czwartek, 18 grudnia 2014

Psycho Love - Rozdział 20

Był środek nocy, a ja jechałam właśnie do domu, z Sebastianem na siedzeniu obok mnie. Żadne z nas się nie odzywało, bo o czym tu rozmawiać. Obydwoje straciliśmy właśnie coś w swoim życiu. Ja faceta i przyjaciół, a Bach przyjaciół i zespół. Jak na ironię, w radiu leciało właśnie "Love Bites" Def Leppard . Zerknęłam kątem oka na blondyna. Siedział z głową podpartą ręką i patrzył za okno. Śliwa pod jego okiem robiła się coraz bardziej fioletowa, a dolna warga lekko spuchła od momentu, gdy chłopaków udało się w końcu rozdzielić. Oczywiście reszta zespołu opowiedziała się po stronie Rachela, więc żeby jeszcze bardziej nie zaogniać sytuacji, wzięliśmy z Sebastianem swoje rzeczy i żegnani kilkoma wyzwiskami rzuconymi pod naszym adresem, wpakowaliśmy się do mojego samochodu. I tak jedziemy już w tej ciszy, przerywanej piosenkami z radia, dobrą godzinę. Każdy pogrążony w swoich myślach... I jeśli o mnie chodzi, w poczuciu winy. Nie chciałam, żeby tak to się wszystko skończyło. Kochałam Rachela i tego jestem pewna. A co do Sebastiana... Ma w sobie coś, co niesamowicie mnie do niego przyciąga, coś co sprawia, że chcę spędzać z nim czas, że chcę na niego patrzeć...
- Żałujesz? - z zamyśleń wyrwało mnie ciche pytanie blondyna, zadane prawie szeptem, więc pewnie gdyby radio ustawione było o pół tonu głośniej, w ogóle bym go nie usłyszała. Odwróciłam wzrok w prawą stronę i zderzyłam się z uważnym spojrzeniem jego oczu.
- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wróciłam wzrokiem na drogę przede mną. Jeszcze kilka godzin temu, przed tymi wszystkimi wydarzeniami, byłam pewna, że nie, ale teraz sama już nie wiedziałam, co czuję.
- Przepraszam... To wszystko przeze mnie. To ja zacząłem cię całować i...
- Gdybym tego nie chciała, nic by się nie wydarzyło. - przerwałam mu zirytowana jego przeprosinami. To była tak samo moja wina, jak i jego.
Wokalista westchnął jedynie i odgarnął sobie włosy z twarzy. Uśmiechnęłam się do niego, a raczej próbowałam, ale nie wiem, czy mi wyszło. W każdym bądź razie, Bach odwzajemnił grymas i chwycił moją dłoń, której już nie puścił do końca jazdy.

***

- Masz jakiś pomysł co teraz? - zapytał Sebastian opierając się o framugę w drzwiach pokoju Rachela, podczas gdy ja pakowałam resztę swoich rzeczy.
- Do głowy przychodzi mi tylko jedna osoba... - spojrzałam na niego, przestając na chwilę wyciągać bieliznę z komody. - I raczej nie będziesz zachwycony, że to właśnie ją musimy prosić o pomoc. - wyjaśniłam i widząc, że chłopak zrozumiał kogo mam na myśli, wrzuciłam ostatnie rzeczy do walizki, po czym ją zamknęłam. Chwyciłam za rączkę i ciągnąc przedmiot za sobą, stanęłam przed blondynem.
- Chodź, musisz przyłożyć do tego lód. - powiedziałam i wyminęłam wokalistę kierując się do kuchni. Z lodówki wyjęłam kostki lodu, które owinęłam ściereczką i gdy Sebastian pojawił się w pomieszczeniu, nakazałam mu usiąść na krześle i przyłożyć ścierkę z lodem do fioletowego śladu pod okiem. Sama oparłam się tyłkiem o blat i zapaliłam papierosa.
- Naprawdę musimy jechać właśnie do NIEJ? - zapytał blondyn wyraźnie podkreślając ostatnie słowo.
- A masz jakiś lepszy pomysł? Tu nie możemy zostać, a gdzieś zatrzymać się przecież musimy. - mruknęłam patrząc na niego uważnie i tym samym ucięłam tą bezsensowną dyskusję.
- Co za chujowa ironia losu... - prychnął Bach, a ja zaśmiałam się cicho, zdając sobie sprawę, jak trafne było to określenie. Kto by pomyślał, że po tym, co zrobimy to właśnie Maria okaże się osobą, do której będziemy musieli się zwrócić.
Skończyłam palenie fajki gasząc ją w popielniczce, gdy nagle przede mną wyrosła sylwetka Sebastiana, który wyrzucił mokrą od roztopionego lodu ścierkę, do zlewu. Zatrzymał się patrząc na mnie uważnie, a ja niewiele myśląc wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Niemal natychmiast poczułam ręce oplatające moje plecy i brodę opierającą się o moją głowę. Staliśmy tak przez jakiś czas, aż nie postanowiłam, że powinniśmy już się zbierać.
- Poczekaj. - Sebastian przytrzymał mnie lekko, gdy chciałam się odsunąć. Uniosłam wzrok zadzierając głowę.
- Co teraz będzie... z nami? - zapytał świdrując mnie spojrzeniem.
- Nami? - powtórzyłam za nim, a w odpowiedzi otrzymałam lekkie skinienie głowy. - Nie... wiem... Nie myślałam o tym... Ja... No nie wiem co ci odpowiedzieć. - jąkałam się gubiąc we własnych myślach.
- Najprościej. To chyba nie jest, aż takie trudne pytanie. Albo byłem dla ciebie przygodą, albo nie... Albo chcesz ze mną być, albo nie. - blondyn wzruszył ramionami, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy.
- Właśnie zdradziłam swojego faceta i zostałam, słusznie zresztą, nazwana dziwką, więc wybacz, ale nie wiem, czy potrafię teraz tak jak gdyby nigdy nic, być z tobą. - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam do przedpokoju, gdzie zostawiliśmy nasze walizki.
- Ok, to nie miało tak zabrzmieć. - usłyszałam głos za sobą, ale nie zwróciłam na to uwagi i założyłam ramoneskę, chcąc jak najszybciej już stąd wyjść.
- Przepraszam, pasuje? - zapytał Sebastian zakładając swoją kurtkę. Spojrzałam tylko na niego przewracając oczami.
- Ja pierdolę, jesteś cholernie niedojrzały. - wzięłam swoją walizkę i otworzyłam drzwi wychodząc na zewnątrz.
- Pewnie. Jeszcze my się pokłóćmy. Przecież i tak ostatnio mamy za dużo przychylnych nam osób. - zironizował Bach, a ja w duchu przyznałam mu rację. W końcu nic takiego nie powiedział. Po prostu chciał wiedzieć, czy ten seks znaczył coś więcej. Ha! Pytanie za sto punktów.
- Dobra, nieważne. Wsiadaj. - zrobił, co kazałam i już po chwili kierowaliśmy się do mieszkania blondynki. Adres zostawiła nam, gdy odwiedziła nas po raz pierwszy od swojego powrotu do Ameryki.

