tag:blogger.com,1999:blog-26952718288913566582024-03-13T21:20:08.175+01:00I never really wanted to liveStarlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.comBlogger39125tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-53857980946247001922015-01-11T18:45:00.001+01:002015-01-11T18:45:21.787+01:00Psycho Love - Rozdział 21<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">Spojrzałam na nią z zainteresowaniem, ciekawa, co ma na myśli.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Wtedy w tej Hiszpanii.... - zaczęła uciekając wzrokiem w bok. Zaśmiałam się cwano. Nie musiała już nic dodawać, w końcu przyjaźniłyśmy się od zawsze, potrafiłam czytać z niej, jak z otwartej księgi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- No proszę... Ty? - zironizowałam. A taka grzeczna zawsze była. Z naszej dwójki to raczej ja byłam ta imprezowa i ta "gorsza". A tu proszę, taka niespodzianka. Idealna Maria poszła do łóżka z jakimś Hiszpanem. - To chyba tym bardziej nie powinnaś mieć do mnie pretensji, nie sądzisz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">Richards uniosła jedynie brwi z miną mówiącą "masz rację, ale i tak ci tego nie daruję", a ja westchnęłam. Przydałoby się wymyślić jakieś rozwiązanie w tej sytuacji. Nie za bardzo uśmiecha mi się przebywanie w jednym mieszkaniu z byłą przyjaciółką i jej byłym chłopakiem, który przespał się ze mną... Hej, ale przecież byli jeszcze Gunsi... Dlaczego od razu o nich nie pomyślałam? Oszczędziłabym nam spotkania z Marią. Co prawda od dawna nie mieliśmy już z nimi kontaktu, ale w końcu przyjaźniliśmy się, więc chyba i tak będą lepszym rozwiązaniem niż blondynka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Wiesz co... z samego rana wyniesiemy się od ciebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Gdzie? - zapytała zdziwiona fotografka, zalewając kubki gorącą wodą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Do Gunsów. Nie wiem, czemu wcześniej o nich nie pomyślałam. W każdym razie, nie będziesz musiała już mnie oglądać. - wzięłam od niej kubek i wyszłam z pomieszczenia.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Zostańcie. - dziewczyna dogoniła mnie w salonie. Spojrzałam na nią, jakby była niespełna rozumu. Zostać? Żeby tylko mierzyć się z nią nienawistnym spojrzeniem? Nie, to nie miało najmniejszego sensu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Może spróbujemy się jakoś dogadać i zakopiemy topór wojenny? - wytrzeszczyłam na nią oczy i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Zakopać topór wojenny? Może nie był to głupi pomysł w obecnej sytuacji, ale jednocześnie wydał mi się na tyle absurdalny, że zwyczajnie nie mogłam zareagować inaczej.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Co się śmiejesz? - zapytała Maria, ale po chwili również zaczęła się śmiać. Widocznie spojrzała na to, w taki sam sposób, jak ja.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Może lepiej wróćmy do kuchni, bo jeszcze obudzimy Sebastiana. - zaproponowała blondynka, gdy już się uspokoiłyśmy. Spojrzałam na kanapę, na której spał wokalista i zauważyłam, że zaczął się niespokojnie wiercić. Przyznałam jej rację, i poszłam za nią, a następnie usiadłam na krześle przy stole. Oparłam głowę na dłoni i spuściłam wzrok. Richards również nic nie mówiła, tylko stała opierając się tyłkiem o blat na przeciwko mnie. Na dworze zaczęło padać i panującą ciszę przerywał jedynie stukot kropli wody o szybę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- To dlatego wróciłaś? - zapytałam i podniosłam oczy. Blondynka oderwała wzrok od okna, a następnie utkwiła go we mnie, po czym wyrazem twarzy dała mi do zrozumienia, abym sprecyzowała swoją myśl. - Bo zdradziłaś Sebastiana i ruszyło cię sumienie?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- To nie takie proste, Ivy. Tak strasznie mi was brakowało w tej pieprzonej Hiszpanii, że pewnego dnia, w końcu dałam się namówić znajomym z redakcji na wspólne wieczorne wyjście. Miało być kilka piw, skończyło się na kilku litrach wódki. Byłam tak zalana, że nie wiedziałam, co robię i w pewnym momencie straciłam kontakt z rzeczywistością, a rano obudziłam się nago w łóżku, obok redakcyjnego kolegi. Poczułam taką odrazę do siebie, a jednocześnie tak wielką miłość i tęsknotę za Sebastianem, że myślałam, że mi serce pęknie. Dlatego spakowałam się jak najszybciej mogłam i poprosiłam o przeniesienie do LA. Ale, jak się okazało, nie miałam tu za bardzo czego szukać, bo znienawidziliście mnie. I w sumie w ogóle się nie dziwię. Ale to bolało. I nadal boli. A teraz... Teraz jeszcze dowiedziałam się, że coś was łączy... I uwierz mi, to boli chyba jeszcze bardziej. - po tych słowach zamilkła i spuściła wzrok na swoje dłonie bawiące się paskiem od szlafroka. Ja również się nie odzywałam, bo nawet nie wiedziałam, co bym miała powiedzieć. Wychodzi na to, że nikt z nas nie był wobec siebie tak do końca szczery. I chyba wszyscy lekko się pogubiliśmy. Nagle usłyszałyśmy jakiś szelest dobiegający zza moich pleców i gwałtownie spojrzałyśmy w tamtą stronę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">Oparty o framugę drzwi stał Sebastian, mając w oczach takie rozczarowanie, że nie miałam wątpliwości, że słyszał całą rozmowę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Jak długo tu stoisz? - zapytała blondynka przeskakując wzrokiem z chłopaka na mnie, i z powrotem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Wystarczająco. - odpowiedział odgarniając sobie włosy z twarzy. - Miło, że mnie zdradziłaś, podczas gdy ja byłem ci tu wierny jak pies i czekałem na twój powrót.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- To może ja was zostawię... - wtrąciłam się do rozmowy i postanowiłam, że wyjdę zostawiając ich samych. Wygląda na to, że czeka ich kolejna już trudna rozmowa, a ja swoją obecnością, nie chciałam utrudniać i przeszkadzać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Zostań. I tak już wszystko wiesz. - wzruszył ramionami były wokalista Skid Row, próbując zatrzymać mnie w przejściu między kuchnią, a salonem. Jego wzrok nadal utkwiony był w fotografce, która teraz skuliła się jeszcze bardziej. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Nie. To nie moja sprawa. Po prostu wyjdę. - stwierdziłam i już miałam opuścić pomieszczenie, gdy odezwała się Maria:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Trochę zaczęła być twoja. W końcu pieprzyliście się ze sobą. - mruknęła to tak cicho, że prawie tego nie usłyszałam, ale jednak, słuch mam jeszcze dobry i dokładnie wyłapałam każde słowo. Strasznie to ciekawe, że nawet w takiej sytuacji i po tym, do czego sama się przyznała, Richards nie potrafiła mi odpuścić. Odwróciłam się w jej stronę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- A jakie to ma teraz znaczenie? Daj sobie w końcu spokój! Nie jestem święta, ale przepraszam cię, kurwa bardzo, ty również! Więc weźcie się do chuja ogarnijcie! - podniosłam głos i zrzuciłam ze swojego ramienia dłoń Sebastiana. - Idźcie do łóżka, albo się pozabijajcie. Mam to w dupie! Tylko przestań mieć do mnie pretensje o to, że rozbiłam twój związek, bo doskonale wiesz, że sama jesteś sobie winna. - nie dając nikomu dojść do słowa, założyłam ramoneskę i wyszłam z mieszkania, wprost na zatłoczone ulice Los Angeles. Deszcz przestał już padać, a jedyną pozostałość po nim stanowiły niewielkie kałuże odbijające światła latarni. Zapaliłam papierosa z paczki znalezionej w kurtce i ruszyłam przed siebie. Raz w życiu popełniłam błąd, a jego konsekwencje będą się za mną ciągnąć do końca życia. Kurwa! Mam już serdecznie dość Marii, Sebastiana, siebie, i całej tej sytuacji. Dlaczego choć raz w życiu nie mogę być szczęśliwa? Zresztą, sama jestem sobie winna. Mogłam być wierna Rachel'owi. To nie, zachciało mi się rozrywek. Chyba jeszcze niczego w życiu nie żałowałam tak, jak tej zdrady. I właśnie dopiero teraz to do mnie dotarło.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- E, lala, szukasz może noclegu? - usłyszałam gdzieś obok siebie, ale nawet nie zwróciłam na to uwagi i dalej szłam przed siebie. Noclegu to ja w sumie potrzebowałam... Bo jakoś nie mam ochoty na kolejne pretensje ze strony blondynki. Ale perspektywa przenocowania u jakiegoś typa, wątpliwej czystości, wydała mi się jeszcze gorsza. Minęłam już chyba większość klubów, bo zauważyłam mniejszą ilość oślepiających świateł, za to wchodziłam coraz głębiej w ciemność. W sumie sama już nie wiedziałam, gdzie jestem, więc skręciłam w pierwszą boczną uliczkę, która zaprowadziła mnie na Sunset. Wyjęłam kolejnego papierosa, i gdy go zapalałam, zderzyłam się z kimś ramieniem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Sorry. - mruknęłam i przelotnie spojrzałam w prawo. Gdy zobaczyłam, kto jest obok mnie, momentalnie stanęłam jak oniemiała. Rachel również wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Kilka centymetrów za nim stała reszta zespołu. Normalnie pomachałabym im chociaż na przywitanie, ale w obecnej sytuacji, wiedziałam, że nie ma to sensu, bo i tak mnie zignorują. Czyli oni też nie chcieli już siedzieć nad tym jeziorem i wrócili do miasta. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Rachel... - odzyskałam w końcu zdolność myślenia i odezwałam się cicho, chcąc aby mnie wysłuchał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Daruj sobie. Nie mamy, o czym rozmawiać. Wracaj do Sebastiana. - powiedział tonem wypranym z uczuć, nawet na mnie nie patrząc. Spojrzałam przez jego ramię na chłopaków. Patrzyli na mnie z zawodem wypisanym na twarzy. I mieli rację. Zawiodłam nawet sama siebie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Obawiam się, że nie mam gdzie wracać. - wzruszyłam ramionami, spodziewając się, że blondynka nie będzie chciała widzieć mnie już u siebie w mieszkaniu. Moja wypowiedź zwróciła jednak uwagę Bolana, bo spojrzał na mnie z zainteresowaniem. W jego oczach próżno już było szukać tej agresji, jaką widziałam nad jeziorem. Teraz gościło tam wyłącznie rozczarowanie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Masz zamiar spędzić noc na ulicy?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Na to wygląda. Poszliśmy do Marii, ale okazało się, ze to jednak nie jest najlepszy pomysł, bo się na mnie wściekła... Trochę się pokłóciłyśmy i wyszłam, zostawiając ją samą z Bachem... A zresztą... po co ja ci to w ogóle mówię... I tak nic cię to nie obchodzi... - ostatnie zdanie wyszeptałam i ruszyłam dalej ulicą, zostawiając basistę i resztę zespołu na środku chodnika. Zaciągnęłam się mocno papierosem i usłyszałam za sobą jedynie głos Snake'a mówiący, że czas się najebać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<b><span style="color: white;">Maria:</span></b></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">Nie patrzyłam na niego. Było mi wstyd. Bo Ivy miała rację. Wyżywałam się na niej i to ją winiłam za wszystko, co się stało, a prawda jest taka, że to wszystko przeze mnie. Ale bałam się przyznać to nawet sama przed sobą. Nie chciałam być odpowiedzialna za spierdolenie sobie życia. Łatwej było przecież obarczyć całą winą kogoś innego. Ale wiedziałam, że tak się nie da. Ivy była zawsze moją przyjaciółką, traktowałam ją jak siostrę. Więc raczej głupio byłoby przekreślać pół życia tylko dlatego, że coś się posypało. To chyba tak nie działa... Będę musiała ją przeprosić. Tylko nawet nie wiem, gdzie poszła...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">Czułam na sobie ten pełen żalu wzrok Sebastiana... Dobra, nie ma co zwlekać, kiedyś i tak będziemy musieli pogadać...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Posłuchaj... - zaczęliśmy równocześnie, co spowodowało chichot z naszej strony i lekkie rozluźnienie sytuacji. Bach zmniejszył dystans między nami na tyle, że mogłam swobodnie na niego patrzeć i oparł się rękami i tyłkiem o stół na przeciwko mnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Mów... - kiwnął głową, dając mi do zrozumienia, żebym to ja zaczęła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Przepraszam... - mruknęłam patrząc mu w oczy. - I wiem, że to niczego nie zmienia. Ale... tak na dobrą sprawę... czy można powiedzieć, że w momencie, w którym cię zdradziłam, byliśmy razem? Nasz związek raczej rozpadł się w chwili mojego wyjazdu.... I nie próbuję się usprawiedliwiać, po prostu... zastanawiam się, czy jest o co mieć do siebie pretensje. - wzruszyłam ramionami i zamilkłam, czekając aż on coś powie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Biorąc pod uwagę, że już raz rozmawialiśmy na ten temat... Nie chcę mi się gadać znowu o tym samym... Każdy popełnia błędy.... Może po prostu uznajmy, że jesteśmy kwita? Jestem już zmęczony tą całą chorą sytuacją, więc może spróbujmy jeszcze bardziej jej nie komplikować? - uśmiechnął się do mnie, a ja zapragnęłam się do niego przytulić. Szkoda, że to raczej niemożliwe.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Jasne. I życzę szczęścia... - odwzajemniłam uśmiech i przeczesałam włosy palcami. Bach spojrzał na mnie, jakby nie zrozumiał, o czym mówię. - Wiem, że czujesz coś do Ivy. Widzę to przecież.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">Sebastian nagle wstał i znalazł się kilka centymetrów przede mną. Chwycił mój podbródek w dłoń i uniósł lekko moją twarz, tak abym spojrzała mu w oczy. Wzięłam głębszy wdech i przymknęłam lekko powieki. Nadal używał tych samych perfum.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="color: white;">- Mi tam cały czas się wydaję, że kocham jedną osobę. - wyszeptał wprost w moje wargi, a następnie musnął lekko moje usta, jakby bał się, że zaraz go odepchnę. Nie zrobiłam tego. Przyciągnęłam go bliżej i pogłębiłam pocałunek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No to jest kolejny rozdział. Jak go pisałam, wydawało mi się, że będzie bardzo długi, ale jak tak patrzę na całość, to jednak tak nie jest. No trudno :)</div>
<div style="text-align: justify;">
I wiem, że trochę się dzieje, jest dużo zamieszania i niezrozumiałych zwrotów akcji, ale ja tam nie lubię w swoich opowiadaniach nudy... No i zbliżamy się do końca opowiadania, więc powoli musi się już wszystko dość jasno klarować :)</div>
<div style="text-align: justify;">
Część zachowań wynika również z sytuacji, w których znaleźli się bohaterowie i cóż... każdy radzi sobie jak umie, prawda?</div>
<div style="text-align: justify;">
Także to tyle ode mnie, i oczywiście zapraszam Was do wyrażania opinii w komentarzach.</div>
Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-3081934254217752912014-12-18T18:09:00.001+01:002014-12-18T18:09:07.908+01:00Psycho Love - Rozdział 20<span style="color: white;">Był środek nocy, a ja jechałam właśnie do domu, z Sebastianem na siedzeniu obok mnie. Żadne z nas się nie odzywało, bo o czym tu rozmawiać. Obydwoje straciliśmy właśnie coś w swoim życiu. Ja faceta i przyjaciół, a Bach przyjaciół i zespół. Jak na ironię, w radiu leciało właśnie "Love Bites" Def Leppard . Zerknęłam kątem oka na blondyna. Siedział z głową podpartą ręką i patrzył za okno. Śliwa pod jego okiem robiła się coraz bardziej fioletowa, a dolna warga lekko spuchła od momentu, gdy chłopaków udało się w końcu rozdzielić. Oczywiście reszta zespołu opowiedziała się po stronie Rachela, więc żeby jeszcze bardziej nie zaogniać sytuacji, wzięliśmy z Sebastianem swoje rzeczy i żegnani kilkoma wyzwiskami rzuconymi pod naszym adresem, wpakowaliśmy się do mojego samochodu. I tak jedziemy już w tej ciszy, przerywanej piosenkami z radia, dobrą godzinę. Każdy pogrążony w swoich myślach... I jeśli o mnie chodzi, w poczuciu winy. Nie chciałam, żeby tak to się wszystko skończyło. Kochałam Rachela i tego jestem pewna. A co do Sebastiana... Ma w sobie coś, co niesamowicie mnie do niego przyciąga, coś co sprawia, że chcę spędzać z nim czas, że chcę na niego patrzeć...</span><br />
<span style="color: white;">- Żałujesz? - z zamyśleń wyrwało mnie ciche pytanie blondyna, zadane prawie szeptem, więc pewnie gdyby radio ustawione było o pół tonu głośniej, w ogóle bym go nie usłyszała. Odwróciłam wzrok w prawą stronę i zderzyłam się z uważnym spojrzeniem jego oczu.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wróciłam wzrokiem na drogę przede mną. Jeszcze kilka godzin temu, przed tymi wszystkimi wydarzeniami, byłam pewna, że nie, ale teraz sama już nie wiedziałam, co czuję.</span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam... To wszystko przeze mnie. To ja zacząłem cię całować i...</span><br />
<span style="color: white;">- Gdybym tego nie chciała, nic by się nie wydarzyło. - przerwałam mu zirytowana jego przeprosinami. To była tak samo moja wina, jak i jego.</span><br />
<span style="color: white;">Wokalista westchnął jedynie i odgarnął sobie włosy z twarzy. Uśmiechnęłam się do niego, a raczej próbowałam, ale nie wiem, czy mi wyszło. W każdym bądź razie, Bach odwzajemnił grymas i chwycił moją dłoń, której już nie puścił do końca jazdy.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Masz jakiś pomysł co teraz? - zapytał Sebastian opierając się o framugę w drzwiach pokoju Rachela, podczas gdy ja pakowałam resztę swoich rzeczy.</span><br />
<span style="color: white;">- Do głowy przychodzi mi tylko jedna osoba... - spojrzałam na niego, przestając na chwilę wyciągać bieliznę z komody. - I raczej nie będziesz zachwycony, że to właśnie ją musimy prosić o pomoc. - wyjaśniłam i widząc, że chłopak zrozumiał kogo mam na myśli, wrzuciłam ostatnie rzeczy do walizki, po czym ją zamknęłam. Chwyciłam za rączkę i ciągnąc przedmiot za sobą, stanęłam przed blondynem.</span><br />
<span style="color: white;">- Chodź, musisz przyłożyć do tego lód. - powiedziałam i wyminęłam wokalistę kierując się do kuchni. Z lodówki wyjęłam kostki lodu, które owinęłam ściereczką i gdy Sebastian pojawił się w pomieszczeniu, nakazałam mu usiąść na krześle i przyłożyć ścierkę z lodem do fioletowego śladu pod okiem. Sama oparłam się tyłkiem o blat i zapaliłam papierosa.</span><br />
<span style="color: white;">- Naprawdę musimy jechać właśnie do NIEJ? - zapytał blondyn wyraźnie podkreślając ostatnie słowo.</span><br />
<span style="color: white;">- A masz jakiś lepszy pomysł? Tu nie możemy zostać, a gdzieś zatrzymać się przecież musimy. - mruknęłam patrząc na niego uważnie i tym samym ucięłam tą bezsensowną dyskusję.</span><br />
<span style="color: white;">- Co za chujowa ironia losu... - prychnął Bach, a ja zaśmiałam się cicho, zdając sobie sprawę, jak trafne było to określenie. Kto by pomyślał, że po tym, co zrobimy to właśnie Maria okaże się osobą, do której będziemy musieli się zwrócić.</span><br />
<span style="color: white;">Skończyłam palenie fajki gasząc ją w popielniczce, gdy nagle przede mną wyrosła sylwetka Sebastiana, który wyrzucił mokrą od roztopionego lodu ścierkę, do zlewu. Zatrzymał się patrząc na mnie uważnie, a ja niewiele myśląc wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Niemal natychmiast poczułam ręce oplatające moje plecy i brodę opierającą się o moją głowę. Staliśmy tak przez jakiś czas, aż nie postanowiłam, że powinniśmy już się zbierać.</span><br />
<span style="color: white;">- Poczekaj. - Sebastian przytrzymał mnie lekko, gdy chciałam się odsunąć. Uniosłam wzrok zadzierając głowę.</span><br />
<span style="color: white;">- Co teraz będzie... z nami? - zapytał świdrując mnie spojrzeniem.</span><br />
<span style="color: white;">- Nami? - powtórzyłam za nim, a w odpowiedzi otrzymałam lekkie skinienie głowy. - Nie... wiem... Nie myślałam o tym... Ja... No nie wiem co ci odpowiedzieć. - jąkałam się gubiąc we własnych myślach.</span><br />
<span style="color: white;">- Najprościej. To chyba nie jest, aż takie trudne pytanie. Albo byłem dla ciebie przygodą, albo nie... Albo chcesz ze mną być, albo nie. - blondyn wzruszył ramionami, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy.</span><br />
<span style="color: white;">- Właśnie zdradziłam swojego faceta i zostałam, słusznie zresztą, nazwana dziwką, więc wybacz, ale nie wiem, czy potrafię teraz tak jak gdyby nigdy nic, być z tobą. - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam do przedpokoju, gdzie zostawiliśmy nasze walizki.</span><br />
<span style="color: white;">- Ok, to nie miało tak zabrzmieć. - usłyszałam głos za sobą, ale nie zwróciłam na to uwagi i założyłam ramoneskę, chcąc jak najszybciej już stąd wyjść.</span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam, pasuje? - zapytał Sebastian zakładając swoją kurtkę. Spojrzałam tylko na niego przewracając oczami.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja pierdolę, jesteś cholernie niedojrzały. - wzięłam swoją walizkę i otworzyłam drzwi wychodząc na zewnątrz.</span><br />
<span style="color: white;">- Pewnie. Jeszcze my się pokłóćmy. Przecież i tak ostatnio mamy za dużo przychylnych nam osób. - zironizował Bach, a ja w duchu przyznałam mu rację. W końcu nic takiego nie powiedział. Po prostu chciał wiedzieć, czy ten seks znaczył coś więcej. Ha! Pytanie za sto punktów.</span><br />
<span style="color: white;">- Dobra, nieważne. Wsiadaj. - zrobił, co kazałam i już po chwili kierowaliśmy się do mieszkania blondynki. Adres zostawiła nam, gdy odwiedziła nas po raz pierwszy od swojego powrotu do Ameryki.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Cześć. - powiedziałam, gdy tylko drzwi się otworzyły, a zaspana blondynka ubrana jedynie w kusą piżamkę spojrzała na nas z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.</span><br />
<span style="color: white;">- Co wy tu robicie? - zapytała patrząc głównie na mojego towarzysza. No tak, w końcu ona cały czas go kochała. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno dobrze zrobiliśmy przyjeżdżając właśnie tutaj. Ale głupio byłoby teraz tak się wycofać. No i na dobrą sprawę nie mieliśmy nawet gdzie się podziać.</span><br />
<span style="color: white;">- Długa historia... - rzuciłam krótkie spojrzenie na blondyna, który również na mnie patrzył. - Możemy wejść?</span><br />
<span style="color: white;">- Jasne. - cicho odpowiedziała blondynka i zrobiła nam miejsce, żebyśmy mogli swobodnie wejść do środka.</span><br />
<span style="color: white;">Maria zaprowadziła nas od razu do salonu mówiąc, że mamy się rozgościć, a ona wróci do nas za chwilę, tylko zarzuci coś na siebie. Pokiwaliśmy jedynie głowami, a ja omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Było kurewsko dobrze urządzone. Ale nie było w tym nic nadzwyczajnego, moja przyjaciółka zawsze miała dobry gust. Gdy to pomyślałam odruchowo spojrzałam na Sebastiana siedzącego na kanapie. Tak, zdecydowanie Maria wiedziała, co najlepsze. I może pomysł związania się z Bachem nie był wcale taki najgorszy? Rachela już nie odzyskam, bez względu na to, co bym zrobiła. On nie jest typem człowieka, który potrafi wybaczać. Przeciwnie, jest uparty i zawzięty. Tylko czy na pewno jestem już gotowa na nowy związek? I to taki, który skrzywdzi więcej osób? Czy potrafię budować swoje szczęście na cierpieniu innych?</span><br />
<span style="color: white;">Moje rozmyślania przerwał powrót Marii, która przykryła koszulkę miękkim szlafrokiem. Zauważyłam, że gdy tylko blondynka pojawiła się w pokoju, Baz zmierzył ją uważnym wzrokiem. Nie dziwiłam się. W końcu jeszcze nie tak dawno temu to samo ciało przytulało się do niego i oddawało z ochotą.</span><br />
<span style="color: white;">- Co ci się stało? - zapytała fotografka lustrując oczami twarz wokalisty. Popatrzeliśmy oboje na siebie i ciężko westchnęliśmy, a ja, uprzednio siadając na fotelu i czekając, aż Maria uczyni to samo, zaczęłam opowiadać.</span><br />
<span style="color: white;">- ...i Rachel się domyślił? - dokończyła za mnie, gdy opowiedziałam już wszystko i skinieniem głowy wskazała w stronę byłego chłopaka. Ślady po bójce już trochę zeszły, ale i tak jestem pewna, że utrzymają się przez następne kilka dni, jeśli nie tygodni. Pokazaliśmy jej naszymi minami, że trafiła w dziesiątkę, a Richards spojrzała na mnie w taki sposób, że gdyby wzrok mógł zabijać, leżałabym już martwa na podłodze. W ogóle atmosfera zrobiła się tak gęsta, że spokojnie można by powiesić w niej siekierę.</span><br />
<span style="color: white;">- A ode mnie czego chcecie? - warknęła nie spuszczając ze mnie morderczego wzroku.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie znajdziemy w 5 minut mieszkania i to na dodatek w środku nocy, więc pomyśleliśmy, że moglibyśmy zatrzymać się na jakiś czas u ciebie... Dopóki sobie czegoś nie znajdziemy. - wytłumaczył Sebastian skupiając na swojej osobie uwagę Marii.</span><br />
<span style="color: white;">- Czyli teraz jesteście słodką i szczęśliwą parką? - zironizowała dziewczyna głosem pełnym jadu.</span><br />
<span style="color: white;">- Naprawdę uważasz, że jesteś odpowiednią osobą do prawienia nam morałów?! - podniosłam głos, bo puściły mi nerwy. Kto jak kto, ale fotografka nie miała prawa wypowiadać się na ten temat. Sama przecież zostawiła Sebastiana w chamski i krzywdzący sposób. I właśnie już miała mi odpowiedzieć, gdy do akcji wkroczył Bach.</span><br />
<span style="color: white;">- Dziewczyny, przestańcie! To raczej, kurwa, nie jest odpowiedni moment na kłótnię! Pomożesz nam czy nie? - spojrzał na swoją byłą dziewczynę, a ona pokiwała nieznacznie głową. </span><br />
<span style="color: white;">Zapowiada się bardzo przyjemny dzień, pomyślałam z przekąsem, odchylając głowę do tyłu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Daj spokój. Możemy sobie podać ręce. Obydwie zniszczyłyśmy swoje związki. - powiedziałam wyciągając kubek z szafki. Maria w tym czasie wlewała wodę do czajnika. Byłyśmy same w kuchni, Sebastian położył się spać na kanapie.</span><br />
<span style="color: white;">- Ivy, to są dwie różne sytuacje i dobrze o tym wiesz. - blondynka odstawiła przedmiot i zapaliła papierosa. </span><br />
<span style="color: white;">- Od kiedy palisz? - zdziwiłam się, marszcząc brwi. Maria zawsze była przeciwniczką palenia i nie raz krytykowała mnie za mój nałóg.</span><br />
<span style="color: white;">- Kocham Sebastiana, wiesz o tym doskonale, a tak po prostu dałaś mu się przelecieć. - dziewczyna zignorowała jednak moje pytanie i po raz kolejny mocno zaciągnęła się dymem.</span><br />
<span style="color: white;">Zamilkłam nie wiedząc, co powiedzieć. Miała rację, wiedziałam, że nadal czuje coś do blondyna. I chyba naprawdę nie powinniśmy do niej przyjeżdżać. </span><br />
<span style="color: white;">- Bez znaczenia. Widziałam jak on na ciebie patrzy. - wzruszyła ramionami, gdy powtórzyłam na głos moje myśli. - Wiem, bo kiedyś tak patrzył na mnie. - jej oczy zrobiły się lekko szkliste, ale dziewczyna szybko zamrugała i zgasiła niedopałek w popielniczce.</span><br />
<span style="color: white;">- Maria... - zaczęłam, ale przerwała mi szybko ruchem ręki nakazującym mi się zamknąć.</span><br />
<span style="color: white;">- I masz pierdoloną rację. - podniosła na mnie swój wzrok, a ja oparłam się o lodówkę. - Ja też nie byłam fair.</span><br />
<br />
<br />
<br />
Jednak udało mi się coś napisać :) Jakoś tak chcę mi się pisać to opowiadanie :D<br />
Ale Kochani... Wróciłam z blogiem generalnie dla siebie, aczkolwiek piszę też dla Was, więc proszę Was, kurde, wyraźcie jakąś opinię :) Bo równie dobrze mogę pisać do szuflady...<br />
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-31027763745447935432014-12-12T16:16:00.000+01:002014-12-12T16:16:53.585+01:00Psycho Love - Rozdział 19<span style="color: white;">Obudziłam się, gwałtownie otwierając oczy. Tej nocy to już któryś raz z kolei. I nie wiem, czy to dlatego, że było mi strasznie gorąco, czy może jednak przez to, że nie mogłam wyrzucić z głowy tego, co zaszło między mną a Sebastianem. Wspomnienie tych chwil podczas nocy wracało do mnie ze zdwojoną siłą. Ciężko mi było samej sobie odpowiedzieć na pytanie "czy żałuję"... Bo na dobrą sprawę nie żałowałam... Żałowałam chyba jedynie, że tak późno to się stało... Nie chodzi o to, że od początku jestem zakochana w blondynie, tylko od dawna coś między nami było... Pewnego rodzaju chemia? To chyba dobre określenie.</span><br />
<span style="color: white;">Obróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam, iż jestem sama. Wytężyłam wzrok rozglądając się naokoło i próbując zobaczyć coś przez materiał namiotu, jednak nie było to zbyt łatwe biorąc pod uwagę ciemności panujące na zewnątrz. Widocznie to właśnie wyjście Rachela mnie zbudziło. No właśnie... Rachel. Nie jestem pewna, czy basista czegoś się domyśla, ale z pewnością męczy go sytuacja, w której ja skrzętnie unikam jakiejkolwiek rozmowy. To takie odkładanie tematu "na później" i tak nic mi nie daje, a sprawia, że wszyscy się męczymy i wiem to doskonale, ale jestem tchórzliwą suką, która najpierw zdradza swojego faceta z jego najlepszym przyjacielem, a później nie ma mu nawet odwagi tego powiedzieć. Westchnęłam myśląc o tym, jaka to jestem żałosna i mój wzrok skierował się na paczkę papierosów leżącą obok moich glanów. Tak, potrzebowałam teraz dymu w płucach. Wygrzebałam się ze śpiwora i założyłam buty na nogi nie bawiąc się nawet w ich wiązanie, a następnie chwyciłam fajki i chwilę później byłam już na powietrzu. Otuliłam się własnymi ramionami, bo od wody wiał mało przyjemny wiatr. Mogłam zarzucić na siebie chociaż jakiś sweter, ale nie chciało mi się wracać do namiotu. Wyjęłam papierosa z paczki i gdy wkładałam go do ust, kątem oka zauważyłam jakieś małe światełko w oddali. Spojrzałam w tamtą stronę i okazało się, że kilka kroków ode mnie, w miejscu gdzie od dwóch dni rozpalaliśmy ogniska, siedzi Bolan i nerwowo pali papierosa. Odwróciłam wzrok i odpaliłam szluga głośnym kliknięciem zapalniczki, co zwróciło uwagę basisty, bo momentalnie na mnie spojrzał. Skoro już mnie zauważył, to podejdę, pomyślałam i wolnym krokiem zaczęłam iść w jego stronę.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie możesz spać? - zapytałam siadając obok niego na kawałku drewna.</span><br />
<span style="color: white;">- Taa. - mruknął wypuszczając dym z płuc. - Przepraszam, jeśli cię obudziłem.</span><br />
<span style="color: white;">- Właściwie to sama nie wiem, co mnie obudziło. - zaśmiałam się delikatnie i zaciągając dymem oparłam głowę o jego ramię. Jakoś tak potrzebowałam teraz poczuć ciepło jego ciała. Jestem popierdolona... Ale Rachel odruchowo cofnął rękę, abym mogła bardziej się wtulić i położył dłoń na moim pasie przyciągając bliżej siebie. Siedzieliśmy tak w ciszy nie wiem jak długo, każdy pogrążony w swoich myślach, skupiony na paleniu papierosów, które odpalaliśmy raz za razem. W ramionach bruneta czułam się tak bezpiecznie, jego zapach działał na mnie kojąco, wiedziałam, że po prostu jestem... kochana. A ja głupia przespałam się z Sebastianem. Przy którym też czułam się niezwykle... Ale to nie było to samo. Szkoda, że zrozumiałam to po fakcie... Jestem beznadziejna... I wiem, że to co się stało to też moja wina i teraz nie powinnam płakać jaka to jestem żałosna, bo irytują mnie tego typu ludzie, tyle że nie bardzo wiedziałam, co innego mogłabym zrobić w tej sytuacji.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Rachel:</span></b><br />
