środa, 29 maja 2013

Psycho Love - Rozdział 16

Taki trochę nic nie wnoszący rozdział, ale dawno nie pisałam tego opowiadania i musiałam trochę poprzynudzać :)


Ivy:
Leżałam właśnie na łóżku i zastanawiałam się, co zrobić, żeby pocieszyć Sebastiana. Chociaż nie. Ja nie chciałam go pocieszać. Chciałam, żeby zapomniał o całej tej sprawie związanej z Marią, odciął się od tego wszystkiego. Niestety w myśleniu nie pomagało mi ciche chrapanie Rachela śpiącego z głową na moim brzuchu. Westchnęłam i potarmosiłam go lekko po włosach. Nie otworzył oczu, ale za to zalała mnie fala błogiej ciszy. I nagle mnie olśniło! Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam! Wyjedźmy nad jezioro! Co prawda możemy tylko na weekend, bo chłopaki nie mogą pozwolić sobie na tym etapie kariery na jakąś dłuższą przerwę, ale to zawsze coś. Te dwa dni powinny wystarczyć, żebyśmy wszyscy odpoczęli i nabrali dystansu do pewnych spraw.
Uśmiechnęłam się do własnych myśli i spojrzałam w bok na zegarek stojący na szafce nocnej. Była dopiero 6:34, więc ponownie zamknęłam oczy, bo miałam jeszcze dużo czasu.

Obudziło mnie delikatnie łaskotanie czymś miękkim i pachnącym cynamonem na policzku. Zmarszczyłam nos i otworzyłam powoli oczy. Moje tęczówki momentalnie zderzyły się z czekoladowymi tęczówkami Rachela, który pochylał się nad moją twarzą drażniąc ją opadającymi włosami.
- Wstawaj, spóźnisz się do pracy. - wymruczał wprost w moje usta, a następnie namiętnie je ucałował. Przywarłam do jego ciała nie pozostawiając nawet milimetra wolnej przestrzeni i wplotłam palce w jego bujną fryzurę. Niestety, musieliśmy skończyć te pieszczoty, więc oderwałam się niechętnie od "mojego narkotyku" i delikatnie zepchnęłam go z siebie. Bolan westchnął tylko niezadowolony, ale nic nie powiedział.
Uśmiechnęłam się do niego jedynie i już po chwili zamykałam za sobą drzwi od łazienki.

W pracy zupełnie nie mogłam się skupić i pisałam jeden artykuł dobre cztery godziny. Co chwilę coś poprawiałam lub wyrzucałam kilka akapitów i zaczynałam całą pracę od nowa. Dziwnie się czułam pracując w tym samym miejscu z Marią. Co prawda nie miałyśmy ze sobą zbyt wiele do czynienia, ale i tak blondynka kilka razy próbowała złapać ze mną kontakt i pogadać, ale skrzętnie jej unikałam. Nie chciałam na razie z nią rozmawiać, bo nie wiedziałam jak się zachować. Może to głupie, w końcu przyjaźnimy się od dzieciństwa, ale chciałam być fair wobec Sebastiana, który jest dla mnie jak brat. Miałam taki mętlik w głowie, że postanowiłam z nią nie rozmawiać dopóki sobie tego wszystkiego nie ułożę. Może uda mi się przemyśleć całą sytuację jak pojedziemy nad to jezioro. Tak w ogóle muszę powiedzieć o moim pomyśle chłopakom.

