niedziela, 10 lutego 2013

Kill 'Em All

To nie jest rozdział. Nawet nie wiem, jak to nazwać.Najtrafniejsze byłoby chyba określenie 'dodatek'. W każdym bądź razie jest to moja odskocznia od opowiadań o zespołach. Tak, 'Kill 'Em All' nie jest o żadnym zespole i w ogóle nie miało ujrzeć światła dziennego, ale po rozmowie z pewnymi osobami postanowiłam jednak wstawić to na bloga. Jeśli chodzi o pomysł to zrodził się on po pewnym śnie, którego nie pamiętam, ale zaraz po przebudzeniu stwierdziłam, że napiszę 'to'. W sumie, gdy się nad tym głębiej zastanawiam dochodzę do wniosku, iż zawsze chciałam napisać coś w tym stylu. 
Uprzedzam, że jeśli ktoś jest wrażliwszy, to nie musi czytać :)




Mary to drobna, dwudziestoletnia dziewczyna o brązowych, długich włosach i zielonych oczach w kształcie migdałów. Z pozoru jest zwykłą młodą kobietą, ale ma jedno dość nietypowe hobby. A mianowicie, gdy robi się ciemno, Mary wychodzi na brudne ulice New Jersey i szuka ofiar. Tak, ofiar. Brunetka jest brutalnym mordercą. Tak dla przyjemności i zabawy.

W dzisiejszy wieczór jednak coś pokrzyżowało jej plany. A raczej ktoś . Niespodziewanie do jej skromnego mieszkania, urządzonego w gotyckim stylu zapukał wysoki blondyn o imieniu Eric. Znali się ze studiów prawniczych, a Mary zawsze miała wrażenie, że niebieskooki chłopak nie jest do końca normalny, zachowywał się dziwnie i ewidentnie ją podrywał. Jednak ona nie miała zamiaru z nikim się wiązać. Jedyne, co była w stanie kochać to rozbryzgująca się krew, rosnąca ekscytacja i przerażony krzyk ofiar, który dudnił jej w uszach przez jeszcze wiele godzin po dokonaniu mordu. Tak, to było coś, co sprawiało, że czuła się lepiej. Odbieranie komuś życia, było jej sposobem na egzystencję. 

- Czego chcesz? - zapytała szorstko Erica, gdy zobaczyła go w drzwiach wejściowych z butelką dobrego, bo drogiego wina w ręce. A przynajmniej tak jej się wydawało. Nigdy nie miała zbyt wielu pieniędzy, co nie znaczyło, że była jakąś biedaczką pozbawioną perspektyw na życie. Po prostu jej rodzice nie byli aż tak zamożni, jak większość jej rówieśników, stąd też nigdy nie miała zbyt wielu przyjaciół. Oczywiście swoją winę też w tym miała, bo zawsze odpychała od siebie ludzi.  Była dla nich chamska i opryskliwa, więc się odczepiali i nigdy nie odzywali po raz drugi. Myślała, że tak będzie również w przypadku blondyna, ale jak widać grubo się pomyliła, bo chłopak nie miał zamiaru odpuścić. A tyle razy mówiła mu, że ma spierdalać i nie zawracać jej dupy. Chociaż w sumie skoro już tu przyszedł, a ona miała wyjść, żeby zrobić swoje... Czyżby pierwszy raz w życiu ofiara sama do niej przyszła?

- No dobra, właź - otworzyła szerzej drzwi i próbowała się uśmiechnąć. Miała świadomość, że raczej nie wyszło, ale przecież rzadko to robiła. Nie jest typem ekstrowertyka. Jednak Eric odwzajemnił jej grymas, ale musiała przyznać sama przed sobą, że jemu wyszło to zdecydowanie lepiej. Wzruszyła ramionami i zaprowadziła gościa do salonu. Na szczęście nie zdążyła jeszcze przygotować się do nocnego wyjścia na tyle, żeby mieć narzędzia zbrodni na wierzchu. A były to zwykły młotek,  mała siekiera i nóż z kastetem na rękojeści. Jej kochane rzeczy, pokusiła by się nawet o stwierdzenie, iż są to jej pewnego rodzaju talizmany.

