piątek, 12 grudnia 2014

Psycho Love - Rozdział 19

Obudziłam się, gwałtownie otwierając oczy. Tej nocy to już któryś raz z kolei. I nie wiem, czy to dlatego, że było mi strasznie gorąco, czy może jednak przez to, że nie mogłam wyrzucić z głowy tego, co zaszło między mną a Sebastianem. Wspomnienie tych chwil podczas nocy wracało do mnie ze zdwojoną siłą. Ciężko mi było samej sobie odpowiedzieć na pytanie "czy żałuję"... Bo na dobrą sprawę nie żałowałam... Żałowałam chyba jedynie, że tak późno to się stało... Nie chodzi o to, że od początku jestem zakochana w blondynie, tylko od dawna coś między nami było... Pewnego rodzaju chemia? To chyba dobre określenie.
Obróciłam się w drugą stronę i zobaczyłam, iż jestem sama. Wytężyłam wzrok rozglądając się naokoło i próbując zobaczyć coś przez materiał namiotu, jednak nie było to zbyt łatwe biorąc pod uwagę ciemności panujące na zewnątrz. Widocznie to właśnie wyjście Rachela mnie zbudziło. No właśnie... Rachel. Nie jestem pewna, czy basista czegoś się domyśla, ale z pewnością męczy go sytuacja, w której ja skrzętnie unikam jakiejkolwiek rozmowy. To takie odkładanie tematu "na później" i tak nic mi nie daje, a sprawia, że wszyscy się męczymy i wiem to doskonale, ale jestem tchórzliwą suką, która najpierw zdradza swojego faceta z jego najlepszym przyjacielem, a później nie ma mu nawet odwagi tego powiedzieć. Westchnęłam myśląc o tym, jaka to jestem żałosna i mój wzrok skierował się na paczkę papierosów leżącą obok moich glanów. Tak, potrzebowałam teraz dymu w płucach. Wygrzebałam się ze śpiwora i założyłam buty na nogi nie bawiąc się nawet w ich wiązanie, a następnie chwyciłam fajki i chwilę później byłam już na powietrzu. Otuliłam się własnymi ramionami, bo od wody wiał mało przyjemny wiatr. Mogłam zarzucić na siebie chociaż jakiś sweter, ale nie chciało mi się wracać do namiotu. Wyjęłam papierosa z paczki i gdy wkładałam go do ust, kątem oka zauważyłam jakieś małe światełko w oddali. Spojrzałam w tamtą stronę i okazało się, że kilka kroków ode mnie, w miejscu gdzie od dwóch dni rozpalaliśmy ogniska, siedzi Bolan i nerwowo pali papierosa. Odwróciłam wzrok i odpaliłam szluga głośnym kliknięciem zapalniczki, co zwróciło uwagę basisty, bo momentalnie na mnie spojrzał. Skoro już mnie zauważył, to podejdę, pomyślałam i wolnym krokiem zaczęłam iść w jego stronę.
- Nie możesz spać? - zapytałam siadając obok niego na kawałku drewna.
- Taa. - mruknął wypuszczając dym z płuc. - Przepraszam, jeśli cię obudziłem.
- Właściwie to sama nie wiem, co mnie obudziło. - zaśmiałam się delikatnie i zaciągając dymem oparłam głowę o jego ramię. Jakoś tak potrzebowałam teraz poczuć ciepło jego ciała. Jestem popierdolona... Ale Rachel odruchowo cofnął rękę, abym mogła bardziej się wtulić i położył dłoń na moim pasie przyciągając bliżej siebie. Siedzieliśmy tak w ciszy nie wiem jak długo, każdy pogrążony w swoich myślach, skupiony na paleniu papierosów, które odpalaliśmy raz za razem. W ramionach bruneta czułam się tak bezpiecznie, jego zapach działał na mnie kojąco, wiedziałam, że po prostu jestem... kochana. A ja głupia przespałam się z Sebastianem. Przy którym też czułam się niezwykle... Ale to nie było to samo. Szkoda, że zrozumiałam to po fakcie... Jestem beznadziejna... I wiem, że to co się stało to też moja wina i teraz nie powinnam płakać jaka to jestem żałosna, bo irytują mnie tego typu ludzie, tyle że nie bardzo wiedziałam, co innego mogłabym zrobić w tej sytuacji.