- Czeeeść! - wydarłam się, gdy tylko przekroczyłam próg domu. Odpowiedziała mi głucha cisza, więc wzruszyłam ramionami i poszłam schodami do pokoju. Wyglądało na to, że jestem sama w domu. Chłopaki pewnie mają próbę, albo gdzieś łażą bez celu po Los Angeles. No nic, będę musiała jeszcze poczekać, żeby im powiedzieć, co takiego wymyśliłam.
Stwierdziłam, że przygotuję coś do jedzenia, bo raczej nie mam nawet co liczyć na to, że oni coś zrobili. Oczywiście się nie myliłam i w kuchni zastałam jedynie pozostałości po śniadaniu. Nawet tego nie chciało im się sprzątać. Pokręciłam głową z dezaprobatą i wstawiłam naczynia do zlewu, a następnie otworzyłam lodówkę. Z tego, co zobaczyłam stwierdziłam, że przygotuję makaron w sosie serowym. Włączyłam małe radio stojące na blacie i wsłuchując się w dźwięki "Mama Kin" Aerosmith, rozpoczęłam przygotowywać obiad.
W momencie, gdy mieszałam sos, drzwi frontowe otworzyły się z hukiem, zapewne potraktowane kopniakiem, i po chwili do domu wpadła cała piątka rockmanów.
- Co tak zajebiście pachnie? - zapytał Snake momentalnie pojawiając się w kuchni.
- No, trochę jak skarpetki Roba. - wypalił Sebastian stając obok Sabo, a ten wybuchnął takim śmiechem, że zgiął się w pół i zaczął się krztusić. Ja sama do niego dołączyłam i aż musiałam odejść kawałek od garnków, żeby się nie poparzyć. Bach stał oparty o futrynę wyraźnie zadowolony z faktu, iż wyszedł mu żart.
- Z czego zlewacie? Też chcę się pośmiać! - do pomieszczenia wpadł Rob, jednak my zbyliśmy go tylko machnięciem ręki.
- Chłopaki chodźcie! - zawołałam wszystkich, gdy jedzenie było gotowe,  bo już zdążyli gdzieś się porozpraszać po domu.
- Cześć skarbie. - przywitał mnie Rachel, gdy tylko pojawił się w kuchni i ucałował moje wargi, ja jednak nie pozwoliłam mu tak szybko odejść i pogłębiłam pocałunek, aż Sebastian nie zwrócił nam uwagi, że jest głodny.
- To sobie nałóż. - wytknęłam mu język tuląc się do Bolana.
- Ale lepiej smakuje z Twoich rąk. - powiedział robiąc słodkie oczka i wyciągając talerz w moją stronę.
Westchnęłam i oparłam głowę o klatkę piersiową basisty czując jak się unosi i opada od chichotu.

- Słuchajcie, wpadłam na pewien pomysł. - zaczęłam, gdy wszyscy już siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się obiadem.
- Kontynuuj - zachęcił mnie Scotti, a reszta spojrzała na mnie tylko ponaglającym wzrokiem.
- Co powiecie na mały wypad nad jezioro w weekend? Pomyślałam, że przydałby się nam taki wyjazd, ostatnio trochę się działo... - urwałam i spuściłam wzrok na swój talerz, po którym błądziłam bez celu widelcem.
- Ja tam uważam, że to zajebisty pomysł! - powiedział Rob.
- Ja też! - zgodził się Snake.
- No to postanowione. Jedziemy nad jezioro. - puścił mi oczko Baz, a ja szczerze się uśmiechnęłam. Po chwili poczułam męską dłoń na udzie i ciepły oddech przy uchu.
- Może być ciekawie. - wymruczał mi Rachel do ucha i lekko pocałował jego płatek.
- I oto chodzi. - odpowiedziałam przyciszonym głosem i położyłam rękę na biodrze basisty powodując tym lekkie rozchylenie jego warg.
- Dobra, to my posprzątamy. - zgłosił chłopaków Scotti, a ja uradowana, że nie będę musiała się męczyć podziękowałam mu uśmiechem. Reszta próbowała jakoś zaprotestować, ale ja szybko wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie słysząc ich głośne rozmowy i stukanie talerzami. Ta zgraja nieogarniętych rockmanów jest teraz moją najbliższą rodziną. W życiu nie pomyślałabym, że tak to się wszystko potoczy, ale nie mogłam sobie wyobrazić chyba lepszego scenariusza. No może jedynie mogłaby jeszcze cieszyć się tym ze mną Maria, ale jej wybory, chociaż nie zawsze słuszne, były jej świadomymi. I chociaż przed chłopakami staram się tego nie pokazywać, to strasznie za nią tęsknię. Brakuje mi naszych wspólnych rozmów, wygłupów, imprez. Mamy tyle wspomnień, że nie jestem w stanie tego wszystkiego tak po prostu wyrzucić z głowy. Chyba nawet nie chcę, bo jak na razie to jedyne co mi pozostało po naszej przyjaźni. Jestem wściekła na blondynkę za to, że wszystko zepsuła. Teraz czuję się, jakbym była między młotem a kowadłem. Między chęcią odzyskania przyjaciółki, a bycia w porządku w stosunku do Bacha. Nagle poczułam na plecach uderzenie. No tak, cały czas stałam przy drzwiach.
- Ojej kochanie, przepraszam! - Rachel wszedł do pokoju i chwycił mnie delikatnie za ramiona. - Ale czemu stałaś przed drzwiami? - zapytał lekko rozbawiony.
- Zamyśliłam się. - odpowiedziałam i uciekłam wzrokiem na bok unikając jego przeszywających czekoladowych tęczówek. Wyraz jego twarzy zmienił się i teraz patrzył na mnie wyraźnie zmartwiony.
- Chodzi o Marie? - nachylił się nieznacznie, żeby móc złapać ze mną kontakt wzrokowy, a ja prawie niezauważalnie pokiwałam głową.
- Oj Ivy - westchnął i  zagarnął mnie ramionami zamykając w silnym uścisku. Przywarłam do niego całym ciałem, ale po chwili, dłuższej chwili, wyrwałam się i odsunęłam na odległość kilku kroków.
- Nie no kurwa trzeba się ogarnąć! Było, minęło! Nie ma co tyle o tym myśleć. W życiu są lepsze rzeczy do roboty. - ostatnie zdanie wypowiedziałam kokieteryjnym tonem i podeszłam do Bolana seksownie kręcąc biodrami. Ten uniósł tylko brew czekając na mój dalszy ruch. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przejechałam koniuszkiem języka po jego górnej wardze. Reakcja bruneta była natychmiastowa. Położył dłonie na moich biodrach i zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze języki w namiętnym tańcu. Aż zamruczałam i obróciłam nasze ciała tak, że stałam tyłem do łóżka. I już ciągnęłam Rachela za koszulkę w stronę materaca, gdy ten oderwał swoje usta od moich i przytrzymał moją dłoń zaciśniętą na jego T-shircie.
- Chodź na podłogę. - wytrzeszczyłam na niego oczy i aż otworzyłam usta ze zdziwienia.
- No co? Tam jeszcze tego nie robiliśmy. - poruszył brwiami w górę i w dół. W sumie... coś nowego, może być ciekawie. Przygryzłam wargę i podeszłam do Rachela, a następnie ściągnęłam mu koszulkę. Po chwili znowu całowaliśmy się gorąco i pozbawialiśmy nawzajem ubrań, aż nie zostaliśmy w samej bieliźnie. Wtedy położyłam się delikatnie na podłodze dziękując sobie w duchu, że wpadłam na pomysł położenia miękkiego dywanu na panelach, bo wydawały mi się takie gołe. Po chwili dołączył do mnie Bolan i zaczął obcałowywać każdy odkryty skrawek mojego ciała wywołując przyjemne ciepło w moim brzuchu i gęsią skórkę na zewnątrz. Kiedy to zauważył uśmiechnął się szelmowsko i zajął się odpinaniem stanika, a gdy materiał wylądował gdzieś w okolicy łóżka, zaczął pieścić moje piersi wywołując ciche jęki z mojego gardła. Przyciągnęłam go za włosy i pocałowałam zachłannie zjeżdżając dłońmi w dół jego ciała, do bokserek, których szybko się pozbyłam. Miałam teraz na sobie jedynie majtki, więc brunet momentalnie sięgnął tam ręką, nie przerywając pocałunku. Aby zdjąć materiał musiałam lekko unieść biodra, przez co otarłam się kobiecością o jego nabrzmiałego już członka, wywołując delikatny dreszcz jego ciała i cichy pomruk z gardła. Uśmiechnęłam się seksownie odrywając od jego ust. Rachel spojrzał mi głęboko w oczy i rozsunął moje uda delikatnie drażniąc paznokciami ich wrażliwą powierzchnię. Następnie nachylił się i przyssał do mojej szyi całując, gryząc i ssąc skórę. Wplotłam palce w bujne włosy bruneta, co chwilę mrucząc z zadowolenia. Nagle, basista oderwał palce od moich ud i zanurzył je w mojej kobiecości, a ja aż krzyknęłam z zaskoczenia i przyjemności. Jego sprawne palce poruszały się szybko i rytmicznie doprowadzając mnie do szaleństwa. Jęczałam, wiłam się po dywanie, drapałam go po plecach, aż w końcu poczułam charakterystyczny dreszcz i moim ciałem wstrząsnął orgazm. Mój krzyk stłumiły spragnione wargi bruneta, który całował mnie do momentu, aż moje ciało nie wróciło do normalności.
- To było cudowne. Kocham Cię. - spojrzałam mu głęboko w oczy, a on odpowiedział mi uśmiechem.
- Zbieraj siły, dopiero zaczęliśmy. - i nie czekając na moją reakcję wszedł we mnie całując namiętnie.

