyłam więc szybko dyskusję i wstałam. Przepchnęłam się przez towarzystwo i skierowałam się do baru. Zamówiłam trzy butelki Danielsa i kiedy je otrzymałam miałam nie lada zagadkę do rozwiązania. Mój umysł był już lekko zamroczony alkoholem i zaczęłam zastanawiać się, jak mam zabrać trzy butelki mając tylko dwie ręce. Nie wiem ile czasu tam tak stałam, ale w końcu wpadłam na to, aby jedną wziąć i przytrzymać przedramieniem, a dwie pozostałe chwycić w dłonie. Jak pomyślałam tak zrobiłam i po chwili uzupełniłam już częściowo brak alkoholu przy naszym stoliku. Usiadłam i od razu chwyciłam dla siebie jedną butelkę. Po pewnym czasie ktoś znowu zaopatrzył nas w nowy alkohol i impreza trwała w najlepsze.

Po dwóch godzinach nikt z nas nie był już trzeźwy, a raczej wszyscy byliśmy nieźle najebani. Stolik cały był zawalony pustymi butelkami i paczkami po papierosach, a my nadal piliśmy.
Steven razem z Rob'em leżeli już pod stołem, Slash poszedł gdzieś z Misty, Axl z Chelle całowali się namiętnie, Baz ze Snake'm bajerowali jakieś laski przy barze, Izzy wciągał kokę, Duff gdzieś zniknął z jakąś panienką chyba, a Bolan z Hill'em opróżniali kolejne butelki. Ja właśnie upiłam ostatni łyk Danielsa i miałam odłożyć pustą butelkę na stół, gdy przybliżył się do mnie Rachel.
- Jesteś taka piękna - powiedział gładząc mnie delikatnie po policzku.
Zaśmiałam się lekko rozbawiona jego pijackim gadaniem, ale w środku moje serce skakało z radości. Już chciałam coś odpowiedzieć, kiedy poczułam drobny ciężar na ramieniu. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam, że głowa basisty opadła na moje ramię, a on, no cóż, zaliczył lekki zgon. Sama nie byłam ani trochę trzeźwa, więc oparłam głowę o jego głowę i również odleciałam.


No i mamy kolejny rozdział ;) Trochę krótki wyszedł, wybaczcie ;) Ale musiałam skończyć w tym momencie ;D 


piątek, 11 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 7

Ze snu wyrwał mnie mocny uścisk i potrząsanie. A akurat śpiewałam z Lennonem.
- Ała! Sebastian delikatniej! - naskoczyłam na blondyna, który w odpowiedzi zrobił głupią minę, na co oczywiście zaczęłam się śmiać i cała złość mi przeszła.
- Budź się, bo za chwilę lądujemy! - zakomunikował mi wokalista i jak na potwierdzenie jego słów, z głośników popłynął głos stewardessy mówiący o zapięciu pasów i podchodzeniu do lądowania.

Zebranie się z samolotu, odbiór bagażu i wyjście z tego lotniska zajęło nam sporo czasu, z racji tego, że byliśmy dość dużą grupą. Axl przy okazji zrobił awanturę jakiemuś kolesiowi, bo ten szturchnął Michy przy przechodzeniu. Razem z chłopakami ze Skid Row spojrzeliśmy na niego zdziwionym wzrokiem, w końcu nie byliśmy przyzwyczajeni do takich zachowań. Jednak Slash tylko powiedział nam, że mamy się nie przejmować, a Izzy szybko załagodził sytuację.
Po chwili już bez żadnych problemów byliśmy w drodze do hotelu.