Kazała blondynowi usiąść na kanapie, a sama szybko poszła do kuchni po korkociąg. Wyciągnęła go z górnej szuflady i obracała kilka razy w dłoni, uważnie się mu przyglądając. Zastanawiała się, jak bardzo brutalne rany mogłaby mu zadać tym ostrym przedmiotem, ale dość szybko z tego zrezygnowała. Nie będzie brudzić krwią otwieracza do wina. Przecież coś musi wypić po dokonaniu zbrodni. 

Szybkim krokiem wróciła do salonu, żeby jej gość nie miał zbyt wiele czasu na rozglądnięcie po jej mieszkaniu. Nie była do końca pewna, gdzie schowała przedmioty zbrodni po ostatnim wyjściu. Powinny leżeć w szufladzie w salonie, ale wczoraj wróciła trochę za bardzo zdenerwowana. Wszystko przez to, że wydawało jej się, że ktoś ją widzi. Nawet dobrze nie zdążyła poczuć satysfakcji, bo uciekała w popłochu. Dzisiaj miała zamiar to zmienić i napełnić się satysfakcją w nadmiarze. 

- Trzymaj - podała korkociąg Ericowi, a sama sięgnęła do kredensu i wyjęła dwa kieliszki. Podsunęła je blondynowi patrząc na jego zaciętą minę, gdy próbował otworzyć butelkę. Ewidentnie nie mógł sobie poradzić, a że Mary nie była cierpliwą osobą, wyrwała chłopakowi wino i sama otworzyła je szybkim i zdecydowanym ruchem, a następnie rozlała ciecz w kolorze krwi do naczyń. Eric patrzył na nią zdumionymi oczyma i była pewna, że poczuł się zażenowany całą sytuacją. Ale miała to w nosie. Zdawała sobie sprawę, że musi być chociaż trochę miła, jeśli chcę wypełnić swój plan na wieczór, ale bez przesady. Aż tak nie potrafiła się poświęcić. 

Rozmowa zupełnie im się nie kleiła. Po 10 minutach rozmowy, a była to chyba jak na razie ich pierwsza tak długa wymiana zdań, Mary wiedziała, że Eric zawsze wydawał jej się dziwny, bo był po prostu nudny. Zero zainteresowań, ani pasji. Zagadywał ją o zupełnie błahe rzeczy, jak nauka do egzaminu. Brunetka odpowiadała zdawkowo, a w myślach już widziała blondyna leżącego w kałuży krwi z roztrzaskaną głową i wątrobą wystającą z otwartego brzucha. Cały czas dolewała chłopakowi wina, żeby uśpić jego czujność, której nawet jakoś bardzo się po nim nie spodziewała. Koleś był po prostu głupi. 

Z ulgą przyjęła więc jego pytanie o łazienkę. Wskazała mu kierunek i odetchnęła z ulgą, gdy tylko zniknął z jej oczu. Wiedziała, że sprawę musi załatwić jak najszybciej, bo inaczej nie wytrzyma i ze złości i zniecierpliwienia może popełnić jakiś błąd.

Gdy Eric wrócił z toalety wiedziała, że coś jest nie tak. Blondyn patrzył na nią dziwnie i wyraźnie był spięty. Domyślała się, iż chłopak odkrył coś czego nie powinien i domyślił się całej prawdy. Czyli teraz musiała działać naprawdę ostrożnie. Zaczęła od położenia ręki na udzie gościa i cichego wyszeptania, że nie ma się czego bać. Raczej nie podziałało, bo chłopak zaczął niebezpiecznie szybko oddychać. Mary w pewnym momencie myślała, że zabraknie mu tchu i cała przyjemność z mordu pójdzie się jebać, ale nic takiego nie miało miejsca i Eric nieco się uspokoił. Brunetka nalała mu cały kieliszek wina, który wypił jednym duszkiem, a sama udała się do łazienki. Wiedziała, że chłopak nigdzie nie pójdzie, bo jest zbyt przerażony, żeby się gdziekolwiek ruszyć. Znała taki typ ludzi. Spotykała ich nadzwyczaj często. Trochę odbierali jej tym przyjemność, bo nie mogła się z nimi dłużej pobawić, ale przynajmniej nie musiała się specjalnie męczyć. 

