czwartek, 4 grudnia 2014

Psycho Love - Rozdział 18

No to tak jakby... witajcie :) Trudno mi powiedzieć, czy jest to wielki come back, ale z pewnością powrót na kilka rozdziałów (czyli gdzieś tak do końca tego opowiadania). Wiem, że napisałam, że już nigdy nic się tu nie pojawi, ale jakoś strasznie mi to opowiadanie siedziało na wątrobie i czułam, że po prostu muszę je skończyć! Może to dlatego, że moje wymarzone studia (na które udało mi się dostać), jednak nie okazały się takie wymarzone i nie mam możliwości, żeby wyżyć się na nich pisarsko. I tak na koniec jeszcze tylko dwie małe prośby:
1. Podejrzewam, że zbyt dużo osób tego nie przeczyta, bo zauważyłam, że większość blogerek opuściło swoje blogi, ale jeżeli znajdzie się chociaż jedna taka osoba to proszę o opinię :)
2. Zachęcam do spojrzenia w lewo, tam gdzie znajdują się polecane przeze mnie blogi, ponieważ pewne wspaniałe pisarki postanowiły również wrócić, więc serdecznie zapraszam Was na ich blogi :)

To tyle tytułem dosyć długiego wstępu :)




Siedziałam na jakiejś prowizorycznej ławce zrobionej z pnia powalonego drzewa z butelką piwa w jednej ręce, i patykiem z nabitą na niego pianką w drugiej. A raczej kleistą cieczą, która teraz kropla po kropli skapywała wprost do buchających płomieni. Zamyśliłam się trochę i nie zauważyłam, że miękki przysmak już dawno się stopił. Otrząsnęłam się lekko słysząc jak któryś z chłopaków rozbija pustą już butelkę o jakąś skałkę. Ale nawet nie spojrzałam w tamtą stronę tylko zerknęłam delikatnie w stronę Sebastiana, lecz on skutecznie unikał mojego wzroku. Próbowałam wywołać w nim jakąś reakcję wpatrując się w niego uporczywie, ale jedyne co osiągnęłam to gwałtowne wstanie chłopaka i odejście od nas nie wiadomo gdzie. Westchnęłam jedynie i wrzuciłam patyk do ogniska, po czym wypiłam duszkiem połowę piwa, którą miałam w trzymanej butelce. Nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Chłopaki świetnie się bawili żartując, grając na gitarach i śpiewając piosenki ABBY. Tak, nie byli trzeźwi.
Gdy tak siedziałam tępo wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą siedział blondyn, poczułam silną dłoń chwytająca mnie za podbródek i zanim się zorientowałam zostałam namiętnie pocałowana przez Rachela. Oddałam czułość, ale jednocześnie zakończyłam pieszczotę tak szybko, jak tylko to było możliwe. I bynajmniej nie zrobiłam tego przez odurzającą woń alkoholu, która mogłam wyczuć z odległości kilku dobrych metrów. Bolan spojrzał na mnie z niemym pytaniem w oczach. W sumie nie dziwiłam mu się. Normalnie rzucałam się na niego sama inicjując czułości, a tu nagle zaczynam go od siebie odpychać. Ale w tamtym momencie nie mogłam postąpić inaczej...
- Wszystko ok? - zapytał brunet starając się spojrzeć mi w oczy, ale unikałam jego wzroku udając, że widoki przed nami są bardziej interesujące.
- Mhm. - mruknęłam jedynie, zaszczycając go jednak spojrzeniem. - Chyba pójdę się przejść. - powiedziałam i momentalnie wstałam z miejsca nie oglądając się za siebie. Ale i tak wiedziałam, że basista poszedł za mną, bo słyszałam jego kroki.
Szliśmy tak przez jakiś czas, ja kilka kroków przed nim, gdy poczułam szarpnięcie za nadgarstek.
- Ivy poczekaj! - warknął i siłą odwrócił mnie w swoją stronę. Swoja drogą chyba już lekko wytrzeźwiał, bo oczy przestały mu tak błyszczeć jak wcześniej i w ogóle wydawał się bardziej ogarniać otaczający go świat. - Od wczoraj nie dajesz mi się prawie w ogóle dotknąć, nie mówiąc o tym, że prawie się nie odzywasz...  na te słowa spuściłam wzrok. - Więc? Dowiem się w końcu o co chodzi?... I dlaczego Sebastian też mnie unika? - mówiąc to podszedł bliżej i wpatrywał się głęboko w moje oczy, zapominając o mruganiu, jakby to z nich chciał dowiedzieć się jak jest naprawdę i znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. A ja stałam teraz jak słup soli i tępo wpatrywałam się w jego czekoladowe tęczówki, widząc, że chociaż zamroczony alkoholem, zaczyna domyślać się prawdy. Usilnie starałam się zmusić mój mózg do jak najszybciej reakcji, bo wiedziałam, że coraz dłuższa cisza działa zdecydowanie na moją niekorzyść... Ale co mu niby miałam powiedzieć?
- O nic nie chodzi. - wydusiłam z siebie w końcu. - Po prostu ostatnio nie mam humoru. To pewnie przez tą całą sprawę z Marią, Ale widzę, że Wy się świetnie bawicie, więc nie będę Wam psuła wyjazdu. - uśmiechnęłam się blado do mojego chłopaka (w tej chwili, aż ciężko mi o tym myśleć) i nie czekając na jego reakcję poszłam szybkim krokiem w przeciwnym kierunku do bawiących się chłopaków.