Axl razem z Sebastianem i Alanem, menadżerem Gunsów, podeszli do recepcji, aby nas zameldować i odebrać klucze do naszych pokoi, a my zostaliśmy w holu. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Było całkiem ładnie, chociaż w sumie hotel jak hotel. Niektórzy rozsiedli się na kanapach, a ja stanęłam pod ścianą i się o nią oparłam plecami. Zaczęłam obserwować Slasha z Misty. Byli taką fajną parą, widać, że się kochają. Hudson akurat odgarniał brunetce niesforny kosmyk z policzka, po czym ją w niego pocałował. Zazdrościłam im. Ja jak zawsze byłam sama, a facet, który mi się cholernie podobał raczej nie traktował mnie jak potencjalną dziewczynę. Z zamyśleń wyrwał mnie pstryczek w nos.
- Nie myśl tyle, bo zostaniesz myśliwym. - taaa, Snake i jego mądrości życiowe. W odpowiedzi tylko krzywo się uśmiechnęłam.
- No i widzisz, tak od razu lepiej. - zaraz, skąd on ma batona?
- Ej! Podziel się! - powiedziałam robiąc słodką minkę. Ten tylko spojrzał na mnie z uśmiechem i pokręcił przecząco głową. Zrobiłam oburzoną minę i chciałam sama sobie zabrać, ale Sabo uniósł rękę do góry, a ja miałam taką ochotę na tego batona, że zaczęłam skakać, żeby go dosięgnąć. Wiem, że robiłam z siebie idiotkę na środku hotelu, ale to był Snickers!
- A Wy co odpierdalacie? - kątem oka zauważyłam Bolana ze... Snickersem! Szybko porzuciłam Dave'a i podeszłam do basisty.
- Racheeeel..... - powiedziałam przymilnie przeciągając słowo.
- Tak? - odwrócił się do mnie.
- Podziel się. - poprosiłam.
- Trzymaj - podał mi batona i takim oto sposobem zjedliśmy go na pół. A Sabo tylko wytknęłam język.
Po chwili każdy z nas otrzymał klucze i udaliśmy się do windy. Mieliśmy pokoje na tym samym piętrze, więc razem wysiedliśmy i zaczęliśmy szukać na drzwiach pokoi numerków, które znajdywały się na kluczach. W końcu wszyscy odnaleźli swoje i skierowaliśmy się do środka, żeby się jakoś ogarnąć. Okazało się, że mam pokój obok Michelle z Rosem i Sebastiana, a na przeciwko Slasha z Misty.
Weszłam do pokoju i zostawiając walizkę na środku walnęłam się na łóżko. Na dzisiaj chyba nie mieliśmy żadnych konkretnych planów, więc miałam zamiar się porządnie wyspać. Odwróciłam głowę i spojrzałam przez okno. Było już dosyć późno, więc zaczynało się ściemniać. Ale nie mogłam odpuścić sobie tego, dla czego zawsze chciałam przyjechać do Paryża. Wstałam i zostawiając wszystko, tak jak jest, wyszłam z pokoju.
Przekroczyłam drzwi hotelu i swoje kroki od razu skierowałam do sklepu, gdzie kupiłam butelkę Jacka Danielsa i paczkę fajek. Niosąc zakupy w dłoni udałam się na cmentarz. 
Gdy przekroczyłam bramę wejściową zwolniłam kroku. Miejsce to od razu napawało mnie nostalgią i skłaniało do przemyśleń. 
Odszukałam wzrokiem grób, który chciałam odwiedzić i przystanęłam kawałek od niego. Cały był popisany flamastrami w różne hasła, a na środku stał mały pomnik, wokół którego znajdywało się kilka pustych lub do połowy pełnych butelek po trunkach. Był to grób Jima Morrisona. Legendy, a zarazem jednego z moich największych idoli. Zrobiłam krok w przód, ale na coś nadepnęłam. Uniosłam stopę i ujrzałam zielony flamaster. Schyliłam się, podniosłam go i chcąc dołożyć coś od siebie, napisałam na bocznej tablicy: "death makes angels of us all", po czym usiadłam na prowizorycznej ławeczce przed pomnikiem, odkręciłam butelkę z whiskey, zapaliłam papierosa i upijając co jakiś czas alkohol, zaczęłam z nim rozmawiać. A raczej mówiłam sama do siebie, ale i tak czułam się jakbym rozmawiała z Jimem. Opowiedziałam mu trochę o sobie, o muzyce, o przyjaciołach, ale przede wszystkim zaznaczyłam, jak wielki wpływ miała na mnie jego twórczość. Posiedziałam tam jakieś 1,5h po czym wstałam i zostawiając do połowy zapełnioną butelkę i nie do końca wypalonego papierosa, pożegnałam się i wyszłam na ulice pachnące słodkimi croissantami.

Do pokoju wróciłam po północy. Nawet nie sądziłam, że to wyjście zajęło mi tyle czasu, bo wychodziłam przed 21. Ale wzruszyłam tylko ramionami i wyciągnęłam piżamę (za duża koszulka i bokserki), a następnie poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Po chwili spałam już twardym snem.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do mojego pokoju i nie pozwalające dalej spać. Otworzyłam oczy i od razu zasłoniłam je ręką, bo światło chciało mi je chyba wypalić. No, ale nie było już mowy o dalszym spaniu, więc wstałam i podeszłam do mojej wciąż nierozpakowanej walizki i wyjęłam z niej jakieś ciuchy. Poszłam do łazienki i wykonałam poranne czynności. Wyszłam z pokoju i zeszłam do restauracji na śniadanie. Jak się okazało większość już tam była, więc się do nich dosiadłam. Wzięłam dla siebie croissanta i sałatkę owocową i usiadłam obok Stevena i Slasha.
- Idziecie dzisiaj na te próby? - zagaiłam pałaszując ananasa.
- Tak. Idziecie z nami, czy zwiedzacie miasto? - zapytał Axl maczając rogalika w konfiturze.
- Szczerze mówiąc wczoraj już trochę zwiedziłam - napotkałam ich zdziwione spojrzenia - wieczorem poszłam na spacer - wyjaśniłam - a poza tym ja i tak muszę iść, żeby przygotować artykuł.
- My też pójdziemy, a na miasto wybierzemy się najwyżej później wszyscy razem - powiedziała Misty na co wszyscy pokiwali głową i zajęli się swoim jedzeniem. Zauważyłam, że Scotti cały czas ją obserwuje. Chyba będę musiała z nim pogadać.
- A znacie ten kawał? - zapytał Steven i nie czekając na niczyją reakcję zaczął opowiadać żart, który wywołał taką falę śmiechu, że prawie zakrztusiłam się jedzeniem. A Popcorn miał zaciesz jeszcze większy niż zawsze. Później już przez resztę śniadania wszyscy opowiadali sobie żarty i w doskonałych humorach udaliśmy się na próby.