<span style="color: white;">Coś było nie tak. Odkąd tu przyjechaliśmy czuję, że coś się zmieniło. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale wiem, że ma to związek z Ivy i Sebastianem. Coś zaszło między nimi pierwszej nocy tutaj, bo od tamtej pory obydwoje unikają się jak mogą. Pomyślałbym, że po prostu się pokłócili, ale w tym samym momencie Ivy zaczęła też oddalać się ode mnie, a to już mnie bardzo dziwi. Bo jeżeli chodziłoby o kłótnię to raczej nie odbiłoby to się na naszym związku. A może... Nie! To niemożliwe! Nie zrobiłaby mi tego! Baz też nie byłby taką świnią! Nie ma mowy...</span><br />
<span style="color: white;">Ale sam w sobie zasiałem ziarno niepewności. I zacząłem przypominać sobie wszystkie sytuacje tutaj, kiedy chciałem się z nią kochać, a ona zawsze miała jakąś wymówkę. Kiedy się całowaliśmy przerywała, gdy tylko robiło się namiętniej. Jedynie teraz sama z siebie przyszła się przytulić. Ale to nie miało już żadnego znaczenia, może chciała zagłuszyć wyrzuty sumienia... Albo co gorsza odciągnąć moje myśli od zastanawiania się, dlaczego moja dziewczyna mnie unika. Że też nie domyśliłem się wcześniej. Ja pierdolę. Jestem frajerem.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Ivy:</span></b><br />
<span style="color: white;">Zaczęłam już powoli przysypiać, gdy nagle Rachel wstał z takim impetem, że prawie spadłam z miejsca, na którym siedziałam. Zmarszczyłam brwi dziwiąc się jego zachowaniu. W końcu przez ostatnie 10 minut nic nie mogło go tak zdenerwować.</span><br />
<span style="color: white;">- Co Ty odwalasz? - krzyknęłam do oddalającego się basisty.</span><br />
<span style="color: white;">- Spierdalam stąd! - odkrzyknął w odpowiedzi i kopnął jakiś kamień, który leżał mu na drodze.</span><br />
<span style="color: white;">- Rachel! - wrzasnęłam idąc za nim, ale on ani myślał się zatrzymywać. Wyglądał jakby moje słowa w ogóle do niego nie docierały. Skupiony był jedynie na tym, żeby jak najszybciej dostać się do naszego namiotu.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja pierdolę, co tak drzecie te mordy... - obok mnie wyłonił się zaspany Snake, którego najwidoczniej obudziliśmy, bo własnie przecierał oczy, aby bardziej się rozbudzić. A zaraz po Sabo zaczęli wychodzić inni członkowie zespołu. I tak już po chwili wszyscy staliśmy w półokręgu i patrzyliśmy, jak Bolan nagle zawraca i z mordem w oczach kieruje się w naszą stronę. Wiedziałam co to oznacza... Spojrzałam z przestrachem na Sebastiana, który wyglądał jakby również się domyślał. Miałam jednak nadzieję, że się mylimy i Rachel jest wkurwiony z innego powodu. Ale innego powodu nie miał. Kur...</span><br />
<span style="color: white;">Nawet nie zdążyłam przekląć sobie w myślach, bo zanim ktokolwiek zdołał zareagować, Bach leżał na ziemi trzymając się za twarz. Chłopaki od razu rzucili się, żeby odciągnąć basistę, a ja podeszłam do niego chwytając za ramię. To może nie był najlepszy pomysł, ale musiałam coś zrobić w tej sytuacji.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie dotykaj mnie! - warknął i wyszarpnął się z mojego uścisku patrząc mi w oczy. - Myślałaś, że się nie domyślę, że się pierdoliliście? Nie jestem aż taki głupi! - czułam na sobie ten zdezorientowany wzrok chłopaków, gdy już pomogli się podnieść Bachowi, ale nie byłam w stanie na nich spojrzeć. Chociaż może powinnam, bo lód i pogarda, które dostrzegłam w oczach Rachela łamały mi serce.</span><br />
<span style="color: white;">- Jesteś zwykłą zakłamaną dziwką! - wysyczał te słowa prosto w moją twarz, a następnie splunął mi pod nogi. - Może nie tylko z nim mnie zdradziłaś, co? Może przeleciało cię całe Skid Row i jeszcze inne okoliczne zespoły? Mieli za darmo, czy tylko ja robiłem za takiego fra... - przerwał mu mocny policzek wymierzony z mojej strony. Tego już było dla mnie za wiele. Miał prawo być zły, ale ostro przesadził. Nie byłam z siebie dumna, ale kurwa nie przespałam się ze wszystkimi!</span><br />
<span style="color: white;">Basista jedynie prychnął i chwycił się za piekące miejsce, na którym pozostał lekko czerwony ślad po mojej dłoni.</span><br />
<span style="color: white;">- Masz rację... Zdradziłam cię z Sebastianem, ale nie jestem pierdoloną dziwką! - reszta teraz wpatrywała się w wokalistę myśląc zapewne, że to on zaciągnął mnie do łóżka z tęsknoty za Marią.</span><br />
<span style="color: white;">- To właśnie sprawia, że jesteś. - powiedział to z taką pewnością i odrazą w głosie, że zamilkłam z braku argumentów. - A ty - wycelował palec w blondyna - nie jesteś już w zespole i nigdy więcej nie chcę cię już widzieć! Wypierdalaj stąd! A najlepiej wypierdalajcie razem! - po tych słowach zaczął ciężko dyszeć i już chciał się odwrócić na pięcie i odejść, gdy doskoczył do niego Sebastian... i walnął w twarz! Co oczywiście spowodowało wywiązanie się bójki.</span><br />
<span style="color: white;">A ja stałam jak idiotka, patrzyłam jak basista z wokalistą okładają się nawzajem pięściami, podczas gdy reszta próbuje ich od siebie odciągnąć, i zastanawiałam się, jak mogłam doprowadzić do takiej sytuacji. Jak mogłam być, aż tak bezmyślna uprawiając seks z Sebastianem. Jak mogłam doprowadzić do tego, żeby nagłe i chwilowe pożądanie tak objęło nade mną kontrolę. Jakim człowiekiem trzeba być, aby tak zranić ukochaną osobę. Przecież to było więcej niż pewne, że prędzej czy później wszystko się wyda. Rachel ma rację, nie jest głupi, a ja jestem zakłamaną dziwką. I, gdyby jeszcze tego było mało, właśnie rozwaliłam zespół.</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
No to kolejny rozdział już za nami. Wyszedł mi jakiś taki krótki, nie wiem dlaczego...<br />
Wiecie... nie spodziewałam się, że dostanę mnóstwo komentarzy, bo zapewne mała część czytelników mnie jeszcze pamięta, ale gdy widzę, że 40 osób przeczytało poprzedni rozdział, a 3 osoby skomentowały to zastanawiam się, o co chodzi. No, ale nie będę marudzić i dziękuję tym, którzy jednak postanowili wyrazić swą opinię :)<br />
Co do następnego rozdziału... Chciałabym, aby pojawił się za tydzień, ale w sumie ciężko powiedzieć, jak mi pójdzie pisanie, więc nic nie obiecuję :)Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-48259778279821537312014-12-04T18:17:00.000+01:002014-12-07T16:07:54.375+01:00Psycho Love - Rozdział 18<span style="color: white;">No to tak jakby... witajcie :) Trudno mi powiedzieć, czy jest to wielki come back, ale z pewnością powrót na kilka rozdziałów (czyli gdzieś tak do końca tego opowiadania). Wiem, że napisałam, że już nigdy nic się tu nie pojawi, ale jakoś strasznie mi to opowiadanie siedziało na wątrobie i czułam, że po prostu muszę je skończyć! Może to dlatego, że moje wymarzone studia (na które udało mi się dostać), jednak nie okazały się takie wymarzone i nie mam możliwości, żeby wyżyć się na nich pisarsko. I tak na koniec jeszcze tylko dwie małe prośby:</span><br />
<span style="color: white;">1. Podejrzewam, że zbyt dużo osób tego nie przeczyta, bo zauważyłam, że większość blogerek opuściło swoje blogi, ale jeżeli znajdzie się chociaż jedna taka osoba to proszę o opinię :)</span><br />
<span style="color: white;">2. Zachęcam do spojrzenia w lewo, tam gdzie znajdują się polecane przeze mnie blogi, ponieważ pewne wspaniałe pisarki postanowiły również wrócić, więc serdecznie zapraszam Was na ich blogi :)</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">To tyle tytułem dosyć długiego wstępu :)</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Siedziałam na jakiejś prowizorycznej ławce zrobionej z pnia powalonego drzewa z butelką piwa w jednej ręce, i patykiem z nabitą na niego pianką w drugiej. A raczej kleistą cieczą, która teraz kropla po kropli skapywała wprost do buchających płomieni. Zamyśliłam się trochę i nie zauważyłam, że miękki przysmak już dawno się stopił. Otrząsnęłam się lekko słysząc jak któryś z chłopaków rozbija pustą już butelkę o jakąś skałkę. Ale nawet nie spojrzałam w tamtą stronę tylko zerknęłam delikatnie w stronę Sebastiana, lecz on skutecznie unikał mojego wzroku. Próbowałam wywołać w nim jakąś reakcję wpatrując się w niego uporczywie, ale jedyne co osiągnęłam to gwałtowne wstanie chłopaka i odejście od nas nie wiadomo gdzie. Westchnęłam jedynie i wrzuciłam patyk do ogniska, po czym wypiłam duszkiem połowę piwa, którą miałam w trzymanej butelce. Nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Chłopaki świetnie się bawili żartując, grając na gitarach i śpiewając piosenki ABBY. Tak, nie byli trzeźwi.</span><br />
<span style="color: white;">Gdy tak siedziałam tępo wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą siedział blondyn, poczułam silną dłoń chwytająca mnie za podbródek i zanim się zorientowałam zostałam namiętnie pocałowana przez Rachela. Oddałam czułość, ale jednocześnie zakończyłam pieszczotę tak szybko, jak tylko to było możliwe. I bynajmniej nie zrobiłam tego przez odurzającą woń alkoholu, która mogłam wyczuć z odległości kilku dobrych metrów. Bolan spojrzał na mnie z niemym pytaniem w oczach. W sumie nie dziwiłam mu się. Normalnie rzucałam się na niego sama inicjując czułości, a tu nagle zaczynam go od siebie odpychać. Ale w tamtym momencie nie mogłam postąpić inaczej...</span><br />
<span style="color: white;">- Wszystko ok? - zapytał brunet starając się spojrzeć mi w oczy, ale unikałam jego wzroku udając, że widoki przed nami są bardziej interesujące.</span><br />
<span style="color: white;">- Mhm. - mruknęłam jedynie, zaszczycając go jednak spojrzeniem. - Chyba pójdę się przejść. - powiedziałam i momentalnie wstałam z miejsca nie oglądając się za siebie. Ale i tak wiedziałam, że basista poszedł za mną, bo słyszałam jego kroki.</span><br />
<span style="color: white;">Szliśmy tak przez jakiś czas, ja kilka kroków przed nim, gdy poczułam szarpnięcie za nadgarstek.</span><br />
<span style="color: white;">- Ivy poczekaj! - warknął i siłą odwrócił mnie w swoją stronę. Swoja drogą chyba już lekko wytrzeźwiał, bo oczy przestały mu tak błyszczeć jak wcześniej i w ogóle wydawał się bardziej ogarniać otaczający go świat. - Od wczoraj nie dajesz mi się prawie w ogóle dotknąć, nie mówiąc o tym, że prawie się nie odzywasz... na te słowa spuściłam wzrok. - Więc? Dowiem się w końcu o co chodzi?... I dlaczego Sebastian też mnie unika? - mówiąc to podszedł bliżej i wpatrywał się głęboko w moje oczy, zapominając o mruganiu, jakby to z nich chciał dowiedzieć się jak jest naprawdę i znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. A ja stałam teraz jak słup soli i tępo wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki, widząc, że chociaż zamroczony alkoholem, zaczyna domyślać się prawdy. Usilnie starałam się zmusić mój mózg do jak najszybciej reakcji, bo wiedziałam, że coraz dłuższa cisza działa zdecydowanie na moją niekorzyść... Ale co mu niby miałam powiedzieć?</span><br />
<span style="color: white;">- O nic nie chodzi. - wydusiłam z siebie w końcu. - Po prostu ostatnio nie mam humoru. To pewnie przez tą całą sprawę z Marią, Ale widzę, że Wy się świetnie bawicie, więc nie będę Wam psuła wyjazdu. - uśmiechnęłam się blado do mojego chłopaka (w tej chwili, aż ciężko mi o tym myśleć) i nie czekając na jego reakcję poszłam szybkim krokiem w przeciwnym kierunku do bawiących się chłopaków.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Minęłam się bez słowa z Sebastianem i usiadłam na trawie mając idealny widok na pewne miejsce na uboczu, w którym wczoraj tak dużo się wydarzyło...</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<i><span style="color: white;">Kiedy ognisko już było ugaszone, a wszyscy szykowali się do spania, ja postanowiłam przejść się jeszcze brzegiem jeziora. Czułam, że taki samotny spacer w blasku księżyca pozwoli mi spokojniej zasnąć. Zostawiłam więc chłopaków i skierowałam się w stronę błyszczącej tafli wody, a chwilę po tym jak zeszłam z niewielkiej górki, zdjęłam buty z nóg i zanurzyłam stopy w ciepłym jeszcze piasku. Szłam tak sobie rozmyślając o sytuacji z Marią. Nadal byłam na nią wściekła, ale z drugiej strony była moją najlepszą przyjaciółką (przynajmniej przed swoim wyjazdem). Nienawidziłam sytuacji, w której totalnie nie wiedziałam, co robić. Bezradność to chyba najgorsze uczucie świata. Westchnęłam jedynie i zauważyłam, że doszłam już do końca brzegu. Ale nie byłam sama. Kilka kroków przede mną stała jakaś postać, ale nie byłam pewna, czy to któryś z chłopaków, czy ktoś obcy, bo była już noc, na plaży żadnego oświetlenia, więc jedyne co byłam w stanie zobaczyć to zarys postaci. Postanowiłam więc odwrócić się i wycofać.</span></i><br />
<i><span style="color: white;">- Jak chcesz możesz się przyłączyć. - uśmiechnęłam się delikatnie słysząc głos wokalisty Skid Row.</span></i><br />
<i><span style="color: white;">- Nie wiedziałam, że to Ty. - podeszłam bliżej i stanęłam na przeciwko chłopaka zadzierając wysoko głowę do góry, żeby móc spojrzeć mu w twarz.</span></i><br />
<i><span style="color: white;">- Jakoś nie chciało mi się spać to postanowiłem pogapić się trochę na wodę. - wzruszył ramionami spoglądając w moje oczy.</span></i><br />
<i><span style="color: white;">- Wiesz... - zaczęłam śmiejąc się i zagryzając wargę. - zrobiłeś się ostatnio strasznie melancholijny. Gdzie się podział Sebastian, którego wcześniej znałam? Imprezowicz nie traktujący życia poważnie? - uniosłam brwi czekając na jego reakcję. </span></i><br />
<i><span style="color: white;">No i cóż... Nie musiałam zbyt długo na nią czekać. Zostałam po prostu złapana w pół i wrzucona do wody zanim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób. </span></i><br />
<i><span style="color: white;">- Właśnie wrócił! - krzyknął Baz śmiejąc się z mojej zaskoczonej miny. Na początku byłam na niego wściekła, ale woda nie okazała się wcale taka zimna, jak sądziłam, więc zaczęłam sobie po prostu w niej pływać zachęcając blondyna, aby do mnie dołączył. Po chwili wahania zrobił to i teraz siedzieliśmy w jeziorze razem chlapiąc się nawzajem, albo patrząc w księżyc. Nie powiem, to było całkiem romantyczne... Pływaliśmy sobie w totalnie pustym jeziorze oświetlani jedynie blaskiem księżyca... I to chyba ta atmosfera sprawiła, że gdy tak się wygłupialiśmy będąc bardzo blisko siebie, a Bach przez przypadek musnął wargami kącik moich ust, ja zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam w jego ciało. W odpowiedzi blondyn odsunął się lekko ode mnie, objął dłonią moją twarz i delikatnie pocałował. Przeszedł mnie dreszcz i przywarłam ciałem do jego ciała pogłębiając pocałunek. Nie myślałam wtedy o tym, że całuję się właśnie z najlepszym przyjacielem mojego chłopaka, który jest jedynie kilka metrów od nas. Chciałam więcej. I Sebastian najwidoczniej tez tego pragnął, bo złapał mnie za pośladki i lekko uniósł, abym oplotła go nogami w pasie. Gdy już to zrobiłam, zaczął powoli kierować się w stronę wyjścia z wody nie przerywając pocałunku. Kiedy byliśmy już na brzegu, wokalista położył mnie delikatnie na piasku, który momentalnie oblepił moje mokre ciało i włosy, a sam zawisnął nade mną patrząc głęboko w oczy. Żadne z nas się nie odzywało. Słowa były w tym momencie zbędne. Liczyło się tylko to, że w naszych oczach było widać pragnienie, aby jak najszybciej stać się jednością. </span></i><br />
<i><span style="color: white;">Podniosłam głowę i złączyłam nasze wargi ciągnąc chłopaka na siebie. Po chwili Bach przewał pocałunek, a ja poczułam jego język sunący po mojej szyi i schodzący coraz niżej. Spotęgowało to moje pożądanie i sprawiło, że momentalnie pozbyłam się jego koszulki, która lepiła się do wilgotnego ciała Sebastiana. Dłonie chłopaka szybko znalazły się pod moją koszulką, a jeszcze szybciej ją zdjęły. Usta blondyna scałowywały teraz kropelki wody z mojego brzucha spływające z jego mokrych włosów. Jego pieszczoty doprowadzały mnie do szaleństwa, więc nie czekając dłużej odepchnęłam go od siebie tak, że usiadł na piasku i teraz to ja pieściłam jego klatkę piersiową.</span></i><br />
<i><span style="color: white;">Z każdą chwilą napięcie między nami rosło, a pożądanie buzowało w naszych żyłach skutecznie zamroczając nasze umysły. </span></i><br />
<i><span style="color: white;">Nim się obejrzałam już leżałam z powrotem na piasku, a Sebastian delikatnie rozchylał moje uda znajdując sobie między nimi idealne miejsce...</span></i><br />
<span style="color: white;"><i><br /></i>
Tak. Zdradziłam Rachela. Faceta, którego, jak mi się jeszcze do wczoraj wydawało, kochałam najbardziej na świecie...</span><br />
<i><br /></i>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-17976230462060070142014-02-01T17:12:00.000+01:002014-02-01T17:15:20.066+01:00This is the end...<span style="color: white;">Chyba nie ma sensu Was zwodzić, mówiąc, że coś jeszcze napiszę. Bo tak się nie stanie. Przez ostatnie miesiące odeszłam zupełnie od pisania i raczej do niego nie wrócę. A nawet jeżeli to zrobię to prawdopodobnie będzie to zupełnie nowa historia niezwiązana z tymi, które pisałam.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Trochę żal, bo ile czasu, serca i uwagi poświęciłam blogom wiem tylko ja. I jestem zła na siebie, że nie potrafię doprowadzić żadnej z historii do końca, ale szczerze mówiąc, tak dawno nie pisałam, iż z pewnością nie "wbiłabym się" do fabuły, nie poczułabym jej, tak jak miało to miejsce na początku, gdy dodawałam rozdziały regularnie.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Wiem, że zostawiam dużo nieskończonych wątków, ale z drugiej strony każda z Was może sobie dopisać zakończenie, takie jakie by jej się marzyło. I z pewnością wszystkie będą lepsze od tych, które ja bym wymyśliła :)</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">A teraz podziękowania.</span><br />
<b><span style="color: white;">Dziękuję wszystkim bez wyjątku, którzy byli ze mną, czytali, komentowali, wspierali, pocieszali, opieprzali kiedy było trzeba, doradzali i robili wszystko, żeby moja przygoda z pisaniem wyglądała tak jak wyglądała :*</span></b><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">A teraz bardziej osobiście dziękuję:</span><br />
<i><span style="color: white;"><a href="https://www.blogger.com/profile/12191843443704074055" target="_blank">Dirty Rose</a> - która jest moją rodzoną siostrą (tak, naprawdę tak jest) za to, że część wydarzeń była trochę jej zasługą, za sprawdzanie i korygowanie niektórych rozdziałów przed ich opublikowaniem, za dobre słowo, ale i czasem za konstruktywną krytykę <3</span></i><br />
<i><span style="color: white;"><a href="https://www.blogger.com/profile/11198619953973010210" target="_blank">Liz </a>- za przyjaźń, bycie moim psychologiem i przygody, których nie zapomnę do końca życia :*</span></i><br />
<i><span style="color: white;"><a href="https://www.blogger.com/profile/05316163206798355444" target="_blank">Rain</a> - za komentarze, które były kopem do dalszego pisania, bo wiedziałam, że ktoś czeka na to, żebym coś dodała, te zajebiste wsparcie i ogromną wiarę w moje możliwości :*</span></i><br />
<i><span style="color: white;"><a href="https://www.blogger.com/profile/12865109043296370578" target="_blank"><u>A</u>ngie</a> - za rozmowy, których nigdy nie zapomnę i przyjaźń :*</span></i><br />
<i><span style="color: white;"><a href="https://www.blogger.com/profile/16164249816124294297" target="_blank">Hannah McKagan</a> - bo zawsze wiernie czytałaś i pisałaś piękne komentarze <3</span></i><br />
<i><span style="color: white;"><a href="https://plus.google.com/115585105652241227524/posts" target="_blank">Cassie Everly</a> - bo byłaś taką dobrą duszyczką <3</span></i><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">A także:</span><br />
<i><span style="color: white;">Carli Jon McKagan, Rose, Ninde, bad_ass, Miss Nothing, Ironic Dreams, Vicky, Mist, A. W. Grey i wszystkim Anonimom - byłyście i jesteście fantastyczne <3 </span></i><br />
<i><span style="color: white;"><br /></span></i>
<span style="color: white;">I tak oto kończy się moja przygoda z opowiadaniami. W życiu bym się nie spodziewała, że niby taka błaha rzecz może tak odmienić czyjeś życie. A jednak! Uważam to za jedną z najlepszych decyzji w moim życiu, bo podwyższyłam poziom swoich możliwości pisarskich oraz mogłam podzielić się z kimś swoją pasją i wytworami wyobraźni :)</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo jest tyle rzeczy, które chciałabym Wam przekazać, że z pewnością połowę bym ominęła, użyję więc tylko jednego słowa: DZIĘKUJĘ! :*</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">A! No i trzymajcie w maju kciuki, bo Wasza Starlight pisze maturę, a żeby mogła zrealizować swoje marzenia, musi ją zdać z dobrym wynikiem :)</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Trzymajcie się i</span><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-p8iEDw2B024/Uu0avtPMBiI/AAAAAAAAAZs/ikAdP8MM_Hs/s1600/large.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="color: white;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-p8iEDw2B024/Uu0avtPMBiI/AAAAAAAAAZs/ikAdP8MM_Hs/s1600/large.png" height="213" width="320" /></span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="color: white;">Keep on rockin' fuckers! \m/</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<span style="color: white;">P.S. Nie bardzo mam czas, żeby czytać Wasze rozdziały, ale niewykluczone, że raz na jakiś czas zobaczycie mój komentarz pod postem :)</span></div>
<span style="color: white;">P. S. 2: Jeśli chcecie mnie poznać, pogadać, wyjść na piwo czy cokolwiek odsyłam <a href="http://here-today-gone-to-hell.blogspot.com/p/kontakt.html" target="_blank">tutaj</a>.</span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-70325956371921748232013-10-19T12:43:00.000+02:002013-10-19T12:43:00.442+02:00Dead Flowers - Rozdział 9<span style="color: #f3f3f3;">Mój blog obchodzi dzisiaj swoje pierwsze urodziny! Nie wierzę w to, jak szybko ten czas minął. A zmian, jakie zaszły przez ten rok na blogu i w moim życiu, aż trudno zliczyć. Przez moje pisanie poznałam naprawdę wspaniałych ludzi, którzy zawsze mnie wspierali, i bez których teraz nie mogę się już obejść w życiu <3 Dziękuję też wszystkim czytelnikom za ponad 20 000 wyświetleń i wszystkie komentarze, które zawsze były i są dla mnie bardzo ważne. Dziękuję :3</span><br />
<span style="color: #f3f3f3;"><br /></span>
<span style="color: #f3f3f3;">A teraz zapraszam na nowy rozdział, który moim zdaniem jest trochę... dziwny. No, ale nieważne. Miłego czytania :) No i przepraszam za wszystkie błędy i powtórzenia, ale nie sprawdzałam już tego drugi raz.</span><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<br />
<b><span style="color: white;">Debbie:</span></b><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">I tak mijały nam powoli dni. Chłopaki siedzieli w domu, robili próby i próbowali załatwiać koncerty, a ja chodziłam do pracy. Tak też było i dzisiaj. Skończyłam swoją codzienną robotę w sklepie i poszłam do mieszkania. Zawsze po pracy idę od razu do Gunsów, ale stwierdziłam, że dziś zrobię wyjątek i zajrzę do nich dopiero pod wieczór.</span><br />
<span style="color: white;">Na ulicach zaczynało się robić pomarańczowo z delikatnymi odcieniami różowego. Podniosłam wysoko głowę i zobaczyłam ponad budynkami słońce chylące się właśnie ku zachodowi. Przepiękny widok. Mam wrażenie, że w Polsce nie robiło to na mnie takiego wrażenia. Albo po prostu nie zwracałam na to większej uwagi. Odetchnęłam głęboko chłonąc każdy znikający promień i uśmiechnęłam się delikatnie. Los Angeles to jednak piękne miasto. No, oczywiście zdarzają się dzielnice, gdzie raczej nic fajnego nie ma, ale tak jest wszędzie. To miasto ma w sobie jakiś magnez, który powoduje, że jeśli raz się tu przyjedzie to nie ma już odwrotu i trzeba tu zostać. Nigdy bym nie pomyślała, że będę na to patrzeć w taki sposób, a jednak sądzę, że nigdy nie chcę opuszczać tego miejsca. Podobno każdy człowiek ma jakieś swoje miejsce na ziemi, które jest mu przypisane. To coś podobnego do tych dwóch połówek jabłka. Tyle, że nie chodzi o ukochaną osobę, a o ukochane miasto, przestrzeń do życia. Moim zdecydowanie jest L.A. I pomyśleć, że jeszcze nie dawno marzyło mi się życie w Anglii. Ale cieszę się z tego, że nie wyszło i mam szansę egzystować tutaj. Myślę, że dobrze ją wykorzystam.</span><br />
<span style="color: white;">Na rozmyślaniach minęła mi cała droga do domu i nim się obejrzałam stałam przed moim blokiem. Z kieszeni ramoneski wydobyłam klucze i weszłam na klatkę. Już miałam podejść do windy, którą swoją drogą w końcu ktoś naprawił, gdy coś mnie tknęło i podeszłam, żeby sprawdzić pocztę. Jak zawsze pełno było ulotek, znalazł się nawet jakiś rachunek. Przeglądałam je machinalnie, gdy coś przykuło moją uwagę. A mianowicie biała koperta. Zmarszczyłam brwi, ale wszystko się wyjaśniło, gdy odwróciłam ją na drugą stronę. To było pismo z uniwersytetu UCLA. Przez ostatnie wydarzenia zupełnie zapomniałam, że złożyłam podanie na studia. Spojrzałam na datę. Wysłane tydzień temu. Wyrzucałam sobie w duchu, że przez tyle czasu nie sprawdzałam poczty, ale już nic nie mogłam na to poradzić. Nawet nie wiedziałam, czy mnie przyjęli. Stwierdziłam, że nie będę otwierać listu na klatce schodowej i nie czekając na windę pobiegłam schodami. Tak mi się spieszyło, że gdy tylko otworzyłam drzwi od mieszkania, od razu zaczęłam rozrywać kopertę. Wydobyłam w końcu z niej białą kartkę i zaczęłam czytać literka po literce.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Izzy:</span></b><br />
<span style="color: white;"><b><br /></b>
Siedzieliśmy własnie z chłopakami i Mandy w salonie, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Spodziewałem się, że to może być Debbie, więc wstałem i podszedłem do drzwi. Nie zdążyłem ich nawet dobrze otworzyć, gdy rudowłosa rzuciła mi się na szyję oplatając mnie w pasie nogami, piszcząc przy tym i śmiejąc się równocześnie. Nie wiedziałem o co chodzi, ale objąłem ją i mocno przytuliłem.</span><br />
<span style="color: white;">- Przyjęli mnie! Rozumiesz? Przyjęli mnie!</span><br />
<span style="color: white;">Postawiłem ją na nogi i z niemym pytaniem w oczach spojrzałem na jej twarz.</span><br />
<span style="color: white;">- Och, no. Na studia! - rzuciła zniecierpliwiona, a po chwili na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.</span><br />
<span style="color: white;">Poczułem, że serce zaczyna mi się radować razem z nią i również się uśmiechnąłem.</span><br />
<span style="color: white;">- To zajebiście! - położyłem jej dłonie na policzkach i pocałowałem gorąco.</span><br />
<span style="color: white;">Spytałem ją jeszcze tylko o kierunek, bo zdałem sobie sprawę, że nie wiem najważniejszej rzeczy i zaprowadziłem moją studentkę do salonu.</span><br />
<span style="color: white;">- Ludzie. Powitajcie naszą przyszłą panią reżyser!</span><br />
<span style="color: white;">Miny wszystkich mówiły tyle, że zupełnie nie wiedzą o co chodzi, więc szybko im wytłumaczyliśmy. Oczywiście rzucili się z gratulacjami, a Slash powiedział: "Trzeba to opić!". No jak trzeba to trzeba.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Debbie:</span></b><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Byłam tak podekscytowana, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Oczywiście każda okazja jest dobra, żeby się napić, więc przed nami piętrzyły się butelki z alkoholem, a każdy z nas wlewał w siebie coraz więcej. Śmiałam się właśnie z kolejnej historyjki opowiadanej przez Stevena, która zupełnie nie była zabawna, ale jak Steven coś opowiada to trudno się nie uśmiechnąć, gdy Izzy chwycił mnie za rękę i zaprowadził przed dom. Odgarnęłam włosy z twarzy jednym ruchem i uważnie przyjrzałam się mojemu mężczyźnie. Z tego co widzę po jego oczach to nic nie brał, ale w sumie i tak nie miało to żadnego znaczenia. Obydwoje lubiliśmy się zabawić i nie widziałam w tym nic złego. Delikatny wiatr roztrzepał lekko fryzurę Stradlina, a on w tym samym momencie podniósł na mnie wzrok stając tylko kilka centymetrów przede mną. W jego oczach zobaczyłam takie pożądanie, że poczułam jak robi mi się gorąco, policzki płoną, a całe ciało pokrywa gęsia skórka. I wtedy przywarł wargami do moich warg, a swoim ciałem do mojego. Całowaliśmy się zachłannie wciąż nienasyceni siebie. Pragnąc więcej i więcej. Kiedy poczułam jak jego ręka wsuwa się pod materiał mojej czarnej sukienki oderwałam się od jego ust na dosłownie kilka milimetrów i wyszeptałam z trudem łapiąc oddech:</span><br />
<span style="color: white;">- Jesteśmy przed domem.</span><br />
<span style="color: white;">- Och daj spokój. Jest ciemno, a poza tym nikogo nie ma.</span><br />
<span style="color: white;">I znowu mnie pocałował skutecznie zamykając mi usta. Jego język pieścił mój, podczas gdy jego ręka wędrowała wzdłuż całego mojego ciała. Nie chcąc już dłużej czekać, sięgnęłam ręką do jego spodni i zgrabnym ruchem je odpięłam. Rytmiczny za to jednym ruchem zdarł ze mnie bieliznę, a następnie zdjął bokserki i całując moje spragnione wargi wszedł we mnie. Krzyknęłam głośno i przyciągnęłam go bliżej siebie. Fakt, że uprawiamy seks przed domem i w każdej chwili ktoś może nas zobaczyć dodawał niesamowitej adrenaliny, jednocześnie wzmagając nasze pożądanie. Izzy poruszał biodrami szybko i rytmicznie, a ja wiedziałam, że już dłużej nie wytrzymam i doszłam z niemym krzykiem wypisanym na twarzy, wbijając mu paznokcie pomalowane na krwistą czerwień w bark. Brunet szczytował krótko po mnie, a ja czując ciepły płyn w sobie, złączyłam nasze wargi.</span><br />
<span style="color: white;">Kiedy się od siebie oderwaliśmy, naciągnęliśmy bieliznę, a ja rozglądnęłam się dookoła sprawdzając czy nie mieliśmy żadnych świadków. Nikogo nie widziałam, więc wygląda na to, że nie. Gdy już chciałam się odwrócić i pójść do domu, Jeff zatrzymał mnie chwytając za nadgarstek.</span><br />
<span style="color: white;">- Wprowadź się do mnie.</span><br />
<span style="color: white;">Zamarłam i wytrzeszczyłam na niego oczy. Wprowadzić się? W jednej sekundzie przez moją głowę przeleciało milion myśli. W końcu nie byliśmy razem długo, nie zdążyliśmy się jeszcze dostatecznie dobrze poznać. W praktyce i tak większość czasu spędzam u nich w domu, ale zawsze mam swoje mieszkanie, gdzie mogę się zaszyć, gdy nie chcę z nikim rozmawiać. W mojej głowie szalała istna burza. Milczałam przez dłuższą chwilę, a Izzy wpatrywał się we mnie wyczekującym wzrokiem. I co tu teraz zrobić?</span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-48809059282469295402013-09-28T19:05:00.002+02:002013-09-28T19:05:13.260+02:00Psycho Love - Rozdział 17<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #f3f3f3;">BLOG ODWIESZONY</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #f3f3f3;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: #f3f3f3;">Aż dziwne, że coś napisałam, ale miałam już ten rozdział w połowie, a że nie lubię mieć niedokończonych rozdziałów no to usiadłam i dopisałam końcówkę. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to jakieś bardzo górnolotne, ale miałam długa przerwę w pisaniu. Mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba :) Przepraszam za wszystkie błędy i powtórzenia.</span></div>
<br />
<br />
<span style="color: white;">- Chłopaki szybciej! - krzyknęłam zniecierpliwiona do Bacha i Dave'a. Stałam właśnie oparta o maskę samochodu i od dobrych dziesięciu minut próbowałam przywołać chłopaków. Ale oczywiście mogłam sobie krzyczeć, a oni i tak mieli mnie gdzieś i szukali odżywki do włosów Sebastiana, która jakimś cudem zniknęła, po tym jak używał jej Snake. Oczywiście mówiłam blondynowi, że jedziemy tylko na dwa dni i nie potrzebuje on odżywki, ale uparł się i stwierdził, że bez niej nie jedzie. Zrezygnowana wyciągnęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Po chwili przysiadł się do mnie Scotti, również z fajką między dwoma palcami.</span><br />