Minęłam się bez słowa z Sebastianem i usiadłam na trawie mając idealny widok na pewne miejsce na uboczu, w którym wczoraj tak dużo się wydarzyło...

Kiedy ognisko już było ugaszone, a wszyscy szykowali się do spania, ja postanowiłam przejść się jeszcze brzegiem jeziora. Czułam, że taki samotny spacer w blasku księżyca pozwoli mi spokojniej zasnąć.  Zostawiłam więc chłopaków i skierowałam się w stronę błyszczącej tafli wody, a chwilę po tym jak zeszłam z niewielkiej górki, zdjęłam buty z nóg i zanurzyłam stopy w ciepłym jeszcze piasku. Szłam tak sobie rozmyślając o sytuacji z Marią. Nadal byłam na nią wściekła, ale z drugiej strony była moją najlepszą przyjaciółką (przynajmniej przed swoim wyjazdem). Nienawidziłam sytuacji, w której totalnie nie wiedziałam, co robić. Bezradność to chyba najgorsze uczucie świata. Westchnęłam jedynie i zauważyłam, że doszłam już do końca brzegu. Ale nie byłam sama. Kilka kroków przede mną stała jakaś postać, ale nie byłam pewna, czy to któryś z chłopaków, czy ktoś obcy, bo była już noc, na plaży żadnego oświetlenia, więc jedyne co byłam w stanie zobaczyć to zarys postaci. Postanowiłam więc odwrócić się i wycofać.
- Jak chcesz możesz się przyłączyć. - uśmiechnęłam się delikatnie słysząc głos wokalisty Skid Row.
- Nie wiedziałam, że to Ty. - podeszłam bliżej i stanęłam na przeciwko chłopaka zadzierając wysoko głowę do góry, żeby móc spojrzeć mu w twarz.
- Jakoś nie chciało mi się spać to postanowiłem pogapić się trochę na wodę. - wzruszył ramionami spoglądając w moje oczy.
- Wiesz... - zaczęłam śmiejąc się i zagryzając wargę. - zrobiłeś się ostatnio strasznie melancholijny. Gdzie się podział Sebastian, którego wcześniej znałam? Imprezowicz nie traktujący życia poważnie? - uniosłam brwi czekając na jego reakcję. 
No i cóż... Nie musiałam zbyt długo na nią czekać. Zostałam po prostu złapana w pół i wrzucona do wody zanim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób. 
- Właśnie wrócił! - krzyknął Baz śmiejąc się z mojej zaskoczonej miny. Na początku byłam na niego wściekła, ale woda nie okazała się wcale taka zimna, jak sądziłam, więc zaczęłam sobie po prostu w niej pływać zachęcając blondyna, aby do mnie dołączył. Po chwili wahania zrobił to i teraz siedzieliśmy w jeziorze razem chlapiąc się nawzajem, albo patrząc w księżyc. Nie powiem, to było całkiem romantyczne... Pływaliśmy sobie w totalnie pustym jeziorze oświetlani jedynie blaskiem księżyca... I to chyba ta atmosfera sprawiła, że gdy tak się wygłupialiśmy będąc bardzo blisko siebie, a Bach przez przypadek musnął wargami kącik moich ust, ja zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam w jego ciało. W odpowiedzi blondyn odsunął się lekko ode mnie, objął dłonią moją twarz i delikatnie pocałował. Przeszedł mnie dreszcz i przywarłam ciałem do jego ciała pogłębiając pocałunek. Nie myślałam wtedy o tym, że całuję się właśnie z najlepszym przyjacielem mojego chłopaka, który jest jedynie kilka metrów od nas. Chciałam więcej. I Sebastian najwidoczniej tez tego pragnął, bo złapał mnie za pośladki i lekko uniósł, abym oplotła go nogami w pasie. Gdy już to zrobiłam, zaczął powoli kierować się w stronę wyjścia z wody nie przerywając pocałunku. Kiedy byliśmy już na brzegu, wokalista położył mnie delikatnie na piasku, który momentalnie oblepił moje mokre ciało i włosy, a sam zawisnął nade mną patrząc głęboko w oczy. Żadne z nas się nie odzywało. Słowa były w tym momencie zbędne. Liczyło się tylko to, że w naszych oczach było widać pragnienie, aby jak najszybciej stać się jednością. 
Podniosłam głowę i złączyłam nasze wargi ciągnąc chłopaka na siebie. Po chwili Bach przewał pocałunek, a ja poczułam jego język sunący po mojej szyi i schodzący coraz niżej. Spotęgowało to moje pożądanie i sprawiło, że momentalnie pozbyłam się jego koszulki, która lepiła się do wilgotnego ciała Sebastiana. Dłonie chłopaka szybko znalazły się pod moją koszulką, a jeszcze szybciej ją zdjęły. Usta blondyna scałowywały teraz kropelki wody z mojego brzucha spływające z jego mokrych włosów. Jego pieszczoty doprowadzały mnie do szaleństwa, więc nie czekając dłużej odepchnęłam go od siebie tak, że usiadł na piasku i teraz to ja pieściłam jego klatkę piersiową.
Z każdą chwilą napięcie między nami rosło, a pożądanie buzowało w naszych żyłach skutecznie zamroczając nasze umysły. 
Nim się obejrzałam już leżałam z powrotem na piasku, a Sebastian delikatnie rozchylał moje uda znajdując sobie między nimi idealne miejsce...

Tak. Zdradziłam Rachela. Faceta, którego, jak mi się jeszcze do wczoraj wydawało, kochałam najbardziej na świecie...


6 komentarzy:

  1. aaa no w koncu sie doczekałam!! mimo ze czytałam wszystko wczesniej to z wielka przyjemnościa przeczytałam także teraz :* może i nie wróciłaś na długo ale zawsze cos! przynajmniej dokonczysz to co niedokończone :)
    no więc tak jeśli chodzi o rozdział to oczywiście bardzo mi się podoba, szkoda że Ivy zdradziła Rachela ale powiem ci szczerze akcja z Sebą.... po prostu niespodziewana, spontaniczna i boska! wiem co bedzie dalej wiec czekam!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurwa !!!! Jeuuu tak sie ciesze. Zagladam tu codziennie z nadzieja ze jeszcze napiszesz i marzenie sie spelnilo. Dziekuje ��❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimku, nie wiem kim jesteś, ale wiedz, że Cię uwielbiam <3

      Usuń
  3. Wiedziałam, że jeszcze coś napiszesz i gratuluję Ci dostania się na studia. <3 weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. prosze napisz kolejny rodziłal bo zwariuje. Jested zajebista !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mniej więcej w połowie pierwszej części tego rozdziału stwierdziłam, że chyba się zagapiłam i musiałam pominąć jakiś ważny rozdział, bo zupełnie nie miałam pojęcia, skąd to natarczywe wpatrywanie się w Sebastiana ze strony Ivy i dziwne zachowanie Bach'a. No i jeszcze ta sytuacja z Rachel'em.... Dopiero potem pojawia się retrospekcja i wszystko zaczyna nabierać sensu. Lub... może właśnie wręcz przeciwnie.
    Przez cały czas najbardziej zastanawiałam się, co sądzić o tej scenie. Dopiero teraz przeczytałam ją po raz drugi i stwierdziłam, że to faktycznie całkiem romantycznie. Wiesz, cisza, spokój, noc, światło księżyca, woda... Jakoś tak przyjemnie jest to sobie wyobrazić. I ogólnie wydało mi się to jakieś takie zmysłowe, delikatne, lekkie...
    Wpierw sam początek podobał mi się najbardziej. Im jednak dalej to wszystko zachodziło, tym moje uczucia były coraz bardziej mieszane. Pewnie dlatego, że bardziej skupiłam się na tym, jaka ta sytuacja w gruncie rzeczy jest smutna i jak bardzo współczuję Rachel'owi. Dla mnie było to zdecydowanie bardziej odczuwalne niż chemia między Ivy i Sebastianem. Dlatego właśnie mam problem, co o tym sądzić, bo nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Podoba mi się, oczywiście, tylko mam wrażenie, że brak tu czegoś, co pozwoliłoby mi się całkowicie skupić na faktycznej akcji, odczuć magię tej sceny i myśleć tylko o tym, co dzieje się pomiędzy dwójką bohaterów.
    Nie będę pieprzyć o przecinkach i tym, jaką formę powinny mieć dialogi, bo tłumaczyłam ci to jakiś miesiąc temu.

    OdpowiedzUsuń