Rachel:
Coś było nie tak. Odkąd tu przyjechaliśmy czuję, że coś się zmieniło. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale wiem, że ma to związek z Ivy i Sebastianem. Coś zaszło między nimi pierwszej nocy tutaj, bo od tamtej pory obydwoje unikają się jak mogą. Pomyślałbym, że po prostu się pokłócili, ale w tym samym momencie Ivy zaczęła też oddalać się ode mnie, a to już mnie bardzo dziwi. Bo jeżeli chodziłoby o kłótnię to raczej nie odbiłoby to się na naszym związku. A może... Nie! To niemożliwe! Nie zrobiłaby mi tego! Baz też nie byłby taką świnią! Nie ma mowy...
Ale sam w sobie zasiałem ziarno niepewności. I zacząłem przypominać sobie wszystkie sytuacje tutaj, kiedy chciałem się z nią kochać, a ona zawsze miała jakąś wymówkę. Kiedy się całowaliśmy przerywała, gdy tylko robiło się namiętniej. Jedynie teraz sama z siebie przyszła się przytulić. Ale to nie miało już żadnego znaczenia, może chciała zagłuszyć wyrzuty sumienia... Albo co gorsza odciągnąć moje myśli od zastanawiania się, dlaczego moja dziewczyna mnie unika. Że też nie domyśliłem się wcześniej. Ja pierdolę. Jestem frajerem.

Ivy:
Zaczęłam już powoli przysypiać, gdy nagle Rachel wstał z takim impetem, że prawie spadłam z miejsca, na którym siedziałam. Zmarszczyłam brwi dziwiąc się jego zachowaniu. W końcu przez ostatnie 10 minut nic nie mogło go tak zdenerwować.
- Co Ty odwalasz? - krzyknęłam do oddalającego się basisty.
- Spierdalam stąd! - odkrzyknął w odpowiedzi i kopnął jakiś kamień, który leżał mu na drodze.
- Rachel! - wrzasnęłam idąc za nim, ale on ani myślał się zatrzymywać. Wyglądał jakby moje słowa w ogóle do niego nie docierały. Skupiony był jedynie na tym, żeby jak najszybciej dostać się do naszego namiotu.
- Ja pierdolę, co tak drzecie te mordy... - obok mnie wyłonił się zaspany Snake, którego najwidoczniej obudziliśmy, bo własnie przecierał oczy, aby bardziej się rozbudzić. A zaraz po Sabo zaczęli wychodzić inni członkowie zespołu. I tak już po chwili wszyscy staliśmy w półokręgu i patrzyliśmy, jak Bolan nagle zawraca i z mordem w oczach kieruje się w naszą stronę. Wiedziałam co to oznacza... Spojrzałam z przestrachem na Sebastiana, który wyglądał jakby również się domyślał. Miałam jednak nadzieję, że się mylimy i Rachel jest wkurwiony z innego powodu. Ale innego powodu nie miał. Kur...
Nawet nie zdążyłam przekląć sobie w myślach, bo zanim ktokolwiek zdołał zareagować, Bach leżał na ziemi trzymając się za twarz. Chłopaki od razu rzucili się, żeby odciągnąć basistę, a ja podeszłam do niego chwytając za ramię. To może nie był najlepszy pomysł, ale musiałam coś zrobić w tej sytuacji.
- Nie dotykaj mnie! - warknął i wyszarpnął się z mojego uścisku patrząc mi w oczy. - Myślałaś, że się nie domyślę, że się pierdoliliście? Nie jestem aż taki głupi! - czułam na sobie ten zdezorientowany wzrok chłopaków, gdy już pomogli się podnieść Bachowi, ale nie byłam w stanie na nich spojrzeć. Chociaż może powinnam, bo lód i pogarda, które dostrzegłam w oczach Rachela łamały mi serce.
- Jesteś zwykłą zakłamaną dziwką! - wysyczał te słowa prosto w moją twarz, a następnie splunął mi pod nogi. - Może nie tylko z nim mnie zdradziłaś, co? Może przeleciało cię całe Skid Row i jeszcze inne okoliczne zespoły? Mieli za darmo, czy tylko ja robiłem za takiego fra... - przerwał mu mocny policzek wymierzony z mojej strony. Tego już było dla mnie za wiele. Miał prawo być zły, ale ostro przesadził. Nie byłam z siebie dumna, ale kurwa nie przespałam się ze wszystkimi!
Basista jedynie prychnął i chwycił się za piekące miejsce, na którym pozostał lekko czerwony ślad po mojej dłoni.
- Masz rację... Zdradziłam cię z Sebastianem, ale nie jestem pierdoloną dziwką! - reszta teraz wpatrywała się w wokalistę myśląc zapewne, że to on zaciągnął mnie do łóżka z tęsknoty za Marią.
- To właśnie sprawia, że jesteś. - powiedział to z taką pewnością i odrazą w głosie, że zamilkłam z braku argumentów. - A ty - wycelował palec w blondyna - nie jesteś już w zespole i nigdy więcej nie chcę cię już widzieć! Wypierdalaj stąd! A najlepiej wypierdalajcie razem! - po tych słowach zaczął ciężko dyszeć i już chciał się odwrócić na pięcie i odejść, gdy doskoczył do niego Sebastian... i walnął w twarz! Co oczywiście spowodowało wywiązanie się bójki.
A ja stałam jak idiotka, patrzyłam jak basista z wokalistą okładają się nawzajem pięściami, podczas gdy reszta próbuje ich od siebie odciągnąć, i zastanawiałam się, jak mogłam doprowadzić do takiej sytuacji. Jak mogłam być, aż tak bezmyślna uprawiając seks z Sebastianem. Jak mogłam doprowadzić do tego, żeby nagłe i chwilowe pożądanie tak objęło nade mną kontrolę. Jakim człowiekiem trzeba być, aby tak zranić ukochaną osobę. Przecież to było więcej niż pewne, że prędzej czy później wszystko się wyda. Rachel ma rację, nie jest głupi, a ja jestem zakłamaną dziwką. I, gdyby jeszcze tego było mało, właśnie rozwaliłam zespół.