Chłopaki w ramach próby zrobili sobie jamming, a my siedziałyśmy na trawie pod sceną. Koncerty odbywać się będą w plenerze, więc tam też miały miejsce wszelkie sprawdzenia sprzętów itd. Zespoły grały właśnie "Mama Kin" Aerosmithów, a my gadałyśmy o wszystkim, tak żeby się lepiej poznać. Dowiedziałam się, że Michelle jest tatuatorką i poznała Axla podczas robienia mu dziary "zwycięstwo albo śmierć", a Misty jest pielęgniarką i opatrywała Gunsów po kolejnej rozróbie w barze. Przy okazji robiłam notatki do artykułu. Szkoda, że nie ma Marii, bo miałabym przy sobie fotografa. A co najważniejsze przyjaciółkę, z którą mogłabym o wszystkim pogadać. Wiem, że jakby co mam dziewczyny, ale znam je krótko i nie byłabym w stanie tak zupełnie się przed nimi otworzyć. Westchnęłam i spojrzałam na scenę. Chłopaki właśnie zrobili sobie przerwę i usiedli na schodkach, wzmacniaczach i na czym się dało i zapalili papierosy. 
- Pograłabym sobie - mruknęłam do siebie patrząc na instrumenty pozostawione na scenie.
- No to na co czekasz? Chodź, idziemy! - spojrzałam zaskoczona na Chelle, która teraz już stała i z wielkim uśmiechem na ustach patrzyła na mnie wyczekująco. Nie sądziłam, że powiedziałam to, aż tak głośno. No, ale dobra. Wstałam i spojrzałam na brunetkę siedzącą na trawie. 
- Idźcie, ja niestety na niczym nie gram. - pokiwałyśmy głową razem z blondynką i wdrapałyśmy się na scenę. Misty poszła razem z nami, ale ona dosiadła się do chłopaków, którzy teraz bacznie obserwowali, to co robimy. Wzięłam czarny bas, należący do Duffa, a Michy chwyciła gitarę Snake'a. Spojrzałyśmy na siebie  z pytaniem w oczach. 
- Co powiesz na "One"? - zaproponowałam na co blondynka od razu się zgodziła. 
"1,2,3" - odliczyłam cicho i zaczęłyśmy grać. Po chwili obydwie tak się zatraciłyśmy, że nie zwracałyśmy uwagi na nic, co się wokół nas działo i napierdalałyśmy robiąc headbangi.

U reszty:
- Wow, niezłe są! - powiedział Duff uważnie patrzący, co się dzieję z jego basem.
- Niezłe? Człowieku one są zajebiste! W końcu to moja dziewczyna! - Rose wypiął dumnie pierś. 
Wszyscy lekko się zaśmiali. Tylko jeden z nich nic nie mówił i nie zwracał uwagi na świat wokół niego. Wpatrywał się w dziewczynę, która właśnie zarzucała swoimi długimi włosami grając refren. Sam delikatnie się uśmiechnął, kiedy ona popatrzyła na Michelle i zrobiła minę a'la gwiazda rocka, na którą dziewczyna Rose'a zaczęła się śmiać myląc strunę. Po chwili obydwie wybuchnęły perlistym śmiechem i odłożyły instrumenty. Ani na chwilę nie spuścił z niej wzroku, podążając oczami za każdym jej ruchem, odkąd odłożyła bas na stojak, aż do momentu, gdy razem z blondynką podeszła do nich.

Ivy:
- No brawo brawo! Tylko nie zakładajcie zespołu, bo nas wyjebiecie z obiegu! - zaśmiał się Sebastian kiedy do nich podeszłyśmy.
- Bardzo śmieszne Baz - odpowiedziałam i pokazałam chłopakowi język. Ten tylko jeszcze bardziej się wyszczerzył.
- To co? Wracamy do pracy? - Izzy zepsuł całą zabawę przypominając mi, że przyjechałam tu również pracować, a nie jedynie się bawić. Chłopaki pokiwali jedynie głowami i wstali. Zdecydowali, że najpierw swoja próbę zrobią Gunsi, a dopiero później Skidzi. Westchnęłam i zeszłam ze sceny. Musiałam wrócić się po mój notatnik, który zostawiłam na trawie. Wzięłam go i wróciłam na scenę, gdzie usiadłam sobie z boku. Gunsi właśnie zaczęli grać "Welcome To The Jungle".
- Normalnie jestem pod wrażeniem. Świetnie zagrałyście - odwróciłam głowę, bo zdałam sobie sprawę, że ktoś do mnie mówi.
- Dzięki - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do Rachela. Odwzajemnił gest i poszedł do chłopaków stojących przy jakiś namiotach, bo go wołali. Odprowadziłam go wzrokiem i skupiłam się na zespole, który właśnie zaczął grać "Sweet Child O' Mine". Wsłuchałam się w tekst i dopiero teraz skojarzyłam o kim to.
- Kurwa, ale masz fajnie, że Axl napisał specjalnie dla Ciebie taką piosenkę. - westchnęła Misty i oparła głowę o kolana.
- Dla Ciebie Slash zawsze może napisać jakąś solówkę - zaśmiałam się i rzuciłam notatnikiem i długopisem o podłogę. Nie chciało mi się już pisać. 
- Tak, bo na pewno bardzo dużo z niej zrozumiem. - brunetka wywróciła oczami.
Axl co chwilę spoglądał w naszą stronę, a raczej na swoją blondynkę wyśpiewując kolejne wersy tekstu skierowane specjalnie do niej. Szczęściara. Też chcę, żeby ktoś napisał dla mnie piosenkę.