- Cześć. - powiedziałam, gdy tylko drzwi się otworzyły, a zaspana blondynka ubrana jedynie w kusą piżamkę spojrzała na nas z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.
- Co wy tu robicie? - zapytała patrząc głównie na mojego towarzysza. No tak, w końcu ona cały czas go kochała. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno dobrze zrobiliśmy przyjeżdżając właśnie tutaj. Ale głupio byłoby teraz tak się wycofać. No i na dobrą sprawę nie mieliśmy nawet gdzie się podziać.
- Długa historia... - rzuciłam krótkie spojrzenie na blondyna, który również na mnie patrzył. - Możemy wejść?
- Jasne. - cicho odpowiedziała blondynka i zrobiła nam miejsce, żebyśmy mogli swobodnie wejść do środka.
Maria zaprowadziła nas od razu do salonu mówiąc, że mamy się rozgościć, a ona wróci do nas za chwilę, tylko zarzuci coś na siebie. Pokiwaliśmy jedynie głowami, a ja omiotłam wzrokiem pomieszczenie. Było kurewsko dobrze urządzone. Ale nie było w tym nic nadzwyczajnego, moja przyjaciółka zawsze miała dobry gust. Gdy to pomyślałam odruchowo spojrzałam na Sebastiana siedzącego na kanapie. Tak, zdecydowanie Maria wiedziała, co najlepsze. I może pomysł związania się z Bachem nie był wcale taki najgorszy? Rachela już nie odzyskam, bez względu na to, co bym zrobiła. On nie jest typem człowieka, który potrafi wybaczać. Przeciwnie, jest uparty i zawzięty. Tylko czy na pewno jestem już gotowa na nowy związek? I to taki, który skrzywdzi więcej osób? Czy potrafię budować swoje szczęście na cierpieniu innych?
Moje rozmyślania przerwał powrót Marii, która przykryła koszulkę miękkim szlafrokiem. Zauważyłam, że gdy tylko blondynka pojawiła się w pokoju, Baz zmierzył ją uważnym wzrokiem. Nie dziwiłam się. W końcu jeszcze nie tak dawno temu to samo ciało przytulało się do niego i oddawało z ochotą.
- Co ci się stało? - zapytała fotografka lustrując oczami twarz wokalisty. Popatrzeliśmy oboje na siebie i ciężko westchnęliśmy, a ja, uprzednio siadając na fotelu i czekając, aż Maria uczyni to samo, zaczęłam opowiadać.
- ...i Rachel się domyślił? - dokończyła za mnie, gdy opowiedziałam już wszystko i skinieniem głowy wskazała w stronę byłego chłopaka. Ślady po bójce już trochę zeszły, ale i tak jestem pewna, że utrzymają się przez następne kilka dni, jeśli nie tygodni. Pokazaliśmy jej naszymi minami, że trafiła w dziesiątkę, a Richards spojrzała na mnie w taki sposób, że gdyby wzrok mógł zabijać, leżałabym już martwa na podłodze. W ogóle atmosfera zrobiła się tak gęsta, że spokojnie można by powiesić w niej siekierę.
- A ode mnie czego chcecie? - warknęła nie spuszczając ze mnie morderczego wzroku.
- Nie znajdziemy w 5 minut mieszkania i to na dodatek w środku nocy, więc pomyśleliśmy, że moglibyśmy zatrzymać się na jakiś czas u ciebie... Dopóki sobie czegoś nie znajdziemy. - wytłumaczył Sebastian skupiając na swojej osobie uwagę Marii.
- Czyli teraz jesteście słodką i szczęśliwą parką? - zironizowała dziewczyna głosem pełnym jadu.
- Naprawdę uważasz, że jesteś odpowiednią osobą do prawienia nam morałów?! - podniosłam głos, bo puściły mi nerwy. Kto jak kto, ale fotografka nie miała prawa wypowiadać się na ten temat. Sama przecież zostawiła Sebastiana w chamski i krzywdzący sposób. I właśnie już miała mi odpowiedzieć, gdy do akcji wkroczył Bach.
- Dziewczyny, przestańcie! To raczej, kurwa, nie jest odpowiedni moment na kłótnię! Pomożesz nam czy nie? - spojrzał na swoją byłą dziewczynę, a ona pokiwała nieznacznie głową. 
Zapowiada się bardzo przyjemny dzień, pomyślałam z przekąsem, odchylając głowę do tyłu.