<span style="color: white;">- Może ich zostawimy i pojedziemy już? - zaproponował Hill, a ja uważnie na niego spojrzałam. - Szkoda dnia. - wzruszył ramionami i zaciągnął się papierosem. Przyznałam mu rację i już miałam wstawać, kiedy chłopaki pojawili się w drzwiach.</span><br />
<span style="color: white;">- No w końcu! Ile można czekać? - zawołał siedzący już w moim Mustangu Rachel wypuszczając dym z płuc. Podczas czekania basista zdążył już się rozłożyć na siedzeniu pasażera i wyciągnąć nogi przez otwarte okno, a w zębach trzymać zapalonego papierosa. Bach w odpowiedzi pokazał nam język i wsiadł do drugiego samochodu - do jednego byśmy się nie zapakowali. Po chwili wszyscy byli już gotowi i mogliśmy wyruszać.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- <i>They're piling in the back seat, They're generating steam heat, Pulsating to the back beat, The Blitzkrieg Bop. - </i>śpiewałam razem z Rachelem i Scottim uderzając rytmicznie palcami o kierownicę. Samochód prowadziłam ja, bo po pierwsze - to auto jest moje i rzadko komu pozwalam nim jeździć, po drugie - chłopaki już na początku drogi wyciągnęli sobie piwa, więc nie było mowy o zmianie kierowcy.</span><br />
<span style="color: white;">- Weź wyprzedź tych złamasów, zobacz jak oni jadą. - powiedział siedzący obok mnie Rachel wywalając pustą puszkę po piwie przez okno. Miał rację. Samochód kierowany przez Roba jechał jak dla mnie zdecydowanie za wolno, ale w końcu jechaliśmy razem. Jednak z racji tego, że droga przed nami była zupełnie pusta, a obok jedynie jakieś pola, dodałam gazu i w mgnieniu oka wyprzedziłam chłopaków. Po chwili jednak oni również przyspieszyli i szybko mnie dogonili.</span><br />
<span style="color: white;">- Daj mi poprowadzić. - wypalił Rachel patrząc na mnie zza okularów przeciwsłonecznych.</span><br />
<span style="color: white;">- Piłeś. - odpowiedziałam zmieniając bieg.</span><br />
<span style="color: white;">- No i? - basista uniósł jedną brew.</span><br />
<span style="color: white;">- No i nie ma mowy. - ucięłam dyskusję podgłaśniając radio, a dokładnie gitarę Slasha w "Welcome To The Jungle", gdy brunet chciał coś powiedzieć. Bolan mruknął jedynie coś pod nosem i otworzył kolejną puszkę. Spojrzałam najpierw na niego, a później w lusterko, a siedzący z tyłu Scotti puścił mi oczko, na co delikatnie się uśmiechnęłam.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Po jakiejś godzinie jazdy w końcu zatrzymałam samochód na trawie. Z daleka już było widać błękitną taflę jeziora. Wysiadłam z wozu i głośno zatrzasnęłam drzwi, a chłopaki po chwili zrobili to samo. Widziałam, że Rachel jeszcze jest na mnie obrażony, więc podeszłam do niego, gdy był odwrócony do mnie tyłem wpatrując się w wodę i stanęłam przed nim zarzucając mu ręce na szyję i całując go czule. Basista w pierwszej chwili w ogóle nie zareagował, ale chyba udało mi się stopić jego opór, bo po kilku sekundach objął mnie w pasie i pogłębił pocałunek. </span><br />
<span style="color: white;">- Ej gołąbeczki! Chodźcie rozkładać namioty! Później się będziecie pieprzyć! - zawołał nas Sebastian, a my oderwaliśmy się od siebie pokazując mu środkowy palec. </span><br />
<span style="color: white;">- Dobra, chodź. - mruknęłam i ruszyłam do przodu ciągnąc za sobą Bolana, który mruczał coś pod nosem.</span><br />
<span style="color: white;">- Hahahahahah - wybuchnęłam głośnym śmiechem, gdy dotarliśmy do chłopaków i zobaczyłam Roba zaplątanego w materiał namiotu. Komiczny widok. W ślad za mną podążyli wszyscy.</span><br />
<span style="color: white;">- Byście mi pomogli, a nie się nabijacie debile. - skwitował nasze zachowanie Affuso, a my zaczęliśmy śmiać się jeszcze głośniej. </span><br />
<span style="color: white;">Zaczynało się już jednak powoli ściemniać, więc wzięliśmy się za rozkładanie naszych namiotów. Robowi oczywiście nikt nie pomógł. Na szczęście po wielu próbach jakoś się uwolnił.</span><br />
<span style="color: white;">- Aż bym się wykąpał. - ziewnął Snake stojąc prawie nogami w wodzie, gdy wszystko było już gotowe.<br />- No to na co czekasz? - odpowiedział Scotti z fajką w zębach i popchnął gitarzystę, który niczego się nie spodziewając wylądował po kolana w jeziorze. Dave przekląl siarczyście i zaczął gonić Hilla, ale ten już zdążył gdzieś uciec.</span><br />
<span style="color: white;">Ja akurat w tym momencie siedziałam na trawie i paliłam fajkę obserwując otoczenie. Tutaj było naprawdę zjawiskowo. Czyste jezioro, niewielka plaża i zielony las obok wydawały się rajem. Wzdrygnęłam się lekko, gdy nagle obok mnie usiadł Sebastian, bo podszedł zupełnie bezszelestnie. </span><br />
<span style="color: white;">- Nie bój się, to tylko ja. - uśmiechnęłam się do niego nic nie mówiąc. On też już się nie odezwał. Siedzieliśmy tak w ciszy dobre 10 minut, gdy nagle usłyszałam jego głos:</span><br />
<span style="color: white;">- Tęsknię za nią. - odwróciłam głowę w jego stronę uważnie mu się przyglądając. Jego smutny wzrok wbity był w coś gdzieś daleko przed nami sprawiając wrażenie, jakby nie tylko duchem, ale i ciałem był daleko ode mnie.</span><br />
<span style="color: white;">- Możesz jeszcze wszystko zmienić. Możesz sprawić, że przestaniesz tęsknić.</span><br />
<span style="color: white;">- Tylko, że nie wiem, czy chcę. - w końcu skierował wzrok swoich niebieskich oczu na mnie. - Widzisz... To nie jest takie proste... Miałaś kiedyś tak, że bardzo kogoś nienawidziłaś, a jednocześnie tęsknota za tą osobą rozrywała Ci serce? - nie wiedząc co powiedzieć, po prostu spuściłam głowę. - No właśnie. A ja mam tak właśnie teraz. I totalnie nie wiem, co mam robić.</span><br />
<span style="color: white;">- Sebastian... nie wiem, co powiedzieć... Nie jestem raczej dobrym doradcą. - położyłam dłoń na jego dłoni, która spoczywała na jego kolanie i delikatnie ją potarłam.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie oczekuję od Ciebie rad. Po prostu ze mną bądź. - uśmiechnęłam się i położyłam głowę na ramieniu blondyna szepcząc "masz to jak w banku". </span><br />
<span style="color: white;">- Ivy, Baz! Robimy ognisko! - usłyszeliśmy głos Rachela i szybko wstaliśmy dołączając do chłopaków. </span><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #f3f3f3;">BLOG ZAWIESZONY</span></div>
Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-26579511352042905222013-09-05T18:22:00.003+02:002013-09-06T17:21:04.692+02:00Liebster Blog Award + Informacja<span style="color: white;">Kolejny konkurs, a ja znowu nie wiem, o co chodzi. W każdym bądź razie baardzo dziękuję za nominację Carli Jon McKagan :3</span><br />
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div>
<b><span style="color: white;">Pytania do mnie:</span></b></div>
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<span style="color: white;">1. Która płyta wg ciebie jest najlepsza?</span><br />
<span style="color: white;">2. Gdybyś miała się stać kimś innym na jeden dzień to kto by był?</span><br />
<span style="color: white;">3. Co sądzisz o muzyce z lat 80.?</span><br />
<span style="color: white;">4. Jaka subkultura wg Ciebie nie reprezentuje sobą nic szczególnego?</span><br />
<span style="color: white;">5. Gdybyś miała do końca życia chodzić na wszystkie koncertu jakiegoś zespołu to jaki to byłby zespół?</span><br />
<span style="color: white;">6. Czy kiedyś teledyski były sztuką?</span><br />
<span style="color: white;">7. Co potrafi u ciebie wywołać uśmiech nawet jeżeli jesteś bardzo zdołowana?</span><br />
<span style="color: white;">8. Chciałbyś być dzieckiem jakiejś sławnej osoby?</span><br />
<span style="color: white;">9. Jaki jest twój ulubiony film, który mogłabyś oglądać milion razy?</span><br />
<span style="color: white;">10. Jaka piosenka kojarzy się Tobie z wakacjami?</span><br />
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div>
<b><span style="color: white;">Moje odpowiedzi:</span></b></div>
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: white;">1. Hmm... już na samym początku takie trudne pytanie. Nie potrafię wybrać jednej. Niech będzie Velvet Revolver - Libertad (na tą chwilę).</span></div>
<div>
<span style="color: white;">2. Chyba nigdy się nad tym nie zastanawiałam... Myślę, że byłaby to Billie Perry, bo fajnie byłoby być żoną Joe Perry'ego i mieć jakieś wspomnienia z lat 80.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">3. Jest najlepsza. Nigdy nie powstała i już nie powstanie muzyka mogąca równać się z tą z lat 80. I nie chodzi mi tylko o rocka (chociaż jest najlepszy), mam na myśli również takie bardziej popularne piosenki, puszczane w radiu. Są zupełnie inne od tych, które powstają teraz. Przede wszystkim są o czymś.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">4. Dresy, o ile można to uznać za subkulturę.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">5. Metallica - zdecydowanie i bez namysłu.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">6. Oczywiście, że były. Opowiadały jakąś historię. Teraz - chodzi tylko o to, żeby pokazać gołą babę.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">7. Myślę, że moja przyjaciółka i jej czasem totalnie głupie, ale śmieszne teksty.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">8. Czasem tak. Wiadomo, że zawsze fajnie jest pochwalić się, że jest się dzieckiem kogoś sławnego. Ale często równa się to również z nękającymi paparazzimi i może się spotkać z niechęcią rówieśników. Grunt to się nie wywyższać.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">9. Dirty Dancing - mam do niego jakiś cholerny sentyment, Kruk - bo wszyscy kochamy rockmanów.</span></div>
<div>
<span style="color: white;">10. Dżem - Wehikuł Czasu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Nominowane przeze mnie blogi:</span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://isjustalittlepatience.blogspot.com/">http://isjustalittlepatience.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://i-try-and-feel-the-sunshine.blogspot.com/">http://i-try-and-feel-the-sunshine.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://the-flames-burned-out.blogspot.com/">http://the-flames-burned-out.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://never-too-young-to-die.blogspot.com/">http://never-too-young-to-die.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://crazy-rock-life.blogspot.com/">http://crazy-rock-life.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://im-in-a-trance.blogspot.com/">http://im-in-a-trance.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://marynowana-lasica.blogspot.com/">http://marynowana-lasica.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Pytania do Was:</span></b><br />
<span style="color: white;">1. Co jest dla Ciebie najważniejsze?</span><br />
<span style="color: white;">2. Gdybyś spotkała złotą rybkę, jakie byłyby Twoje 3 życzenia?</span><br />
<span style="color: white;">3. Twoja ulubiona piosenka na ten moment?</span><br />
<span style="color: white;">4. Wyobraź sobie, że przypadkiem spotykasz swojego idola. Co robisz?</span><br />
<span style="color: white;">5. Jaką książkę poleciłabyś komuś nieznajomemu?</span><br />
<span style="color: white;">6. Jaka jest najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłaś w życiu?</span><br />
<span style="color: white;">7. Które trzy słowa najlepiej opisałyby Twoją osobowość?</span><br />
<span style="color: white;">8. Co najczęściej robisz/Twoje hobby?</span><br />
<span style="color: white;">9. Czy okłamałabyś bliską Ci osobę, jeśli prawda byłaby bolesna?</span><br />
<span style="color: white;">10. Gdybyś mogła mieszkać gdzie indziej, gdzie by to było?</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: purple;"><br /></span>
<span style="color: white;"><b><u>I przy okazji mam małą informację dla osób czekających na jakiś nowy rozdział (o ile takowe są): przez najbliższe dni, tygodnie, a może nawet miesiące na obydwu moich blogach nie pojawi się nic nowego. Powód? Brak czasu, weny, szkoła i czekająca mnie w tym roku matura. Dlatego w najbliższym czasie nie spodziewajcie się niczego nowego. Co prawda nowy rozdział jest napisany do połowy, lecz nie mam pojęcia kiedy go skończę. Ale ja tu wrócę! :)</u></b></span></div>
Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-73668446977990067732013-08-07T18:45:00.003+02:002013-08-07T18:45:49.630+02:00We All Fall Down<span style="color: #f3f3f3;">No i mamy drugi już dodatek na tym blogu. Mam taką prośbę, jako że pierwszy raz napisałam coś w takiej formie i w taki sposób, prosiłabym o komentarze. Nawet jeżeli Wam się nie spodoba, to krytykujcie, bo chcę wiedzieć, co o tym sądzicie. Mam nadzieję, że tego nie schrzaniłam ;) </span><br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">Drobna dziewczyna stała przed oknem i wpatrywała się w miasto zasnute ścianą utworzoną z silnie zacinającego deszczu. Tego dnia nadeszło jakieś zupełne oberwanie chmury, bo niewiele było widać, więc blondynka doskonale widziała swoje odbicie, które ukazywało jej smutną i przemęczoną twarz. Po chwili spuściła nieco wzrok na drobne kropelki czystej wody osiadłe na szybie okna. Niektóre z nich przyciągnięte siłą grawitacji zaczęły powolnie płynąć w dół, aby w końcu całkowicie zniknąć w drewnianej ramie. Widok ten przypomniał złotowłosej dziewczynie czasy dzieciństwa, kiedy jadąc samochodem z rodzicami obserwowała spadanie kropli i wyobrażała sobie, że są to wyścigi, a ona jest ich biernym obserwatorem. Zawsze jednak miała jakiegoś faworyta, którego po cichu dopingowała. Miała wtedy nie więcej niż 7 lat. Później wszystko się zmieniło i nie mogła sobie już pozwolić na taką beztroskę. Musiała nauczyć się żyć i radzić sobie. Zacisnęła mocno powieki, gdy przed oczyma stanął jej obraz sprzed 15 lat.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<i><span style="color: white;">Mała blondynka siedziała na tylnym siedzeniu samochodu, podczas gdy jej rodzice zajmowali miejsca z przodu. Prowadził jej tata, trzydziestoletni brunet o szerokim uśmiechu i błyszczących oczach. Obok niego, na miejscu pasażera siedziała jej mama - najpiękniejsza kobieta, jaką mała Aly kiedykolwiek widziała. Dwudziestodziewięcioletnia kobieta o złotych włosach, które Aly po niej odziedziczyła, zawsze miała nienagannie uczesane, tego dnia jednak spięte zieloną spinką w luźnego koka. Kilka niesfornych kosmyków wyrwało się z upięcia, pod wpływem wiatru wiejącego przez otwarte okno, ale Molly zupełnie się tym nie przejęła, i żywo śpiewała z radiem piosenki Elvisa Presleya, jej największego idola. Mała Aly uśmiechała się tylko radośnie i raz na jakiś czas dołączała do matki. Te piosenki były jej dobrze znane, bo często gościły w jej domu. Rodzice opowiadali jej, że gdy była mała i nie chciała spać, włączali jej płytę Elvisa, a ona zasypiała momentalnie z lekkim uśmiechem na pucołowatej buzi. Aly wręcz uwielbiała takie ich beztroskie, rodzinne chwile, jak ta teraz, w samochodzie. Niestety były to ostatnie takie chwile ich trójki, jednak dziewczynka jeszcze o tym nie wiedziała.</span></i><br />
<span style="color: white;"><i><br /></i>
Po policzku dorosłej już Alice popłynęło kilka słonych łez, które po wypłynięciu z jej oczu zmieszały się z kroplami deszczu spływającymi z okna. Dwa dni później jej matka zażądała od ojca rozwodu i tak po prostu odeszła. Nie zabierając ze sobą małej dziewczynki, która w tym momencie nie rozumiała dlaczego jej mama zostawia ją bez słów wyjaśnienia. I to był ostatni moment, w którym blondynka widziała swoją matkę. Po rozwodzie ojciec zabrał Aly i wyprowadził się do Lawrence w stanie Massachusetts, gdzie dziewczyna kilka lat później poznała niesfornego chłopaka o imieniu Joe. Ich znajomość nigdy nie była zwyczajna, pospolita. A zaczęła się równie niebanalnie.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<i><span style="color: white;">Była piątkowa noc. Alice smacznie już spała w swoim miękkim łóżku, gdy usłyszała głośny trzask drzwi. Momentalnie otworzyła oczy tknięta dziwnym przeczuciem. W pierwszym momencie pomyślała, że to może być jej tata wracający z pracy, ale po chwili przypomniała sobie, że jej ojciec już dawno wrócił, gdy ona jadła późną kolację. Nie zastanawiając się długo, wstała i najciszej jak umiała, wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi w taki sposób, żeby nie wydały z siebie żadnego dźwięku zdradzającego jej obecność. Na palcach przeszła kilka kroków i zatrzymała się u szczytu schodów opierając ręce na balustradzie i delikatnie wychylając do przodu, aby móc zobaczyć kto właśnie grasuje w jej salonie. Była gotowa w każdej chwili zawrócić i wezwać policję, gdyby tą osobą okazał się włamywacz. Aly aż wstrzymała oddech, kiedy rozpoznała Joe - chłopaka, z którym chodziła do jednej szkoły, mieszkała dom w dom, a który chyba nawet nie wiedział o jej istnieniu. Kiedy brunet chodząc po ciemku wpadł na drewniany stolik ustawiony w salonie, a ten wydał z siebie charakterystyczny dźwięk przesuwania drewna po podłodze, Aly szybko podeszła do pokoju swojego ojca i delikatnie otworzyła drzwi. Na szczęście pan Anderson nie obudził się, tylko przewrócił na drugi bok, głośno chrapiąc. Dziewczyna zamknęła drzwi i zbiegła ze schodów. Chcąc uniknąć kolejnych hałasów, po wejściu do salonu zapaliła lampę stojącą na stoliku. Nagłe rozbłyśnięcie światła zwróciło uwagę Joe, na co zareagował gwałtownym odwróceniem ciała. Kiedy zobaczył przed sobą młodą dziewczynę ubraną jedynie w koszulkę i kuse spodenki odsłaniające jej blade nogi zrobił głupią minę i wybełkotał:</span></i><br />
<i><span style="color: white;">- Co Ty robisz w moim salonie? - w tym momencie złotowłosa utwierdziła się tylko w przekonaniu, że jest on kompletnie pijany i w takim stanie musiał pomylić domy. Aly nakazała mu być ciszej nie chcąc budzić ojca, bo wiedziała, że byłaby z tego niezła afera i wytłumaczyła zdezorientowanemu brunetowi cała sytuację. Chłopak nic sobie z tego nie robiąc spytał, czy może u niej przenocować. Zrobił to w taki sposób, że dziewczyna nie była w stanie mu odmówić. Zresztą domyślała się, że pewnie dostało by mu się od rodziców, gdyby zobaczyli, że wrócił o tak późnej porze i to na dodatek pijany. Tak to zawsze może skłamać, że spał u kolegi. I tak oto Joe nocował w jej pokoju, a następnego dnia przegadali cały ranek i przedpołudnie. Aly miała wtedy 15 lat, Joe 17.</span></i><br />
<span style="color: white;"><i><br /></i>
<i>I właśnie tak zaczęła się ich znajomość. Która niewątpliwie zmieniła dziewczynę. I to w sposób nieodwracalny. Pod wpływem Joe, Aly zmieniła się z dziewczyny zafascynowanej Audrey Hepburn i Marliyn Monroe w rockmenkę z krwi i kości. Zaczęła przeklinać, pić, palić i to właśnie u niego i z nim po raz pierwszy spróbowała narkotyków. Może nie było tego wiele, ale wystarczyło, żeby po kilku razach można było mówić o uzależnieniu ich obojga. Zaczęło się chodzenie na imprezy i wracanie do domu grubo po północy na dodatek w stanie ewidentnie wskazującym na spożycie. Aly podobało się takie życie, właśnie wtedy czuła, że naprawdę żyje i czerpie garściami z każdej chwili. Po kilku tygodniach ona i brunet zostali parą. Ona była dla niego Lisą, ona dla niej Joey'em. Było im dobrze razem. Spotykali się praktycznie codziennie, raz u niej, raz u niego, czasem u Stevena - najlepszego przyjaciela Joe - na wspólne słuchanie muzyki i ćpanie. Wkrótce później Joe i Steven razem z kilkoma kumplami założyli zespół i byli tak pochłonięci graniem, że brunet miał coraz mniej czasu dla swojej dziewczyny. Oczywiście zabierał ją ze sobą na próby, ale wtedy i tak nie zwracał na nią uwagi. Aly czuła się odtrącona i zaniedbana. Nie omieszkała mu tego wypominać, gdy siedzieli później sami w jego pokoju, ale on wtedy tylko uśmiechał się, mówił "Lise, nie gadaj głupot" i skutecznie odwracał jej uwagę. Właśnie podczas jednego takiego wieczoru zupełnie mu się oddała. Był jej pierwszym... i ostatnim. </i></span><br />
<span style="color: white;"><i><br /></i><span style="font-family: inherit;">
Alice prychnęła cicho pod nosem przypominając sobie te chwile, a jej oddech utworzył parę wodną osiadłą na szybie. Wpatrywała się w nią przez chwilę, aż zupełnie niekontrolowanie podniosła do góry palec i nakreśliła wzory układające się w tak dobrze znane jej imię i nazwisko<span style="font-size: x-small;">. </span>Kiedy spostrzegła, co stworzyła, momentalnie zmazała napis jednym ruchem dłoni. </span></span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
<i><span style="font-family: inherit;">Po tym wydarzeniu Aly zrozumiała, że kocha Joe. Miłością bezwarunkową i nieskończoną. Był taki czuły, że dziewczyna była przekonana, iż już zawsze będą razem. W końcu taka miłość zdarza się tylko raz w życiu - myślała. I kiedy pewnego czerwcowego popołudnia zabrał ją na przejażdżkę swoim nowym motocyklem, którego niedawno dostał w prezencie od rodziców, stojąc do niego przytulona podczas, gdy on opierał się o maszynę, opowiedziała mu o swoich przemyśleniach sprzed kilku dni. Poczuła wyraźną i nagłą zmianę nastroju chłopaka. Wcześniej uśmiechnięty i wyluzowany, teraz wydawał się spięty i przestraszony. Być może to był pierwszy znak, który Aly powinna odczytać, ale nie zrobiła tego, bo Joe znów odwrócił jej uwagę słodkimi pocałunkami, a później miłą zabawą na motocyklu.</span></i></span><br />
<span style="color: white; font-family: inherit;"><i><br /></i>
<i>A kilka dni później przestał się do niej odzywać. Nie odpowiadał na telefony, unikał spotkań z nią, zawsze miał jakąś wymówkę. Kiedy usłyszała od jakiejś życzliwej osoby, że Joe ma kogoś innego nie chciała w to wierzyć. Nie, Joey by tego nie zrobił. Nie jej Joey. Ale ziarno niepewności zostało zasiane i jeszcze tego samego dnia, Aly jak burza wparowała na próbę jego zespołu. Zapytała go wprost, czy to co usłyszała, jest prawdą, a on tak po prostu jej przytaknął. Aly zabrakło tchu w płucach, więc otworzyła szeroko usta, żeby zaczerpnąć powietrza.</i></span><br />
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">- Więc kim ja dla Ciebie jestem? </span></i><br />
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">- Teraz? Teraz jesteś zajebistym wspomnieniem. - odpowiedział patrząc jej prosto w oczy, a ona nie mogąc znieść takiego upokorzenia przed całym zespołem wybiegła z garażu i zaszyła się w swoim pokoju, po czym zażyła wszystkie narkotyki, które znalazła w domu, a nie było tego dużo, bo zawsze bała się, że jej ojciec je znajdzie. Kiedy stwierdziła, że nie czuje żadnej ulgi, poszła do znajomego dilera po więcej. I właśnie w tym dniu rozpoczęła z nim współpracę, która trwała jeszcze bardzo długo. </span></i><br />
<span style="color: white;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span>
<span style="font-family: inherit;">Tamtego dnia nie zabiła się, ale po dziś dzień czuje, że każdy dzień zabija ją coraz bardziej. Nigdy później już się nie zakochała, bo cały czas kocha jednego, tego samego mężczyznę. Kilka dni później Joe wyjechał do Los Angeles robić karierę, a ona została ze złamanym sercem i zniszczoną psychiką. A miała wtedy dopiero 17 lat. Dziś brunet jest jednym z najsłynniejszych i najlepszych gitarzystów na świecie, a ona nawet nie skończyła college'u, bo tak zatraciła się w dragach, że niedawno trafiła do ośrodka odwykowego, w którym pozostaje do teraz. Sama na tym świecie. Atak serca zabrał jej ojca dwa lata temu.</span></span><br />
<span style="color: white; font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="color: white; font-family: inherit;">Oderwała wzrok od okna i podeszła do szafki, która stała przy łóżku w jej szpitalnym pokoju. Otworzyła ją i wyjęła malutką karteczkę, teraz już wyraźnie pożółkłą i wymiętą, jednak z idealnie odczytywalnym na niej napisem:</span><br />
<span style="color: white;"><span style="font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span>
</span><br />
<div style="text-align: center;">
<i><span style="color: white; font-family: Times, Times New Roman, serif;">"Spotkajmy się jutro w <strike>'Palmas',</strike></span></i><br />
<i><span style="color: white; font-family: Times, Times New Roman, serif;">a może lepiej w 'Trivium', tam jest kameralniej</span></i><br />
<i><span style="color: white; font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></i>
<i><span style="color: white; font-family: Times, Times New Roman, serif;">Twój Joey <3"</span></i><br />
<span style="color: white; font-family: Helvetica Neue, Arial, Helvetica, sans-serif;"><i><br /></i></span>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;">To była jedyna kartka, którą Alice kiedykolwiek dostała od Joe. Dał ją dziewczynie pod koniec spotkania, na którym oficjalnie zostali parą. </span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;">Blondynka znów zerknęła wgłąb szafki i ujrzała kilkanaście małych, białych tabletek. Zbierała je już od jakiegoś czasu, bo miała co do nich pewien plan. Tak, chciała się zabić. Kiedy to postanowiła? Sama już dokładnie nie pamięta, ale było to chyba w tym właśnie dniu, w którym Joe ją porzucił. Czemu zwlekała tak długo? Chciała załatwić sprawę szybciej, ale nie zdążyła, bo została siłą zabrana na odwyk, a poza tym tak naprawdę nie miała w sobie tyle odwagi. Liczyła na to, że teraz nie stchórzy....</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;">Usiadła na łóżku i wyjęła wszystkie tabletki kładąc je sobie na otwartej dłoni. Wbrew pozorom popełnienie samobójstwa na odwyku było rzeczą banalnie prostą. Wystarczyło tylko udawać, że zażywa się leki, które tutaj podają i gromadzić je w jakimś bezpiecznym miejscu. Szafek nigdy nie sprawdzali. Co prawda było to zadanie pracochłonne, ale opłacalne. Tak przynajmniej o tym myślała Aly.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;">Dziewczyna wpatrywała się w białe punkciki porozrzucane po całej powierzchni jej dłoni i pomyślała, jak bardzo nienawidzi Joe, a jednocześnie jak bardzo chce, żeby teraz był przy niej. Chciała jeszcze raz poczuć jego zapach, smak, dotyk, rozgrzane ciało pieszczące jej najdelikatniejsze i najwrażliwsze miejsca. Chciała chociaż raz jeszcze go zobaczyć. Co prawda mogła go sobie zobaczyć w gazetach, bo jego zespół zaczął odnosić sukcesy i był coraz bardziej znany, ale ona chciała go na żywo, tak, że mogłaby go dotknąć, poczuć zapach perfum. Jednak wiedziała, że to niemożliwe. Skąd? Bo już nie raz próbowała. Kiedyś nawet pojechała do Los Angeles mając nadzieję, że może jednak zmienił zdanie. Że ta dziewczyna okazała się największą pomyłką w jego życiu. Jakże się myliła...</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: Times, Times New Roman, serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">Alice z bijącym sercem zapukała do drzwi jego mieszkania. Bała się spotkania z nim, a jednocześnie była tak podniecona, że nawet nie potrzebowała narkotyków, żeby się pobudzić. Po chwili usłyszała jakieś szmery, jakby ktoś dopiero wstawał z łóżka. A była już 12! Kilka sekund później drzwi się otworzyły, a w progu stanął Joe w samych spodenkach, które jak się domyśliła służyły mu za piżamę. Blondynce aż zabrakło tchu w piersiach. Gitarzysta wyglądał oszałamiająco! Był jeszcze piękniejszy, niż wtedy, kiedy widziała go po raz ostatni. Za to on nie wydawał się taki zadowolony, że ją widzi.</span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">- Aly? - zapytał bardziej samego siebie. - Co Ty tu robisz?</span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">- Joey... - szepnęła zbliżając się do niego o krok, jednak on się cofnął. - Przyjechałam do Ciebie.</span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">- Skąd masz mój adres? - w jego tonie widocznie wyczuwalna była złość i irytacja, co zbiło nieco dziewczynę z tropu.</span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">- Mam swoje sposoby. - wymruczała, chcąc obudzić w nim dawne uczucia. Tak naprawdę przyjechała do los Angeles i najzwyczajniej w świecie go śledziła. Niezbyt wyszukany sposób, ale była zdesperowana.</span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">- Dobra, posłuchaj. - wziął głęboki oddech i przeczesał ręką włosy. - Nie obchodzi mnie po co tu przyjechałaś, skąd masz mój adres... Mam to w dupie... Wiedz tylko, że nie znaczysz już dla mnie nic. Tak, byłaś moją zabawką. - szybko dopowiedział, gdy zauważył, że Aly chce coś powiedzieć i zamknął jej drzwi przed nosem.</span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<i><span style="color: white; font-family: inherit;">W blondynce wezbrała złość. To było już drugie upokorzenie z jego strony. Zdecydowanie o dwa za dużo.</span></i></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: Times, Times New Roman, serif;"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;">Zabawką - powiedziała sama do siebie, a jej słowa szybko zgasły w osłupiającej ciszy panującej w pokoju, a na jej twarzy pojawiło się coś na kształt gorzkiego uśmiechu. Nie chciała zwlekać dłużej. Wiedziała, że za godzinę zacznie się obchód, a ona do tego czasu nie chciała już żyć. Nie zastanawiając się dłużej, żeby się przypadkiem nie rozmyślić przechyliła dłoń, a następnie połknęła wszystkie tabletki. W ustach poczuła okropny gorzki posmak, ale nie przejęła się tym i położyła swoje ciało na łóżku. Czuła jak coraz gorzej jej się oddycha, z trudem łapała powietrze.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<span style="color: white; font-family: inherit;">- Pieprzony Joe Perry. - wyszeptała zaciskając dłonie w pięści, po czym zamknęła oczy na zawsze.</span></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-65150254911235726492013-06-26T18:55:00.001+02:002013-06-26T18:55:21.004+02:00Dead Flowers - Rozdział 8<span style="color: #f3f3f3;">Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale nie mam weny, nie mam pomysłu, nie mam ochoty... Chyba się wypalam...</span><br />
<span style="color: #f3f3f3;">I w ogóle nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Jest zbyt przesłodzony, ale postanowiłam, że go dodam, bo dawno nic nie było i nie wiadomo kiedy się pojawi następny.</span><br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">- Ktoś tu się wkurwił - mruknął Izzy i przycisnął moje ciało do swojego, a ja zachichotałam pod nosem.</span><br />
<span style="color: white;">- Proponuję ratować tego biedaka. - powiedziałam i wstałam zakładając szybko na siebie porozrzucane po całym pokoju części mojej garderoby.</span><br />
<span style="color: white;">- Złego diabli nie biorą. O Axla możesz być spokojna. - Stradlin również wstał i zaczął się ubierać.</span><br />
<span style="color: white;">- Miałam na myśli Ringo. - popatrzyłam uważnie na mojego chłopaka i gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Co jest? - zapytał Izzy, gdy staliśmy już w salonie, gdzie Axl krzywym wzrokiem patrzył na Ringo. A ten tylko stał przed nim i machał tym swoim małym ogonkiem z otwartą paszczą i wysuniętym językiem.</span><br />
<span style="color: white;">- To ja się pytam co TO jest? - wycedził Axl wyraźnie podkreślając słowo "to".</span><br />
<span style="color: white;">- Pies. - mruknęłam stojąc krok w tył za Stradlinem. Oczy Axla momentalnie utkwiły we mnie.</span><br />