No i co sądzicie? Ja sama nie wiem, więc ocenę pozostawiam Wam ;P
Cieszę się bardzo, że otrzymałam komentarze od osób, które nigdy nie komentowały i mam nadzieję, że nie było to jednorazowe, bo Wasza opinia bardzo pomaga <3
Przepraszam za błędy ;)



poniedziałek, 7 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 6

Po pierwsze chciałabym ogłosić, że OPOWIADANIE DEAD FLOWERS ZOSTAJE ZAWIESZONE! Nie było to łatwa decyzja, ale właściwa. Za to w Psycho Love pojawi się więcej Gunsów ^^



Wróciłam do domu i pierwsze co zauważyłam to to, że ktoś posprzątał ten rozbity wazon. Wooow. A wchodząc w głąb pomieszczeń coraz wyraźniej słyszałam gitarę. Podążając za dźwiękiem weszłam do salonu, gdzie siedział cały zespół. Chyba pracowali nad jakąś nową piosenką, bo Sebastian siedział nad zapisaną kartką, a reszta próbowała wymyślić muzykę, bo na razie uderzali w przypadkowe struny. Kiedy weszłam do pokoju spojrzałam na nich zaciekawionym wzrokiem, na co Baz podał mi kartkę nie mówiąc ani słowa. Wzięłam od niego pognieciony skrawek papieru i zaczęłam czytać tekst zatytułowany "I Remember You". Już po kilku wersach dobrze wiedziałam, dlaczego to napisał, a kolejne tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, iż piosenka ta jest o Marii i ich miłości. Oddałam mu kartkę i poszłam do siebie do pokoju. Byłam wkurzona na moją przyjaciółkę. Sebastian tak pięknie to wszystko opisał. A ona nawet nie raczy się odezwać.
Usiadłam na łóżku i zapaliłam fajkę. Nigdy nie paliłam w pokoju, bo później śmierdziało, ale nie chciało mi się ruszyć dupy, żeby wyjść na zewnątrz. Mocno się zaciągnęłam i zaczęłam się zastanawiać, co się dzieję z Marią. Nie odzywa się w ogóle. Przyszło mi nawet raz do głowy, że kogoś tam znalazła, ale to nie byłoby w jej stylu. Westchnęłam ciężko i postanowiłam zejść na dół do chłopaków i zobaczyć jak im idzie praca nad nowym kawałkiem. Wstałam, zgasiłam papierosa w popielniczce stojącej na oknie i zeszłam na dół. Już na schodach słyszałam, że coś wytworzyli, bo muzyka była płynna. Przystanęłam w drzwiach, żeby ich nie rozpraszać i opierając się o futrynę słuchałam. Najpierw wstęp, a później Bach zaczął śpiewać. Jego głos był przepełniony bólem i ...tęsknotą. Całość wykonania była tak piękna, że aż się wzruszyłam. Mi też w tym momencie zaczęło brakować Marii bardziej niż kiedykolwiek. Kurwa, poczułam jak bardzo za nią tęsknię.
Kiedy skończyli grać zaczęłam im bić brawo. Dopiero teraz mnie zauważyli. Uśmiechnęłam się do nich, co odwzajemnili i usiadłam na kanapie obok Baza.
- I jak Ci się podoba? - zapytał siedzący obok mnie blondyn.
- Jest... niesamowita. Będzie hitem, zobaczycie! - zapewniłam ich i zaczęliśmy się śmiać.
Atmosfera zrobiła się bardziej luźna, a my zaczęliśmy rozmowy na neutralne tematy.

***

Tydzień zleciał nam bardzo szybko i już jutro ten dzień, w którym lecimy w trasę z Guns N' Roses! Wszyscy byliśmy na maksa podjarani. Chłopaki od kilku dni prawie nie wychodzili ze studia, szlifując swoje piosenki, a ja siedziałam albo w pracy albo w domu.