piątek, 10 maja 2013

Dead Flowers - Rozdział 7

Stałam od dobrych kilku minut przed drzwiami HellHouse'u i zastanawiałam się, czy zapukać. W końcu to nie ja powinnam przepraszać, bo to nie ja wywołałam bezsensowną kłótnię o nic, tylko Izzy. Już chciałam zrezygnować i odwracałam się na pięcie w stronę ulicy, gdy przede mną wyrosła jak spod ziemi postać Duffa.
- Cześć Debby. - powiedział, gdy mnie zauważył. - Nie wchodzisz?
- Tak właściwie to... nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uświadomiłam sobie, jak żałośnie musiało to zabrzmieć. Na szczęście McKagan nie skomentował tego, a jedynie zagarnął mnie ramieniem i mówiąc "nie wygłupiaj się, właź do środka" zaprowadził mnie do domu. Na początku zastanawiałam się, czy się nie wyrwać i pójść do siebie, ale stwierdziłam, że nie ma sensu unosić się dumą i ktoś musi w końcu zacząć tą rozmowę. Wychodzi na to, że z naszej dwójki będę to ja. 

Gdy tylko przekroczyliśmy próg, Duff gdzieś się ulotnił, a w moją stronę rzucił się młody rottweiler wybiegający z salonu. Krzyknęłam z zaskoczenia i strachu, gdy pies odsłonił swoje ostre kły. Nie wyglądało na to, żeby miał ochotę mnie pożreć, bo zaczął mnie obwąchiwać merdając ogonem, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Ringo! Do nogi! - usłyszałam nagle głos Izzy'ego i po chwili pojawił się on w drzwiach opierając o futrynę. Ku mojemu zdumieniu, pies od razu pognał do, jak mniemam, właściciela.
- Masz psa? - zapytałam unosząc brwi.
- No jak widać. - odpowiedział obojętnie nawet na mnie nie patrząc.
- Długo? - zadałam kolejne pytanie przenosząc ciężar ciała na druga nogę.
- Od jakiejś godziny. 
- I już tak Cię słucha? - wybałuszyłam oczy będąc pod wrażeniem umiejętności czworonoga.
- Urok osobisty. - mruknął Izzy i obróciwszy się wszedł z powrotem do salonu, a Ringo poczłapał za nim.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Właśnie to w nim kochałam. 
Zdjęłam kurtkę i zawiesiłam ją sobie na przedramieniu, a następnie poszłam za Stradlinem do pokoju. Rytmiczny siedział rozwalony na kanapie i odpalał papierosa, a rottweiler leżał mu pod nogami. Nie powiem, byłam zdziwiona takim szybkim czasem, w jaki się 'dogadali'. Ale nie po to tu przyszłam przecież. Usiadłam na kanapie na przeciwko bruneta i odłożyłam kurtkę na miejsce obok mnie. 
- Izzy pogadajmy. - zaczęłam, bo on chyba nie miał zamiaru odezwać się słowem.
- Przecież rozmawiamy. - zaciągnął się fajką i po chwili dmuchnął w moja stronę dymem.
- Rozmawialiśmy to jakieś 5 minut temu. - prychnęłam i pogłaskałam psa po łepku, bo podszedł do mnie i nadstawił głowę patrząc na mnie wyczekująco i merdając malutkim ogonkiem. Izzy na ten widok uśmiechnął się jednym kącikiem ust, ale gdy zauważył, że na niego patrzę szybko znowu przybrał minę poważnego i odwrócił wzrok. Westchnęłam zrezygnowana. 
- No kurwa Jeff! - podniósł na mnie oczy. - Obydwoje przesadziliśmy. Przyznajmy się do tego i przestańmy kłócić.
Czekałam na jakąś reakcję z jego strony, ale wyglądało na to, że się nie doczekam. Izzy dalej palił swojego papierosa co jakiś tylko czas zaszczycając mnie spojrzeniem swoich brązowych oczu.
- Masz zamiar coś powiedzieć? - zapytałam zniecierpliwiona, gdy po kilku minutach cisza zaczęła już dzwonić mi w uszach.
- Nie. 
- Naprawdę nie masz mi nic do powiedzenia? - to zabolało. Uświadomiłam sobie, że chyba tylko ja chcę się pogodzić.
Izzy jak zawsze nic nie odpowiedział tylko zgasił niedopałek w popielniczce stojącej na stole oddzielającym dwie kanapy, na których siedzieliśmy od siebie. Żeby to zrobić musiał się nieco nachylić, więc odruchowo podniósł wzrok trochę wyżej, na moją twarz usilnie się w niego wpatrującą. Wciąż miałam nadzieję, że jednak coś powie, przeprosi mnie za swoje zachowanie. Ale nic takiego nie miało miejsca. Brunet przełknął ślinę i zwiesił luźno ręce opierając je na udach. Ringo popatrzył na mnie, bo już od jakiegoś czasu zaprzestałam głaskania go i gdy zobaczył, że nie zamierzam kontynuować pieszczot, odszedł kilka kroków i położył się pod oknem. Miałam już serdecznie dość czekania na jakąkolwiek oznakę skruchy ze strony rytmicznego, więc wstałam i biorąc kurtkę w dłoń wyszłam bez słowa z salonu. Już prawie naciskałam klamkę od drzwi wejściowych, gdy usłyszałam jego głos:
- Debbie zaczekaj! - zatrzymałam dłoń w połowie drogi i odwróciłam się w jego stronę. Stał przede mną z rękami w kieszeniach i rozbieganym wzrokiem. Chyba nie wiedział, jakimi słowami powiedzieć, to co zamierza. Nie miałam zamiaru ułatwiać mu tego zadania, więc założyłam ręce na piersi i czekałam.  
- Przepraszam. - powiedział prawie niedosłyszalnie patrząc gdzieś w bok. Śmiać mi się zachciało z całej tej sytuacji.
- Co? Bo nie dosłyszałam. - wychyliłam lekko głowę do przodu dając mu znak, żeby mówił głośniej.
- Przepraszam no! - powtórzył już zdecydowanie wyraźniej i spojrzał mi głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego zarzucając mu ręce na szyję. Dłonie gitarzysty automatycznie powędrowały na mój pas przyciągając mnie bliżej.
- Przesadziłem. Ale jak zobaczyłem tego kolesia tak blisko Ciebie to miałem ochotę dać mu w mordę.
- Ja też przepraszam. Przesadziłam trochę tym tekstem o dragach. Przepraszam. - potarłam nosem o jego nos. Nagle poczułam lekki dotyk w okolicy łydek. Obydwoje spojrzeliśmy w tamtą stronę i naszym oczom ukazał się Ringo siedzący przy naszych nogach. Zaśmialiśmy się lekko, a następnie podnieśliśmy głowy, a ja cmoknęłam Izzy'ego w usta. Jednak brunet już nie pozwolił mi się od siebie oderwać i pogłębił pocałunek błądząc dłońmi po moich plecach. Rzuciłam kurtkę trzymaną w dłoni na podłogę i wplotłam palce we włosy gitarzysty. Kiedy jego usta zjechały na moją szyję zdobiąc ją drobnymi pocałunkami, odchyliłam głowę lekko w tył. Po chwili jednak odepchnęłam go delikatnie od siebie i chwyciłam za ciepłą dłoń prowadząc po schodach do jego pokoju. Ringo uważnie nas obserwował, a kiedy zniknęliśmy mu z pola widzenia, poszedł do kuchni i zanurkował głową w misce z suchą karmą. 
My tymczasem dotarliśmy już do pokoju Izzy'ego i obdarowując się namiętnymi pocałunkami powoli zdejmowaliśmy z siebie ubrania, ciesząc się każdą wspólnie spędzoną minutą.