<span style="color: white;">- To widzę. Tylko co on robi w naszym domu? - teraz jego wzrok biegał już od twarzy mojej do rytmicznego.</span><br />
<span style="color: white;">- Jezu, Axl, mieszka. A co może robić. I uprzedzając Twoje następne pytanie jest mój, a jeszcze kolejne: nie, nie oddam go.</span><br />
<span style="color: white;">Przez chwilę między facetami wywiązała się walka na spojrzenia, ale w końcu Rudy ustąpił.</span><br />
<span style="color: white;">- A róbcie co chcecie. Byle mi nie wchodził w drogę. - Axl wycelował swój palec wskazujący w Isbella i wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi na górze.</span><br />
<span style="color: white;">- Ten to zawsze ma jakieś problemy. - westchnął Izzy i przeczesał palcami włosy.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie ma co się nim przejmować. - wzruszyłam ramionami. Doskonale wiedziałam, jaki jest Axl i Stradlin powinien to wiedzieć jeszcze lepiej ode mnie. W końcu przyjaźnią się całe życie. - Idziemy z Ringo na spacer? - zapytałam bruneta chwytając go za rękę i całując w policzek. Na jego twarzy od razu zagościł ten jego słodki, charakterystyczny uśmiech.</span><br />
<span style="color: white;">- Ringo! Chodź na spacer! - zawołał psa, który momentalnie przybiegł szczekając radośnie. Zaśmialiśmy się na ten widok i zabierając smycz, opuściliśmy HellHouse.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Po jakiejś godzinie chodzenia ulicami Los Angeles, dotarliśmy na plażę, która była prawie całkiem pusta. Być może dlatego, że było już dosyć późno i się ściemniało. Gdzieś w oddali siedziała tylko jakaś starsza para grająca w karty na kocu. Przystanęłam na chwilę nie zwracając uwagi na Izzyego i Ringo, który po spuszczeniu ze smyczy od razu pobiegł do wody. Patrzyłam na tę parę i zastanawiałam się, czy mnie i Stadlina też coś takiego kiedyś czeka. Wspólna starość, beztroskie siedzenie na plaży, gra w karty. </span><br />
<span style="color: white;">- Kochanie, słuchasz mnie? - z zamyślenia wyrwał mnie głos bruneta i jego silna dłoń oplatająca mój pas.</span><br />
<span style="color: white;">- C-co? Co mówiłeś? - odwróciłam głowę w jego stronę i dostałam pstryczka w nos.</span><br />
<span style="color: white;">- Pytałem, czy przejdziemy się wzdłuż brzegu. - Izzy wtulił nos w moją szyję, a ja z chęcią przytaknęłam.</span><br />
<span style="color: white;">I tak szliśmy sobie objęci brzegiem plaży z butami w rękach, a woda co jakiś czas obmywała nam nasze bose stopy. Ringo, który już wyszedł z wody biegł kilka metrów przed nami z wywieszonym językiem, co jakiś czas zawracając, żeby dobiec do nas, a później znowu wybiegał do przodu. Między nami panowała cisza, bo po co coś mówić. Było po prostu idealnie. Zachód słońca, lekki szum wody w tle i ukochany mężczyzna przy boku. Czego chcieć więcej?</span><br />
<span style="color: white;">- Ale tu pięknie. - uśmiechnęłam się słysząc to z ust Izzy'ego.</span><br />
<span style="color: white;">- Od kiedy Ty się taki romantyczny zrobiłeś, co? - zapytałam patrząc w bok, na jego twarz zwróconą przed siebie, na jego włosy, które wiatr układał tak, że wpadały mu do oczu, przez co musiał je mrużyć. Ja sama cały czas odganiałam swoje włosy z twarzy. Wieczorny wiatr jest trochę silniejszy niż ten, który wieje w upalne dni.</span><br />
<span style="color: white;">- To wszystko przez Ciebie! - przystanął i rzucając buty, który trzymał w dłoni na złoty piasek, objął mnie w pasie.</span><br />
<span style="color: white;">- Przeze mnie? A co ja takiego robię? - uśmiechnęłam się i robiąc to samo z moimi butami, zarzuciłam mu ręce na szyję.</span><br />
<span style="color: white;">- Po prostu jesteś. Odkąd tylko się pojawiłaś w moim życiu, zmieniłaś mnie. Jesteś powodem, dla którego chcę mi się rano wstać. Kocham Cię. - spojrzałam głęboko w te jego brązowe oczy i nie wiedząc co powiedzieć, po prostu go pocałowałam. Byłam w szoku, że zdobył się na takie wyznanie. Przecież to Izzy Stradlin! Najbardziej skryty i małomówny człowiek na tym świecie. A tu takie coś. </span><br />
<span style="color: white;">- Też Cię kocham. - powiedziałam, gdy już się od siebie oderwaliśmy. Brunet uśmiechnął się tylko przebiegle, a ja zmarszczyłam brwi nie wiedząc, o co może mu chodzić. Nagle zostałam złapana w pół i nim się obejrzałam wylądowałam w wodzie, która na szczęście była jeszcze w miarę ciepła. </span><br />
<span style="color: white;">- Zemszczę się Isbell! Pożałujesz tego! - odgrażałam się rytmicznemu, ale po chwili śmiałam się z całej sytuacji. Nawet Ringo do mnie dołączył i kąpał się razem ze mną. A Izzy stał sobie na brzegu zadowolony z siebie.</span><br />
<span style="color: white;">- Dobra Ringo wychodzimy. - zakomenderowałam i powoli zaczęłam wychodzić na brzeg. - Ale wiesz, co masz zrobić. - mruknęłam cicho do psa, a ten ochoczo zamerdał ogonem i pobiegł do swojego właściciela, który niczego się nie spodziewając stał dalej w tym samym miejscu. A Ringo, gdy tylko przystanął obok Izzy'ego zaczął się pozbywać nadmiaru wody chlapiąc naokoło. Oczywiście Isbell wyszedł z tego cały przemoczony i zaczął krzyczeć na psa, a ja zanosiłam się od śmiechu stojąc na brzegu i wykręcając włosy z wody.</span><br />
<span style="color: white;">- Złość piękności szkodzi. - skomentowałam, a gdy zobaczyłam wzrok mojego chłopaka mówiący "nawet nie próbuj się odzywać" ponownie wybuchnęłam śmiechem.</span><br />
<span style="color: white;">- Masz za swoje. - podeszłam do niego i złapałam za rękę uprzednio zbierając buty z piasku. - Chodź, idziemy dalej.</span><br />
<span style="color: white;">Izzy nic nie powiedział, tylko również zabrał swoje buty.</span><br />
<span style="color: white;">Po kilku minutach jednak złość już mu przeszła i szliśmy objęci rozmawiając na różne tematy. </span><br />
<span style="color: white;">- Dobry wieczór. - powiedzieliśmy razem, gdy mijaliśmy tą parę staruszków. Jednak teraz już nie siedzieli na kocu, a chyba zbierali się do domu.</span><br />
<span style="color: white;">- Dobry wieczór. - odpowiedzieli i uśmiechnęli się do nas przyjaźnie. - Piękny wieczór, prawda? - zagadnęła starsza pani składając koc.</span><br />
<span style="color: white;">- O tak. Jest cudownie. - przytaknęłam jej.</span><br />
<span style="color: white;">- Ringo zostaw! - krzyknął Izzy, a ja spojrzałam na psa, który właśnie wyjadał jakieś smakołyki z wiklinowego kosza tego, jak mniemam, małżeństwa.</span><br />
<span style="color: white;">- Och nie, niech je. Nam i tak zostało i nie byłoby co z tym zrobić. - kobieta spojrzała pobłażliwie na rottweilera, a następnie zwróciła się do nas. - A może Wy jesteście głodni? </span><br />
<span style="color: white;">- Nie, dziękujemy. My już pójdziemy. Do widzenia. - pożegnaliśmy się i zabierając Ringo, udaliśmy się w drogę powrotną do domu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- No nareszcie jesteście! - przywitał nas uśmiechnięty do granic możliwości Steven. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni i poszliśmy za Adlerem do salonu, gdzie siedziała już cała reszta z butelkami piwa w dłoniach.</span><br />
<span style="color: white;">Przysiedliśmy się do nich ciekawi, co mają nam do powiedzenia.</span><br />
<span style="color: white;">- Stradlin, chuju, McKagan załatwił nam jutro koncert w Roxy! - oznajmił Rose, a dumny z siebie Duff uniósł do góry ręce.</span><br />
<span style="color: white;">- E to zajebiście! Robimy próbę? - zapytał od razu Isbell, a chłopaki entuzjastycznie podjęli pomysł i wszyscy poszli na dół do garażu. </span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-63120579738168235302013-05-29T19:09:00.004+02:002013-05-29T19:09:54.106+02:00Psycho Love - Rozdział 16<span style="color: #f3f3f3;">Taki trochę nic nie wnoszący rozdział, ale dawno nie pisałam tego opowiadania i musiałam trochę poprzynudzać :)</span><br />
<b><br /></b>
<br />
<b><span style="color: white;">Ivy:</span></b><br />
<span style="color: white;">Leżałam właśnie na łóżku i zastanawiałam się, co zrobić, żeby pocieszyć Sebastiana. Chociaż nie. Ja nie chciałam go pocieszać. Chciałam, żeby zapomniał o całej tej sprawie związanej z Marią, odciął się od tego wszystkiego. Niestety w myśleniu nie pomagało mi ciche chrapanie Rachela śpiącego z głową na moim brzuchu. Westchnęłam i potarmosiłam go lekko po włosach. Nie otworzył oczu, ale za to zalała mnie fala błogiej ciszy. I nagle mnie olśniło! Dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłam! Wyjedźmy nad jezioro! Co prawda możemy tylko na weekend, bo chłopaki nie mogą pozwolić sobie na tym etapie kariery na jakąś dłuższą przerwę, ale to zawsze coś. Te dwa dni powinny wystarczyć, żebyśmy wszyscy odpoczęli i nabrali dystansu do pewnych spraw.</span><br />
<span style="color: white;">Uśmiechnęłam się do własnych myśli i spojrzałam w bok na zegarek stojący na szafce nocnej. Była dopiero 6:34, więc ponownie zamknęłam oczy, bo miałam jeszcze dużo czasu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Obudziło mnie delikatnie łaskotanie czymś miękkim i pachnącym cynamonem na policzku. Zmarszczyłam nos i otworzyłam powoli oczy. Moje tęczówki momentalnie zderzyły się z czekoladowymi tęczówkami Rachela, który pochylał się nad moją twarzą drażniąc ją opadającymi włosami.</span><br />
<span style="color: white;">- Wstawaj, spóźnisz się do pracy. - wymruczał wprost w moje usta, a następnie namiętnie je ucałował. Przywarłam do jego ciała nie pozostawiając nawet milimetra wolnej przestrzeni i wplotłam palce w jego bujną fryzurę. Niestety, musieliśmy skończyć te pieszczoty, więc oderwałam się niechętnie od "mojego narkotyku" i delikatnie zepchnęłam go z siebie. Bolan westchnął tylko niezadowolony, ale nic nie powiedział.</span><br />
<span style="color: white;">Uśmiechnęłam się do niego jedynie i już po chwili zamykałam za sobą drzwi od łazienki.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">W pracy zupełnie nie mogłam się skupić i pisałam jeden artykuł dobre cztery godziny. Co chwilę coś poprawiałam lub wyrzucałam kilka akapitów i zaczynałam całą pracę od nowa. Dziwnie się czułam pracując w tym samym miejscu z Marią. Co prawda nie miałyśmy ze sobą zbyt wiele do czynienia, ale i tak blondynka kilka razy próbowała złapać ze mną kontakt i pogadać, ale skrzętnie jej unikałam. Nie chciałam na razie z nią rozmawiać, bo nie wiedziałam jak się zachować. Może to głupie, w końcu przyjaźnimy się od dzieciństwa, ale chciałam być fair wobec Sebastiana, który jest dla mnie jak brat. Miałam taki mętlik w głowie, że postanowiłam z nią nie rozmawiać dopóki sobie tego wszystkiego nie ułożę. Może uda mi się przemyśleć całą sytuację jak pojedziemy nad to jezioro. Tak w ogóle muszę powiedzieć o moim pomyśle chłopakom.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Czeeeść! - wydarłam się, gdy tylko przekroczyłam próg domu. Odpowiedziała mi głucha cisza, więc wzruszyłam ramionami i poszłam schodami do pokoju. Wyglądało na to, że jestem sama w domu. Chłopaki pewnie mają próbę, albo gdzieś łażą bez celu po Los Angeles. No nic, będę musiała jeszcze poczekać, żeby im powiedzieć, co takiego wymyśliłam.</span><br />
<span style="color: white;">Stwierdziłam, że przygotuję coś do jedzenia, bo raczej nie mam nawet co liczyć na to, że oni coś zrobili. Oczywiście się nie myliłam i w kuchni zastałam jedynie pozostałości po śniadaniu. Nawet tego nie chciało im się sprzątać. Pokręciłam głową z dezaprobatą i wstawiłam naczynia do zlewu, a następnie otworzyłam lodówkę. Z tego, co zobaczyłam stwierdziłam, że przygotuję makaron w sosie serowym. Włączyłam małe radio stojące na blacie i wsłuchując się w dźwięki "Mama Kin" Aerosmith, rozpoczęłam przygotowywać obiad.</span><br />
<span style="color: white;">W momencie, gdy mieszałam sos, drzwi frontowe otworzyły się z hukiem, zapewne potraktowane kopniakiem, i po chwili do domu wpadła cała piątka rockmanów.</span><br />
<span style="color: white;">- Co tak zajebiście pachnie? - zapytał Snake momentalnie pojawiając się w kuchni.</span><br />
<span style="color: white;">- No, trochę jak skarpetki Roba. - wypalił Sebastian stając obok Sabo, a ten wybuchnął takim śmiechem, że zgiął się w pół i zaczął się krztusić. Ja sama do niego dołączyłam i aż musiałam odejść kawałek od garnków, żeby się nie poparzyć. Bach stał oparty o futrynę wyraźnie zadowolony z faktu, iż wyszedł mu żart.</span><br />
<span style="color: white;">- Z czego zlewacie? Też chcę się pośmiać! - do pomieszczenia wpadł Rob, jednak my zbyliśmy go tylko machnięciem ręki.</span><br />
<span style="color: white;">- Chłopaki chodźcie! - zawołałam wszystkich, gdy jedzenie było gotowe, bo już zdążyli gdzieś się porozpraszać po domu.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć skarbie. - przywitał mnie Rachel, gdy tylko pojawił się w kuchni i ucałował moje wargi, ja jednak nie pozwoliłam mu tak szybko odejść i pogłębiłam pocałunek, aż Sebastian nie zwrócił nam uwagi, że jest głodny.</span><br />
<span style="color: white;">- To sobie nałóż. - wytknęłam mu język tuląc się do Bolana.</span><br />
<span style="color: white;">- Ale lepiej smakuje z Twoich rąk. - powiedział robiąc słodkie oczka i wyciągając talerz w moją stronę.</span><br />
<span style="color: white;">Westchnęłam i oparłam głowę o klatkę piersiową basisty czując jak się unosi i opada od chichotu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Słuchajcie, wpadłam na pewien pomysł. - zaczęłam, gdy wszyscy już siedzieliśmy przy stole i zajadaliśmy się obiadem.</span><br />
<span style="color: white;">- Kontynuuj - zachęcił mnie Scotti, a reszta spojrzała na mnie tylko ponaglającym wzrokiem.</span><br />
<span style="color: white;">- Co powiecie na mały wypad nad jezioro w weekend? Pomyślałam, że przydałby się nam taki wyjazd, ostatnio trochę się działo... - urwałam i spuściłam wzrok na swój talerz, po którym błądziłam bez celu widelcem.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja tam uważam, że to zajebisty pomysł! - powiedział Rob.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja też! - zgodził się Snake.</span><br />
<span style="color: white;">- No to postanowione. Jedziemy nad jezioro. - puścił mi oczko Baz, a ja szczerze się uśmiechnęłam. Po chwili poczułam męską dłoń na udzie i ciepły oddech przy uchu.</span><br />
<span style="color: white;">- Może być ciekawie. - wymruczał mi Rachel do ucha i lekko pocałował jego płatek.</span><br />
<span style="color: white;">- I oto chodzi. - odpowiedziałam przyciszonym głosem i położyłam rękę na biodrze basisty powodując tym lekkie rozchylenie jego warg.</span><br />
<span style="color: white;">- Dobra, to my posprzątamy. - zgłosił chłopaków Scotti, a ja uradowana, że nie będę musiała się męczyć podziękowałam mu uśmiechem. Reszta próbowała jakoś zaprotestować, ale ja szybko wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie słysząc ich głośne rozmowy i stukanie talerzami. Ta zgraja nieogarniętych rockmanów jest teraz moją najbliższą rodziną. W życiu nie pomyślałabym, że tak to się wszystko potoczy, ale nie mogłam sobie wyobrazić chyba lepszego scenariusza. No może jedynie mogłaby jeszcze cieszyć się tym ze mną Maria, ale jej wybory, chociaż nie zawsze słuszne, były jej świadomymi. I chociaż przed chłopakami staram się tego nie pokazywać, to strasznie za nią tęsknię. Brakuje mi naszych wspólnych rozmów, wygłupów, imprez. Mamy tyle wspomnień, że nie jestem w stanie tego wszystkiego tak po prostu wyrzucić z głowy. Chyba nawet nie chcę, bo jak na razie to jedyne co mi pozostało po naszej przyjaźni. Jestem wściekła na blondynkę za to, że wszystko zepsuła. Teraz czuję się, jakbym była między młotem a kowadłem. Między chęcią odzyskania przyjaciółki, a bycia w porządku w stosunku do Bacha. Nagle poczułam na plecach uderzenie. No tak, cały czas stałam przy drzwiach.</span><br />
<span style="color: white;">- Ojej kochanie, przepraszam! - Rachel wszedł do pokoju i chwycił mnie delikatnie za ramiona. - Ale czemu stałaś przed drzwiami? - zapytał lekko rozbawiony.</span><br />
<span style="color: white;">- Zamyśliłam się. - odpowiedziałam i uciekłam wzrokiem na bok unikając jego przeszywających czekoladowych tęczówek. Wyraz jego twarzy zmienił się i teraz patrzył na mnie wyraźnie zmartwiony.</span><br />
<span style="color: white;">- Chodzi o Marie? - nachylił się nieznacznie, żeby móc złapać ze mną kontakt wzrokowy, a ja prawie niezauważalnie pokiwałam głową.</span><br />
<span style="color: white;">- Oj Ivy - westchnął i zagarnął mnie ramionami zamykając w silnym uścisku. Przywarłam do niego całym ciałem, ale po chwili, dłuższej chwili, wyrwałam się i odsunęłam na odległość kilku kroków.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie no kurwa trzeba się ogarnąć! Było, minęło! Nie ma co tyle o tym myśleć. W życiu są lepsze rzeczy do roboty. - ostatnie zdanie wypowiedziałam kokieteryjnym tonem i podeszłam do Bolana seksownie kręcąc biodrami. Ten uniósł tylko brew czekając na mój dalszy ruch. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przejechałam koniuszkiem języka po jego górnej wardze. Reakcja bruneta była natychmiastowa. Położył dłonie na moich biodrach i zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze języki w namiętnym tańcu. Aż zamruczałam i obróciłam nasze ciała tak, że stałam tyłem do łóżka. I już ciągnęłam Rachela za koszulkę w stronę materaca, gdy ten oderwał swoje usta od moich i przytrzymał moją dłoń zaciśniętą na jego T-shircie.</span><br />
<span style="color: white;">- Chodź na podłogę. - wytrzeszczyłam na niego oczy i aż otworzyłam usta ze zdziwienia.</span><br />
<span style="color: white;">- No co? Tam jeszcze tego nie robiliśmy. - poruszył brwiami w górę i w dół. W sumie... coś nowego, może być ciekawie. Przygryzłam wargę i podeszłam do Rachela, a następnie ściągnęłam mu koszulkę. Po chwili znowu całowaliśmy się gorąco i pozbawialiśmy nawzajem ubrań, aż nie zostaliśmy w samej bieliźnie. Wtedy położyłam się delikatnie na podłodze dziękując sobie w duchu, że wpadłam na pomysł położenia miękkiego dywanu na panelach, bo wydawały mi się takie gołe. Po chwili dołączył do mnie Bolan i zaczął obcałowywać każdy odkryty skrawek mojego ciała wywołując przyjemne ciepło w moim brzuchu i gęsią skórkę na zewnątrz. Kiedy to zauważył uśmiechnął się szelmowsko i zajął się odpinaniem stanika, a gdy materiał wylądował gdzieś w okolicy łóżka, zaczął pieścić moje piersi wywołując ciche jęki z mojego gardła. Przyciągnęłam go za włosy i pocałowałam zachłannie zjeżdżając dłońmi w dół jego ciała, do bokserek, których szybko się pozbyłam. Miałam teraz na sobie jedynie majtki, więc brunet momentalnie sięgnął tam ręką, nie przerywając pocałunku. Aby zdjąć materiał musiałam lekko unieść biodra, przez co otarłam się kobiecością o jego nabrzmiałego już członka, wywołując delikatny dreszcz jego ciała i cichy pomruk z gardła. Uśmiechnęłam się seksownie odrywając od jego ust. Rachel spojrzał mi głęboko w oczy i rozsunął moje uda delikatnie drażniąc paznokciami ich wrażliwą powierzchnię. Następnie nachylił się i przyssał do mojej szyi całując, gryząc i ssąc skórę. Wplotłam palce w bujne włosy bruneta, co chwilę mrucząc z zadowolenia. Nagle, basista oderwał palce od moich ud i zanurzył je w mojej kobiecości, a ja aż krzyknęłam z zaskoczenia i przyjemności. Jego sprawne palce poruszały się szybko i rytmicznie doprowadzając mnie do szaleństwa. Jęczałam, wiłam się po dywanie, drapałam go po plecach, aż w końcu poczułam charakterystyczny dreszcz i moim ciałem wstrząsnął orgazm. Mój krzyk stłumiły spragnione wargi bruneta, który całował mnie do momentu, aż moje ciało nie wróciło do normalności.</span><br />
<span style="color: white;">- To było cudowne. Kocham Cię. - spojrzałam mu głęboko w oczy, a on odpowiedział mi uśmiechem.</span><br />
<span style="color: white;">- Zbieraj siły, dopiero zaczęliśmy. - i nie czekając na moją reakcję wszedł we mnie całując namiętnie</span>.Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com29tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-56694027018725920682013-05-10T19:21:00.000+02:002013-05-10T19:21:33.110+02:00Dead Flowers - Rozdział 7<span style="color: white;">Stałam od dobrych kilku minut przed drzwiami HellHouse'u i zastanawiałam się, czy zapukać. W końcu to nie ja powinnam przepraszać, bo to nie ja wywołałam bezsensowną kłótnię o nic, tylko Izzy. Już chciałam zrezygnować i odwracałam się na pięcie w stronę ulicy, gdy przede mną wyrosła jak spod ziemi postać Duffa.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć Debby. - powiedział, gdy mnie zauważył. - Nie wchodzisz?</span><br />
<span style="color: white;">- Tak właściwie to... nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uświadomiłam sobie, jak żałośnie musiało to zabrzmieć. Na szczęście McKagan nie skomentował tego, a jedynie zagarnął mnie ramieniem i mówiąc "nie wygłupiaj się, właź do środka" zaprowadził mnie do domu. Na początku zastanawiałam się, czy się nie wyrwać i pójść do siebie, ale stwierdziłam, że nie ma sensu unosić się dumą i ktoś musi w końcu zacząć tą rozmowę. Wychodzi na to, że z naszej dwójki będę to ja. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Gdy tylko przekroczyliśmy próg, Duff gdzieś się ulotnił, a w moją stronę rzucił się młody rottweiler wybiegający z salonu. Krzyknęłam z zaskoczenia i strachu, gdy pies odsłonił swoje ostre kły. Nie wyglądało na to, żeby miał ochotę mnie pożreć, bo zaczął mnie obwąchiwać merdając ogonem, ale nigdy nic nie wiadomo.</span><br />
<span style="color: white;">- Ringo! Do nogi! - usłyszałam nagle głos Izzy'ego i po chwili pojawił się on w drzwiach opierając o futrynę. Ku mojemu zdumieniu, pies od razu pognał do, jak mniemam, właściciela.</span><br />
<span style="color: white;">- Masz psa? - zapytałam unosząc brwi.</span><br />
<span style="color: white;">- No jak widać. - odpowiedział obojętnie nawet na mnie nie patrząc.</span><br />
<span style="color: white;">- Długo? - zadałam kolejne pytanie przenosząc ciężar ciała na druga nogę.</span><br />
<span style="color: white;">- Od jakiejś godziny. </span><br />
<span style="color: white;">- I już tak Cię słucha? - wybałuszyłam oczy będąc pod wrażeniem umiejętności czworonoga.</span><br />
<span style="color: white;">- Urok osobisty. - mruknął Izzy i obróciwszy się wszedł z powrotem do salonu, a Ringo poczłapał za nim.</span><br />
<span style="color: white;">Uśmiechnęłam się pod nosem. Właśnie to w nim kochałam. </span><br />
<span style="color: white;">Zdjęłam kurtkę i zawiesiłam ją sobie na przedramieniu, a następnie poszłam za Stradlinem do pokoju. Rytmiczny siedział rozwalony na kanapie i odpalał papierosa, a rottweiler leżał mu pod nogami. Nie powiem, byłam zdziwiona takim szybkim czasem, w jaki się 'dogadali'. Ale nie po to tu przyszłam przecież. Usiadłam na kanapie na przeciwko bruneta i odłożyłam kurtkę na miejsce obok mnie. </span><br />
<span style="color: white;">- Izzy pogadajmy. - zaczęłam, bo on chyba nie miał zamiaru odezwać się słowem.</span><br />
<span style="color: white;">- Przecież rozmawiamy. - zaciągnął się fajką i po chwili dmuchnął w moja stronę dymem.</span><br />
<span style="color: white;">- Rozmawialiśmy to jakieś 5 minut temu. - prychnęłam i pogłaskałam psa po łepku, bo podszedł do mnie i nadstawił głowę patrząc na mnie wyczekująco i merdając malutkim ogonkiem. Izzy na ten widok uśmiechnął się jednym kącikiem ust, ale gdy zauważył, że na niego patrzę szybko znowu przybrał minę poważnego i odwrócił wzrok. Westchnęłam zrezygnowana. </span><br />
<span style="color: white;">- No kurwa Jeff! - podniósł na mnie oczy. - Obydwoje przesadziliśmy. Przyznajmy się do tego i przestańmy kłócić.</span><br />
<span style="color: white;">Czekałam na jakąś reakcję z jego strony, ale wyglądało na to, że się nie doczekam. Izzy dalej palił swojego papierosa co jakiś tylko czas zaszczycając mnie spojrzeniem swoich brązowych oczu.</span><br />
<span style="color: white;">- Masz zamiar coś powiedzieć? - zapytałam zniecierpliwiona, gdy po kilku minutach cisza zaczęła już dzwonić mi w uszach.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie. </span><br />
<span style="color: white;">- Naprawdę nie masz mi nic do powiedzenia? - to zabolało. Uświadomiłam sobie, że chyba tylko ja chcę się pogodzić.</span><br />
<span style="color: white;">Izzy jak zawsze nic nie odpowiedział tylko zgasił niedopałek w popielniczce stojącej na stole oddzielającym dwie kanapy, na których siedzieliśmy od siebie. Żeby to zrobić musiał się nieco nachylić, więc odruchowo podniósł wzrok trochę wyżej, na moją twarz usilnie się w niego wpatrującą. Wciąż miałam nadzieję, że jednak coś powie, przeprosi mnie za swoje zachowanie. Ale nic takiego nie miało miejsca. Brunet przełknął ślinę i zwiesił luźno ręce opierając je na udach. Ringo popatrzył na mnie, bo już od jakiegoś czasu zaprzestałam głaskania go i gdy zobaczył, że nie zamierzam kontynuować pieszczot, odszedł kilka kroków i położył się pod oknem. Miałam już serdecznie dość czekania na jakąkolwiek oznakę skruchy ze strony rytmicznego, więc wstałam i biorąc kurtkę w dłoń wyszłam bez słowa z salonu. Już prawie naciskałam klamkę od drzwi wejściowych, gdy usłyszałam jego głos:</span><br />
<span style="color: white;">- Debbie zaczekaj! - zatrzymałam dłoń w połowie drogi i odwróciłam się w jego stronę. Stał przede mną z rękami w kieszeniach i rozbieganym wzrokiem. Chyba nie wiedział, jakimi słowami powiedzieć, to co zamierza. Nie miałam zamiaru ułatwiać mu tego zadania, więc założyłam ręce na piersi i czekałam. </span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam. - powiedział prawie niedosłyszalnie patrząc gdzieś w bok. Śmiać mi się zachciało z całej tej sytuacji.</span><br />
<span style="color: white;">- Co? Bo nie dosłyszałam. - wychyliłam lekko głowę do przodu dając mu znak, żeby mówił głośniej.</span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam no! - powtórzył już zdecydowanie wyraźniej i spojrzał mi głęboko w oczy. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego zarzucając mu ręce na szyję. Dłonie gitarzysty automatycznie powędrowały na mój pas przyciągając mnie bliżej.</span><br />
<span style="color: white;">- Przesadziłem. Ale jak zobaczyłem tego kolesia tak blisko Ciebie to miałem ochotę dać mu w mordę.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja też przepraszam. Przesadziłam trochę tym tekstem o dragach. Przepraszam. - potarłam nosem o jego nos. Nagle poczułam lekki dotyk w okolicy łydek. Obydwoje spojrzeliśmy w tamtą stronę i naszym oczom ukazał się Ringo siedzący przy naszych nogach. Zaśmialiśmy się lekko, a następnie podnieśliśmy głowy, a ja cmoknęłam Izzy'ego w usta. Jednak brunet już nie pozwolił mi się od siebie oderwać i pogłębił pocałunek błądząc dłońmi po moich plecach. Rzuciłam kurtkę trzymaną w dłoni na podłogę i wplotłam palce we włosy gitarzysty. Kiedy jego usta zjechały na moją szyję zdobiąc ją drobnymi pocałunkami, odchyliłam głowę lekko w tył. Po chwili jednak odepchnęłam go delikatnie od siebie i chwyciłam za ciepłą dłoń prowadząc po schodach do jego pokoju. Ringo uważnie nas obserwował, a kiedy zniknęliśmy mu z pola widzenia, poszedł do kuchni i zanurkował głową w misce z suchą karmą. </span><br />
<span style="color: white;">My tymczasem dotarliśmy już do pokoju Izzy'ego i obdarowując się namiętnymi pocałunkami powoli zdejmowaliśmy z siebie ubrania, ciesząc się każdą wspólnie spędzoną minutą.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Duff:</span></b><br />
<span style="color: white;">Izzy i Deb chyba właśnie są w fazie godzenia, bo z pokoju gitarzysty wydobywają się ciche jęki rudej. Swoją drogą ciekawe, o co im poszło. Stradlin nic nam nie mówił, ale wrócił dzisiaj wkurwiony. I na dodatek z psem. Interesujące jak zareaguje na to reszta zespołu. Jak na razie wiem tylko ja. Chłopaków od rana gdzieś wywiało i nie mieli jeszcze okazji poznać naszego nowego lokatora. Nawet mojej Mandy nie ma i muszę siedzieć sam w pokoju wysłuchując tych odgłosów z pokoju naprzeciwko. Wstałem z łóżka, na którym bezczynnie leżałem i gapiłem się w sufit i usiadłem na parapecie otwierając okno na szerokość i odpalając papierosa wyjętego z paczki leżącej na szafce nocnej. W pokoju Stradlina nastała cisza, więc pewnie już skończyli. Uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie ostatnią noc. Oj, było gorąco. Urządziliśmy sobie z moją małą mały, że tak powiem, maraton i próbowaliśmy nawzajem doprowadzić się do 10 orgazmów. Niestety, wytrzymaliśmy tylko 7 i padliśmy ze zmęczenia, ale wszystko przed nami. Technika czyni mistrza, jak to mówią. Swoją drogą chyba przywołałem blondynkę myślami, bo właśnie zauważyłem ją idącą chodnikiem w stronę naszego domu.</span><br />
<span style="color: white;">- Hej kochanie! - wydarłem się na pół miasta trzymając papierosa w buzi. Jednak przeceniłem swoje możliwości i nie umiem krzyczeć i palić jednocześnie, więc fajka wypadła z mojej paszczy i wylądowała w małej kałuży pozostałej po wczorajszej wieczornej mżawce i momentalnie zgasła. Wychyliłem za nią głowę patrząc z lekkim żalem, ale zaraz powróciłem do wielkiego uśmiechu witającego nadchodzącą Mandy, która widząc całą sytuację wybuchnęła głośnym śmiechem i pomachała mi. Odmachałem jej szczerząc się i odwróciłem do środka pokoju, bo blondynka już otwierała drzwi wejściowe.</span><br />
<span style="color: white;">- Jezu Duff co to za bestia jest w salonie! - mała wleciała do pokoju ze strachem w oczach.</span><br />
<span style="color: white;">- Haha, kochanie to nasz nowy współlokator. Ma na imię Ringo i jest psem Izzy'ego. - wytłumaczyłem jej i wyciągnąłem ręce w jej stronę dając do zrozumienia, że ma podejść. Gdy to zrobiła, chwyciłem jej drobne dłonie i pocałowałem namiętnie w usta przyciągając bliżej siebie.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Deborah:</span></b><br />
<span style="color: white;">Leżeliśmy właśnie z Izzy'm w jego łóżku. Brunet robił mi za poduszkę, jako że opierałam się głową o jego klatkę piersiową i zaznaczałam na niej palcem jakieś nieokreślone wzory, a on gładził dłonią moją nagą skórę na ramieniu. </span><br />
<span style="color: white;">- Chyba jestem o Ciebie zazdrosny. - wypalił nagle gitarzysta, a ja podniosłam głowę i zaparłam się dłonią o jego ciało.</span><br />
<span style="color: white;">- To dobrze, czy źle? - zapytałam wpatrując się w jego oczy.</span><br />
<span style="color: white;">- Sam nie wiem. - Jeff wzruszył ramionami. - To może być niebezpieczne, bo będę chciał obijać gębę każdemu, kto się do Ciebie zbliży.</span><br />
<span style="color: white;">Zachichotałam cicho i przygryzłam dolną wargę.</span><br />
<span style="color: white;">- A myślisz, że mnie kurwica nie będzie brała, jak Twoje fanki będą mieć mokro na Twój widok i zaczną Ci się narzucać? Chyba wydrapię im oczy. - mówiłam coraz bardziej zbliżając się do jego twarzy, aż wraz z ostatnim słowem przybliżyłam się na tyle, że złączyłam nasze usta w pocałunku.</span><br />
<span style="color: white;">- To może być ciekawy widok. - Izzy udał zamyślonego, a ja walnęłam go lekko w ramię śmiejąc się głośno.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie no dobra, żartuję. Ale i tak będę się wkurzać, bo mam najpiękniejszą dziewczyną w całym Los Angeles. - cmoknął mnie w ramię lekko się nachylając, żeby było mu łatwiej.</span><br />
<span style="color: white;">- No cóż... Ja też będę musiała jakoś przeżyć, że mój facet jest jednym z najbardziej pożądanych mężczyzn na świecie. - westchnęłam teatralnie i uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił. I już chciał coś odpowiedzieć, gdy z dołu dobiegł nas krzyk Axla:</span><br />
<span style="color: white;">- Co to kurwa ma być?!</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-56022277110694346552013-04-22T19:04:00.000+02:002013-04-22T19:04:38.997+02:00Dead Flowers - Rozdział 6<span style="color: white;">Następnego dnia obudziłam się w ramionach Izzy'ego. Było mi cholernie dobrze, więc ponownie zamknęłam oczy. Nagle przypomniałam sobie, że jest cholera jasna środek tygodnia, a ja mam pracę. Otworzyłam szeroko oczy i odwróciłam głowę, żeby spojrzeć na budzik. Kiedy obkręcałam swoje ciało niechcący trąciłam Stradlina nogą i spojrzałam na niego z przestrachem. Nie chciałam go budzić, mógł jeszcze pospać. Na szczęście tylko lekko się skrzywił, ale spał dalej. Odetchnęłam z ulgą i teraz już ostrożniej spojrzałam na zegarek wskazujący 7:28. Oznaczało to koniec mojego słodkiego lenistwa, a przykrą rzeczywistość. Która w sumie nie była taka przykra, bo w końcu nie każdy ma szczęście pracować w sklepie muzycznym. Z ciężkim westchnięciem wyswobodziłam się z objęć bruneta i wstałam. Zabrałam moje rzeczy z krzesła i się w nie przebrałam. Następnie wyszłam z pokoju i pobiegłam schodami w dół. W domu panowała totalna cisza, bo chłopaki o tej godzinie to jeszcze smacznie śpią. Otworzyłam drzwi i wyszłam na ulice Los Angeles, które już skąpane były w porannym słońcu. Do pracy miałam na 8, więc musiałam się trochę pospieszyć, żebym mogła jeszcze wstąpić do mojego mieszkania i się przebrać. Drogę pokonałam prawie truchtem, więc zajęła mi około 10 minut. W mieszkaniu wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w świeże ciuchy i już gnałam do pracy. Miałam na dotarcie tylko 7 minut. Na moje szczęście udało się i chwilę przed czasem otwierałam przeszklone drzwi sklepu muzycznego. Przywitałam się z szefem i od razu zabrałam do układania winyli na półkach, a w tle rozbrzmiewała nowa płyta Kiss.</span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam... - nagle dobiegł mnie czyjś przyjemny, niski głos.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak? - odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą na oko 25-letniego mężczyznę z długimi włosami, w ramonesce i glanach.</span><br />
<span style="color: white;">- Gdzie tu są gitary elektryczne? - zapytał rozglądając się po sklepie.</span><br />
<span style="color: white;">- Prosto i na prawo - pokierowałam go pokazując mu przy okazji drogę ręką. Już chciałam z powrotem zając się układaniem płyt, gdy znowu usłyszałam jego głos.</span><br />
<span style="color: white;">- A mogłabyś mi doradzić? Właśnie przenoszę się z klasycznej na elektryczną i nie za bardzo wiem, która jest najlepsza. - spojrzałam na niego znad winyla AC/DC, a on widząc mój wzrok uśmiechnął się w taki sposób, że po prostu nie mogłam mu odmówić i się zgodziłam.</span><br />
<span style="color: white;">Szliśmy właśnie do działu z gitarami, gdy zauważyłam, że drzwi wejściowe się otwierają i staje w nich Izzy. Spojrzałam w jego stronę i widząc jego zdziwiony wzrok wskazujący na mojego towarzysza, uśmiechnęłam się tylko uroczo i zaprowadziłam klienta do stojaków zapełnionych elektrykami. </span><br />
<span style="color: white;">- No dobra, wszystkie mi się podobają... Pomożesz? - zrobił słodkie oczka, a ja westchnęłam widząc kątem oka, że Stradlin przyszedł za nami i udawał, że ogląda gitary.<i> Co on do cholery wyprawia? Ja tu pracuję, to chyba normalne, że rozmawiam z klientami!</i></span><br />
<span style="color: white;">- No jasne! Czego szukasz konkretnie? - niby przypadkiem dotknęłam ramienia chłopaka. Widziałam, że Izzy na nas uważnie spojrzał. No i dobrze, chciałam go trochę powkurzać, bo zdenerwował mnie tym, że przyszedł tu za nami.</span><br />
<span style="color: white;">- Hmm... chciałbym taką gitarę, która będzie bardzo dobrze grać i będzie solidnie wykonana... - koleś chyba faktycznie nie miał pojęcia o gitarach i sam o tym wiedział, bo gdy to mówił zrobił się czerwony i potarł nerwowo kark. Rozbawiło mnie to, bo było urocze, taki metalowiec, a rumieni się jak nastolatek. Za plecami usłyszałam ciche parsknięcie śmiechu bruneta, więc posłałam mu mordercze spojrzenie, na co ten udał, że mnie nie widzi. <i>Dobra Isbell, tak chcesz się bawić?</i></span><br />
<span style="color: white;">- Wiesz... trochę ogólnie to zabrzmiało... ale nie martw się, coś wybierzemy. - uśmiechnęłam się i podałam mu czarnego Gibsona flying V.</span><br />
<span style="color: white;">- No całkiem niezła, ale wolałbym chyba inny kształt. - spojrzał na mnie niepewnie obracając w dłoni gitarę.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie ma sprawy... hmm... - przeszłam kawałek dalej tak, że Izzy musiał się odsunąć, bo stał mi na drodze. - to może ta? - pokazałam palcem na przypalanego Gibsona Les Paula.</span><br />
<span style="color: white;">- Idealna! - chłopakowi, aż zaświeciły się oczy, a ja już wiedziałam, że znalazłam mu idealną towarzyszkę. Stanęłam na palcach i sięgnęłam do góry zdejmując gitarę z wiszącego stojaka. Następnie nawet nie zaszczycając Isbella spojrzeniem podeszłam do chłopaka i wręczyłam mu wiosło.</span><br />
<span style="color: white;">- Chcesz ją wypróbować? - zapytałam, kiedy uważnie jej się przyglądał wyraźnie oczarowany.</span><br />
<span style="color: white;">- No pewnie! </span><br />
<span style="color: white;">- To chodź. - zaprowadziłam go do malutkiego przeszklonego pomieszczenia, gdzie klienci mogli wypróbować sprzęt przed jego zakupem.</span><br />
<span style="color: white;">Chłopak wszedł do niego i podpiął gitarę do małego wzmacniacza w rogu, po czym zaczął grać Nothing Else Matters. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy to usłyszałam. Zaraz jednak spojrzałam gniewnie w stronę stojącego dalej w tym samym miejscu Stradlina.</span><br />
<span style="color: white;">- Co Ty wyprawiasz? - wysyczałam, gdy stałam już idealnie przed nim.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie wiem, o co Ci chodzi - udawał, że nie wie, o czym mówię i przejechał dłonią po gryfie Stratocastera stojącego obok mnie.</span><br />
<span style="color: white;">- Kontrolujesz mnie? Co to ma kurwa być? - założyłam ręce na piersi i patrzyłam na niego z uniesionymi brwiami domagając się jakiejś odpowiedzi, bo rytmiczny miał głowę odwróconą w bok i uśmiechał się głupkowato.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie stresuj się kochanie. Pamiętaj, że jesteś w pracy. - powiedział i tak po prostu sobie odszedł kilka kroków, odwracając się do mnie plecami. Jego zachowanie tak mnie zdziwiło, że otworzyłam usta i nie wiedziałam, co powiedzieć. </span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam... - usłyszałam nieśmiały głos tego klienta, więc spojrzałam na niego uprzednio zamykając buzię.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak? </span><br />
<span style="color: white;">- Biorę ją! Jest świetna!</span><br />
<span style="color: white;">- No to zapraszam do kasy. - wskazałam mu ręką kierunek i ostatni raz obdarzyłam Isbella spojrzeniem. Stał z rękami w kieszeniach i uśmiechał się cwaniacko.</span><br />
<span style="color: white;">Obsłużyłam tego chłopaka, a na koniec w podziękowaniu za pomoc w doborze instrumentu zostałam delikatnie przytulona. Nie powiem, miły gest z jego strony. Po jego wyjściu wróciłam do działu z gitarami, żeby trochę ogarnąć. Weszłam do pomieszczenia, gdzie można wypróbować instrumenty i powyłączałam wzmacniacz, bo widocznie ten młody chłopak o tym zapomniał. Na bruneta nawet nie spojrzałam. Byłam na niego wściekła. Jakim prawem się tak zachowuje? Kto mu je dał? Na pewno nie ja!</span><br />
<span style="color: white;">- Mi też pomożesz? Bo ja się na tym zupełnie nie znam - powiedział przedrzeźniając głos chłopaka i oparł się o wejście. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.</span><br />
<span style="color: white;">- O co Ci kurwa chodzi?! Taka moja praca! A poza tym chłopak był naprawdę miły i nieporadny, więc nie wiem dlaczego nie miałabym mu pomóc! - podniosłam głos i stanęłam wyprostowana naprzeciwko mojego chłopaka. Na szczęście w tej części sklepu nie kręcili się teraz żadni klienci.</span><br />
<span style="color: white;">- No pewnie! Bo takie zagubione szczeniaczki są najsłodsze nie?! Trzeba było jeszcze się z nim umówić i nauczyć go grać! Albo w ogóle żyć skoro on taki nieporadny! - też się wkurzył i zbliżył twarz do mojej.</span><br />
<span style="color: white;">- Co Ty pieprzysz? Ty słyszysz co Ty mówisz? </span><br />
<span style="color: white;">- Nie będzie mi Cię jakiś byle grajek podrywał!</span><br />
<span style="color: white;">- Ten byle grajek był moim klientem i musiałam być dla niego uprzejma, a poza tym po prostu był miły! To taki naturalny odruch ludzki, słyszałeś może kiedyś o nim? Czy dragi już zupełnie wyprały Ci mózg? - powiedziałam zła jak osa, a Izzy spojrzał mi tylko głęboko w oczy i bez słowa opuścił sklep. </span><br />
<span style="color: white;">Wzięłam kilka głębszych wdechów, żeby się uspokoić i wróciłam na stanowisko, gdzie układałam płyty na półkach. Szef dziwnie na mnie spojrzał. Mam tylko nadzieję, że nic nie było słychać tutaj. O nie, idzie w moją stronę!</span><br />
<span style="color: white;">- Deborah, wszystko w porządku? - zapytał wyraźnie zmartwiony. Aż mi się cieplej na sercu zrobiło. Właściciel traktował mnie trochę jak rodzinę, jak jego zresztą też, dlatego tak dobrze mi się tu pracowało. I nie mam zamiaru stracić tej pracy. A na pewno nie przez Stradlina.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak, oczywiście. - zapewniłam szybko, a płyta, którą właśnie miałam włożyć na półkę wyślizgnęła mi się z ręki i uderzyła o podłogę. Schyliłam się szybko i ją podniosłam, jednak na skutek upadku oderwała się od niej malutka część.</span><br />
<span style="color: white;">- Jezu przepraszam! Ja za to zapłacę! </span><br />
<span style="color: white;">- Nie ma takiej potrzeby, Debbie uspokój się. Chcesz iść do domu? - zapytał z troską, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy. </span><br />
<span style="color: white;">- Nie! Dokończę pracę. - wysiliłam się na uśmiech.</span><br />
<span style="color: white;">- No to zostaw na razie te winyle. Chodź na zaplecze, wypijemy herbatę i opowiesz mi, co się stało.</span><br />
<span style="color: white;">Pokiwałam jedynie głową i po kilku minutach siedziałam już z szefem w małym pomieszczeniu na końcu sklepu z kubkiem aromatycznej cieczy w dłoni.</span><br />
<span style="color: white;">- To był Twój chłopak? - zapytał pan Harrison, szef.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak i ja... przepraszam za to, co się stało. To w końcu moje miejsce pracy. - upiłam łyk napoju.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie przejmuj się. To nic takiego. I tak prawie nie było klientów w sklepie, a kiedy zaczęliście się kłócić podgłośniłem muzykę. </span><br />
<span style="color: white;">Spojrzałam na niego z wdzięcznością. Czy ten człowiek kiedykolwiek był zły, wkurzony, smutny? Zawsze uśmiechnięty, wyluzowany i pełen zrozumienia. Był wymarzonym szefem.</span><br />
<span style="color: white;">- No to powiesz mi o co poszło? - zadał pytanie z rodzicielską troską, a ja nawet nie wiem kiedy opowiedziałam mu wszystko, co się dzisiaj wydarzyło w sklepie.</span><br />
<span style="color: white;">Kiedy skończyłam zauważyłam, że pan Harrison lekko się podśmiewuje. Wbiłam w niego totalnie zdezorientowany wzrok.</span><br />
<span style="color: white;">- Kochanie, przecież to proste. - zmarszczyłam brwi. - Ten młodzieniec jest po prostu o Ciebie zazdrosny. Boi się, że Cię straci. A to oznacza tylko jedno: musi Cię bardzo kochać. Ale pamiętaj! - tu uniósł palec do góry. - Musisz postawić mu granicę zazdrości, żeby nie stała się uciążliwa i chorobliwa. Ale myślę, że tak nie będzie. Po prostu chłopak poczuł się zagrożony, to nic złego.</span><br />
<span style="color: white;">- Tyle, że ja tylko pomagałam klientowi. - jęknęłam żałośnie.</span><br />
<span style="color: white;">- Dziecko, musicie się jeszcze dotrzeć. Sama mówiłaś, że jesteście razem od niedawna. Będzie dobrze. - mrugnął do mnie i upił łyk herbaty. </span><br />
<span style="color: white;">- Mam nadzieję. No dobra, porozmawiam z nim. - uśmiechnęłam się do szefa i serdecznie go przytuliłam.</span><br />
<i><span style="color: white;">Oj Isbell, mamy do pogadania.</span></i><br />
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-75463176163746509832013-04-12T19:00:00.000+02:002013-04-12T19:00:21.197+02:00Dead Flowers - Rozdział 5<span style="color: #f3f3f3;">Ktoś jeszcze w ogóle pamięta o tym opowiadaniu? :P Nie mam pojęcia, co mi odwaliło, że zaczęłam coś tu pisać. Ale skoro już naskrobałam, to mam nadzieję, że aż tak bardzo nie wyszłam z wprawy i da się to jakoś czytać bez większej męki :)</span><br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">Kiedy już się od siebie oderwaliśmy, po tym jak Slash wykonał ruch palcem 'zaraz się porzygam', Izzy walnął go w głowę, a ja zachichotałam, a następnie zostałam zaprowadzona do salonu. A tam Stradlin znowu przyciągnął mnie do siebie i pocałował zachłannie.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie żebym chciał przeszkadzać, ale weźcie się obściskujcie kurwa gdzie indziej. - przerwał nam schodzący właśnie ze schodów Axl i skierował się do kuchni.</span><br />
<span style="color: white;">Rytmiczny już otwierał usta, żeby coś odpowiedzieć, kiedy kopnęłam go w kostkę i dałam do zrozumienia, żeby puścił to mimo uszu. Ten przewrócił tylko oczami i poszedł do salonu. Kiedy zauważył, że nie idę za nim obrócił się w moją stronę i spojrzał pytająco.</span><br />
<span style="color: white;">- Idziesz? - zapytał wskazując palcem na pokój.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie, chyba pójdę się czegoś napić. - uśmiechnęłam się i szybko obróciłam w drugą stronę. Oczywiście nie chciało mi się pić, ale Rose wydał mi się jakiś dziwny, więc postanowiłam z nim pogadać.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Weszłam do pomieszczenia i zauważyłam Axla siedzącego na parapecie z papierosem w ręce. Nie zauważył mnie, bo siedział bokiem, a twarz miał odwróconą w przestrzeń za szybą. Podeszłam do niego cicho i delikatnie położyłam mu rękę na ramieniu. Mój dotyk spowodował jego poruszenie i gwałtowne odwrócenie w moją stronę. </span><br />
<span style="color: white;">- Nie strasz mnie tak, Mała. - uśmiechnął się delikatnie i zaciągnął papierosem.</span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam. - spuściłam lekko głowę. Między nami zapanowała niezręczna cisza. Wokalista przekręcił głowę i znowu zaczął wpatrywać się w ogródek sąsiadów, po którym biegała dwójka dzieciaków. Chłopiec i dziewczynka, na oko mieli nie więcej niż 5 lat. Świetnie się ze sobą bawili. Chłopiec gonił dziewczynkę z wężem ogrodowym w rączkach, a ona uciekała przed nim zaśmiewając się uroczo i piszcząc przez śmiech, gdy strumień wody puszczony przez jej brata lekko ją dosięgnął. Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę z Rosem, więc wzięłam sobie fajkę z paczki leżącej obok niego i zapaliłam ją zapalniczką znajdującą się w środku opakowania. Mocno się zaciągnęłam i wypuszczając szary obłoczek dymu odezwałam się, bo ta cisza zaczynała mi coraz bardziej doskwierać.</span><br />
<span style="color: white;">- Co jest, Axl? - mężczyzna spojrzał na mnie i przez dłuższy czas wpatrywał się w moją twarz uważnie ją lustrując.</span><br />
<span style="color: white;">- Nic, a co ma być? - uśmiechnął się szeroko, żeby udowodnić, że czuje się świetnie, jednak mnie to w ogóle nie przekonało.</span><br />
<span style="color: white;">- Przecież widzę. Przede mną nie musisz udawać.</span><br />
<span style="color: white;">- Po prostu mam gorszy dzień, każdemu się może zdarzyć. - przewrócił oczami i przerzucił wzrok na lodówkę.</span><br />
<span style="color: white;">- Chcesz o tym pogadać? - zadałam kolejne pytanie. Ewidentnie widziałam, że coś go dręczy i nie miałam zamiaru tak tego zostawić.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie ma o czym... - urwał, po czym nastała cisza przerywana cichym tykaniem zegara wiszącym nad stołem. Specjalnie nic nie mówiłam, bo wiedziałam, że w końcu powie mi, co mu leży na sercu. Axl nie jest raczej typem samotnika i prędzej czy później odczuje potrzebę wygadania się komuś. - No dobra, zazdroszczę Izzy'emu... - zaczął, po czym przerwał i spojrzał mi w oczy, które w tym momencie trochę się rozszerzyły. - Nie, nie mam na myśli, że Cię kocham czy coś w tym stylu. Możesz być spokojna. Traktuję Cię tylko i wyłącznie, jak przyjaciółkę. Chodzi mi o to, że Stradlin w końcu się zakochał, jest w stałym związku, ma kogoś przy kim może być sobą i nikogo nie udawać. A co najważniejsze, jest kochany. - po raz kolejny odwrócił głowę i wbił wzrok na widok za oknem. Ja nadal się nie odzywałam, nie chcąc mu przerywać.</span><br />
<span style="color: white;">- A mi znowu nie wyszło. Wiesz, nie mówiłem Ci, żeby nie zapeszyć, ale jakieś dwa tygodnie temu poznałem kogoś. Była śliczna i inteligentna. A przynajmniej tak mi się wydawało. Nie chodzi mi o to, że się w niej zakochałem, ale kurwa, myślałem, że w końcu trafiłem na kobietę, z którą mogę stworzyć coś trwałego, co nie będzie trwało dzień, czy dwa. Ale oczywiście jak ostatni frajer dałem się nabrać. Jej chodziło tylko o moją kasę i liczyła na to, że jak będzie pokazywać się z Axlem Rosem to się wypromuje. W sumie, czego mogłem spodziewać się po striptizerce. Kurwa, Debbie, co jest ze mną nie tak? - spojrzał mi prosto w oczy, a mnie aż poraziło cierpienie, które zobaczyłam w jego zielonych tęczówkach.</span><br />
<span style="color: white;">- Axl, wszystko z Tobą dobrze! Jesteś wspaniały ! To z tymi pannami jest coś nie tak, skoro nie potrafią zauważyć tego, jakim wrażliwym i czułym facetem jesteś. To, że zdarzają Ci się gorsze dni i zmiany nastrojów nie jest Twoją winą! Daj sobie trochę czasu, a zobaczysz, że w najmniej spodziewanym momencie spotkasz miłość swojego życia. Taką, która zaakceptuje i pokocha całego Ciebie. Łącznie z wadami. - mrugnęłam do niego, co spowodowało lekkie wygięcie się jego kącików ust.</span><br />
<span style="color: white;">- Kurwa, trochę poważnie się zrobiło. - zaśmiał się cynicznie, a ja mu zawtórowałam.</span><br />
<span style="color: white;">- Debbie! Co Ty tu robisz tyle czasu?! - nagle usłyszeliśmy głos Izzyego. Gwałtownie się obróciłam i zauważyłam mojego chłopaka stojącego w drzwiach kuchni.</span><br />
<span style="color: white;">- A tak sobie rozmawiamy. Już do Ciebie idę. - zapewniłam go, po czym jeszcze na chwilę odwróciłam się w stronę Axla i gdy ten bezdźwięcznie powiedział "dziękuję", uśmiechnęłam się tylko i podeszłam do Stradlina chwytając go za wyciągniętą w moją stronę dłoń.</span><br />
<span style="color: white;">- Wszystko ok? - zapytał Izzy tak, żebym tylko ja mogła go usłyszeć.</span><br />
<span style="color: white;">- No jasne. - odpowiedziałam i pocałowałam go czule. </span><br />
<span style="color: white;">- A tak w ogóle to trzeba by zrobić w końcu próbę nie? Nie graliśmy od... - uniósł wzrok do góry, obliczając czas. -... ostatniego koncertu, czyli wczoraj. </span><br />
<span style="color: white;">- No dobra. Czas trochę ponakurwiać! - Axl zeskoczył z parapetu i wyminął nas drąc się na całe gardło "Złazić chuje, robimy próbę!". Po chwili ze schodów zaczęli schodzić poszczególni członkowie zespołu i od razu kierowali się do maleńkiego pomieszczenia, które robiło tutaj za salę do prób. Kiedy zauważyłam, że Duff idzie razem z Mandy, podeszłam do nich i chwyciłam blondynkę za rękę.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie miałabyś ochoty pogadać przy winku? Czy wolisz słuchać tego napierdalania? - kiedy to wypowiedziałam, basista chrząknął znacząco, więc szybko się poprawiłam, szczerząc zęby w uśmiechu - Które oczywiście jest najlepsze z najlepszych! - zapewniłam go, co sprawiło, że wystawił mi język i poszedł do reszty chłopaków, którzy zdążyli już się zgromadzić w pokoju.</span><br />
<span style="color: white;">- Wybieram pierwszą opcję. - powiedziała Mandy i razem poszłyśmy do pokoju Izzyego.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- No opowiadaj, bo mnie ciekawość zżera! - rozkazałam dziewczynie, kiedy siedziałyśmy już na łóżku Stradlina, każda z butelką Nightraina, którego znalazłyśmy pod łóżkiem, w ręce.</span><br />
<span style="color: white;">- Ale co? - udała, że nie wie, o czym mówię i odkorkowała swoje wino.</span><br />
<span style="color: white;">- No jak to co? Waszą historię! Nie miałyśmy czasu o tym pogadać, a wtedy w tej garderobie po koncercie normalnie mnie kurwa zatkało! - również otworzyłam swoją butelkę i pociągnęłam duży łyk, po czym poczułam przyjemne ciepło w gardle.</span><br />
<span style="color: white;">- No cóż, kiedyś, jak Duff jeszcze mieszkał w Seattle, byliśmy parą.... - i zaczęła opowiadać mi historię ich związku. Okazało się, że oboje mieszkali obok siebie i przez to często się spotykali. A to na ulicy, a to na jakiejś imprezie u znajomych. I tak od słowa do słowa, od spotkania do spotkania zostali parą. Mandy wiedziała o jego planach związanych z muzyką, ale na początku traktowała je jako marzenia młodego chłopaka, które mają naprawdę niewielką szansę się spełnić. Aż tu pewnego dnia, Duff oznajmia jej, że wyjeżdża do Los Angeles, żeby spróbować swoich sił jako muzyk, bo w Seattle nie miał przed sobą żadnych perspektyw. Chciał, żeby wyjechała z nim, ale ona była młoda i miała tam rodzinę, przyjaciół. Nie chciała zostawiać całego swojego dotychczasowego życia. Więc się rozstali. Z bólem i złamanymi sercami. Przez długi czas po jego wyjeździe zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, nie jadąc z nim. W końcu nie mogąc znieść tęsknoty, zaryzykowała. Rzuciła wszystko i przyjechała tutaj. Nie sądziła, że go odnajdzie. A nawet jeśli by jej się udało, nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć. Aż pewnego dnia zupełnie przypadkiem trafiła na ogłoszenie o jego koncercie, więc stwierdziła, że pójdzie, żeby zobaczyć jak mu się wiedzie. No a w klubie poznała mnie, a ja zaprowadziłam ją do tej garderoby niczego nieświadoma.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja pierdolę, jaka historia! - zawołałam i opróżniłam butelkę z winem.</span><br />
<span style="color: white;">- A najlepsze jest to, że to dzięki Tobie znowu jesteśmy razem! - zaśmiała się dziewczyna i również wypiła wszystko do końca, po czym stuknęłyśmy się pustymi butelkami.</span><br />
<span style="color: white;">- Kurwa, czuję się jakąś jebaną matką Waszego związku! - wybuchnęłyśmy takim śmiechem, że Mandy zleciała z łóżka z głośnym hukiem.</span><br />
<span style="color: white;">- Ałaaa kurwaa! - zawyła nie przestając się śmiać.</span><br />
<span style="color: white;">- Żyjesz? - zapytałam przez śmiech i pomogłam jej wczołgać się z powrotem na materac.</span><br />
<span style="color: white;">- Żyję! Ale kolano mnie boli - zrobiła smutną minkę i zaczęła rozmasowywać bolące miejsce.</span><br />
<span style="color: white;">- Do wesela się zagoi - zażartowałam, po czym wstałam i podeszłam do drzwi.</span><br />
<span style="color: white;">- Nigdzie się stąd nie ruszaj, zaraz wracam. - rozkazałam, a blondynka pokiwała jedynie głową, dalej zajmując się obolałym kolanem.</span><br />
<span style="color: white;">Uchyliłam delikatnie drzwi i gdy usłyszałam, że na dole cały czas trwa próba przemknęłam do pokoju Stevena. Otworzyłam drzwi i od razu skierowałam się do szafki nocnej. Otworzyłam ją i podnosząc jakieś papiery do góry znalazłam to czego szukałam. Tabliczkę czekolady. Skąd wiedziałam, że tam będzie? Adler kiedyś chwalił mi się, że zawsze trzyma w szafce obok łóżka tabliczkę czekolady, bo uwielbia słodycze. Tak jak ja. Więc dlaczego by nie skorzystać? Niewiele myśląc chwyciłam moją zdobycz i zostawiając wszystko tak jak było, zanim tu przyszłam, wróciłam do pokoju.</span><br />
<span style="color: white;">- Patrz co mam! - pomachałam Mandy czekoladą przed nosem.</span><br />
<span style="color: white;">- Ooo jak miło. Skąd wzięłaś? - zapytała wkładając sobie kostkę słodkości do ust.</span><br />
<span style="color: white;">- Od Stevena. - wzruszyłam ramionami.</span><br />
<span style="color: white;">- W sumie trochę mało się znamy. Opowiedz coś o sobie. - zakomenderowała blondynka zjadając kolejną część. </span><br />
<span style="color: white;">I tak zleciała nam kolejna godzina. Chłopaki kiedy skończyli próbę, zawołali nas i rozsiedliśmy się w salonie oglądając jakąś komedię, która powodowała niekontrolowane wybuchy śmiechu z naszej strony. Zauważyłam, że Axl już się rozchmurzył i zachowywał jak gdyby nic się nie stało. Miałam tylko nadzieję, że naprawdę już mu przeszło, a nie, że zgrywa się, aby nikt nie zauważył.</span><br />
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-31143646508553466602013-04-12T17:21:00.000+02:002013-04-12T17:21:27.665+02:00Versatile Blogger Award!<span style="color: white;">No i mój drugi blog również został nominowany do tej nagrody :) A ja znowu nie wiem, o co z tym chodzi xD W każdym bądź razie baaardzo dziękuję <b>Liz i Heaven</b> za docenienie mojej pracy i za to, że spośród tylu wspaniałych blogów wybrały także mój <3</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-rYqvOQQrg1c/UWgldVIMBlI/AAAAAAAAATY/9lNMAhRozQE/s1600/versitle-blogger.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="color: white;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-rYqvOQQrg1c/UWgldVIMBlI/AAAAAAAAATY/9lNMAhRozQE/s1600/versitle-blogger.jpeg" /></span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<b><span style="color: white;">Oto zasady:</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<b><span style="color: white;"><br /></span></b></div>
<span style="color: white;">1. Nominowana osoba pokazuje nagrodę na swoim blogu.</span><br />
<span style="color: white;">2. Dziękuję za nominację.</span><br />
<span style="color: white;">3. Ujawnia 7 faktów o sobie.</span><br />
<span style="color: white;">4. Nominuje 7 blogów.</span><br />
<span style="color: white;">5. I na koniec informuje o nominacji blogi nominowane.</span><br />
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: white;">Mam nadzieję, że nic się nie stanie jak wstawię tu to samo, co jest na drugim blogu :)</span></div>
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div>
<b><span style="color: white;">7 faktów o mnie:</span></b><br />
<span style="color: white;"><b><br /></b>1. Boję się pająków, clownów i Samary z "Ringu".</span><br />
<span style="color: white;">2. Gram na basie i gitarze klasycznej.</span><br />
<span style="color: white;">3. Od kilkunastu dni jestem pełnoletnia.</span><br />
<span style="color: white;">4. Mam wielkiego misia, który nosi imię Jeff. Po Isbellu.</span><br />
<span style="color: white;">5. Jeśli nie mam przy sobie książki albo muzyki, mogę przespać cały dzień.</span><br />
<span style="color: white;">6. Totalnie nie mam cierpliwości.</span><br />
<span style="color: white;">7. Marzy mi się praca dziennikarki, najlepiej muzycznej.</span></div>
<div>
<span style="color: white;"><br /></span></div>
<div>
<b><span style="color: white;">Moje nominacje:</span></b><br />
<span style="color: white;"><b><br /></b>1<b>. </b><a href="http://the-flames-burned-out.blogspot.com/">http://the-flames-burned-out.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;">2. <a href="http://isjustalittlepatience.blogspot.com/">http://isjustalittlepatience.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;">3. <a href="http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/">http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;">4. <a href="http://przyszlosc-jest-niepewna.blogspot.com/">http://przyszlosc-jest-niepewna.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;">5. <a href="http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/">http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;">6. <a href="http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/">http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;">7. <a href="http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/">http://nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com/</a></span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
<br />
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-78619329658349580832013-03-24T18:46:00.000+01:002013-03-24T18:46:32.181+01:00Psycho Love - Rozdział 15<span style="color: #f3f3f3;">Przepraszam za to, że dopiero teraz coś dodaję, ale nie mogłam się zebrać w sobie, żeby cokolwiek napisać... I przepraszam za długość, ale w rozdziale znajduje się tylko to, co naprawdę powinno, dlatego wyszedł taki krótki...</span><br />
<span style="color: #f3f3f3;">No i przy czytaniu polecam posłuchać <a href="http://www.youtube.com/watch?v=Q4FiZXwNaVE" target="_blank">tą</a> piosenkę... Myślę, że pasuje.</span><br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><span style="color: white;">Sebastian:</span></b><br />
<span style="color: white;">No i zostaliśmy sami. Unikałem wzroku Marii jak mogłem, ale jej oczy wypalały we mnie dziurę. Wiedziałem, że czeka, aż coś powiem, ale jednocześnie nie wiedziałem, co niby miałbym jej powiedzieć. Że wybaczam? Że nic się nie stało? Ale stało się. I ona o tym doskonale wiedziała. </span><br />
<span style="color: white;">W końcu podniosłem na nią swoje oczy. Chciałem, żeby zobaczyła w nich, jakie spustoszenie zrobiła w moim sercu. Bo to serce nie biło już dla niej. </span><br />
<span style="color: white;">- Sebastian.. - odezwała się, jako pierwsza po tej długiej ciszy, która doskwierała nam obojgu.</span><br />
<span style="color: white;">- Poczekaj! - przerwałem jej gwałtownie. - Posłuchaj uważnie, bo nie będę tego powtarzał. - Maria usiadła na kanapie naprzeciwko mnie i spuściła wzrok na swoje dłonie nerwowo skubiące rąbek koszuli.</span><br />
<span style="color: white;">- Wyjechałaś sobie tak po prostu nie licząc się z naszymi uczuciami, a teraz tak po prostu sobie wracasz i myślisz, że co? Że rzucimy Ci się w ramiona i powiemy, że nic się nie stało? No kurwa nie! Bo zraniłaś nas! Zniszczyłaś mnie doszczętnie! I gdy już jakoś się pozbierałem i zacząłem żyć normalnie zapominając, jak zdeptałaś moje serce, Ty się pojawiasz i znowu wywracasz wszystko do góry nogami! Ale wiesz co? Nie masz do czego! Bo ja nie chcę Cię znać! Dla mnie już nie istniejesz! Zniszczyłaś to, co było między nami i tego nie da się naprawić... A przynajmniej ja nie chcę... - zakończyłem swój monolog i wziąłem głęboki wdech, bo wcześniejsze słowa wyrzucałem z siebie w tempie karabinu maszynowego. Kurwa, miałem w sobie tyle emocji, że nawet nie poczułem, jak na moim policzkach pojawiły się pojedyncze, gorące łzy. Poczułem się jak frajer, że tak się przy niej rozkleiłem pokazując prawdziwe emocje i szybkim ruchem starłem słone krople z twarzy. Za to Maria cała, aż się zanosiła od płaczu, a co jakiś czas spazmatyczny szloch wstrząsał jej ciałem. Ale nie było mi jej żal. Przez nią nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek będę w stanie się w kimś zakochać i mu zaufać.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja.. p-przepraszam... J-ja... myślałam... A zresztą... nie-ważne... Ale... ch-chcę... żebyś wiedział... że... Cię k-kocham.. - powiedziała z trudem, bo płacz uniemożliwiał jej normalne wypowiadanie słów, a ja zacisnąłem mocno powieki, po czym jedna łza wypłynęła z mojego oka.</span><br />
<span style="color: white;">- Ale ja Ciebie nie... I proszę, wyjdź. - ostatnie zdanie wyszeptałem i czekałem, aż spełni moją prośbę, nadal nie otwierając oczu.Usłyszałem tylko, jak pociąga nosem, a po chwili w salonie rozległ się dźwięk zamykanych drzwi.</span><br />
<span style="color: white;">Po jej wyjściu nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Byłem tak naładowany różnymi emocjami, że chwyciłem pierwszy lepszy przedmiot, który miałem pod ręką i cisnąłem nim w ścianę. Jak się okazało, była to butelka Danielsa, a brązowy płyn ściekał teraz cienką linią, po śnieżnobiałej ścianie. Wpatrywałem się, jak pojedyncze krople kapią na rozbite pod ścianą szkło. Po chwili usłyszałem również kroki na schodach i po kilku sekundach w wejściu do salonu stanęła Ivy. Najpierw jej wzrok skierował się na ścianę i to, co się z nią stało, a następnie na mnie. Nie wiedząc, co mam zrobić, żałośnie się do niej uśmiechnąłem, na co brunetka podeszła do mnie bez słowa i mocno przytuliła. Odwzajemniłem uścisk wtulając się w nią, jak w maskotkę. </span><br />
<span style="color: white;">- Widziałam przez okno, jak Maria wychodziła. Pokłóciliście się? - zapytała odsuwając się lekko ode mnie.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie do końca. Po prostu powiedziałem jej prawdę. Ivy... ja już nie umiem, nie potrafię... Ona za bardzo mnie zraniła.. - mówiłem bez ładu i składu wpatrując się w jej twarz.</span><br />
<span style="color: white;">- Sebastian, spokojnie, rozumiem - chwyciła moją twarz w swoje drobne dłonie - Nikt nie wymaga od Ciebie, żebyś jej wybaczył... Bo to w tej sytuacji raczej niemożliwe...</span><br />
<span style="color: white;">Wyrwałem się z jej dotyku i odwróciłem plecami wypuszczając głośno powietrze z ust.</span><br />
<span style="color: white;">- Chcesz o tym pogadać? - po chwili usłyszałem jej cichy głos. Wyczułem w nim autentyczną troskę, co wywołało delikatne uniesienie moich kącików ust. </span><br />
<span style="color: white;">- Nie, ale dzięki, że się martwisz. - odpowiedziałem odwracając się w jej stronę i posyłając niemrawy uśmiech.</span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam, ale chyba... chcę teraz zostać sam. - w odpowiedzi otrzymałem tylko skinienie głową i bez słowa udałem się do swojego pokoju.</span><br />
<span style="color: white;">Tam włączyłem sobie winyl Aerosmith i walnąłem się na łóżko. Jak to bywa w takich sytuacjach zacząłem rozmyślać. Przed oczami przeleciały mi nasze wszystkie wspólne chwile. Od tego, jak się poznaliśmy, po dzisiejszy dzień. Wszystkie wzloty i upadki. Radości i smutki. Wbrew pozorom dużo razem przeszliśmy. Maria była ze mną wtedy, kiedy graliśmy jeszcze w garażu i nikt nas nie znał, oraz wtedy, kiedy zaczęliśmy zyskiwać rozgłos i sławę. Na wspomnienie tych chwil, aż się uśmiechnąłem. Naprawdę mieliśmy razem cudowne wspomnienia. Niestety, jej wyjazd wszystko zepsuł. I nie da już się naprawić tego, co się zjebało. Bo to zaszło za daleko. Nie czuję już w jej obecności tego, co czułem kiedyś. Nawet nie wiem, czy to tylko i jedynie złość i żal. Wydaję mi się, że przyczyna leży też w tym, iż nasza miłość po prostu nie przetrwała tej próby. Widocznie nie była na tyle silna. My nie byliśmy na tyle silni. A jak wiadomo, nie da się posklejać lustra tak, żeby nie było żadnych śladów po usterce. Nas już nie ma. Teraz jestem tylko ja i ona.</span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-55054002556886302602013-02-27T19:11:00.002+01:002013-02-27T19:11:28.505+01:00Psycho Love - Rozdział 14<span style="color: #f3f3f3;">Nie wierzę, że coś tu napisałam! A jednak! :D Od razu mówię, że nie wiem z jaką częstotliwością będą pojawiały się tu rozdziały, ale w miarę możliwości postaram się coś pisać :)</span><br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">Nie wiedziałam, co mam zrobić. Wpatrywałam się w blondynkę i ledwo pamiętałam o oddychaniu. Zastanawiałam się, czy powinnam rzucić jej się na szyję pokazując jak bardzo za nią tęskniłam, czy może zatrzasnąć jej drzwi przed nosem mówiąc, że nie chcę jej znać, za to co nam zrobiła. Koniec końców nie wybrałam żadnej opcji i stałam nieruchomo patrząc na nią pustym wzrokiem. Chyba trochę ją to zabolało, nie spodziewała się takiej reakcji. Przynajmniej to wyczytałam z jej zaskoczonej miny.</span><br />
<span style="color: white;">- Witaj Ivy... - odezwała się w końcu Maria ledwo słyszalnie, uśmiechając niepewnie.</span><br />
<span style="color: white;">- Co tu robisz? - tylko na tyle było mnie stać. Sama nie wiedziałam, czy cieszyć się z tego, że moja najlepsza przyjaciółka, którą traktowałam jak siostrę wróciła.</span><br />
<span style="color: white;">- Wróciłam... Nie mogłam tam już wytrzymać... Tak bardzo tęskniłam... - patrzyłam tak na nią i miałam wrażenie, że za chwilę się rozpłacze. W sumie, sama byłam temu bliska. </span><br />
<span style="color: white;">- Na długo? - kolejne pytanie zadane tonem wypranym z uczuć. Ale tym razem chyba mi tak dobrze nie wyszło, bo można było wyczuć nadzieję w moim głosie. Nadzieję, że przyjechała na zawsze, że już nas nie zostawi, że już zawsze będzie dla mnie jak siostra, że już zawsze będę ją mieć blisko.</span><br />
<span style="color: white;">- Na stałe... Rzuciłam tą robotę w cholerę, zrozumiałam że nie mogę bez Was żyć... bez Sebastiana... - ucięła i spojrzała na mnie lekko zaskoczona - Nie wpuścisz mnie? - znowu zamilkłam i kilka sekund patrzyłam na nią pusto bijąc się z myślami. Nawet do końca nie byłam pewna, dlaczego się zastanawiam. W końcu wróciła i to na stałe, to tego przecież chciałam przez cały czas, kiedy jej nie było. Ale z drugiej strony w moim sercu była naprawdę wielka rana zadana właśnie przez tą drobną blondynkę, którą trudno będzie wyleczyć tak z dnia na dzień. W końcu jednak się zreflektowałam. Chłopaki mają prawo wiedzieć, że wróciła. Szczególnie Sebastian. </span><br />
<span style="color: white;">- Przepraszam, wejdź - powiedziałam i odsunęłam się nieco, aby Maria mogła swobodnie wejść do domu. Zastanawiałam się, jak chłopaki zareagują na jej powrót. Ucieszą się i zaczną zachowywać, jakby nigdy nic się nie stało, czy może potraktują ją chłodno i ostro? Nie zastanawiając się więcej po prostu powiedziałam Marii, że reszta jest w salonie i od razu się tam udałam, a blondynka wolno poszła za mną.</span><br />
<span style="color: white;">- No i kto to był? - zapytał Baz jak tylko weszłam do pokoju. </span><br />
<span style="color: white;">- Sam zobacz - westchnęłam i odsunęłam się, a za moich pleców wyłoniła się drobna postać dziewczyny. Miny chłopaków zmieniły się diametralnie. Otworzyli szeroko usta i łapczywie łapali powietrze zapewne totalnie nie ogarniając co się dzieję i sądząc, że mają jakieś zwidy i przed nimi stoi duch Marii. Spojrzałam na Sebastiana. Wpatrywał się w blondynkę otępiałym wzrokiem. Trudno wyczytać było z jego miny, czy cieszy się czy nie, jedynie jego oczy zdradzały ogromne zaskoczenie i niedowierzanie.</span><br />
<span style="color: white;">- Maria... - powiedział Bach bardziej do siebie niż do nas, jakby próbował przekonać sam siebie, że nie ma omamów, i naprawdę w wejściu do salonu stoi jego... dziewczyna? a może była dziewczyna?</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć Sebastian.. - w końcu odezwała się blondynka, a po chwili załamał jej się głos i po policzku spłynęła pierwsza łza.</span><br />
<span style="color: white;">Nikt więcej się już nie odezwał. Najzwyczajniej w świecie nie wiedzieliśmy co zrobić. Każdy z nas bił się z myślami. Wiadomo, że cieszyliśmy się, że wróciła, to oczywiste, ale jednocześnie każdy na swój sposób został przez nią zraniony i wszyscy doskonale pamiętamy co po jej wyjeździe działo się z Bachem. Jedno jest pewne: nie będzie łatwo. </span><br />
<span style="color: white;">Poczułam, że z nadmiaru emocji robi mi się słabo, więc szybko usiadłam obok Rachela na kanapie i od razu zostałam mocno przez niego przytulona. Maria spojrzała na nas lekko zdziwionym wzrokiem, a później delikatnie się uśmiechnęła pod nosem.</span><br />
<span style="color: white;">- Chyba nie powinnam tu przychodzić... macie swoje życie, które ułożyliście sobie beze mnie, więc nie zdziwię się, jeśli nie będziecie chcieli mnie znać, po tym co zrobiłam... - wyszeptała blondynka i ocierając łzy skierowała się w stronę wyjścia.</span><br />
<span style="color: white;">- Zaczekaj! - jako jedyny zareagował Snake i z powrotem przywołał Marię każąc jej usiąść. Blondynka wykonała polecenie i wbiła wzrok w podłogę.</span><br />
<span style="color: white;">- Zrozum, że nie jest nam łatwo... Wszyscy przeżyliśmy Twój nagły wyjazd i jesteśmy kurewsko zaskoczeni Twoim równie nagłym powrotem... </span><br />
<span style="color: white;">-... Tym bardziej, że w ogóle się nie odzywałaś i nie dawałaś żadnego znaku życia... tak jakbyś o nas zupełnie zapomniała... - przerwałam wypowiedź Snake'owi nie mogąc powstrzymać się od jadowitego tonu. </span><br />
<span style="color: white;">- Wiem, wiem... Macie prawo być na mnie wściekli i mnie nienawidzić, ale chcę Wam wszystko wytłumaczyć... - spojrzała na nas błagalnie, a ja znowu zerknęłam na Baza sprawdzając jak się trzyma. Na moje oko w ogóle sobie nie radzi. Westchnął i odchylił głowę do tyłu opierając ją na oparciu kanapy i wypuścił głośno powietrze z ust przymykając oczy. Powróciłam spojrzeniem do Marii i czekałam, aż zacznie mówić.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie dzwoniłam, bo naprawdę nie miałam czasu, cały czas chodziłam na jakieś spotkania, sesje, znowu spotkania i tak w kółko... A z drugiej strony robiłam to celowo... Nie chciałam z Wami rozmawiać, żeby nie rozkleić się do słuchawki i później wyć do poduszki... Wolałam nie mieć z Wami kontaktu, żeby aż tak nie tęsknić... Głupia myślałam, że to coś da... Tak naprawdę z każdym dniem brakowało mi Was coraz bardziej, aż w końcu wczoraj spakowałam walizki i przyleciałam pierwszym samolotem... Szefowi powiedziałam, że znowu chce pracować w oddziale w LA... Zgodził się, co prawda niechętnie, ale zgodził, no a ja przyszłam tutaj... Oczywiście nie spodziewałam się wielkiej imprezy powitalnej czy czego tam jeszcze... Ale chociaż spróbujcie mnie zrozumieć... Wam było ciężko, ale mi wcale nie było łatwiej... - przerwała biorąc głęboki oddech. </span><br />
<span style="color: white;">Siedzieliśmy i patrzyliśmy po sobie nawzajem. Widziałam, że chłopaki coraz bardziej odpuszczają. Szybko im to poszło, nie ma co. Jedynie Sebastian siedział cały czas w tej samej pozycji. </span><br />
<span style="color: white;">- Mała cieszymy się, że wróciłaś, ale daj nam trochę czasu... Musimy się oswoić z całą sytuacją... - pierwszy odezwał się niepewnie Scotti, a reszta przytaknęła mu ruchem głowy. Maria skierowała swój wzrok na mnie oczekując czegokolwiek. Miałam do niej wielki żal, ale tak dawno jej nie widziałam.</span><br />
<span style="color: white;">- Chodź tu - wyswobodziłam się z ramion Rachela i podeszłam do blondynki ściskając ją mocno. Jak dobrze było znowu móc się do niej przytulić. Czułam, że trochę się uspokoiła.</span><br />
<span style="color: white;">- Ale nie myśl sobie, że już Ci wybaczyłam... Mamy jeszcze do pogadania. Ale teraz... cieszę się, że jesteś. - znowu objęłam ją szczelnie ramionami. </span><br />
<span style="color: white;">- Ja też Ivy, ja też - objęła mnie mocniej wtulając twarz w moje włosy. Kiedy już się od siebie oderwałyśmy zaczęli do niej po kolei podchodzić członkowie zespołu. Wiadomo, że nie wybaczyliśmy jej całkowicie. Ale w końcu wróciła. Widać było, że Marii spadł kamień z serca i wzruszyła się naszym zachowaniem. Jedyną osobą, która do niej nie podeszła był Sebastian.</span><br />
<span style="color: white;">- To Wy sobie pogadajcie... Musicie wyjaśnić sobie kilka spraw. - powiedziałam patrząc wymownie na zainteresowanych i rozeszliśmy się do swoich pokoi zostawiając parę samą.</span><br />
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-43203920989073210862013-02-25T18:19:00.000+01:002013-02-25T18:19:19.116+01:00Hmm...<span style="color: white;"><werbelek></span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><span style="font-size: large;">WRÓCIŁAM! </span>Cieszycie się? :P</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Z czymś nowym, zupełnie innym.</span><br />
<span style="color: white;">Następnego dnia po zawieszeniu bloga przyszedł mi do głowy pomysł na nowe opowiadanie, którego mam nadzieję, nie zawalę.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Nie wykluczam również powrotu na tego bloga :)</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Nowy:</span><br />
<span style="color: white;"><a href="http://only-love-can-save-you.blogspot.com/">http://only-love-can-save-you.blogspot.com/</a></span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">To tyle ode mnie xD </span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-8096736895359687152013-02-21T18:46:00.001+01:002013-02-21T18:46:17.517+01:00Przepraszam !<span style="color: #cccccc;">Nie chciałam tego robić... Naprawdę. Myślałam, że jednak uda mi się tego uniknąć. Ale nie widzę innego wyjścia. Nie potrafię już nic napisać. Totalnie brak mi weny, pomysłu, chęci, czasu. Szkoła nie daje żyć, więc nawet nie mam kiedy się zastanowić nad dalszymi losami bohaterów.</span><br />
<span style="color: #cccccc;"><br /></span>
<span style="color: #cccccc;">Przepraszam Was, bo doskonale wiem, jak się w takiej sytuacji czują czytelnicy, ale nie chcę Was zwodzić, że może kiedyś coś się pojawi... Być może tak się stanie, ale nie przewiduję tego w najbliższej przyszłości...</span><br />
<span style="color: #cccccc;"><br /></span>
<span style="color: #cccccc;">Tak więc, żeby wszystko było jasne:</span><br />
<span style="color: #cccccc;"><br /></span>
<h2>
<span style="color: white; font-size: x-large;">BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY!</span></h2>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;">I chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować, bo Wasze komentarze zawsze były dla mnie bardzo ważne i dawały kopa do dalszego pisania <3</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;">Także do napisania kiedyśtam Kochana Rodzinko (pozwolę tak sobie Was nazwać, a co!) :* <3 </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;">Bo nie mówię, że nie wrócę! (nie znacie dnia ani godziny :DD) </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc;">P.S. Informujcie mnie dalej o nowych rozdziałach. Wasze blogi będę czytać z przyjemnością :)</span></div>
<div>
<br /></div>
Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-14169615553397383152013-02-10T18:34:00.005+01:002013-02-10T18:54:57.552+01:00Kill 'Em All<span style="color: #f3f3f3;">To nie jest rozdział. Nawet nie wiem, jak to nazwać.Najtrafniejsze byłoby chyba określenie 'dodatek'. W każdym bądź razie jest to moja odskocznia od opowiadań o zespołach. Tak, 'Kill 'Em All' nie jest o żadnym zespole i w ogóle nie miało ujrzeć światła dziennego, ale po rozmowie z pewnymi osobami postanowiłam jednak wstawić to na bloga. Jeśli chodzi o pomysł to zrodził się on po pewnym śnie, którego nie pamiętam, ale zaraz po przebudzeniu stwierdziłam, że napiszę 'to'. W sumie, gdy się nad tym głębiej zastanawiam dochodzę do wniosku, iż zawsze chciałam napisać coś w tym stylu. </span><br />
<span style="color: #f3f3f3;">Uprzedzam, że jeśli ktoś jest wrażliwszy, to nie musi czytać :)</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">Mary to drobna, dwudziestoletnia dziewczyna o brązowych, długich włosach i zielonych oczach w kształcie migdałów. Z pozoru jest zwykłą młodą kobietą, ale ma jedno dość nietypowe hobby. A mianowicie, gdy robi się ciemno, Mary wychodzi na brudne ulice New Jersey i szuka ofiar. Tak, ofiar. Brunetka jest brutalnym mordercą. Tak dla przyjemności i zabawy.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">W dzisiejszy wieczór jednak coś pokrzyżowało jej plany. A raczej ktoś . Niespodziewanie do jej skromnego mieszkania, urządzonego w gotyckim stylu zapukał wysoki blondyn o imieniu Eric. Znali się ze studiów prawniczych, a Mary zawsze miała wrażenie, że niebieskooki chłopak nie jest do końca normalny, zachowywał się dziwnie i ewidentnie ją podrywał. Jednak ona nie miała zamiaru z nikim się wiązać. Jedyne, co była w stanie kochać to rozbryzgująca się krew, rosnąca ekscytacja i przerażony krzyk ofiar, który dudnił jej w uszach przez jeszcze wiele godzin po dokonaniu mordu. Tak, to było coś, co sprawiało, że czuła się lepiej. Odbieranie komuś życia, było jej sposobem na egzystencję. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Czego chcesz? - zapytała szorstko Erica, gdy zobaczyła go w drzwiach wejściowych z butelką dobrego, bo drogiego wina w ręce. A przynajmniej tak jej się wydawało. Nigdy nie miała zbyt wielu pieniędzy, co nie znaczyło, że była jakąś biedaczką pozbawioną perspektyw na życie. Po prostu jej rodzice nie byli aż tak zamożni, jak większość jej rówieśników, stąd też nigdy nie miała zbyt wielu przyjaciół. Oczywiście swoją winę też w tym miała, bo zawsze odpychała od siebie ludzi. Była dla nich chamska i opryskliwa, więc się odczepiali i nigdy nie odzywali po raz drugi. Myślała, że tak będzie również w przypadku blondyna, ale jak widać grubo się pomyliła, bo chłopak nie miał zamiaru odpuścić. A tyle razy mówiła mu, że ma spierdalać i nie zawracać jej dupy. Chociaż w sumie skoro już tu przyszedł, a ona miała wyjść, żeby zrobić swoje... Czyżby pierwszy raz w życiu ofiara sama do niej przyszła?</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- No dobra, właź - otworzyła szerzej drzwi i próbowała się uśmiechnąć. Miała świadomość, że raczej nie wyszło, ale przecież rzadko to robiła. Nie jest typem ekstrowertyka. Jednak Eric odwzajemnił jej grymas, ale musiała przyznać sama przed sobą, że jemu wyszło to zdecydowanie lepiej. Wzruszyła ramionami i zaprowadziła gościa do salonu. Na szczęście nie zdążyła jeszcze przygotować się do nocnego wyjścia na tyle, żeby mieć narzędzia zbrodni na wierzchu. A były to zwykły młotek, mała siekiera i nóż z kastetem na rękojeści. Jej kochane rzeczy, pokusiła by się nawet o stwierdzenie, iż są to jej pewnego rodzaju talizmany.</span><br />
<br />
<span style="color: white;">Kazała blondynowi usiąść na kanapie, a sama szybko poszła do kuchni po korkociąg. Wyciągnęła go z górnej szuflady i obracała kilka razy w dłoni, uważnie się mu przyglądając. Zastanawiała się, jak bardzo brutalne rany mogłaby mu zadać tym ostrym przedmiotem, ale dość szybko z tego zrezygnowała. Nie będzie brudzić krwią otwieracza do wina. Przecież coś musi wypić po dokonaniu zbrodni. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Szybkim krokiem wróciła do salonu, żeby jej gość nie miał zbyt wiele czasu na rozglądnięcie po jej mieszkaniu. Nie była do końca pewna, gdzie schowała przedmioty zbrodni po ostatnim wyjściu. Powinny leżeć w szufladzie w salonie, ale wczoraj wróciła trochę za bardzo zdenerwowana. Wszystko przez to, że wydawało jej się, że ktoś ją widzi. Nawet dobrze nie zdążyła poczuć satysfakcji, bo uciekała w popłochu. Dzisiaj miała zamiar to zmienić i napełnić się satysfakcją w nadmiarze. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Trzymaj - podała korkociąg Ericowi, a sama sięgnęła do kredensu i wyjęła dwa kieliszki. Podsunęła je blondynowi patrząc na jego zaciętą minę, gdy próbował otworzyć butelkę. Ewidentnie nie mógł sobie poradzić, a że Mary nie była cierpliwą osobą, wyrwała chłopakowi wino i sama otworzyła je szybkim i zdecydowanym ruchem, a następnie rozlała ciecz w kolorze krwi do naczyń. Eric patrzył na nią zdumionymi oczyma i była pewna, że poczuł się zażenowany całą sytuacją. Ale miała to w nosie. Zdawała sobie sprawę, że musi być chociaż trochę miła, jeśli chcę wypełnić swój plan na wieczór, ale bez przesady. Aż tak nie potrafiła się poświęcić. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Rozmowa zupełnie im się nie kleiła. Po 10 minutach rozmowy, a była to chyba jak na razie ich pierwsza tak długa wymiana zdań, Mary wiedziała, że Eric zawsze wydawał jej się dziwny, bo był po prostu nudny. Zero zainteresowań, ani pasji. Zagadywał ją o zupełnie błahe rzeczy, jak nauka do egzaminu. Brunetka odpowiadała zdawkowo, a w myślach już widziała blondyna leżącego w kałuży krwi z roztrzaskaną głową i wątrobą wystającą z otwartego brzucha. Cały czas dolewała chłopakowi wina, żeby uśpić jego czujność, której nawet jakoś bardzo się po nim nie spodziewała. Koleś był po prostu głupi. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Z ulgą przyjęła więc jego pytanie o łazienkę. Wskazała mu kierunek i odetchnęła z ulgą, gdy tylko zniknął z jej oczu. Wiedziała, że sprawę musi załatwić jak najszybciej, bo inaczej nie wytrzyma i ze złości i zniecierpliwienia może popełnić jakiś błąd.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Gdy Eric wrócił z toalety wiedziała, że coś jest nie tak. Blondyn patrzył na nią dziwnie i wyraźnie był spięty. Domyślała się, iż chłopak odkrył coś czego nie powinien i domyślił się całej prawdy. Czyli teraz musiała działać naprawdę ostrożnie. Zaczęła od położenia ręki na udzie gościa i cichego wyszeptania, że nie ma się czego bać. Raczej nie podziałało, bo chłopak zaczął niebezpiecznie szybko oddychać. Mary w pewnym momencie myślała, że zabraknie mu tchu i cała przyjemność z mordu pójdzie się jebać, ale nic takiego nie miało miejsca i Eric nieco się uspokoił. Brunetka nalała mu cały kieliszek wina, który wypił jednym duszkiem, a sama udała się do łazienki. Wiedziała, że chłopak nigdzie nie pójdzie, bo jest zbyt przerażony, żeby się gdziekolwiek ruszyć. Znała taki typ ludzi. Spotykała ich nadzwyczaj często. Trochę odbierali jej tym przyjemność, bo nie mogła się z nimi dłużej pobawić, ale przynajmniej nie musiała się specjalnie męczyć. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Weszła do pomieszczenia i już wiedziała, co tak przestraszyło chłopaka. Wczoraj, gdy myła nóż zapomniała go schować, a nawet dokładnie wyczyścić i teraz leżał sobie na umywalce nosząc ślady krwi młodej prostytutki. Westchnęła karcąc siebie w myślach i chwyciła rękojeść. Włożyła ostrze za pasek od spodni i przykryła je bluzką. Spojrzała jeszcze w lustro i jak gdyby nigdy nic wróciła do salonu. Oczywiście Eric siedział nadal w tym samym miejscu. Uśmiechnęła się przebiegle na ten widok i ostrożnie podeszła do chłopaka od tyłu. Nachyliła się lekko i zbliżając usta do jego ucha, wyszeptała: "a teraz się zabawimy". Blondyn drgnął niebezpiecznie i już chciał się podnieść, ale Mary była szybsza i sięgnęła do spodni, po czym wyjęła nóż i przyłożyła blondynowi do gardła. Miała go serdecznie dość. Zirytował ją swoją obecnością i tym, że miał czelność przyjść do niej, gdy ona miała inne plany na ten wieczór. Nie zastanawiając się długo przejechała ostrzem po cienkiej skórze chłopaka, po czym z satysfakcją obserwowała, jak jego krew tętnicza rozbryzguje się po jej nieskazitelnie białej kanapie, robiąc na niej czerwone plamy. Krzyk ofiary rozniósł się po całym mieszkaniu przyjemnie drażniąc jej uszy. Jednak Eric okazał się być słaby i po chwili opadł na kanapę wydając z siebie ostatni oddech. Mary czuła się zawiedziona. Miała nadzieję na większą zabawę. Liczyła na to, że będzie musiała jeszcze go dobijać. Jednak blondyn sam się dobił. I tak po prostu umarł. Mary wydęła wargi i nalała sobie resztkę wina, po czym wypiła ją duszkiem. Czuła, że ma rozbudzony apetyt, a jej instynkt mordercy działa na najwyższych obrotach. Wstała i podeszła do szuflady. Tak jak się spodziewała na dnie leżał młotek i siekiera. Schowała je do torby i zostawiając ciało Erica wyszła na ulicę New Jersey. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Uważnie obserwowała każdą napotkaną osobę szukając potencjalnej ofiary. Dziś nie chciała, żeby była to przypadkowa osoba. To musi być ktoś inny. Jeszcze nie wiedziała dokładnie, czego szuka, ale wiedziała, że jak zobaczy tą osobę, będzie wiedziała, że jest idealna. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">No i znalazła. Ciemny zaułek, a w nim jakiś młody ćpun. Nikogo wokoło. Idealnie. Tego szukała. Tego jej było trzeba. Podeszła do niego spokojnie. Chłopak akurat dawał sobie w żyłę. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Masz ognia? - zapytała siląc się na obojętny ton. Chłopak spojrzał na nią zamroczonym wzrokiem i wiedziała, że w ogóle nie dotarło do niego to, co powiedziała. Nie bawiąc się w jakieś próby dogadania z ćpunem, wyciągnęła z torby siekierę i wbiła ją chłopakowi w serce. Później ją wyjęła z ciała i zadała jeszcze kilka ran powodując wypłynięcie morza krwi naokoło. Gdy wiedziała, że chłopak już nie oddycha i nie wykazuje żadnych oznak życia, odsunęła się opadając na mokrą ziemię i dysząc ze zmęczenia. Popatrzyła na swoje 'dzieło'. Chłopak leżał na wpół siedząc, a z jego rozbebeszonego ciała wystawały jelita. Kilka metrów dalej leżał jakiś organ. Chyba trzustka, ale Mary nie była pewna. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Brunetka oddychała ciężko, a oczy prawie wyszły jej z orbit. Powód był prosty. Dziewczyna była przerażona. Po raz pierwszy w życiu przestraszyła się tego, co zrobiła. Dotarło do niej, że nie czuje żadnej satysfakcji. Nie, tego nie była w stanie przeżyć. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Sięgnęła do swojej torby i dziękowała samej sobie, że gdy wychodziła z mieszkania złapała jeszcze nóż i wrzuciła go do torby. Wyjęła go i bacznie mu się przyjrzała obracając w dłoni. Po chwili zamknęła oczy i skierowała dłoń w swoją stronę, a następnie wbiła ostrze w samo serce. Poczuła przeszywający ból, a z jej gardła wydobył się niemy krzyk. Opadła na ziemię uderzając w nią lekko głową. Oddychała coraz wolniej, aż w końcu wzięła ostatni w swoim życiu wdech i wydała ostatnie tchnienie. Oczy cały czas miała otwarte, ale jej serce, w które wbity był nóż już dawno nie biło.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Mary Deninson popełniła samobójstwo w nocy z 23 na 24 października mając zaledwie dwadzieścia lat. W swoim potencjalnie krótkim życiu zamordowała niezliczoną liczbę osób. I zmarła tak jak żyła. Odbierając życie, a nie czekając na śmierć z łaski Boga. </span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-25009593408526542662013-02-05T19:22:00.002+01:002013-02-05T19:22:39.934+01:00Psycho Love - Rozdział 13<span style="color: white;">Obudziłam się z tępym bólem głowy, a w moim żołądku coś niebezpiecznie wirowało. Podniosłam się i oparłam na łokciu rozglądając po pomieszczeniu. Byłam w domu, w łóżku, w pokoju Rachela. Stop. Moim i Rachela. Spojrzałam w bok. Brunet jeszcze smacznie spał przytulając poduszkę. Nieźle wczoraj zabalowaliśmy. W ogóle nie pamiętam powrotu do domu. Film urywa mi się po tym, jak Izzy wyciągnął dragi częstując wszystkich naokoło. Z tego co kojarzę, wszyscy skorzystaliśmy, a później znowu piliśmy. I w tym momencie pojawia się czarna dziura. Westchnęłam i z powrotem opadłam na miękkie poduszki. Jednak tak gwałtowny ruch nie był zbyt dobrym pomysłem, bo w moim brzuchu wywołało to niemałą rewolucję. Jakoś udało mi się stłumić uczucie mdłości i teraz już powoli wstałam z łóżka. Spojrzałam na siebie. Byłam we wczorajszych ciuchach, tak samo zresztą jak Bolan. Ziewnęłam lekko i poszłam do łazienki. Tam wzięłam ciepły prysznic, który rozluźnił nieco moje mięśnie i owinięta puchatym ręcznikiem poszłam do pokoju. Wzięłam jakieś pierwsze lepsze rzeczy i szybko się ubrałam zostawiając mokre włosy rozpuszczone. W gardle miałam niezłą pustynię, więc od razu poszłam na dół. W kuchni zastałam tylko leżącego z głową na stole Duffa. Zaraz. Duffa?!</span><br />
<span style="color: white;">- Duffy? - podeszłam do niego i pogłaskałam go po włosach.</span><br />
<span style="color: white;">- Hmm? - mruknął tylko niewyraźnie nie podnosząc głowy.</span><br />
<span style="color: white;">Zaśmiałam się lekko i sięgnęłam do lodówki wyjmując dwie butelki wody. Jedną postawiłam przed blondynem, a drugą otworzyłam i siedząc na krześle przy stole opróżniłam ją za jednym zamachem. McKagan, gdy tylko usłyszał dźwięk butelki stawianej na stole od razu podniósł głowę i zabrał się za picie wody. Siedzieliśmy tak nic nie mówiąc, tylko się na siebie patrząc, aż w końcu się odezwałam:</span><br />
<span style="color: white;">- Co Ty tu robisz? - no co? Byłam ciekawa. Bo jakoś nie przypominam sobie, żeby ten uroczy blondyn mieszkał z nami.</span><br />
<span style="color: white;">- Sam chciałbym to wiedzieć, Mała - uśmiechnął się - Nieźle wczoraj zabalowaliśmy, co? - poruszył zabawnie brwiami.</span><br />
<span style="color: white;">- O tak! Połowy imprezy nie pamiętam - powiedziałam marszcząc czoło.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja to samo! Ale to może oznaczać tylko tyle, że zajebiście się bawiliśmy.</span><br />
<span style="color: white;">- Otóż to! - zaśmialiśmy się. Duff już chciał coś powiedzieć, gdy w kuchni rozległ się głos:</span><br />
<span style="color: white;">- Wooooody! - zawył wchodzący... Slash?!</span><br />
<span style="color: white;">Ilu ich tu kurwa jeszcze jest?</span><br />
<span style="color: white;">- Lodówka - podpowiedziałam gitarzyście i wyszłam do salonu ciekawa kogo jeszcze zobaczę. Ku mojemu wielkiemu zdumieniu w pokoju spali wszyscy Gunsi wraz z dziewczynami. Zrobiłam oczy jak pięciozłotówki, a po chwili zaczęłam się śmiać sama do siebie. Wygląda na to, że impreza faktycznie była zajebista, skoro wszyscy wylądowaliśmy w jednym domu.</span><br />
<span style="color: white;">- Z czego się śmiejesz? - obok mnie pojawił się Sebastian.</span><br />
<span style="color: white;">- Z tego - odpowiedziałam i wskazałam głową na śpiące towarzystwo. Blondyn zaśmiał się i powiedział:</span><br />
<span style="color: white;">- Kurwa, prawie nic nie pamiętam</span><br />
<span style="color: white;">- To tak jak ja - poklepałam go po ramieniu i wróciłam do kuchni. Usiadłam na blacie i obserwowałam skacowanych chłopaków. Po chwili w pomieszczeniu pojawili się wszyscy Skidzi i od razu rzucili się na butelki z wodą.</span><br />
<span style="color: white;">- Głodny jestem - powiedział Rob, kiedy wszyscy już zaspokoili swoje pragnienie.</span><br />
<span style="color: white;">- Ja też - przytaknęłam i spojrzałam na lodówkę. Ale nie wstałam z tego blatu, na którym siedziałam. Miałam nadzieję, że ktoś zrobi żarcie. Nie myliłam się, bo po chwili z krzesła wstał Snake i zaczął przygotowywać prowizoryczne śniadanie składające się z chleba posmarowanego Nutellą. Ja jedynie wstawiłam wodę na herbatę, bo była to czynność nie wymagająca ode mnie zmiany miejsca położenia. Kiedy Sabo przygotowywał jedzenie, do kuchni schodzili się po kolei skacowani Gunsi wraz z dziewczynami. Po 10 minutach przy stole byliśmy już wszyscy i zaczęliśmy wpieprzać kanapki z Nutellą.</span><br />
<span style="color: white;">- Ludzie! Ktoś coś pamięta? - zapytał Axl z głową położoną na ramieniu Michelle. My tylko pokręciliśmy przecząco głową i zajęliśmy się jedzeniem. Wszystkich tak męczył kac, że nikt się nie odzywał, i gdy skończyliśmy posiłek, Gunsi pożegnali się i wyszli mówiąc, że spotkamy się później.</span><br />
<span style="color: white;">My siedzieliśmy dalej, ale nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić, więc rozeszliśmy się do swoich pokoi.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Leżałam właśnie na łóżku wtulona w Rachela, a on gładził dłonią moje ramię. Nic nie mówiliśmy, ale ja w końcu przerwałam tą ciszę, bo od wczoraj nurtowała mnie pewna rzecz:</span><br />
<span style="color: white;">- Kochanie, co zrobiliście Axlowi, że teraz jest taki kochany i przyszedł do Michy z podkulonym ogonem?</span><br />
<span style="color: white;">- Nie no, nic takiego - odpowiedział.</span><br />
<span style="color: white;">- Powiedz mi, chcę wiedzieć - podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Popatrzył na mnie i zaczął mówić:</span><br />
<span style="color: white;">- No po prostu najpierw dostał za to, że chciał Cię uderzyć, a później dosyć dosadnie z nim pogadaliśmy.</span><br />
<span style="color: white;">- Szczegóły proszę - wyszczerzyłam się. Rachel westchnął tylko.</span><br />
<span style="color: white;">- Jak już szczęka przestała go boleć po spotkaniu z moją pięścią, powiedzieliśmy mu, że facet, który bije kobiety to nie facet, i jeszcze raz to zrobi, a go osobiście wykastrujemy. Oczywiście z naszej strony padło dużo słów, ale już nie będę ich tu Ci powtarzał. Ale ogólnie chyba wyglądaliśmy naprawdę poważnie, skoro aż tak do niego dotarło.</span><br />
<span style="color: white;">- I dobrze. Należało mu się, a co! Dzięki, że pomogliście - pocałowałam Rachela. Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne, a że akurat leżeliśmy na łóżku nie musieliśmy się nigdzie ruszać i szybko zdjęliśmy z siebie ubrania. Po chwili byliśmy całkowicie nadzy i oddaliśmy się wzajemnej rozkoszy.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Kiedy już się ogarnęliśmy, zeszliśmy na dół do chłopaków, którzy siedzieli w salonie i oglądali jakiś koncert w tv. Dosiedliśmy się do nich. Baz patrzył na mnie i zadziornie się uśmiechał. Spojrzałam na niego wzrokiem "no co?", a on tylko wzruszył ramionami nie przestając się szczerzyć, więc wróciłam do oglądania koncertu Stones'ów. Pod koniec całego widowiska, kiedy wykonywali bisowe "Satisfaction", usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, bo nie spodziewaliśmy się nikogo, ale nikt nie ruszył swoich czterech liter, więc z ciężkim westchnięciem, ale ja to zrobiłam. Wstałam z kanapy i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je zamaszystym ruchem i stanęłam jak wmurowana. Zabrakło mi tchu, a oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. Spodziewałabym się każdego. Ale nie jej.</span><br />
<br />
<span style="color: #f3f3f3;">Ale krótkie wyszło... </span><br />
<span style="color: #f3f3f3;">Mam wrażenie, że coraz mniej osób to czyta...</span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-68270252128471217502013-01-29T18:41:00.001+01:002013-01-29T18:41:31.501+01:00Psycho Love - Rozdział 12<span style="color: #f3f3f3;">Męczyłam się z tym rozdziałem strasznie, żeby chociaż wyszedł poprawnie, ale i tak nie spełnia moich oczekiwań...</span><br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">Otworzyłam oczy i od razu spojrzałam na zegarek. 8:52. Piątek, czyli trzeba iść do pracy. Jednak stwierdziłam, że wezmę dzisiaj wolne. Wstałam i już po chwili dzwoniłam do redakcji, żeby wziąć jednodniowy urlop. Dostałam go bez problemu, więc poszłam do kuchni, gdzie była już Michelle i zaczęłyśmy jeść śniadanie rozmawiając na różne tematy.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- To ja już będę się zbierać - powiedziałam, gdy już posprzątałyśmy po jedzeniu i wzięłam torbę.</span><br />
<span style="color: white;">- Ok, dzięki za wszystko - przytuliłyśmy się i pojechałam do domu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Michelle:</span></b><br />
<span style="color: white;">Ivy pojechała do siebie, a ja usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Właśnie dzisiaj jest ostatni dzień mojego urlopu i od poniedziałku wracam do tatuowania. Tak sobie siedziałam i słuchałam "Angie" Stones'ów, gdy do salonu wszedł Axl. Kątem oka widziałam, że w ręce trzymał ogromny bukiet czerwonych róż i patrzył na mnie z miną zbitego psa.</span><br />
<span style="color: white;">- Michy... - zaczął niepewnie, a ja w końcu na niego spojrzałam - Przepraszam. Ja... nie wiem, co mi odjebało. Przecież wiesz, że kocham Cię najbardziej na świecie. Jesteś dla mnie wszystkim. Błagam, Michy, wybacz mi. - nadal nic nie mówiłam tylko patrzyłam na niego. Próbowałam doszukać się jakiegoś fałszu w jego słowach i zachowaniu, ale niczego takiego nie było. Mówił szczerze. Sięgnęłam po pilota i wyłączyłam telewizor, a Axl zaczął śpiewać "Think About You" padając przede mną na kolana. Patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami wyrażającymi skruchę i wyśpiewywał kolejne wersy piosenki. Kiedy skończył nie wytrzymałam i wpiłam się w jego usta. Axl odłożył kwiaty na stolik przede mną i cały czas namiętnie się całując, opadliśmy na kanapę.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Ivy:</span></b><br />
<span style="color: white;">Wróciłam do domu i od razu poszłam do pokoju. Wzięłam świeże rzeczy i pognałam do łazienki, żeby się odświeżyć. Kiedy już to zrobiłam, swoje kroki skierowałam do salonu. Chłopaki już tam siedzieli i o czymś gadali. Przywitałam się z nimi i usiadłam obok Rachela całując go przelotnie. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął bardziej do siebie tak, że oparłam się o niego.</span><br />
<span style="color: white;">- Jak Michelle? - zapytał Scotti.</span><br />
<span style="color: white;">- Lepiej. Na początku ciężko to znosiła, ale później bardziej wyluzowała. A Axl? - zadałam pytanie patrząc na nich uważnie.</span><br />
<span style="color: white;">- Porozmawialiśmy sobie z nim i wbiliśmy do łba, że kurwa kobiet się nie bije. - odpowiedział Snake.</span><br />
<span style="color: white;">- Oby coś do niego dotarło - powiedziałam.</span><br />
<span style="color: white;">- Dotarło, dotarło - oznajmił Sebastian, a reszta zaśmiała się potwierdzając. Ja tylko się uśmiechnęłam i wtuliłam bardziej w mojego chłopaka.</span><br />
<span style="color: white;">- Kochanie - zamruczał mi do ucha Rachel po chwili.</span><br />
<span style="color: white;">- Hm? - odwróciłam głowę w jego stronę.</span><br />
<span style="color: white;">- Może przeniosłabyś się do mnie do pokoju, co?</span><br />
<span style="color: white;">- W sumie, czemu nie - zgodziłam się i wstaliśmy, żeby jak najszybciej uporać się z tą małą przeprowadzką.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Michelle:</span></b><br />
<span style="color: white;">- Axl - zagaiłam, kiedy leżeliśmy już po wszystkim wtuleni w siebie.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak skarbie? - zapytał wpatrując się we mnie.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie sądzisz, że musiałbyś przeprosić kogoś jeszcze?</span><br />
<span style="color: white;">- Masz na myśli Ivy? - przytaknęłam ruchem głowy.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak, pójdę do niej dzisiaj. A teraz... - powiedział całując mnie, a jego ręka przesuwała się coraz niżej mojego ciała.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Ivy:</span></b><br />
<span style="color: white;">- Ivy! Do Ciebie! - z dołu usłyszałam głos Roba. Właśnie byłam w trakcie przenoszenia swoich rzeczy do pokoju Rachela.</span><br />
<span style="color: white;">- Zaraz wracam - oznajmiłam chłopakowi i zbiegłam po schodach. W drzwiach zobaczyłam Axla z różą w dłoni.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć - przywitał się.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć. Wejdź - zrobiłam mu miejsce, aby wszedł do środka.</span><br />
<span style="color: white;">- Chciałbym Cię przeprosić. Strasznie mi wstyd, że... no wiesz... chciałem Ci oddać - powiedział i wręczył mi białą różę</span><br />
<span style="color: white;">- To chyba nie mnie powinieneś przepraszać - przyjęłam kwiatka i spojrzałam na niego z uniesioną brwią.</span><br />
<span style="color: white;">- Chelle już przeprosiłem i na szczęście mi wybaczyła. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby mnie wyjebała za drzwi. Ona jest całym moim życiem.</span><br />
<span style="color: white;">- Najważniejsze żebyś już nigdy nie podniósł na nią ręki, bo wtedy może już nie być taka wyrozumiała.</span><br />
<span style="color: white;">- Wiem i dlatego już nigdy więcej to się nie powtórzy. Obiecuję - pokiwałam jedynie głową. Sama nie wiem dlaczego, ale uwierzyłam mu.</span><br />
<span style="color: white;">- No i kurwa jeszcze nigdy żadna laska mi nie przyjebała - zaśmialiśmy się. - Dobra ja już spadam do mojej Michy i jeszcze raz przepraszam.</span><br />
<span style="color: white;">- Jasne. Cześć - pożegnałam się z Rudzielcem i zamknęłam za nim drzwi, a następnie poszłam na górę.</span><br />
<span style="color: white;">- Kto to był? - zapytał Rachel, kiedy weszłam do pokoju, patrząc uważnie na różę, którą trzymałam w dłoni.</span><br />
<span style="color: white;">- Axl. Przyszedł mnie przeprosić i chyba naprawdę żałuje. Nie wiem, co mu zrobiliście, ale wygląda na to, że poskutkowało - powiedziałam i podeszłam do chłopaka całując go.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Slash i Misty dzisiaj wrócili z Hawaii, a my postanowiliśmy na dzisiejszą noc rozdzielić się na towarzystwo męskie i żeńskie. I takim oto sposobem Gunsi przychodzą do nas, a ja idę do HellHouse.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Stałam właśnie przed szafą i zastanawiałam się, co na siebie założyć. Niby miałyśmy siedzieć w domu, ale i tak bardzo dobrze wiem, że prędzej czy później wyjdziemy do klubu. Dlatego mój wybór padł na białą bluzkę The Doors, skórzane szorty i czarne lity z kolcami. Włosy rozpuściłam, zrobiłam makijaż, chwyciłam ramoneskę w dłoń i już po chwili zbiegałam na dół. Chłopaki znosili właśnie do salonu butelki z różnorodnymi alkoholami. Już chciałam się pożegnać, gdy ubiegł mnie Rachel:</span><br />
<span style="color: white;">- Ty masz zamiar tak iść? - zapytał lustrując mnie z góry na dół.</span><br />
<span style="color: white;">- Taak - odpowiedziałam marszcząc brwi. <i>Tylko nie kłótnia</i>.</span><br />
<span style="color: white;">- A podobno siedzicie w domu - odłożył Jacka na stół i podszedł bliżej mnie. Chłopaki zerkali na nas co chwilę kursując między kuchnią, a salonem.</span><br />
<span style="color: white;">- Zgadza się - przytaknęłam. Może nie do końca miałyśmy taki zamiar, ale przecież żadna z nas nie powiedziała tego głośno. A poza tym nie wierzę w to, że oni całą noc będą siedzieć w domu.</span><br />
<span style="color: white;">- Już widzę tych śliniących się na Twój widok facetów, o ile tylko to, jak jednak zachce Wam się gdzieś wyjść.</span><br />
<span style="color: white;">- Umiem sobie poradzić w takich sytuacjach - zaśmiałam się i pocałowałam bruneta - Miłej zabawy - powiedziałam jeszcze tylko i już otwierałam drzwi, żeby wyjść. Akurat, gdy wychodziłam, minęłam się w progu z Gunsami, którzy zagwizdali na mój widok, kiedy przechodziłam obok nich. Zaśmiałam się tylko pod nosem i wyszłam na ulicę.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Po krótkim spacerze byłam już pod drzwiami HellHouse. Zapukałam i już po chwili otworzyła mi Misty.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć - rzuciłyśmy się sobie w ramiona.</span><br />
<span style="color: white;">- Jak było? - zapytałam z cwanym uśmieszkiem, gdy wpuściła mnie już do środka.</span><br />
<span style="color: white;">- Cudownie! Ale spokojnie, wszystko Wam opowiem.</span><br />
<span style="color: white;">Poszłyśmy do kuchni, gdzie Michelle przygotowywała coś do jedzenia. Przecież nie będziemy tylko pić. Swoją drogą, dziewczyny chyba też nie mają zamiaru siedzieć całą noc w domu, bo były ubrane w podobnym stylu, co ja.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć - przywitałam się z blondynką i razem z Misty wzięłyśmy się do pracy, żeby jej pomóc.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- ...i wtedy Slash wziął tego węża na ręce i włożył mi go na szyję! - Misty właśnie opowiadała nam ciekawe historie z życia na wyspie, po tym, jak przemaglowałyśmy ją ze spraw ze Slashem. Ten wyjazd dobrze im zrobił, bo z dala od codziennego życia mogli sobie spokojnie wszystko wyjaśnić. Co też, oczywiście, zrobili. Hudson obiecał swojej dziewczynie ograniczyć dragi, a ona postanowiła bardziej go wspierać, a nie zostawiać z tym samego. Dobre i to.</span><br />
<span style="color: white;">- ... no i muszę przyznać, że w naszym związku jeszcze nigdy nie było tak cudownie. Ale dość o mnie! Opowiadajcie, co tu się działo! - Misty klasnęła dłońmi o uda i spojrzała na nas wyczekująco. Razem z Chelle skrzyżowałyśmy wzrok, a ja dałam jej znać, żeby mówiła pierwsza, bo ja męczyłam się od 5 minut z otwarciem kolejnej już butelki wina. Jebany korek nie chciał wyjść!</span><br />
<span style="color: white;">- Miałam drobne problemy z Axlem - zaczęła blondynka i opróżniła swój kieliszek, a ja w końcu otworzyłam wino. Nalałam płyn do pustych już kieliszków, a Michy zaczęła opowiadać.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- No co za dupek! Dobrze zrobiłaś, że mu przyjebałaś Ivy! Żałuję, że mnie tu wtedy kurwa nie było! Mogłaś zadzwonić, przyjechalibyśmy wcześniej! - zbulwersowała się Misty.</span><br />
<span style="color: white;">- Ty miałaś swoje problemy do rozwiązania! A z pomocą Ivy dałam radę to przetrwać. No i Axl mnie przeprosił. Teraz jest taki słodki i kochany - westchnęła Michelle robiąc maślane oczy, a my zaczęłyśmy się śmiać.</span><br />
<span style="color: white;">- No co się śmiejecie? - oburzyła się Michy i rzuciła w nas poduszkami z kanapy - Lepiej niech Ci Ivy opowie, co wyprawiała - wytknęła język i poszła do kuchni, żeby po chwili wrócić z miską jakiejś sałatki.</span><br />
<span style="color: white;">- Ooo, no to słucham - Misty poprawiła się na siedzeniu i biorąc w dłoń talerzyk z sałatką patrzyła na mnie czekając, aż zacznę. Wypiłam wino z mojego kieliszka i zaczęłam mówić.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- No to skoro wszystkim układa się cudownie i pięknie, proponuję uczcić to... nie tutaj! Wychodzimy dziewczyny! - zakomenderowała podpita już Michelle. Oczywiście żadna z nas nie była w pełni trzeźwa i jej propozycję przyjęłyśmy z ogromnym entuzjazmem. Nie czekając ani chwili, wstałyśmy i udałyśmy się w stronę Sunset Strip.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">U chłopaków:</span></b><br />
<span style="color: white;">- No stary opowiadaj jak było! - rozkazał Duff, gdy wszyscy już siedzieli w salonie i każdy miał swoją butelkę w ręce.</span><br />
<span style="color: white;">- Mówię Wam, totalny kurwa odlot! Było niesamowicie! Jak jeszcze nigdy! - zachwycił się Slash upijając trochę Jacka Danielsa.</span><br />
<span style="color: white;">- Tylko nam nie mów, że zwiedzaliście zabytki - zaśmiał się Sebastian wymownie, a reszta od razu do niego dołączyła wybuchając gromkim śmiechem.</span><br />
<span style="color: white;">- Nawet dobrze nie wiem jak wygląda ta wyspa. Kurwa co to było!</span><br />
<span style="color: white;">- Pierdoliliście się w łóżku, pod prysznicem, w wannie, w windzie i to trzy razy dziennie? - zapytał Axl wyraźnie czekając na odpowiedź.</span><br />
<span style="color: white;">- Jeszcze w samolocie i ciemnej uliczce - odpowiedział Hudson i odpalił papierosa, a w pokoju rozbrzmiało głośne "ooo".</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- Dobra ruszcie dupy nie będziemy tak tu siedzieć jak jakieś cioty! Idziemy do Rainbow! - zadecydował Snake po jakiejś godzinie, kiedy towarzystwo było lekko podpite, a wszyscy ochoczo przytaknęli i wyszli.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Ivy:</span></b><br />
<span style="color: white;">Weszłyśmy do klubu i zajęłyśmy jakiś pierwszy lepszy stolik. Podeszła do nas skąpo ubrana kelnerka, jak każda tutaj zresztą, i złożyłyśmy zamówienie w postaci kilku butelek Danielsa. Czekając na alkohol dziewczyny poszły do łazienki, załatwić potrzeby fizjologiczne, a ja odpaliłam papierosa rozglądając się po klubie. Po chwili Misty i Chelle zjawiły się przy stoliku, a wraz z nimi nasze zamówienie. Od razu wzięłyśmy butelki i zaczęłyśmy je opróżniać.</span><br />
<span style="color: white;">Gdy w klubie rozbrzmiała piosenka "Twist and shout" The Beatles, odłożyłam butelkę i pociągnęłam dziewczyny na parkiet. Były trochę zdziwione, ale szybko odzyskały rezon i zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki przyciągając na siebie uwagę męskiej części imprezowiczów. Sprawiało nam to niezłą frajdę, ale po skończonej piosence wróciłyśmy na miejsce.</span><br />
<span style="color: white;">- Zawsze chciałam do tego zatańczyć - poinformowałam dziewczyny i stuknęłyśmy się butelkami. Zaśmiałyśmy się, a po chwili podeszła do nas kelnerka.</span><br />
<span style="color: white;">- To od kolesi z tamtego stolika - powiedziała i postawiła przed nami trzy kolorowe drinki, po czym wskazała palcem jakiś gości przy stoliku naprzeciwko. Spojrzałyśmy w tamtą stronę, a dziewczyna oddaliła się od naszego stolika. No muszę przyznać, że ci kolesie, od których dostałyśmy drinki wyglądali całkiem przyzwoicie. Spojrzałyśmy na siebie rozbawione z całych sił powstrzymując się od wybuchu śmiechu i chwyciłyśmy szklanki z kolorowymi płynami i lekko unosząc je do góry, jakby w geście "zdrowie!" skierowałyśmy wzrok na stolik naprzeciwko. Faceci uśmiechnęli się szeroko, a my wypiłyśmy drinki. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Po jakiejś godzinie byłyśmy już nieźle wstawione, ale nadal nie miałyśmy dość. Kiedy kończyłam nie wiem już którą butelkę Danielsa z głośników popłynęło "I was made for lovin' you" Kiss. Trochę kręciło mi się w głowie, ale wstałam i nie przejmując się lekko wirującym światem, ruszyłam na parkiet.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Rachel:</span></b><br />
<span style="color: white;">- Ale dobra dupa! - krzyknął Duff oglądając się za jakąś małolatą, która przeszła obok naszego stolika.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie za młoda? - zapytał Slash lustrując laskę spojrzeniem i przy okazji zapalając papierosa.</span><br />
<span style="color: white;">- Chuj z tym. Chociaż nie, ta jest lepsza. Zaraz wracam - powiedział i tyle go widzieliśmy, bo poszedł za jakąś pełnoletnią tym razem dziewczyną. Tylko się zaśmialiśmy i zostaliśmy otoczeni przez jakieś groupies chyba, które nawet nie wiem skąd się kurwa wzięły. Gdy jedna z nich usiadła mi na kolanach i zaczęła obmacywać moją uwagę zwróciła pewna dziewczyna na parkiecie, która chyba miała już w czubie i wywoływała nie małe zamieszanie wokół. Dopiero po chwili rozpoznałem w niej pijaną już Ivy.<i> Czyli jednak nie siedziały w domu.</i> Spojrzałem na chłopaków. Wszyscy świetnie się bawili z nowo poznanymi laskami, ale Slash i Axl robili co mogli, żeby odepchnąć pchające się im do łóżka panienki. Szło im to z trudem, ale dawali radę, bo dziewczyny stawały się coraz bardziej niechętne. Uśmiechnąłem się pod nosem i zrzuciłem z kolan brunetkę, która zaczęła przeginać i ruszyłem w stronę parkietu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Ivy:</span></b><br />
<span style="color: white;">Tańczyłam na środku parkietu śpiewając pod nosem, gdy w okolicach talii poczułam ciepłe, męskie dłonie. Odwróciłam się, żeby zobaczyć kto to i zobaczyłam Rachela. Zdziwiłam się, ale tylko na początku, bo spodziewałam się, że gdzieś wyjdą. </span><br />
<span style="color: white;">- <i>I was made for lovin' you baby</i></span><br />
<i><span style="color: white;">You were made for lovin' me</span></i><br />
<i><span style="color: white;">And I can't get enough of you baby</span></i><br />
<span style="color: white;"><i>Can you get enough of me </i>- zaśpiewaliśmy patrząc sobie w oczy i złączyliśmy usta w namiętnym pocałunku.</span><br />
<span style="color: white;">- To co? Łączymy towarzystwo? - zapytał chłopak, gdy oderwaliśmy się od siebie.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak, idę po dziewczyny - przytaknęłam i trzymając się za ręce wyszliśmy z tłumu tańczących ludzi. Podeszliśmy do stolika, przy którym siedziała Misty z Chelle opróżniając butelki.</span><br />
<span style="color: white;">- Patrzcie kogo znalazłam - zaśmiałam się - Reszta też jest, chodźcie, dołączamy do nich - nawet dobrze nie skończyłam zdania, a dziewczyny już wstały zadowolone, że ich faceci też tu są. </span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Rachel:</span></b><br />
<span style="color: white;">Dziewczyny lekko się chwiały, więc idąc przytrzymywałem Ivy, a Misty i Chelle prowadziły siebie nawzajem. Na szczęście nie mieliśmy stolików daleko od siebie i nikt się nie zdążył wyjebać. Doszliśmy do chłopaków i laski od razu rzuciły się na swoich facetów, którzy trochę się zdziwili ich widokiem. I nie wiem, jak to zrobili, ale groupies już nie było. Tak jak Sebastiana, Snake'a, Hilla i Izzy'ego. Więc chyba jednak wiem. W każdym bądź razie usiadłem na swoim miejscu, a moja brunetka obok mnie i od razu wyciągnęła sobie papierosa z paczki leżącej na stole. </span><br />
<span style="color: white;">- Ooo kogo moje oczy widzą. Cześć piękności - znikąd pojawił się pijany Sebastian.</span><br />
<span style="color: white;">- Czeeeeść Baaz - odpowiedziała Ivy machając blondynowi.</span><br />
<span style="color: white;">- No to idę po więcej chlania - odwrócił się i już go nie było. Po chwili wróciła reszta chłopaków i też się przywitali z dziewczynami, a wokalista przyniósł kilka nowych alkoholi. Każdy sięgnął po coś dla siebie i przyssaliśmy się do butelek.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-78257839783186923932013-01-24T19:02:00.002+01:002013-01-24T19:02:47.733+01:00Psycho Love - Rozdział 11<span style="color: #f3f3f3;">Rozdział z dedykacją dla <a href="http://www.blogger.com/profile/11198619953973010210" target="_blank">Sary</a>, bo W KOŃCU nam się udało <3 ;DD</span><br />
<span style="color: #f3f3f3;">I chciałabym podziękować <a href="http://www.blogger.com/profile/07410031838746784729" target="_blank">Michelle</a>, bo gdyby nie nasze rozmowy, ten rozdział by nie powstał <3</span><br />
<span style="color: #f3f3f3;">I dziękuję <a href="http://www.blogger.com/profile/12191843443704074055" target="_blank">Dirty Rose</a> za ocenę i pomoc w poprawianiu ;)</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">Slash i Misty wyjechali na Hawaje i ratują swój związek. Z tego, co wiem, wszystko jest w porządku, wyjaśnili sobie nieporozumienia i teraz korzystają z uroków wyspy, jako para zakochanych w sobie do szaleństwa ludzi. Kryzys już za nimi.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Obudził mnie delikatny, niesamowicie przyjemny dotyk na moim nagim ciele. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam, że to Rachel jeździł swoim palcem od mojego ramienia do biodra i z powrotem. Uśmiechnęłam się pod nosem i przywitałam chłopaka słodkim pocałunkiem.</span><br />
<span style="color: white;">- Która godzina? - mruknęłam jeszcze nie do końca rozbudzona.</span><br />
<span style="color: white;">- 8:21 - odpowiedział odwracając głowę, żeby spojrzeć na zegarek.</span><br />
<span style="color: white;">- Muszę iść do pracy - westchnęłam z wyraźnym niezadowoleniem.</span><br />
<span style="color: white;">- Weź wolne - zaproponował Bolan wzruszając ramionami, jakby była to rzecz oczywista.</span><br />
<span style="color: white;">- No jasne. - powiedziałam sarkastycznie i zaczęłam wstawać z łóżka. Pozbierałam swoje rzeczy i wciągając na siebie koszulkę chłopaka chciałam wyjść z pokoju. A jako, że stałam właśnie obok łóżka gdzie leżał Rachel, wykorzystał okazję i gdy już chciałam się oddalić, przyciągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na nim i zaczął mnie całować. Kiedy jego dłonie zawędrowały pod koszulkę i chciał już ją ze mnie zdjąć, odsunęłam się nieco.</span><br />
<span style="color: white;">- O nie kochanie. Muszę iść do pracy. - ostudziłam jego zapał i zabierając jego ręce z mojego ciała pocałowałam go tylko przelotnie i wyszłam zostawiając go z niezadowoloną miną.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Weszłam do swojego pokoju i podeszłam do szafy. Wyjęłam jakieś pierwsze lepsze ciuchy i pognałam do łazienki. Trochę zaspałam i miałam mało czasu, więc szybko musiałam się ze wszystkim uporać. Oczywiście uśmiech nie schodził z moich ust. W tym momencie byłam naprawdę szczęśliwa i miałam nadzieję, że tak już pozostanie.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;"><br /></span>
<b><span style="color: white;">Rachel:</span></b><br />
<span style="color: white;">Wstałem i po uprzednim ogarnięciu się zszedłem na dół do kuchni. Chłopaki już tam siedzieli i wpierdalali jakieś kanapki, więc się dosiadłem.</span><br />
<span style="color: white;">- Stary, co się u Ciebie wczoraj działo? - zapytał Sabo, jak tylko usiadłem na krześle, a reszta zaśmiała się porozumiewawczo.</span><br />
<span style="color: white;">- Miłość, Snake, miłość - wyjaśniłem wyraźnie zadowolony.</span><br />
<span style="color: white;">- A z kim to tak tą miłość uprawiałeś, huh? - tym razem pytanie zadał Sebastian, poruszając brwiami w górę i w dól.</span><br />
<span style="color: white;">- Z... Ivy - odpowiedziałem dość spokojnie, a Baz wypluł pitą właśnie herbatę.</span><br />
<span style="color: white;">- No w końcu! Już myślałem, że nigdy jej nie powiesz - ożywił się Scotti. No tak. On wiedział, że czuję coś do Ivy od dawna, bo gadaliśmy o tym już jakiś czas temu. Co prawda byliśmy najebani, ale chuj z tym.</span><br />
<span style="color: white;">Było widać, że chłopaki naprawdę cieszą się z tego, że jesteśmy razem.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Właśnie wracam do domu z pracy. Kiedy przemierzałam ulice Los Angeles moim Mustangiem zaczęłam rozmyślać, jak wiele wydarzyło się przez ostatnie trzy miesiące. Maria wyjechała i straciłam najlepszą przyjaciółkę, byłam w trasie ze Skid Row i Guns N' Roses zdobywając nowych przyjaciół oraz... szczęśliwie się zakochałam. Westchnęłam i dopiero teraz zorientowałam się, że od dobrych kilku minut siedzę w zaparkowanym pod domem, zgaszonym samochodzie. Szybko z niego wyszłam i skierowałam się do domu. Otworzyłam drzwi i poszłam do salonu rzucając torbę na kanapę. W pokoju był tylko Sebastian.</span><br />
<span style="color: white;">- Chodź tu do mnie - powiedział szeroko rozkładając ramiona. Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego ciało.</span><br />
<span style="color: white;">- Strasznie się cieszę - spojrzałam na niego marszcząc brwi. - No Ty i Rachel..</span><br />
<span style="color: white;">- A, dzięki - wyszczerzyłam się i pocałowałam go w policzek.</span><br />
<span style="color: white;">Niestety nie zdążyliśmy już nic powiedzieć, bo w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego telefonu. Podeszłam do aparatu i podniosłam słuchawkę.</span><br />
<span style="color: white;">- Halo? - zapytałam ciekawa, kto może dzwonić. Może Maria?</span><br />
<span style="color: white;">- Ivy? Jak dobrze, że to Ty - to była Michelle - Możesz przyjechać? - poprosiła wręcz błagalnym tonem. Zaraz. Czy ona płakała?</span><br />
<span style="color: white;">- Michy co się dzieje? O co chodzi? - pytałam coraz bardziej zaniepokojona.</span><br />
<span style="color: white;">- Po prostu przyjedź!</span><br />
<span style="color: white;">- Za 10 minut będę! - zapewniłam dziewczynę i odłożyłam słuchawkę na widełki.</span><br />
<span style="color: white;">- Co jest? - zapytał Baz uważnie się we mnie wpatrując.</span><br />
<span style="color: white;">- Właśnie nie wiem. Jadę do Michelle. - oznajmiłam i zaczęłam przeszukiwać torbę. W końcu znalazłam kluczyki do samochodu i bez słowa wyszłam z domu mijając się w progu ze Snake'm. Odpaliłam Mustanga i jak najszybciej się dało podjechałam pod HellHouse. Wysiadłam z auta i chwilę później pukałam już do drzwi. Prawie od razu otworzyła mi Michelle. Była roztrzęsiona, a na policzkach miała ślady łez.</span><br />
<span style="color: white;">- Dziękuję, że przyjechałaś - powiedziała i zrobiła mi miejsce, żebym mogła wejść do środka.</span><br />
<span style="color: white;">- Co się dzieje? - zapytałam, kiedy siedziałyśmy już na kanapie w salonie.</span><br />
<span style="color: white;">- Pokłóciłam się z Axlem - zaczęła blondynka - Miał pretensje, że nie mam dla niego czasu, chociaż prawda jest taka, że to on w kółko siedzi z chłopakami, albo gdzieś się zamyka i piszę... Chciałam z nim o tym porozmawiać, ale Axl zaczął zwalać całą winę na mnie... Stwierdziłam, że nie będę tego dłużej słuchać i chciałam wyjść, ale wtedy on wpadł w szał, zaczął krzyczeć, że jak ze mną rozmawia to mam go słuchać... Ja nadal upierałam się przy swoim, więc mnie uderzył... Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co mam zrobić, a on wyszedł z domu trzaskając drzwiami...</span><br />
<span style="color: white;">- Zajebię gnoja - skomentowałam. Czułam, że zaczynam gotować się ze złości.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie, proszę Cię! Jeszcze Tobie coś zrobi! A to moja wina... Mogłam go słuchać!</span><br />
<span style="color: white;">- Co Ty pieprzysz? Michelle! Nigdy nie będzie Twoją winą to, że Axl Cię uderzył! - zapewniłam ją wstając i siadając obok niej na kanapie. Delikatnie dotknęłam jej dłoni spoczywającej na kolanie. W głowie mi się nie mieściło, że Rose mógł zrobić coś takiego!</span><br />
<span style="color: white;">- A gdzie reszta?</span><br />
<span style="color: white;">- Slash z Misty są na tych Hawajach, a chłopaków jak zawsze nie ma... Przepraszam, ale nie miałam do kogo się zwrócić... - spojrzała na mnie oczami pełnymi łez.</span><br />
<span style="color: white;">- Daj spokój! Od tego są przyjaciele - powiedziałam i przytuliłam blondynkę.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Siedziałam z nią już jakieś dwie godziny. W tym czasie zdążyła się uspokoić, ale zaczęła zastanawiać nad przyszłością swojego związku. Moje zdanie na ten temat doskonale znała: uderzył Cię, więc go zostaw. Jednak ona naprawdę go kochała i wydaję mi się, że da mu jeszcze jedną szansę. Podobno już trzecią. Ale jeszcze nigdy nie podniósł na nią ręki. aż do dzisiaj. <i>Co nie znaczy, że tego nie zrobi po raz drugi.</i> Ale nie mogłam jej do niczego zmusić, to musi być jej decyzja.</span><br />
<span style="color: white;">- Jedź do domu, Ivy. Jest już późno, a Ty i tak wiele dla mnie zrobiłaś. - odezwała się w pewnym momencie blondynka.</span><br />
<span style="color: white;">- A jak Axl wróci i znowu zrobi Ci jakąś awanturę? Boję się o Ciebie, Michy.</span><br />
<span style="color: white;">- Dzisiaj nie wróci, jestem tego pewna. Wracaj do domu i mną się nie przejmuj, dam sobie radę. No dalej zbieraj się, bo za chwilę sama Cię stąd wykopię! - widzę, że humor zaczyna jej dopisywać. Zdecydowanie bardziej do twarzy jej z uśmiechem.</span><br />