***

Staliśmy przed taksówką zastanawiając się, jak się w nią zapakować w 6 osób. Była 8 rano, więc prawie spałam na stojąco, dlatego też nie bardzo brałam udział w dyskusji chłopaków. Samolot mieliśmy za dwie godziny. Usiadłam na swojej walizce i podpierając głowę ręką czekałam na wyjaśnienie sytuacji.
- Co za idiota zamówił tylko jedną taksówkę? Tak trudno policzyć do 6? - pieklił się Rachel.
- Ja zamawiałem i co z tego! Też trzeba było pomyśleć i mi powiedzieć, że mam zamówić dwie! Tak trudno się odezwać? - odpowiedział mu równie wkurzony Snake.
- Nie myślałem, że jesteś takim matołem!
- Spierdalaj! Trzeba było samemu dzwonić! Panie Idealny!
Taksówkarz totalnie zdezorientowany już dawno zaprzestał jakichkolwiek prób dogadania się z zespołem i siedział w samochodzie czytając gazetę i czekając na jakąś decyzję.
Po co działać, jak można się kłócić, nie? Nie chciałam, żebyśmy się spóźnili, więc wstałam i uprzednio odkluczając drzwi weszłam do domu. Chwyciłam za telefon i wybrałam znany numer.
- Dzień Dobry! Chciałabym zamówić taksówkę na ulicę Harris Avenue (nie ma takiej ulicy w L.A. - przyp. aut.)..... Dobrze... Dziękuję, do widzenia.
Odłożyłam słuchawkę na widełki, wyszłam, zakluczyłam dom i wróciłam na swoje miejsce. Chłopaki dalej się kłócili. Ziewnęłam przeciągle i założyłam na nos aviatorki, bo poranne słońce zaczynało świecić mi w oczy. Po chwili obok mnie usiadł Scotti. Spojrzałam na niego, a on tylko się uśmiechnął.
- Chyba nigdy nie przestaną, a my nie dostaniemy się na lotnisko - powiedział kiwając głową na resztę chłopaków. Teraz zaczął wydzierać się Baz, że przez takich idiotów stracą szansę na zrobienie kariery. Zaśmiałam się pod nosem.
- Spokojnie, zamówiłam druga taksówkę. - odparłam i spojrzałam w bok, czy przypadkiem zamówiony pojazd już nie jedzie.
- Sprytnie! Co my byśmy bez Ciebie zrobili, Mała - chłopak pokręcił głową.
- Nie dojechalibyście na lotnisko, a przy okazji się pozabijali. - zaśmialiśmy się.
Po jakiś 5 minutach nadjechała druga taksówka. Wyrazów twarzy chłopaków nawet nie jestem w stanie opisać, ale nie roztrząsaliśmy sytuacji tylko szybko zaczęliśmy pakować się do samochodów. Wyszło na to, że jechałam razem z Rachelem i Snakem, którzy już dawno zapomnieli o swojej kłótni i wszyscy razem popędzaliśmy kierowcę. 

***

Wbiegliśmy na lotnisko, ale okazało się, że mieliśmy jeszcze dosyć dużo czasu i Gunsi spokojnie sobie stali w wejściu. Podeszliśmy do nich już spokojnym krokiem, a ja dopiero teraz zauważyłam, że obok Axla i Slasha stoją jakieś dwie dziewczyny. Fajnie, nie będę jedyną laską. Rzuciliśmy bagaże na ziemię obok nas i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Ucałowałam każdego z chłopaków w policzek i czekałam, aż przedstawią mi dziewczyny.
- To jest Michelle, moja dziewczyna - powiedział Axl i pocałował blondynkę w skroń - a to jest Ivy, Rachel, Sebastian, Scotti, Snake i Rob.
Wszyscy podaliśmy jej rękę, Była śliczna i wydawała się naprawdę sympatyczna, tak słodko się uśmiechała.
- A to jest Misty, najbardziej zajebista dziewczyna pod Słońcem - zapewnił Slash.
Spojrzałam na piękną brunetkę tulącą się do Slasha i szeroko się uśmiechnęłam, co odwzajemniła. Z nią również się przywitaliśmy. 
- Idę po fajki - zakomunikowałam towarzystwu. - Idziecie ze mną? - zapytałam się dziewczyn, bo chłopaki zaczęli ze sobą rozmawiać i nie bardzo zwracali na nas uwagę.
- Jasne - odpowiedziała Chelle, a Misty pokiwała głową. 

- Jak to się stało, że tyle razy z nimi imprezowałam i ani razu Was nie widziałam? - zapytałam po chwili marszu. No chyba, aż tak pijana nigdy nie byłam, żeby ich nie zapamiętać.
- W sumie sama nie wiem. Ale jak były imprezy u nas jakoś nigdy się nie widziałyśmy, a do Was nigdy nie chodziłyśmy. - odpowiedziała mi brunetka. Zdziwiłam się trochę, ale mruknęłam jedynie "aha".
- A długo z nimi jesteście? - dopiero je poznałam, więc się zacznie wypytywanie nawzajem.
- Ja z Axlem jestem pół roku.
- A ja ze Slashem 4 miesiące.
- Czyli nie świeże związki. Kurwa, i ja Was nie znam? - oburzyłam się ze śmiechem, a po chwili wszystkie się śmiałyśmy.
- A Ty? Z którym jesteś? - zapytała Chelle, kiedy otwierałyśmy drzwi do lotniskowego sklepu.
- Ja? Z żadnym. - odpowiedziałam i podeszłam do lady. 
- Serio? A który Ci się podoba? - Misty stanęła za mną w kolejce z butelką wody w ręce.
- Wszyscy są przystojni, ale my się tylko przyjaźnimy.... Czerwone Marlboro poproszę.
Dziewczyny wymieniły tylko spojrzenia w stylu "jasne, jasne", ale je zignorowałam, bo nadeszła moja kolej. Później zapłaciła dziewczyna Slasha i wychodziłyśmy. Otworzyłam paczkę i poczęstowałam koleżanki, z czego skorzystała tylko Misty, bo Chelle powiedziała, że nie pali. W drodze powrotnej dziewczyny nie dawały mi żyć, twierdząc, że na pewno czuję coś więcej do któregoś ze Skidów, więc chcąc odwrócić temat od mojej osoby opowiedziałam im historię Marii i Sebastiana. Zgodnie stwierdziły, że to co zrobiła moja przyjaciółka było podłe wobec Sebka, i jej strata, bo jest świetny. Zgodziłam się z nimi i tak zleciała nam droga powrotna, a gdy podeszłyśmy do zespołów trzeba było już się zbierać. Razem z Misty wyrzuciłyśmy niedopałki i zabrałyśmy bagaże z ziemi. Udaliśmy się w stronę odprawy głośno rozmawiając. Szybko złapałam wspólny język z dziewczynami, więc zapowiada się ciekawa trasa.

*** 

"Proszę zapiąć pasy, za chwilę startujemy". Głos stewardessy i mogliśmy odlatywać. Kierunek Francja, a konkretnie Paryż. Siedziałam obok Baza, który chyba przysypiał. Wychyliłam się z siedzenia i spojrzałam w tył. Większość spała. Michelle z Axlem patrzyli sobie głęboko w oczy i co chwilę albo szeptali coś sobie do ucha, albo się całowali. Misty razem ze Slashem przeszli obok mnie i skierowali się do toalety. Zaśmiałam się pod nosem i oparłam wygodnie na siedzeniu zamykając oczy.



W mojej głowie wyglądało to inaczej, ale wyszło jak wyszło. Nawet jestem zadowolona ;)

I wiem, że są osoby, które czytają, ale nie komentują. Dlatego mam prośbę: wyraźcie swoją opinię w komentarzu, może być anonimowy ;) Dla Was to chociażby jedno zdanie, a dla mnie radość i kop do dalszego pisania ;P

Przypominam również o wpisywaniu się do zakładki INFORMOWANI.

czwartek, 3 stycznia 2013

Psycho Love - Rozdział 5

Staliśmy na lotnisku i ściskaliśmy się z Marią, która za 20 minut miała samolot. Nie sądziłam, że to rozstanie będzie tak... bolało. Łzy cienką linią spływały po moich policzkach. Spojrzałam w bok. Maria właśnie żegnała się z Sebastianem. Kiedy ją przytulał blondynka wybuchnęła jeszcze większym płaczem, który teraz przeradzał się w histerię. Chłopakowi też nie było lepiej i widziałam jak zaciska powieki, żeby nie pozwolić żadnej łzie wypłynąć.
W końcu Richards doszła do mnie, bo stałam na szarym końcu obok Rachela. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona i zaczęłyśmy głośno szlochać.
- Będziemy się odwiedzać! Przecież do Hiszpanii są bardzo dobre połączenia - przekonywała mnie blondynka ocierając swoje policzki z łez, kiedy już się uspokoiłyśmy. Pokiwałam jedynie głową i zrobiłam to samo. Wiedziałam, że tak naprawdę pewnie w ogóle się nie zobaczymy. Brak czasu, a po pewnym czasie częściowy zanik kontaktu, który przerodzi się w totalny brak zainteresowania sprawi, że zobaczymy się może kilka razy.

Jeszcze raz wszyscy uściskaliśmy się z fotografką i po chwili widziałam już tylko jej oddalająca się sylwetkę. Po moich policzkach ponownie spłynęło kilka łez, po czym zostałam mocno przytulona przez Bolana. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową i stałam tak jakiś czas, aż nie usłyszałam głosu Snake'a, że czas się zbierać.

***

Weszłam do domu i od razu do moich nozdrzy wdarł się ostry zapach alkoholu. Skrzywiłam się i poszłam do salonu. Zastałam w nim Sebastiana w towarzystwie ostatnio nieodłącznego rekwizytu w postaci butelki. Od wyjazdu Marii, czyli jakiś 2 tygodni codziennie jest to samo. Bach totalnie nie radzi sobie z sytuacją i spędza całe dnie i noce na piciu. Próbujemy z chłopakami wyciągać go gdzieś lub fundować mu inne rozrywki, ale na nic zdają się nasze działania. Cały czas przegrywamy z butelką. Tym razem nie chciałam dać za wygraną, bo miałam serdecznie dość tego, co chłopak ze sobą robi. Reszty zespołu nie było w salonie, więc na ich pomoc nie liczyłam. Podeszłam do blondyna i wyrwałam mu wódkę z ręki. Zrobił oburzoną, wściekłą minę i z głośnym "oddawaj kurwa!" próbował zabrać mi butelkę z ręki. Odsunęłam się jeszcze bardziej i zaczęłam wrzeszczeć:
- Sebastian ogarnij się do kurwy nędzy! Za tydzień jedziecie w trasę z Guns n' Roses! To Wasza wielka szansa, a Ty chcesz ją zmarnować?! Maria wyjechała, ale życie toczy się dalej! Pamiętaj, że druga taka szansa może się nie powtórzyć! - cisnęłam butelką o ścianę i wyszłam z salonu zostawiając Baza samego sobie. Poszłam do swojego pokoju głośno trzaskając drzwiami. Tak naprawdę wcale mu się nie dziwiłam. Maria odezwała się do nas tylko raz od wyjazdu. Zadzwoniła, żeby nam powiedzieć, że już jest w Hiszpanii i jest pięknie. Nic więcej. Kiedy my próbowaliśmy się z nią skontaktować, włączała się sekretarka albo dziewczyna nie miała czasu. Więc zaprzestaliśmy prób.
Westchnęłam ciężko i wyszłam na balkon, żeby zapalić. Zaciągnęłam się mocno papierosem i oparłam rękami o barierkę balkonu. Kiedy wypaliłam do końca i emocje trochę ze mnie zeszły zrobiło mi się żal wokalisty. W końcu nie miałam pojęcia, co przeżywa, a tak na niego naskoczyłam. Z drugiej jednak strony trochę mu się należało. Tak czy siak postanowiłam do niego pójść i pogadać.