- Daj spokój. Możemy sobie podać ręce. Obydwie zniszczyłyśmy swoje związki. - powiedziałam wyciągając kubek z szafki. Maria w tym czasie wlewała wodę do czajnika. Byłyśmy same w kuchni, Sebastian położył się spać na kanapie.
- Ivy, to są dwie różne sytuacje i dobrze o tym wiesz. - blondynka odstawiła przedmiot i zapaliła papierosa. 
- Od kiedy palisz? - zdziwiłam się, marszcząc brwi. Maria zawsze była przeciwniczką palenia i nie raz krytykowała mnie za mój nałóg.
- Kocham Sebastiana, wiesz o tym doskonale, a tak po prostu dałaś mu się przelecieć. - dziewczyna zignorowała jednak moje pytanie i po raz kolejny mocno zaciągnęła się dymem.
Zamilkłam nie wiedząc, co powiedzieć. Miała rację, wiedziałam, że nadal czuje coś do blondyna. I chyba naprawdę nie powinniśmy do niej przyjeżdżać. 
- Bez znaczenia. Widziałam jak on na ciebie patrzy. - wzruszyła ramionami, gdy powtórzyłam na głos moje myśli. - Wiem, bo kiedyś tak patrzył na mnie. - jej oczy zrobiły się lekko szkliste, ale dziewczyna szybko zamrugała i zgasiła niedopałek w popielniczce.
- Maria... - zaczęłam, ale przerwała mi szybko ruchem ręki nakazującym mi się zamknąć.
- I masz pierdoloną rację. - podniosła na mnie swój wzrok, a ja oparłam się o lodówkę. - Ja też nie byłam fair.



Jednak udało mi się coś napisać :) Jakoś tak chcę mi się pisać to opowiadanie :D
Ale Kochani... Wróciłam z blogiem generalnie dla siebie, aczkolwiek piszę też dla Was, więc proszę Was, kurde, wyraźcie jakąś opinię :) Bo równie dobrze mogę pisać do szuflady...

5 komentarzy:

  1. Jezu ja to mam skape życia jak zawsze właściwie... dopiero po tylu dniach się zorientowałam, że wróciłaś na bloga:33 nieładnie tak mi nic nie powiedzieć ;> na początku to myślałam, że coś tu się pojebało jak mi się pokazało, że u Ciebie nowy rozdział, ale weszłam na bloga, przeczytalam wszystko i dopiero uwierzyłam XD dawno nie komentowałam nic, ale dla Ciebie specjalnie to zmienie:3 właściwie to nie dziwnie się Ivy, że zdradziła Rachela z Sebastianem... w sumie to się ciesze, że to się stało bo nie lubie takich szcześliwych związków bo wtedy jest nudno, a u Ciebie przez to nudy nie ma xd tylko szkoda mi Sebastiana, że biednemu się dostało za to wszystko:( pojawiła się też Maria, zazdrosna troszkę o Bacha, ale też jej się nie dziwie... jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej akcja wiec z niecierpliwiścia czekam na nastepny oby był szybko;3 tym razem nie przegapie tego, że coś dodałaś xd w ogóle tak się ciesze, że wróciłaś;* aż mi samej zachciało się pisać... o i przepraszam, że troszke taki krótki ten komentarz, ale pisałam na telefonie bo coś mi się komputer zjebał, a musiałam skomentować żebyś wiedziała, że czytam xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję się w odpowiedzialności, aby odpowiedzieć na Twój komentarz :3

      Chciałam Cię poinformować, naprawdę, ale po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że nie będę nikomu zaśmiecać życia moim opowiadaniem i jeżeli ktoś będzie zainteresowany to i tak się o moim powrocie dowie... i tak też się stało w Twoim przypadku :) Dziękuję, że jeszcze o mnie pamiętasz <3

      No a co do opowiadania to ja też nie lubię szczęśliwych związków i happy endów, bo miłości przecież nie ma, to po co się spinać :P

      Usuń
  2. Jaaay! Wróciłaś :)) Psycho Love zacznę czytać ale teraz chcę Dead Flowers :((

    OdpowiedzUsuń
  3. Heeej, żyjesz jeszcze?:(
    Opowiadanie świetne, ale strasznie smutne...Kurcze!
    Mam nadzieje, że jeszcze wrócisz i coś napiszesz...
    ~Lili

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, żyję ;)
    Ale niestety sesja zbliża się wielkimi krokami i nie mam czasu pisać :(
    Jak tylko uporam się ze studiami, wracam!
    Proszę tylko o odrobinę cierpliwości ;)

    OdpowiedzUsuń