<span style="color: white;">- No już idę, spokojnie - obydwie się zaśmiałyśmy - Ale gdyby coś się działo, cokolwiek, nawet jeśli będziesz chciała tylko pomilczeć, dzwoń o każdej porze dnia i nocy - dodałam już poważnie, gdy stałyśmy pod drzwiami.</span><br />
<span style="color: white;">- Dziękuję, naprawdę dziękuję - przytuliłyśmy się do siebie i po chwili znów przemierzałam ulice Miasta Aniołów.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Weszłam do domu i słysząc jakieś głosy, poszłam do salonu. W środku zobaczyłam... Axla! Stał sobie jak gdyby nigdy nic na środku pokoju i gadał z chłopakami. Zaczęłam się gotować ze złości.</span><br />
<span style="color: white;">- Ty skurwielu! Jak śmiałeś ją tknąć?! - doskoczyłam do niego i wymierzyłam siarczysty policzek. Jego głowa obróciła się w bok, a rude włosy przykryły prawie całą twarz. Jednak mimo to widziałam wściekłość w jego oczach, a on sam zaczął niebezpiecznie dyszeć. </span><br />
<span style="color: white;">- Jakim chujem trzeba być, żeby uderzyć kobietę! No co? mnie też uderzysz, tak jak Michelle? - już miał zamiar mi oddać, gdy doskoczył do niego Rachel i odepchnął ode mnie, a ja zostałam wyprowadzona z salonu przez Sebastiana.</span><br />
<span style="color: white;">- Ivy uspokój się!</span><br />
<span style="color: white;">- Jak mam się uspokoić? On ją kurwa uderzył!</span><br />
<span style="color: white;">- Wiem i wszyscy mamy zamiar z nim poważnie i dosadnie na ten temat pogadać, więc nie utrudniaj.</span><br />
<span style="color: white;">- Czyli co? - zapytałam patrząc na blondyna wyczekująco.</span><br />
<span style="color: white;">- Czyli Axl zostaje na noc</span><br />
<span style="color: white;">- Chyba sobie kurwa kpisz?! - Bach pokręcił przecząco głową - W takim razie ja jadę do Michelle - w tym momencie z salonu wyszedł Rachel, a Baz wrócił zostawiając nas samych.</span><br />
<span style="color: white;">- Jadę nocować do Chelle - oznajmiłam brunetowi - nie chcę, żeby była sama, a poza tym nie chcę przebywać dzisiaj z Rose'm w jednym domu - podeszłam bliżej Bolana i spojrzałam mu głęboko w oczy.</span><br />
<span style="color: white;">- Masz rację. Tak chyba będzie najlepiej. Przynajmniej nie będę się musiał martwić, że Axl coś Ci zrobi, bo chyba bym go zajebał. A tak to w męskim gronie wyjaśnimy mu, że kobiet się nie bije.</span><br />
<span style="color: white;">- Tylko nie przesadźcie. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka.</span><br />
<span style="color: white;">- Jasne - odpowiedział, a ja po chwili wyszłam z domu.</span><br />
<span style="color: white;">Po drodze do HellHouse wjechałam jeszcze do monopolowego po dwie butelki wina i tak zaopatrzona stawiłam się pod drzwiami siedziby Gunsów. Otworzyła mi nieźle zaskoczona moim widokiem Michelle, a ja tylko pomachałam jej butelkami przed nosem. Blondynka zaśmiała się i wpuściła mnie do środka. </span><br />
<span style="color: white;">- Co Ty tu robisz? - zapytała szukając korkociągu.</span><br />
<span style="color: white;">- Przyjechałam dotrzymać Ci towarzystwa. - wyszczerzyłam się, a ona spojrzała na mnie tylko wzrokiem mówiącym "jasne, jasne, już Ci wierzę".</span><br />
<span style="color: white;">- Oj no dobra. Jak wróciłam do domu to zastałam w nim Axla no i tak jakoś wyszło, że nie chciałam z nim przebywać, więc przyjechałam. Ale oczywiście na Twoim towarzystwie też mi zależy. - wytłumaczyłam, ostatnie zdanie wypowiadając żartobliwym tonem.</span><br />
<span style="color: white;">- Axl jest u Was? No to opowiadaj mi wszystko! - rozkazała Chelle biorąc korkociąg w dłoń i poszłyśmy do salonu. Tam siedząc i pijąc wino opowiedziałam jej, co się zdarzyło u nas.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Po godzinie miałyśmy już bardzo dobry humor zapewne dzięki winie, którego piłyśmy już drugą butelkę. Temat Axla skończyłyśmy już dawno i teraz opowiadałam blondynce, co jest między mną, a Rachelem. </span><br />
<span style="color: white;">- Ale się cieszę! Cholernie do siebie pasujecie! - zapewniła Michy upijając płyn z kieliszka - A tak się zarzekałaś, że żaden Ci się nie podoba, kłamczucho!</span><br />
<span style="color: white;">- Oj no, bo nie chciałam tak od razu mówić - zaśmiałam się.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">- A kiedy wraca Misty ze Slashem? - zapytałam otwierając trzecią butelkę, którą znalazłyśmy w zapasach Gunsów.</span><br />
<span style="color: white;">- Mówili, że w sobotę. Podobno w ich związku jeszcze nigdy nie było tak dobrze jak jest teraz. - odpowiedziała blondynka podkładając mi kieliszek, który od razu zapełniłam.</span><br />
<span style="color: white;">- To wspaniale! Szkoda by było, gdyby zaprzepaścili taką miłość - ucieszyłam się i stuknęłyśmy się kieliszkami, po czym upiłyśmy trochę czerwonej cieczy.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Rozmawiałyśmy tak jeszcze o wszystkim i opróżniłyśmy łącznie 3,5 butelki, po czym zmęczone poszłyśmy spać. To był ciężki dzień i mam nadzieję, że wraz ze wschodem słońca, wszystko się wyjaśni i będzie tak jak być powinno.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-79304084833638830552013-01-20T17:58:00.000+01:002013-01-20T17:58:11.656+01:00Psycho Love - Rozdział 10<span style="color: white;">Właśnie siedziałam w pracy i pisałam artykuł o jakimś nowym, wschodzącym zespole, gdy do mojego biurka podeszła naczelna.</span><br />
<span style="color: white;">- Evelynn mam dla Ciebie zadanie.</span><br />
<span style="color: white;">- Słucham? - podniosłam na nią oczy.</span><br />
<span style="color: white;">- Pójdziesz dzisiaj do Cathouse na koncert Motley Crue, a później przeprowadzisz z nimi wywiad. - oznajmiła mi i przyjaźnie się uśmiechnęła. Moja naczelna, Martha Stuart, była kobietą przed trzydziestką, miłą, uprzejmą i cholernie zwariowaną. Nie narzekałam na pracę z nią, bo świetnie się dogadywałyśmy.</span><br />
<span style="color: white;">- Jasne, nie ma sprawy. - odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.</span><br />
<span style="color: white;">Martha kiwnęła głową i po chwili słychać było tylko stukot jej szpilek na korytarzu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Do koncertu Motley zostały mi jedynie dwie godziny, więc wpadłam do domu jak burza. Przez te cholerne korki i zaległości z artykułem o trasie, w domu byłam znacznie później niż zwykle.</span><br />
<span style="color: white;">- Ktoś Cię goni? - zapytał na wejściu Baz jedzący jabłko, zaglądając mi przez ramię na ulicę, żeby zobaczyć, czy faktycznie ktoś za mną biegł.</span><br />
<span style="color: white;">- Co? A nie. Tylko za dwie godziny muszę być na koncercie Motley Crue i zrobić z nimi wywiad. - odpowiedziałam i wyminęłam chłopaka. Pognałam szybko do swojego pokoju, żeby się przygotować.</span><br />
<span style="color: white;">- A możemy iść z Tobą? - usłyszałam za sobą głos Bacha.</span><br />
<span style="color: white;">- Tak, jasne - spojrzałam na niego przelotnie, otwierając szafę. Stał w drzwiach oparty o framugę i bacznie mi się przyglądał z jabłkiem w dłoni.</span><br />
<span style="color: white;">- To idę powiedzieć chłopakom. - i już go nie było. Nie zwróciłam nawet na to uwagi.</span><br />
<span style="color: white;">Wyciągnęłam z szafy skórzane spodnie, bluzkę Judas Priest i czarne trampki. Szybko się przebrałam i zeszłam na dół. Chłopaków jeszcze nie było, więc poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Przygotowując sobie jakąś prowizoryczną kanapkę spojrzałam na zegar wiszący nad stołem. 19:03. Czyli mam jeszcze godzinę, więc zdążę ze spokojem.</span><br />
<span style="color: white;">Akurat gdy kończyłam jeść na dole pojawił się zespół, więc wyszliśmy do klubu.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">W środku jak zawsze pełno było ludzi i trzeba było się pchać, żeby gdziekolwiek dojść. Na szczęście miałam dziennikarską przepustkę i nie mieliśmy problemu z dostaniem się do środka. Od razu po wejściu zajęliśmy jakiś stolik, który cudem był wolny i zamówiliśmy po Danielsie. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a chłopaki komentowali i oglądali się za każdą skąpiej ubraną dziewczynę. Kurwica mnie już brała, więc z ulgą przyjęłam ogłoszenie o rozpoczęciu koncertu. Wstaliśmy i udaliśmy się pod scenę. Kilka minut później na scenę wyszli Motley. Byli niesamowici i świetnie się bawiłam. Razem z chłopakami śpiewaliśmy, skakaliśmy i robiliśmy co tylko się dało.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Po koncertowym szaleństwie Skidzi wrócili do stolika, a ja poszłam do garderoby zespołu.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć, ja jestem dziennikarką z Rolling Stone... - podeszłam niepewnie bliżej muzyków.</span><br />
<span style="color: white;">- A tak, wiemy, wiemy. No to zapraszamy do stolika, nie będziemy tu gadać tak o suchym pysku - powiedział Nikki Sixx i weszliśmy do środka klubu.</span><br />
<span style="color: white;">Zajęliśmy stolik zarezerwowany specjalnie dla muzyków, a Vince poszedł po alkohol. Po chwili wrócił z butelką dla każdego z nas.</span><br />
<span style="color: white;">- Dzięki, ale chyba nie powinnam, jestem w pracy.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie pierdol, to tyko wywiad. Poza tym nikt się nie dowie. Pij na zdrowie. - zapewnił mnie Neil, a ja wzruszyłam ramionami i zaczęłam zadawać pytania.</span><br />
<span style="color: white;">Po pół godzinie miałam już część wywiadu gotową. Chłopaki z Motley okazali się super gośćmi i świetnie się bawiłam podczas tej rozmowy. W pewnym momencie spojrzałam w stronę stolika zajmowanego przez Skidów. Przysiadły się do nich jakieś panny, a oni byli wyraźnie z tego faktu zadowoleni. Jakaś tleniona blondyna w bardzo niesmaczny sposób kokietowała Rachela. Poczułam ukłucie w środku, a w głowie zabijałam ją na 1000 sposobów.</span><br />
<span style="color: white;">- To Twój facet? - zapytał Nikki patrząc w tą samą stronę, co ja.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie - burknęłam i odwróciłam wzrok.</span><br />
<span style="color: white;">- Ale chciałabyś, co? - spojrzał na mnie z uniesioną brwią. <i>Nawet nie wiesz jak bardzo.</i></span><br />
<span style="color: white;">- Możemy kontynuować? - zadałam pytanie ignorując to, które padło z jego strony.</span><br />
<span style="color: white;">- Jak sobie życzysz...</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Kiedy wychodziłam z klubu, chłopaków już w nim nie było, więc wróciłam do domu sama. Na szczęście to miasto nigdy nie śpi, toteż nie bałam się aż tak bardzo. Nie powiem, mijałam kilku podejrzanie wyglądających kolesi, ale okazali się nieszkodliwi.</span><br />
<span style="color: white;">Gdy przekroczyłam próg domu od razu poszłam do swojego pokoju, byłam strasznie zmęczona, a jeszcze jutro trzeba iść do pracy.</span><br />
<span style="color: white;">Niestety chłopaki nie ułatwili mi zaśnięcia, bo panienki poznane w klubie sprowadzili do domu. Zirytowana zakryłam uszy poduszką i jakoś udało mi się oddać w objęcia Morfeusza.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Rano zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie w postaci tostów. Gdy je spokojnie konsumowałam nucąc pod nosem "Drive My Car" The Beatles do kuchni weszła ta tleniona blondyna w koszulce Rachela.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć - przywitała się przesłodzenie.</span><br />
<span style="color: white;">- Cześć - burknęłam pod nosem.</span><br />
<span style="color: white;">- Jestem Susan - przedstawiła się i wyciągnęła sobie kubek.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie obchodzi mnie to - nawet nie spojrzałam w jej stronę i dalej jadłam śniadanie.</span><br />
<span style="color: white;">- O widzę, że już się poznałyście - do pomieszczenia wszedł Bolan.</span><br />
<span style="color: white;">- No trochę nie bardzo nam wyszło... - blondyna wydęła wargi. Basista spojrzał na mnie pytająco, a ja tylko wzruszyłam ramionami.</span><br />
<span style="color: white;">Dosiedli się do stołu i zaczęli jeść zrobione przeze mnie tosty. Starałam się nie zwracać na nich uwagi, no ale jakoś tak same oczy mi szły w ich stronę. Czułam się... zazdrosna. Bardzo zazdrosna. Miałam ochotę wydrapać jej te śliczne oczęta.</span><br />
<span style="color: white;">- Rachel chciałabym zobaczyć Twój instrument - powiedziała w pewnym momencie Susan muskając palcem jego policzek, a ja zakrztusiłam się pitą właśnie herbatą. Obydwoje spojrzeli na mnie. Tyle, że Bolan z troską, blondyna z politowaniem.</span><br />
<span style="color: white;">- I może nauczyłbyś mnie grać? - aa to o bas chodzi. Chłopak chętnie się zgodził, a ja nie mogąc ich już dłużej razem znieść, wyszłam i pojechałam do pracy.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Wróciłam do domu i jakoś tak pusto było. Nie wiem, może chłopaki są na próbie. Weszłam do salonu i zobaczyłam, że jednak się myliłam, bo na kanapie siedzieli Sebastian, Scotti i Rob. Oglądali coś w telewizji i chyba ich bardzo zaciekawiło, że była taka cisza.</span><br />
<span style="color: white;">- Jak w pracy? - zapytał Baz odrywając wzrok od pudła.</span><br />
<span style="color: white;">- Może być. Naczelnej spodobał się wywiad z Motley. - odpowiedziałam i rzuciłam okiem na to, co oglądali. Jakiś program o gotowaniu. Czyżby chcieli się nauczyć? <i>Wolne żarty</i>. Zaśmiałam się w duchu i poszłam do swojego pokoju. To, co w nim zobaczyłam po przekroczeniu progu przelało czarę goryczy. Na łóżku leżał mój bas, a z niego zwisały na podłogę dwie zerwane struny. Myślałam, że zaraz eksploduję z wściekłości. Wiedziałam czyja to sprawka. Chwyciłam gitarę i wparowałam do pokoju basisty.</span><br />
<span style="color: white;">- Możesz mi kurwa wytłumaczyć co to ma być do chuja?! Jak ta dziwka chciała sobie pograć to trzeba było dać jej własną gitarę, a nie kurwa moją! To Twoja panienka, więc od moich gitar wara! Co Ty sobie kurwa myślisz?! Jak chciała sobie pon... - w tym momencie Rachel podszedł do mnie i zamknął mi usta pocałunkiem wyciągając mi z ręki bas i rzucając na łóżko. Całował tak, że aż się nogi pode mną ugięły.</span><br />
<span style="color: white;">- Co Ty robisz? - oderwałam się od jego słodkich ust.</span><br />
<span style="color: white;">- Przecież nie chodzi tylko o gitarę, prawda? - spojrzał na mnie tymi swoimi przenikliwymi oczami, a ja spuściłam głowę. Miał rację. Nie chodziło prawie wcale o tą pieprzoną gitarę. I mogę się założyć, że właśnie uśmiechnął się pod nosem. Przez jakiś czas staliśmy tak nie nie mówiąc, aż sama go pocałowałam. W tym momencie nie musieliśmy nic mówić. Słowa były zbędne. Wszystkie nasze uczucia wyraziliśmy w tym pocałunku. Pocałunku pełnym... miłości i pożądania. Obróciliśmy się w stronę łóżka i delikatnie się na nie położyłam nie przerywając pieszczoty. Kiedy na kręgosłupie poczułam twardy gryf, mruknęłam tylko, a Rachel sięgnął pod moje plecy i odłożył bas na podłogę. Przy okazji wstał i podszedł do gramofonu i włączył "You shook me all night long" AC/DC. Kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki przygryzłam wargę, a gdy chłopak zbliżył się do łóżka, chwyciłam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie. Teraz już opadłam na materac miękko, a brunet zawisnął tuż nade mną. Wpatrywaliśmy się głęboko w swoje oczy, a po chwili poczułam jego słodkie usta na szyi, a gorące dłonie pod koszulką, której zresztą szybko się pozbył. Z moimi spodniami też długo się nie bawił zrzucając je na podłogę. Nie pozostałam mu dłużna i również szybko pozbawiłam go górnej części garderoby. Teraz to ja byłam nad nim i właśnie odpinałam mu spodnie, które w niedługim czasie dołączyły do reszty ubrań. Pozostaliśmy w samej bieliźnie i znowu złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Rachel przekręcił nas tak, że był nade mną i zajął się rozpinaniem mojego stanika. Poszło mu to bardzo gładko i po chwili obsypywał pocałunkami mój dekolt zjeżdżając coraz niżej. Kiedy dotarł do majtek, uśmiechnął się zadziornie i zerwał je ze mnie szybkim ruchem. Byłam już całkowicie naga, więc to ja teraz przejęłam pałeczkę i celowo się ociągając, ściągnęłam jego bokserki. Zmieniłam naszą pozycję, tak, że teraz ja byłam nad nim i zaczęłam go całować schodząc z pocałunkami coraz niżej. Kiedy moje usta znalazły się na jego podbrzuszu, chłopak lekko drgnął, a ja chcąc się z nim podroczyć, wróciłam do jego ust. Na reakcję basisty nie musiałam długo czekać. Obrócił nas i wpijając się w moje wargi, gładził dłonią wewnętrzną stronę moich ud, po czym lekko je rozchylił. Momentalnie poczułam go w sobie, a z mojego gardła wydobył się okrzyk stłumiony przez jego usta. Rachel poruszał się szybko dając mi tyle przyjemności, że nawet nie starałam się być cicho. Odgłosy rozkoszy z naszych gardeł mieszały się z piosenką, która niezmiennie leciała w tle. Całość nie trwała zbyt długo, bo byliśmy tak podnieceni i spragnieni siebie, że szybko doprowadziliśmy się nawzajem do orgazmów. Co nie zmienia faktu, że był to chyba najlepszy seks w moim życiu. Po wszystkim chłopak opadł na mnie z błogim uśmiechem wtulając twarz w zagłębienie pomiędzy moją szyją, a ramieniem. Chwilę później podniósł głowę i wpatrywaliśmy się głęboko w swoje oczy przez dłuższą chwilę.</span><br />
<span style="color: white;">- Kocham Cię - powiedzieliśmy równocześnie i śmiejąc się lekko złączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, Bolan położył się na miejscu obok i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego gorące ciało i odpłynęłam.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Nie mógł napatrzeć się na tą drobną dziewczynę śpiącą w jego ramionach. Nie mógł uwierzyć, że jest już jego. Wyrzucał sobie zmarnowany czas poświęcony na przygodne znajomości z panienkami, którym chodziło tylko o seks. W sumie niczego więcej od nich nie oczekiwał. Miały tylko zaspokoić jego potrzeby. Żałował, że wcześniej nie zdobył się na odwagę i nie powiedział Ivy o swoich uczuciach. Ale był pewien, że ona czuje coś do Sebastiana. W końcu to z blondynem spędza najwięcej czasu. Jednak kurewsko się cieszył, że ta urocza brunetka, która tak zawróciła mu w głowie odwzajemnia jego uczucia. Uśmiechnął się sam do siebie i wtulając twarz w jej miękkie włosy, zasnął spokojnym snem.</span><br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: #f3f3f3;">To jeden z nielicznych rozdziałów, z którego jestem naprawdę zadowolona ;D</span><br />
<span style="color: #f3f3f3;">Ale chyba nigdy nie nauczę się pisać tych erotomańskich scen -.- ;P</span><br />
<br />Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2695271828891356658.post-10686771565416261472013-01-17T18:04:00.001+01:002013-01-17T18:04:33.794+01:00Psycho Love - Rozdział 9<span style="color: #f3f3f3;">Czytając rozdział polecam posłuchać <a href="http://www.youtube.com/watch?v=A6i1ywioIm0" target="_blank">TĄ</a> piosenkę. Słuchałam jej podczas pisania i wydaję mi się, że wpasowuję się w klimat. ;)</span><br />
<br />
<br />
<br />
<span style="color: white;">2 miesiące trasy minęły nam strasznie szybko i nim się obejrzeliśmy byliśmy już w samolocie lecącym do Los Angeles. Czas na trasie upływał nam oczywiście na próbach, koncertach i imprezach.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">***</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Dziś sobota, więc na szczęście nie muszę iść do pracy. Od naszego powrotu minęły dwa tygodnie, a ja cały czas jestem w trakcie pisania artykułu na temat trasy. Jednak udało mi się narobić kilka notatek, a nawet powiedziałabym, że jest ich cholernie dużo, które teraz muszę zebrać w jedną całość i jakoś logicznie połączyć.</span><br />
<span style="color: white;">Schodziłam właśnie do kuchni, żeby zrobić sobie jakieś śniadanie. I stanęłam jak wryta. Powodem było to, że w środku zobaczyłam krzątającą się Misty. Sama jej obecność nie zrobiłaby raczej na mnie takiego aż wrażenia, ale brunetka ubrana była jedynie.... w koszulkę Scottiego! Nie wiem ile czasu stałam tam jak skamieniała, ale byłam tak zaskoczona, że zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić.</span><br />
<span style="color: white;">- Cz-cześć - przywitałam się niepewnie, kiedy dziewczyna mnie zauważyła.</span><br />
<span style="color: white;">- Witaj - wydawała się równie zakłopotana co ja.</span><br />
<span style="color: white;">- A chłopaków nie ma? - spytałam wchodząc do kuchni i siadając na krześle przy stole. Wydało mi się dziwne, że nie słyszę żadnego z nich.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie, zostawili kartkę na lodówce, że muszą wyjść na spotkanie z wytwórnią.</span><br />
<span style="color: white;">Kiwnęłam jedynie głową. Wszystko było takie jakieś... dziwne. Po pierwsze: co tu robi Misty i to jeszcze tak.. ubrana? Po drugie: chłopaki nigdy nie zostawiali kartek. Zaczynam się gubić.</span><br />
<span style="color: white;">- Misty? - spojrzała na mnie uważnie - nie chcę być wścibska, ale... co ty tu robisz?</span><br />
<span style="color: white;">Brunetka momentalnie posmutniała i spuściła głowę. Kazałam jej usiąść na krześle, a sama wstałam i zrobiłam nam herbatę. Kiedy już postawiłam przed dziewczyną kubek z gorącym napojem i usiadłam na przeciwko niej, ta objęła go dłońmi i zaczęła mówić:</span><br />
<span style="color: white;">- Wiem, co sobie właśnie myślisz - w tym momencie spuściłam wzrok na stół - ale nie spałam z nim. - brunetka podniosła kubek do ust, po czym kontynuowała - Po prostu Slash znowu się naćpał, ale tym razem totalnie przegiął. Wziął za dużo i zaczął krzyczeć, rzucać przedmiotami, w pewnym momencie myślałam, że mnie uderzy... Powstrzymał się w ostatniej chwili i jebnął w ścianę. Byłam totalnie przerażona i nie wiedziałam, co mam robić, a on po chwili opadł z sił i zasnął. Kiedy już się trochę uspokoiłam wybiegłam z domu, ale nie wiedziałam, gdzie mam pójść, więc przyszłam do Was. Drzwi akurat otworzył mi Scotti i jak tylko mnie zobaczył to od razu wciągnął mnie do środka. Byłam totalnie roztrzęsiona, więc zaoferował mi swój pokój i ubranie, żebym mogła przenocować. Sam spał na kanapie w salonie.</span><br />
<span style="color: white;">Patrzyłam na nią otępiałym wzrokiem. Nie spodziewałam się czegoś takiego po Slashu.</span><br />
<span style="color: white;">- Co masz zamiar teraz zrobić? - zapytałam brunetkę, która nerwowo pocierała swoje ramiona.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie wiem... Coś się psuje w naszym związku... Coś się wypaliło... Mam wrażenie, że obydwoje zaczynamy się dusić w tym chorym układzie.</span><br />
<span style="color: white;">- Czyli co? Rozstanie? - zadałam kolejne pytanie. Nie mieściło mi się w głowie, że mogą się rozstać. Przecież tak się kochali.</span><br />
<span style="color: white;">- Mam kurwa totalną pustkę w głowie! Myślę, że najpierw damy sobie czas na ochłonięcie, a później spróbujemy ratować związek, o ile będzie co.</span><br />
<span style="color: white;">Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco, co prawie niezauważalnie odwzajemniła. Zrobiło mi się jej żal. Zdążyłam się przez te dwa miesiące zaprzyjaźnić z nią i Michelle i kiedy one cierpiały, ja cierpiałam z nimi. Chociaż z drugiej strony moim przyjacielem był także Slash i w razie ich ewentualnego rozstania, nie chciałam wybierać między nimi, po prostu bym nie umiała. Już miałam się odezwać, gdy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione. Skidzi to na pewno nie byli, bo oni by najzwyczajniej w świecie weszli. Wzruszyłam ramionami i poszłam otworzyć.</span><br />
<span style="color: white;">- Jest u Was Misty? - zdziwiłam się widząc Hudsona, ale w sumie mogłam się tego spodziewać. Był zdenerwowany i... smutny?</span><br />
<span style="color: white;">- Jest, ale nie wiem, czy... - nie dokończyłam, ponieważ w drzwiach kuchni pojawiła się brunetka.</span><br />
<span style="color: white;">Gdy Slash zobaczył ją tak ubraną wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie. Ze smutnego przeobraził się w wściekłego. Mięśnie twarzy momentalnie się mu napięły, a szczęki zacisnęły.</span><br />
<span style="color: white;">- Co to ma kurwa być?! Pierdoliłaś się z nim?! W chuja mnie robisz?! - krzyczał wkurwiony coraz bardziej zbliżając się do przestraszonej brunetki.</span><br />
<span style="color: white;">- Nie Slash! To nie tak... - próbowała tłumaczyć się dziewczyna, ale Mulat w ogóle jej nie słuchał. W momencie, gdy Slash chwycił swoją dziewczynę za ramię, do domu wrócili chłopaki ze Skid Row. Spojrzałam na nich wielkimi oczami, wiedziałam, że to nie przyniesie nic dobrego. Zespół był totalnie zdezorientowany, patrzyli to na mnie, to na kłócącą się parę. Gdy Slash ich zauważył wpadł w jeszcze większy szał. Puścił Misty i doskoczył do Scottiego, chwytając go za koszulkę i przypierając do ściany.</span><br />
<span style="color: white;">- Ty skurwielu! Pierdoliłeś moją pannę?! Mało masz dziwek?! Musiałeś wpychać chuja w moją dziewczynę?!</span><br />
<span style="color: white;">- Uspokój się kurwa! Nie spałem z nią! - Hill odepchnął od siebie Hudsona. - Nie trzeba było tyle ćpać! Masz zajebistą dziewczynę, zajmij się nią, albo zrobi to ktoś inny!</span><br />
<span style="color: white;">- I niby tym kimś będziesz kurwa Ty?</span><br />
<span style="color: white;">Scotti nie odpowiedział i teraz obydwoje stali na środku salonu i mierzyli się spojrzeniami.</span><br />
<span style="color: white;">Misty była tak zdenerwowana całą sytuacją, że cała się trzęsła, więc przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam. Spojrzałam na chłopaków. Byli niemniej zaskoczeni niż ja i patrzyli na wszystko biernie, zdumionymi oczyma. Na szczęście na razie nie potrzebna była ich interwencja.</span><br />
<span style="color: white;">Jednak wśród gitarzystów znów nawiązała się jakaś przepychanka poprzedzona nie zbyt miłą wymianą zdań, więc Skidzi ruszyli, żeby ich rozdzielić, a ja zabrałam przestraszoną brunetkę do kuchni.</span><br />
<span style="color: white;">Posadziłam ją na krześle i poczęstowałam papierosem, wyjmując także jednego dla siebie. Siedziałyśmy w takiej ciszy kilka minut, aż do pomieszczenia nie wszedł Snake mówiąc, aby Misty poszła do salonu. Brunetka spojrzała tylko na niego, potem na mnie, a kiedy dostała moją aprobatę w postaci kiwnięcia głową, wstała i wyszła bez słowa. Po chwili w kuchni pojawili się również Rachel, Sebastian i Rob.</span><br />
<span style="color: white;">- Ochujeliście? Dlaczego zostawiliście ich samych? - naskoczyłam na nich obawiając się konsekwencji tak nieodpowiedzialnego zachowania.</span><br />
<span style="color: white;">- Spokojnie. Sytuacja jest już załagodzona i czas, żeby sobie poważnie pogadali - podszedł do mnie Sebastian i pogładził moje ramiona. Popatrzyłam po wszystkich szukając w ich twarzach potwierdzenia słów wokalisty i gdy je znalazłam, odetchnęłam i nieco się uspokoiłam.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Kilka minut później w pomieszczeniu pojawił się Scotti, bez wyraźnych obrażeń, więc stwierdziłam, że chyba faktycznie sytuacja jest opanowana. Chłopak oparł się o lodówkę i przymknął oczy. Otworzył je jednak po chwili, czując na sobie nasze wyczekujące spojrzenia.</span><br />
<span style="color: white;">- Już jest ok, teraz we dwójkę muszą sobie wszystko wyjaśnić - wytłumaczył nam i zapalił papierosa.</span><br />
<span style="color: white;">Wypuściłam głośno powietrze z ust, co zwróciło uwagę Bolana, który pogładził lekko moje kolano, jako że siedziałam obok niego z nogami podciągniętymi pod brodę.</span><br />
<span style="color: white;"><br /></span>
<span style="color: white;">Nie wiem ile czasu już tak siedzieliśmy, ale każdy z nas czuł zniecierpliwienie. Snake stał oparty o blat i gapił się przez okno, Sebastian stukał palcami o stół, Scotti opierał się o tą lodówkę i zdążył już wypalić chyba całą paczkę fajek, Rachel bawił się zapalniczką, Rob siedział z głową podpartą dłonią, a ja uparcie skubałam nitki z dziury w moich przetartych jeansach.</span><br />
<span style="color: white;">W końcu w drzwiach pojawiła się Misty, co od razu oderwało nas od pełnionych czynności i zwróciło naszą uwagę w jej stronę.</span><br />
<span style="color: white;">- Chciałam Wam bardzo podziękować za nocleg i w ogóle za wszystko. A szczególnie Tobie Scotti. - tu podeszła do chłopaka - przeze mnie miałeś kłopoty, przepraszam i dziękuję. - przytuliła go delikatnie.</span><br />
<span style="color: white;">Wtedy do kuchni wszedł Slash. Serce mi stanęło, przeczuwając znowu problemy, jednak nic podobnego nie miało miejsca. Para stanęła obok siebie. Wszyscy chcieliśmy zapytać o to samo, ale na odwagę zdobył się jedynie Sebastian:</span><br />
<span style="color: white;">- Co teraz? - zapytał patrząc uważnie na Mulata i brunetkę.</span><br />
<span style="color: white;">- Wyjedziemy na kilka dni, żeby pobyć trochę razem, z dala od ludzi i postaramy się uratować to, co się rozsypało. - wytłumaczyła Misty - No to ja lecę się przebrać - i już jej nie było, a my zostaliśmy w kuchni z chyba trochę głupimi minami. Miałam wrażenie, że tyle się dzisiaj wydarzyło, iż przestaje nadążać. Czułam się jak małe dziecko, które pierwszy raz jest na karuzeli, a ta pędzi zdecydowanie zbyt szybko, a ono błaga mamę, by zwolniła. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.</span><br />
<span style="color: white;">Po niecałym kwadransie dziewczyna była już z powrotem, więc podziękowali jeszcze raz i wyszli. My jedynie spojrzeliśmy po sobie i kręcąc głowami zajęliśmy się własnymi sprawami. Ja opuściłam kuchnię i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na podłodze i biorąc w ręce moją gitarę akustyczną zaczełam uderzać w struny. Właśnie grałam "Stairway To Heaven", kiedy uświadomiłam sobie, że musiałabym pogadać z Hill'em. Jest moim przyjacielem i nie chcę, żeby cierpiał tylko dlatego, że znalazł się w samym środku sporu pewnej zagubionej pary.</span><br />
<span style="color: white;">Wstałam, odłożyłam akustyka na miejsce i skierowałam się do pokoju muzyka. Stojąc pod drzwiami delikatnie zapukałam i słysząc "wejdź", nacisnęłam klamkę. Chłopak siedział na łóżku strojąc gitarę. Kiedy weszłam, odłożył ją i kazał mi usiąść. Spełniłam prośbę i usiadłam na łóżku, które pod moim ciężarem lekko się ugięło.</span><br />
<span style="color: white;">- Czujesz coś do niej? - zapytałam od razu. Pytanie trochę zdziwiło chłopaka, ale dosyć szybko odpowiedział:</span><br />
<span style="color: white;">- Nie wiem... jest śliczna, inteligentna i urocza, ale nie sądzę, żebym czuł do niej coś więcej - odpowiedział patrząc mi w oczy. Uwierzyłam.</span><br />
<span style="color: white;">- To dobrze. Bo nie wydaję mi się, że się rozstaną.</span><br />
<span style="color: white;">- Mi też nie. I fajnie. Pasują do siebie.</span><br />
<span style="color: white;">Pokiwałam twierdząco głową, a następnie szczerze się do siebie uśmiechnęliśmy.</span><br />
<span style="color: white;">- Co powiesz na mały jamming? - zapytał Scotti poruszając charakterystycznie brwiami.</span><br />
<span style="color: white;">Wybuchnęłam śmiechem i pognałam po swój bas.</span>Starlighthttp://www.blogger.com/profile/11543547446166065422noreply@blogger.com7