Weszła do pomieszczenia i już wiedziała, co tak przestraszyło chłopaka. Wczoraj, gdy myła nóż zapomniała go schować, a nawet dokładnie wyczyścić i teraz leżał sobie na umywalce nosząc ślady krwi młodej prostytutki. Westchnęła karcąc siebie w myślach i chwyciła rękojeść. Włożyła ostrze za pasek od spodni i przykryła je bluzką. Spojrzała jeszcze w lustro i jak gdyby nigdy nic wróciła do salonu. Oczywiście Eric siedział nadal w tym samym miejscu. Uśmiechnęła się przebiegle na ten widok i ostrożnie podeszła do chłopaka od tyłu. Nachyliła się lekko i zbliżając usta do jego ucha, wyszeptała: "a teraz się zabawimy". Blondyn drgnął niebezpiecznie i już chciał się podnieść, ale Mary była szybsza i sięgnęła do spodni, po czym wyjęła nóż i przyłożyła blondynowi do gardła. Miała go serdecznie dość. Zirytował ją swoją obecnością i tym, że miał czelność przyjść do niej, gdy ona miała inne plany na ten wieczór. Nie zastanawiając się długo przejechała ostrzem po cienkiej skórze chłopaka, po czym z satysfakcją obserwowała, jak jego krew tętnicza rozbryzguje się po jej nieskazitelnie białej kanapie, robiąc na niej czerwone plamy. Krzyk ofiary rozniósł się po całym mieszkaniu przyjemnie drażniąc jej uszy. Jednak Eric okazał się być słaby i po chwili opadł na kanapę wydając z siebie ostatni oddech. Mary czuła się zawiedziona. Miała nadzieję na większą zabawę. Liczyła na to, że będzie musiała jeszcze go dobijać. Jednak blondyn sam się dobił. I tak po prostu umarł. Mary wydęła wargi i nalała sobie resztkę wina, po czym wypiła ją duszkiem. Czuła, że ma rozbudzony apetyt, a jej instynkt mordercy działa na najwyższych obrotach. Wstała i podeszła do szuflady. Tak jak się spodziewała na dnie leżał młotek i siekiera. Schowała je do torby i zostawiając ciało Erica wyszła na ulicę New Jersey. 

Uważnie obserwowała każdą napotkaną osobę szukając potencjalnej ofiary. Dziś nie chciała, żeby była to przypadkowa osoba. To musi być ktoś inny. Jeszcze nie wiedziała dokładnie, czego szuka, ale wiedziała, że jak zobaczy tą osobę, będzie wiedziała, że jest idealna. 

No i znalazła. Ciemny zaułek, a w nim jakiś młody ćpun. Nikogo wokoło. Idealnie. Tego szukała. Tego jej było trzeba. Podeszła do niego spokojnie. Chłopak akurat dawał sobie w żyłę. 

- Masz ognia? - zapytała siląc się na obojętny ton. Chłopak spojrzał na nią zamroczonym wzrokiem i wiedziała, że w ogóle nie dotarło do niego to, co powiedziała. Nie bawiąc się w jakieś próby dogadania z ćpunem, wyciągnęła z torby siekierę i wbiła ją chłopakowi w serce. Później ją wyjęła z ciała i zadała jeszcze kilka ran powodując wypłynięcie morza krwi naokoło. Gdy wiedziała, że chłopak już nie oddycha i nie wykazuje żadnych oznak życia, odsunęła się opadając na mokrą ziemię i dysząc ze zmęczenia. Popatrzyła na swoje 'dzieło'. Chłopak leżał na wpół siedząc, a z jego rozbebeszonego ciała wystawały jelita. Kilka metrów dalej leżał jakiś organ. Chyba trzustka, ale Mary nie była pewna.  

Brunetka oddychała ciężko, a oczy prawie wyszły jej z orbit. Powód był prosty. Dziewczyna była przerażona. Po raz pierwszy w życiu przestraszyła się tego, co zrobiła. Dotarło do niej, że nie czuje żadnej satysfakcji. Nie, tego nie była w stanie przeżyć. 

Sięgnęła do swojej torby i dziękowała samej sobie, że gdy wychodziła z mieszkania złapała jeszcze nóż i wrzuciła go do torby. Wyjęła go i bacznie mu się przyjrzała obracając w dłoni. Po chwili zamknęła oczy i skierowała dłoń w swoją stronę, a następnie wbiła ostrze w samo serce. Poczuła przeszywający ból, a z jej gardła wydobył się niemy krzyk. Opadła na ziemię uderzając w nią lekko  głową. Oddychała coraz wolniej, aż w końcu wzięła ostatni w swoim życiu wdech i wydała ostatnie tchnienie. Oczy cały czas miała otwarte, ale jej serce, w które wbity był nóż już dawno nie biło.

Mary Deninson popełniła samobójstwo w nocy z 23 na 24 października mając zaledwie dwadzieścia lat. W swoim potencjalnie krótkim życiu zamordowała niezliczoną liczbę osób. I zmarła tak jak żyła. Odbierając życie, a nie czekając na śmierć z łaski Boga. 

10 komentarzy:

  1. Wow. No to niezłe masz sny ;o
    Nie uważam się za osobę nie wiadomo jak wrażliwą, ale jak wyobraziłam sobie te niektóre sceny to aż... yh. :D
    Ogółem fajne. Inne. Myślałam, że może pociągnęłabyś o dalej. A gdy przeczytałam ten akapit o samobójstwie to pomyślałam sobie - szkoda ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak już wcześniej mówiłam przeraziłam się tego... I będę miała koszmary xd ale podobało mi się ; D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby mi się coś takiego śniło, to chyba bym się bała samej siebie :D Mimo wszystko mi się podobało, bo jestem nienormalna i lubię takie rzeczy... Troszkę drastyczne z tymi "flakami na wierzchu", no ale nie miałam jakoś koszmarów :P Fajna odskocznia od opowiadania, chociaż dla ludzi o mocnych nerwach

    OdpowiedzUsuń
  4. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na 16 rozdział Zagubionego Księcia :)

    Ps: W niedzielę zaczyma nadrabiać zaległosci, więc wpadnę tu z komentarzem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy na: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :)

    No muszę Ci powiedzieć, że trafiłaś w mój gust, bo lubię psychopatów, a Mary takim właśnie jest, haha.

    No dobra, dziewczyna miała takie hobby, ze zabijała sobie ludzi. Innych jara skakanie na spadochornie, innych szachy, a Mary zabijanie. W sumie, kiedy to czytałam, to mi się przypomniał taki film z Kevinem Costnerem w roli głownej, gdzie własnie grał takiego człowieka, który z pozoru był normalny, ale wieczorem zabijał ludzi. Tylko, ze on miał upatrzone ofiary, bo były to pary podczas stosunku. I jakoś mi sie to skojarzyło z sposobem myslenia Mary, tylko ze oan wybierała przypadkowych ludzi.
    No i cóz, w koncu chyba sie wypaliła? Nie czuła juz tego co wczesniej.. i postanowiła ze soba skonczyc. Taa, lepiej spłonąc niz się wyplic, prawda? Mam tylko pytanie, jakim cudem siekiera zmiesciła sie jej do troby? Toporek, to rozumiem, ale siekira? To musiała miec chyba torbę podrózną :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało :) Hmm... zastanawiam się, czy oglądałam ten film i nie potrafię sobie przypomnieć... :)
      A co do siekiery to napisałam, że była to mała siekiera, więc była mniejszych rozmiarów niż taka normalna no i torba była trochę większa, przecież są takie :)

      Usuń
  7. Osz kurna, ale zapieprzam z tymi rozdziałami o.o nowy http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-90.html

    OdpowiedzUsuń
  8. tadam. Vicky spięła poślady i napisała nowy rozdział!
    http://nothing-to-kill-or-die-for.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowy ;] http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/02/rozdzia-94.html

    OdpowiedzUsuń