Delikatnie zapukałam w drewniane drzwi i, gdy usłyszałam ciche "wejść", lekko nacisnęłam klamkę. Sebastian siedział na łóżku tyłem do mnie i miał twarz ukrytą w dłoniach. Podeszłam do niego wolno i usiadłam obok na łóżku kładąc mu rękę na plecach, żeby chociaż w najmniejszym stopniu go wesprzeć. Blondyn położył mi głowę na ramieniu i siedzieliśmy tak w ciszy dobre 10 minut.
- Miałaś rację, trzeba się w końcu kurwa ogarnąć - no brawo, w końcu coś z mojej paplaniny dotarło do tej farbowanej główki.
- O dobrze, że tu jesteście! Dzwonili Gunsi i zaprosili nas na jakąś imprezę z okazji wspólnej trasy, więc zbierajcie dupy, bo za pół godziny wychodzimy. - oznajmił Snake z uśmiechem i wyszedł tak szybko jak się pojawił. Popatrzyliśmy tylko z Sebastianem na siebie i zerwaliśmy się z miejsca. Ja pognałam szybko do swojego pokoju i otworzyłam szafę.

Po 20 minutach schodziłam po schodach ubrana w czarną sukienkę z Led Zeppelin spiętą w pasie paskiem i kowbojkach. Jak się okazało chłopaki byli już gotowi i czekali tylko na mnie, więc jak zeszłam to od razu ruszyliśmy do domu Gunsów.
Droga minęła nam szybko i po ok. 15 minutach staliśmy już pod drzwiami podrasowanego HellHouse. Gunsi zarabiają coraz więcej to i domek sobie lepszy zrobili.
Otworzył nam Duffiasty i gestem zaprosił do środka. Weszliśmy i stanęłam jak wryta. Czy ja właśnie widzę Stevena Boskiego Tylera rozmawiającego z Jamesem Hetfieldem? Nie, na pewno mam jakieś przywidzenia. Chociaż jeszcze nic nie piłam. No, ale okazało się, że przywidzeń nie miałam, a ci panowie faktycznie tam stali. Na imprezie nie zabrakło również całego składu Aerosmith oraz Metallica. Żyć nie umierać. Obróciłam się do tyłu i spojrzałam na chłopaków. Byli tak samo zdziwieni jak ja, ale gdy zobaczyli, że na nich patrzę, wzruszyliśmy tylko ramionami i weszliśmy w głąb pokoju. Od razu chwyciliśmy dla siebie jakieś butelki i rozsiedliśmy się na kanapach. Ja oczywiście usiadłam blisko Metallici, bo musiałam poznać swoich idoli. Na Aerosmith zapoluje później. Chłopaków ze Skid Row od razu otoczyły jakieś skąpo ubrane dziewczyny, więc ja zaczęłam rozmowę z Jamesem i Larsem. Okazali się naprawdę fajnymi gośćmi, cały czas żartowaliśmy i śmialiśmy się.

Impreza dobiegała już raczej końca, bo ludzie robili się coraz bardziej przymuleni, Ja właśnie śmiałam się z kolejnej historyjki opowiadanej przez Stevena Tylera dotyczącej Joe Perry'ego, na które on reagował słowami "Stary byłem pijany, nie kompromituj mnie", jednak Steve dalej je opowiadał. Chłopaki ze Skid Row już dawno zniknęli mi z oczu, większości Gunsów też nie widziałam.
Po kolejnej godzinie towarzystwo zaczęło się wykruszać, więc i ja stwierdziłam, że pójdę już do domu. Pożegnałam się z tymi bardziej kontaktującymi i wyszłam na chłodne, los angelesowskie powietrze. Stwierdziłam, że taki spacerek dobrze mi zrobi. Zapaliłam papierosa i wyszłam na ulicę. HellHouse znajdował się przecznicę od Sunset Strip, więc wracałam tamtędy. Ulica Rozpusty jak zawsze tętniła życiem. Pełno było dilerów sprzedających narkotyki jakimś nastolatkom, którym udało się wyrwać z domu, dziwek czekających na jakiś zarobek i pijanych ludzi, którzy wychodzili z klubów i barów. Przeszłam obok nich nie zwracając nawet zbytniej uwagi i po chwili byłam pod domem.
Nacisnęłam klamkę, jednak drzwi były zamknięte, więc otworzyłam je kluczem. Chłopaków jak widać jeszcze nie było. Jakoś nie specjalnie chciało mi się spać, toteż usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Bezsensownie skakałam po kanałach nie mogąc znaleźć nic interesującego, aż w końcu zostawiłam na MTV, bo akurat leciało Megadeth, a później "She's like the wind". Uwielbiam tą piosenkę, ale jakoś mnie zmuliła i nawet nie wiem kiedy zamknęłam oczy.

Obudziły mnie wrzaski i głośne śmiechy. Otworzyłam leniwie oczy i aż podskoczyłam na dźwięk tłuczonego szkła. Szybko wstałam, wyłączyłam telewizor i poszłam sprawdzić, co się dzieję. To Skidzi wracali właśnie z tej imprezy u Gunsów i wchodząc do domu zbili wazon stojący na stoliku. Na szczęście nie było to nic ważnego, nawet nie pamiętam skąd on się tam wziął.
- Oł myśleliśmy, że już szpisz - powiedział Bach chwiejąc się i zionąc alkoholem w moją stronę. W ogóle od wszystkich tak waliło alkoholem, że samymi oparami mogłabym się upić. A ja wróciłam zupełnie trzeźwa.
- Bo spałam, ale mnie... - w tym momencie Rob opadł na schody - ...obudziliście.
Affuso zaczął pochrapywać na tych schodach, więc podeszłam do niego i klepnęłam go kilka razy po twarzy. Otworzył oczy, a ja pomogłam mu wstać, żeby go zaprowadzić do pokoju, ale był ciężki i sama nie dałam rady. Westchnęłam i odwróciłam się do chłopaków.
- Może mi któryś pomóc? - zapytałam czekając na jakąś reakcję z ich strony. Jednak odpowiedział mi tylko gromki śmiech. Przewróciłam oczami i mrucząc pod nosem przekleństwa spróbowałam jeszcze raz. Jakoś się udało i z wielkim trudem, ale dotaszczyłam Roba do jego sypialni, po czym położyłam byle jak na łóżku. Perkusista zasnął od razu. Jezu moje ręce! Chyba nabawiłam się siniaków. Z Roba to jednak jest niezły chłop! Wkurzyłam się na chłopaków za ten brak zainteresowania, więc od razu poszłam do siebie i zahaczając jeszcze o łazienkę położyłam się spać.

Spojrzałam na zegar wiszący w moim pokoju wskazujący godzinę 8:33 i poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. Gdy weszłam Skidzi na wielkim kacu siedzieli już przy stole, a przed nimi piętrzyły się butelki z wodą i listki tabletek od bólu głowy. No tak, coś wczoraj mówili na imprezie, że rano muszą iść do studia z Gunsami czy coś takiego, aby uzgodnić ostatnie sprawy związane z wspólną trasą. A że nadal byłam na nich wkurzona za wczoraj, robiąc sobie jedzenie i herbatę specjalnie trzaskałam drzwiczkami od szafek, co spotykało się z ich jękami. 
- Chłopaki? Co my wczoraj takiego robiliśmy, że boli mnie całe ciało? - zapytał na wejściu wchodzący do kuchni Rob. Oderwałam się od zalewania kubka wodą i spojrzałam w jego stronę. Trzymał się za plecy prostując je co jakiś czas. No tak, trochę go poobijałam, gdy pomagałam mu wejść po schodach. Muzycy patrzyli po sobie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy i wzruszali ramionami.
- Twoi koledzy byli tak uprzejmi, że gdy prawie zasnąłeś na schodach musiałam sama transportować Cię do pokoju i no, kilka razy nie udało mi się Ciebie utrzymać. Wybacz. - wytłumaczyłam perkusiście i uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco. Ten tylko skinął głową na znak, że zrozumiał i usiadł przy stole od razu biorąc wodę. Reszta wymieniła spojrzenia w stylu "WTF?!", ale nic nie powiedzieli. Pewnie niewiele pamiętali z wczoraj. Zrobiłam sobie jakąś byle jaką kanapkę i dosiadłam się do nich. Siedzieliśmy w totalnej ciszy, nikt nic nie mówił, a mnie zaczynała bawić cała ta sytuacja. Sebastian siedział z głową położoną na stole, Snake podtrzymywał głowę ręką, Scotti wyglądał jakby zasnął na krześle, Rob cały czas pił, a Rachel położył mi głowę na ramieniu. Nagle Sabo się zerwał:
- Dalej czas się zbierać! - aż wszyscy podskoczyli na jego słowa, w końcu wcześniej była taka cisza. Ale bez większych marudzeń podnieśli dupy z krzeseł i powlekli się do wyjścia. Przecież chodziło o ich karierę. Powiedzieli mi jeszcze tylko "cześć", pomachali i już zamykali za sobą drzwi. Ja również wstałam, posprzątałam ze stołu i biorąc torbę i kluczyki do Mustanga wyszłam do pracy. Moja naczelna kazała mi jechać razem z zespołami na tą wspólną trasę i robić notatki, aby po powrocie napisać pokaźnych rozmiarów artykuł, więc już niedługo czeka mnie bardzo ciekawy mini urlop.


No i oto jest chyba najgorszy rozdział, jaki do tej pory napisałam. Ale w pewnym sensie był mi potrzebny.

I zajrzyjcie do zakładki INFORMOWANI, będę wdzięczna ;P

Pozdrawiam ;*