Duff:
Izzy i Deb chyba właśnie są w fazie godzenia, bo z pokoju gitarzysty wydobywają się ciche jęki rudej. Swoją drogą ciekawe, o co im poszło. Stradlin nic nam nie mówił, ale wrócił dzisiaj wkurwiony. I na dodatek z psem. Interesujące jak zareaguje na to reszta zespołu. Jak na razie wiem tylko ja. Chłopaków od rana gdzieś wywiało i nie mieli jeszcze okazji poznać naszego nowego lokatora. Nawet mojej Mandy nie ma i muszę siedzieć sam w pokoju wysłuchując tych odgłosów z pokoju naprzeciwko. Wstałem z łóżka, na którym bezczynnie leżałem i gapiłem się w sufit i usiadłem na parapecie otwierając okno na szerokość i odpalając papierosa wyjętego z paczki leżącej na szafce nocnej. W pokoju Stradlina nastała cisza, więc pewnie już skończyli. Uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie ostatnią noc. Oj, było gorąco. Urządziliśmy sobie z moją małą mały, że tak powiem, maraton i próbowaliśmy nawzajem doprowadzić się do 10 orgazmów. Niestety, wytrzymaliśmy tylko 7 i padliśmy ze zmęczenia, ale wszystko przed nami. Technika czyni mistrza, jak to mówią. Swoją drogą chyba przywołałem blondynkę myślami, bo właśnie zauważyłem ją idącą chodnikiem w stronę naszego domu.
- Hej kochanie! - wydarłem się na pół miasta trzymając papierosa w buzi. Jednak przeceniłem swoje możliwości i nie umiem krzyczeć i palić jednocześnie, więc fajka wypadła z mojej paszczy i wylądowała w małej kałuży pozostałej po wczorajszej wieczornej mżawce i momentalnie zgasła. Wychyliłem za nią głowę patrząc z lekkim żalem, ale zaraz powróciłem do wielkiego uśmiechu witającego nadchodzącą Mandy, która widząc całą sytuację wybuchnęła głośnym śmiechem i pomachała mi. Odmachałem jej szczerząc się i odwróciłem do środka pokoju, bo blondynka już otwierała drzwi wejściowe.
- Jezu Duff co to za bestia jest w salonie! - mała wleciała do pokoju ze strachem w oczach.
- Haha, kochanie to nasz nowy współlokator. Ma na imię Ringo i jest psem Izzy'ego. - wytłumaczyłem jej i wyciągnąłem ręce w jej stronę dając do zrozumienia, że ma podejść. Gdy to zrobiła, chwyciłem jej drobne dłonie i pocałowałem namiętnie w usta przyciągając bliżej siebie.

Deborah:
Leżeliśmy właśnie z Izzy'm w jego łóżku. Brunet robił mi za poduszkę, jako że opierałam się głową o jego klatkę piersiową i zaznaczałam na niej palcem jakieś nieokreślone wzory, a on gładził dłonią moją nagą skórę na ramieniu. 
- Chyba jestem o Ciebie zazdrosny. - wypalił nagle gitarzysta, a ja podniosłam głowę i zaparłam się dłonią o jego ciało.
- To dobrze, czy źle? - zapytałam wpatrując się w jego oczy.
- Sam nie wiem. - Jeff wzruszył ramionami. - To może być niebezpieczne, bo będę chciał obijać gębę każdemu, kto się do Ciebie zbliży.
Zachichotałam cicho i przygryzłam dolną wargę.
- A myślisz, że mnie kurwica nie będzie brała, jak Twoje fanki będą mieć mokro na Twój widok i zaczną Ci się narzucać? Chyba wydrapię im oczy. - mówiłam coraz bardziej zbliżając się do jego twarzy, aż wraz z ostatnim słowem przybliżyłam się na tyle, że złączyłam nasze usta w pocałunku.
- To może być ciekawy widok. - Izzy udał zamyślonego, a ja walnęłam go lekko w ramię śmiejąc się głośno.
- Nie no dobra, żartuję. Ale i tak będę się wkurzać, bo mam najpiękniejszą dziewczyną w całym Los Angeles. - cmoknął mnie w ramię lekko się nachylając, żeby było mu łatwiej.
- No cóż... Ja też będę musiała jakoś przeżyć, że mój facet jest jednym z najbardziej pożądanych mężczyzn na świecie. - westchnęłam teatralnie i uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. I już chciał coś odpowiedzieć, gdy z dołu dobiegł nas krzyk Axla:
- Co to kurwa ma być?!