No to kolejny rozdział już za nami. Wyszedł mi jakiś taki krótki, nie wiem dlaczego...
Wiecie... nie spodziewałam się, że dostanę mnóstwo komentarzy, bo zapewne mała część czytelników mnie jeszcze pamięta, ale gdy widzę, że 40 osób przeczytało poprzedni rozdział, a 3 osoby skomentowały to zastanawiam się, o co chodzi. No, ale nie będę marudzić i dziękuję tym, którzy jednak postanowili wyrazić swą opinię :)
Co do następnego rozdziału... Chciałabym, aby pojawił się za tydzień, ale w sumie ciężko powiedzieć, jak mi pójdzie pisanie, więc nic nie obiecuję :)

1 komentarz:

  1. Zupełnie nie rozumiem braku komentarzy przy tym rozdziale. Z tych trzech nowych, które wczoraj przeczytałam, ten podobał mi się najbardziej. No chyba, że był tak szokujący, że nikt nie był w stanie niczego napisać.
    Nie będę ukrywać, że moją ulubioną postacią w tym rozdziale jest Rachel, zarówno na początku, jak i na końcu. Przede wszystkim niesamowicie mu współczuję, bo w ogóle sobie na to wszystko nie zasłużył i był naprawdę świetnym facetem, a nagle został mu zadany tak niezwykle bolesny cios. Podziwiam również jego zachowanie przed tą częścią z jego przemyśleniami. To, że od razu nie odtrącił od siebie Ivy, mimo że przecież już domyślał się, co tak naprawdę zaszło. Dodatkowo właśnie ta scena wydaje mi się jedną z najfajniejszych w tym rozdziale. Oboje siedzą sobie na tym pniu i przytulają się do siebie w ciszy, beznamiętnie paląc papierosy, myśląc i wpatrując się w przestrzeń - moim zdaniem jest to idealnie przedstawiony obraz rozpadającego się związku, w którym oboje bohaterów nadal darzy się silnymi uczuciami, a jednocześnie mają świadomość tego, że to jest już koniec.
    Następnie chłodne opanowanie Rachel'a nagle zamienia się w czystą wściekłość i tu również mu się nie dziwię. Gdybym była w takiej sytuacji i miała tego typu przemyślenia, pewnie też w końcu nastąpiłby wybuch.
    Kolejną rzeczą, która dotyczy treści, a wydaje mi się genialna i niezwykle przemyślana (aczkolwiek mogę się mylić), jest to, że jakby przedstawiasz tu wymyślony przez siebie powód rozpadu zespołu w nawiązaniu do jego realnej historii (a przynajmniej tak wnioskuję po tym, co mi opowiadałaś). Kłótnia Rachela z Sebastianem o dziewczynę, a następnie wywalenie go z zespołu - świetny pomysł! No i oczywiście musieli się pobić. Może trochę dziwnie to zabrzmi, ale moment, w którym Bolan daje Bazz'owi w twarz, niezwykle mi się podoba.
    No a co do mojej opinii na temat Ivy I Sebastiana - nie da się ukryć, spieprzyli. To prawda, dziewczyna zasługuje w tej chwili na miano dziwki, co oczywiście nie oznacza, że już jej nie lubię. Ale taka jest prawda. Zdradziła swojego faceta, rozwaliła zespół. Namieszała najbardziej, jak się dało.
    Miałam przez chwilę jedynie wątpliwości co do zachowania reszty części zespołu, ale w sumie kto w takiej sytuacji stanąłby po stronie Sebastiana i Ivy? Chyba nikt. Nawet te wyzwiska im się należały.
    Cóż, dobrze przynajmniej, że Ivy zdaje sobie sprawę z tego, co zrobiła. Chociaż tyle...
    Tak więc w kontekście oceny moralności bohaterów i całej sytuacji twierdzę, że to wszystko jest smutne, tragiczne, w ogóle nie powinno się wydarzyć, współczuję Rachel'owi, a Sebastian i Ivy niech idą do piekła. (Dobra, może jednak bez przesady. XD) W kontekście twórczości jednak - sama nie wymyśliłabym tego wszystkiego lepiej. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń