piątek, 26 października 2012

Dead Flowers - Rozdział 2

Obudziłam się, nawet nie wiem, o której godzinie. Chyba było już dosyć późno, może południe, bo słońce już nieźle świeciło w oczy. Zmarszczyłam czoło i zasłoniłam oczy ręką. Podniosłam się na łokciu do pozycji siedzącej i to raczej nie był najlepszy pomysł. Momentalnie poczułam silny ból głowy. I suchość w gardle. Witaj kacu, nieodłączny towarzyszu. Nie zwracając zbyt dużej uwagi na dolegliwości rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam jednak jedynie Stevena leżącego w otwartych drzwiach łazienki. Zmarszczyłam czoło na ten widok i pokręciłam głową z uśmiechem. Nagle poczułam, że coś się rusza w okolicach mojej klatki piersiowej. Skierowałam tam swój wzrok i zobaczyłam Izzy'ego śpiącego z głową na moim brzuchu. Reszty nie było. Położyłam głowę z powrotem na kanapę, na której spałam i chętnie poleżałabym tam dłużej niż tą minutę, gdyby nie to, że poczułam burczenie. Zaśmiałam się pod nosem i próbowałam uwolnić się od Isbella. Nie szło mi to zbyt sprawnie, bo nie chciałam go budzić, ale w końcu udało mi się bezszelestnie i delikatnie zastąpić moje ciało poduszką. Rytmiczny zamlaskał jedynie słodko i przytulił się do miękkiego przedmiotu. Rozczulił mnie ten widok. Ale byłam głodna. Skierowałam się do kuchni i otworzyłam lodówkę. Światełko. Szkoda, że tylko ono. Zgarnęłam, więc butelkę wody z blatu i duszkiem wypiłam całą zawartość. Wyrzuciłam plastik do kosza i stwierdziłam, że chyba pójdę na zakupy, bo coś wypadałoby zjeść. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Zdawałam sobie sprawę, że raczej nie wyglądam zbyt korzystnie po całonocnej imprezie, ale miałam to gdzieś. Byłam głodna i nie obchodziło mnie, czy wyglądam pięknie, czy koszmarnie. Wyszłam z domu i ruszyłam ulicą do najbliższego sklepu. Przez ten miesiąc pobytu w Los Angeles poznałam już dosyć miasto, więc nie miałam problemu ze znalezieniem go. Weszłam, grzecznie mówiąc 'dzień dobry'. Sprzedawczyni odpowiedziała na moje przywitanie, ale trochę dziwnie na mnie patrzyła. To chyba przez to, że nie wyglądałam najświeżej. Wzruszyłam tylko ramionami i zaczęłam pakować do koszyka jakiś chleb, masło, coś do zrobienia kanapek. Podeszłam do kasy i zapłaciłam kupując jeszcze paczkę czerwonych Marlboro. Zasmakowały mi, jak wczoraj je paliłam u chłopaków. Wyszłam i wolnym krokiem skierowałam się do HellHouse. Przyspieszyłam jednak trochę, gdy usłyszałam jak burczy mi w brzuchu. Po 3 minutach byłam już u chłopaków. Nadal żaden z nich się nie obudził. Przynajmniej na to wyglądało, bo nie było nikogo, a Stevie i Izzy leżeli tak jak ich zostawiłam. Niewiele myśląc poszłam do kuchni. Weszłam do pomieszczenia i stanęłam w drzwiach. Szczerze mówiąc, to bałam się ruszyć dalej. Axl znajdujący się w kuchni otwierał i zamykał szafki z głośnym hukiem. Chyba czegoś szukał. Po jakiś 30 sekundach zauważył mnie i od razu skierował swój wzrok na moją dłoń, w której trzymałam siatkę z zakupami. Stwierdziłam, że nie będę tak stać jak jakiś kołek wbity w ziemię, więc wyminęłam Rudzielca i położyłam sprawunki na blacie. Zaczęłam je wypakowywać i zwróciłam oczy na towarzysza.
- Coś się stało? - zapytałam wyciągając deskę do krojenia i nóż.
- Jestem głodny i pić mi się chcę, a w tym domu jak zawsze nic nie ma! - krzyknął, po czym obydwoje lekko się skrzywiliśmy. Kac.
Wywróciłam oczami i podałam mu butelkę z wodą stojącą na stole obok mnie. Jego mina: bezcenna. 
- A śniadanie za chwilę będzie - tylko to powiedziałam, a jego już nie było. No tak, najlepiej przyjść na gotowe. Westchnęłam i zabrałam się za robienie kanapek. Chwila moment i były gotowe. Nastawiłam wodę na kawę tudzież herbatę i stwierdziłam, że obudzę chłopaków. Koniec opierdalania. 
Na pierwszy ogień poszedł Izzy. Podeszłam do niego cicho i zaczęłam delikatnie głaskać go po policzku.  Rytmiczny zmarszczył jedynie nos i obrócił się w druga stronę. Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam nim potrząsać, mówiąc: "Izzy obudź się! Śniadanie!". Chyba był głodny, bo jak to usłyszał, zerwał się natychmiast i zleciał z kanapy. Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Przymknęłam się dopiero, jak lekko zdzielił mnie w łeb. Pokazałam mu jedynie język i podniosłam dupę z klęczek. Skierowałam się do Stevena. Słodko spał, ale cóż, ja nie znam litości, haha. Jako, że leżał w drzwiach łazienki wpadłam na szatański pomysł. Wzięłam miskę z dolnej szafki, której swoją drogą drzwiczki ledwo się trzymały, i nalałam do środka lodowatej wody. Następnie nachyliłam się nad Popcornem i z wyszczerzem na ryju wylałam całą zawartość miski na głowę perkusisty. Chłopak zerwał się do pionu z głośnym "aaaa! powódź! Kryć się". Skapnął się, co naprawdę miało miejsce, kiedy spojrzał na mnie i usłyszał mój wybuch śmiechu. Stevie dotknął swoich włosów, z których teraz skapywała woda na niezbyt czystą podłogę, z żałosną miną. Zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać i wtedy napotkałam jego wzrok. Raczej nie wróżył nic dobrego, więc z piskiem rzuciłam się do ucieczki. A on oczywiście za mną. Zaczęliśmy się gonić, a raczej on mnie, po całym pokoju. W pewnym momencie obróciłam się, aby zobaczyć, jak Adler jest daleko ode mnie i na kogoś wpadłam. Odbiłam się od klatki piersiowej tajemniczego osobnika, jednak szybko zostałam złapana w silne ramiona. Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam pełne usta wyginające się w uśmiechu i błyszczące oczy. Speszyłam się trochę i spuściłam wzrok. Slash zaśmiał się jedynie i wypuścił mnie z uścisku. Nic nie mówiąc weszliśmy równocześnie do pomieszczenia, gdzie już wszyscy byli i zżerali nasze kanapki! Rzuciliśmy się na jedzenie, żeby nam wszystkiego nie zjedli i usiedliśmy na krzesłach. Chłopakom się buzie nie zamykały, jednak mnie męczył kac i nie chciało mi się gadać,więc tylko się przysłuchiwałam. Mówili o jakiś koncertach czy czymś takim. Grunt, że jest niedziela i nie muszę dzisiaj iść do pracy, bo raczej pewne jest, iż nie byłabym w stanie. 
Skończyłam posiłek i zaczęłam zbierać się do wyjścia. 
- A Ty dokąd? - zapytał Duffy, gdy zaczęłam się zbierać.
- No jak to? Do domu. Nie będę Wam cały czas siedzieć na głowie, a poza tym chcę się odświeżyć i przebrać - powiedziałam i wyszłam z kuchni.

Byłam już kilka metrów od HellHouse, gdy usłyszałam...
- Debbie, czekaj! - odwróciłam się i zobaczyłam... Axla? Szedł szybkim krokiem w moją stronę. No to przystanęłam, żeby się biedak już tak nie męczył. Doszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę paczkę z papierosami. A no, chętnie. Podpalił nasze fajki i ruszyliśmy w drogę do mojego domu. Nie odzywaliśmy się, bo w sumie nie wiedziałam, co powiedzieć, a on jakoś też się nie kwapił do rozpoczęcia rozmowy. W końcu nie wytrzymałam.
- Czemu szedłeś za mną i odprowadzasz mnie do domu?  zapytałam przerywając ciszę i podniosłam jedną brew.
Rudy wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, lecz jednak przemówił. Już myślałam, że mu mowę odebrało.
- Bo wczoraj w sumie trochę głupio wyszło i chciałem Cię... no.. przeprosić - chyba z trudem mu to przyszło. Teraz szłam już z dwoma podniesionymi brwiami i patrzyłam na niego z niedowierzaniem.

Axl:
Uff, no w końcu to powiedziałem. Mała wydawała się być spoko, więc nie chciałem żadnych niesnasek między nami.
- Nie chcę żebyś mnie odbierała, jako jakiegoś dziwkarza, który chcę tylko zaliczyć kolejne dziewczyny. Może i tak jest, ale jeśli chodzi o Ciebie, obiecuję, że nigdy nie zrobię nic bez twojej woli. - na jej ślicznej twarzy pojawił się lekki uśmiech. No to tez się uśmiechnąłem. Chyba już jest między nami w porządku. 
- Dobra nie ma sprawy, ale wiesz... trochę się przestraszyłam wczoraj. To było takie... no nie wiem. Ten Twój nagły wybuch... - wyraźnie nie wiedziała, co powiedzieć dalej, bo poruszała ustami, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. 
- ..był chory? - dokończyłem za nią, a widząc delikatne, prawie niezauważalne skinienie głowy, kontynuowałem - Ehh... Bo w sumie prawda jest taka, że jestem chory. I nie mam zielonego pojęcia, dlaczego Ci to mówię. W końcu znamy się jeden dzień, ale czuję, że mogę Ci zaufać. 
- Wiesz Axl... Naprawdę nie musisz mi tego mówić. Rozumiem, że nie jest to dla Ciebie łatwy temat...
- Tylko, że właśnie problem w tym, iż muszę się komuś wygadać. A wiesz jakie są chłopaki. - serio czułem, że jej mogę o tym powiedzieć, a ona mnie nie wyśmieje. Pierdolone uczucie. A zarazem takie... fajne? Rose, do kurwy nędzy, pozbieraj się! Świetnie. Chyba mam mały kryzys. 
- No okej, jeśli tego potrzebujesz. Jesteśmy już na miejscu, więc zapraszam. 

Debbie:
Dobra. To było dziwne. No, bo w końcu niecodziennie facet, który poprzedniego dnia chciał mnie przelecieć, a potem mnie zjechał, przeprasza i na dodatek chcę się zwierzyć. Czułam się co najmniej nieswojo. Ale wokalista wyglądał jak kupka nieszczęścia, więc postanowiłam, że go tak nie zostawię. Nie, żebym miała w dupie jego problemy czy coś. Też chciałam się z nim zaprzyjaźnić. Wydawał się wartościowym człowiekiem. Trochę popierdolonym i z problemami, ale kto ich nie ma?
Otworzyłam, więc drzwi i zaprosiłam go do mieszkania. 
- Axl? - zagaiłam, żeby mieć pewność, że mnie usłyszy, bo wodził nieobecnym wzrokiem po pomieszczeniu.
- Tak? - spojrzał na mnie. Wydawał się taki... nieśmiały.
- Mógłbyś poczekać na mnie? Tylko się trochę ogarnę i przebiorę - pokiwał twierdząco głową, to zostawiłam go samego i udałam się do mojego pokoju. Wzięłam byle jakie rzeczy z szafy i pognałam do łazienki. Prysznic w ultra szybkim tempie. Nie chciałam go zostawiać długo samego. Przebrałam się w szorty i za dużą koszulkę z logiem Pearl Jam. Włosy związałam w kitkę. 
Weszłam do salonu i zobaczyłam go siedzącego na kanapie. Wpatrywał się w swoje dłonie. Zajęłam miejsce obok niego.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam, chcąc trochę rozładować atmosferę, jednak Axl zaprzeczył. Pokiwałam głową, że rozumiem i czekałam, aż się odezwie. Zrobił to po jakiejś minucie.
- Wiesz... Nie, nie wiesz... W każdym bądź razie mam problemy. Noszą one nazwę psychoza maniakalno - depresyjna. Cholerstwo jest wynikiem traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Mój ojciec... - tu przerwał na chwilę i zaczerpnął powietrza - ...gwałcił mnie i bił, jak byłem dzieckiem. Nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Chodziłem do wielu specjalistów, aż któryś postawił diagnozę. Dostałem leki, po których czułem się senny i otumaniony. Nie miałem żadnej chęci do życia. No to je odstawiłem. Nie biorę ich już od roku. - kontynuował swój monolog, a ja siedziałam cicho i patrzyłam na niego coraz bardziej go rozumiejąc. - Dlatego czasami zachowuję się tak jak wczoraj. Mam napady agresji i furii. Przez moją chorobę rozpadły się wszystkie moje związki. No to stwierdziłem, że prościej będzie bawić się dziewczynami i wykorzystywać je tylko na jedną noc, a później mówić, żeby spierdalały. Tak jest po prostu łatwiej, rozumiesz? - nie wiem, czy rozumiałam, ale przytaknęłam. - Nie muszę się angażować emocjonalnie i starać się kontrolować. To taka bezpieczna opcja. Która nie zawsze się sprawdza, bo popadam ze skrajności w skrajność. Raz jestem zadowolony, a czasem mam ochotę wszystko rozwalić tylko dlatego, że nie mam nikogo na stałe. 
Siedziałam jak skamieniała i patrzyłam na niego. Teraz już rozumiałam więcej i mogłam chociaż w pewnym stopniu go zrozumieć. Chłopak na prawdę wiele przeszedł. A ja? Zawsze miałam szczęśliwe dzieciństwo, kochających rodziców i nigdy niczego mi nie brakowało. 
- Przykro mi - powiedziałam prawie niedosłyszalnie. jednak on usłyszał, bo uśmiechnął się lekko.
- Chciałem, żebyś o tym wiedziała. Teraz pewnie uważasz mnie za wariata. - już wstawał, kiedy chwyciłam go za nadgarstek.
- Wcale tak nie jest! Cieszę się, że opowiedziałeś mi o wszystkim, naprawdę. I dziękuję za zaufanie. To dla mnie ważne. Posłuchaj - spojrzałam mu prosto w te zielone oczy. - Znam Cię od wczoraj, a wydaję mi się, jakbym Cię znała kilka lat. I wierz mi, iż nie mam zamiaru Cię potępiać, a chcę pomóc. Pamiętaj, że zawsze możesz się do mnie zwrócić w każdej sprawie.
Naprawdę chciałam się z nim zaprzyjaźnić. Dzisiaj poznałam go z zupełnie innej strony. Widać miał też to drugie, cieplejsze oblicze. 
- Milo mi to słyszeć. W każdym razie ja już pójdę. Wpadnij dziś do Roxy, gramy tam koncert. - podniósł się z kanapy, na której siedzieliśmy i skierował się do drzwi. 
- Trzymaj się, Mała. I mam prośbę, niech ta rozmowa pozostanie między nami, dobrze? - poprosił trzymając dłoń na klamce.
- Jasne. I oczywiście wpadnę. Do zobaczenia, Axl. - odpowiedziałam i zostałam sama w mieszkaniu z własnymi myślami. 
Siedziałam na kanapie i zaczęłam rozmyślać. Nie za bardzo wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. W głowie miałam totalny chaos. Jednak jedno jest pewne: między mną, a Axlem wytworzyło się coś, co jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu. Przyjaźń i zaufanie.



No i jest rozdział 2 ;) Nie wiem, co o nim myśleć, więc ocenę pozostawiam Wam.
 Aha! No i mam pytanie: kogoś informować o nowych rozdziałach? ;P
I zupełnie nie wiem, co to są za pierdolone paski, które się pojawiły ;/ Przepraszam za to!


14 komentarzy:

  1. Ulać paski, liczy się treść, a ona jest zajebista! To dopiero drugi rozdział, a mam wrażenie, jakbym czytała to bardzo długi czas. Fajnie, że pokazałaś Axla z takiej strony. Fajnie by było, żeby faktycznie między Debbie, a nim wytworzyła się czysta przyjaźń, bo zawsze jest tak, że albo on stara się kogoś przelecieć, albo jest wrogiem nr 1. Izzy śpiący na brzuchy Debbie... awww *_* Ciekawi mnie, w jakim kierunku rozwinie się ich relacja. Czy będzie to wyłącznie przyjaźń, a może coś więcej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz i napisałaś szybciej ode mnie xd Oczywiście jak zawsze wyszło Ci to zajebiście i na najlepszym poziomie ^^ Axl w tym rozdziale taki inny a właściwie normalny wszystko jej wytłumaczył jak nie on ale to dobrze bo duzo osob w swoich opowiadaniach pokazuje go jako takiego aroganckiego i chamskiego a tutaj taka odmiana przez co moze byc ciekawie ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wnoszę postulat do sejmu, której premierem jest STARLIGHT XD Rządam Izzy'ego i Debbie razem czaisz MAŁA?!<3 Rozdział niesamowity <3 budzenie Adlera me gusta <3 a jak wpadła na Slasha to takie ojejjjjj ale słodko. Chciałabym tak! Nie mam weny na dłuższe komentarzy, informuj mnie o nowych :)A u mnie nowy rozdział jest w toku (1 strona xD) :)<3 Trzymaj się <3

    OdpowiedzUsuń
  4. nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu kocham twojego bloga !
    Jesteś niesamowita ! o.O
    Zaczyna się na serio zajebiscie !

    Ja dopiero zaczynam, jak bedziesz miała czas i wgl to wbijaj ! :D
    <3

    Izzy spiący na jej brzuchu *-*-*-* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :)

    Hmm.. no dobra. Po imprezie zawsze jest ciężki poranek, ale Izzy wszystko zrekompesował, haha. Ja bym chyba się rozpłynęła na taki obrazek. A jakbym była na miejscu Aldere, to bym się zmeściła i pociagnęła Deb z węza ogrodwoego, haha. No tylko, czy Gunsi mają takie coś?

    Hmm, no między Debbie a Axlem coś się wydarzyło. I to nie było nic fizycznego, haha. W sumie, to jakby tego jednego dnia stali się dla siebie przyjaciółmi. Własnie tak czasem jest między ludzmi. Spotykają się, zaczynają ze sobą rozmawiac i w sumie od tej chwili są juz sobie bardzo blicy, ale to nie jest miłosc. I to jest własnie dziwne, ze tak sie czasem dzieje, ale też piękne. Axl poczuł, ze moze zaufać Deb i powiedział jej, co mu lezy na wątrobie. No wiadomo, ze takich rzeczy nie mowi się kazdemu napotkanemu.

    Jestem ciekawa, jak to sie dalej potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde ale mnie wmurowało! Zwierzający się Axl.... zajebiscie to napisałas!!
    Twoje opowiadanie zaczyna się swietnie.
    Dzięki że dodałas mnie do polecanych <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Też bym zwiała, jakby ktoś zadeklarował zrobienie śniadanka :D
    a tak na serio to postać Axla staje się coraz bardziej ciekawa. Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  9. A więc tak, ja jako fachowiec od spraw technicznych dodawania rozdziałów, pomogę :D Wystarczy, że klikniesz w takiego kurdupla w prawym rogu:
    http://imageshack.us/scaled/landing/820/tegojebacaklikntrza.jpg
    no i ten, zaznaczasz to co jest z tłem i klikasz tego tam :D
    Mam nadzieję, że pomogłam, a tymczasem składam kolejną obietnicę, nadrobię to opowiadanie jak tylko znajdę czas! xD

    U mnie nowy, zapraszam xD
    http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. http://gunsnroses.com.pl/kategoria,Guns%20N'%20Roses%20w%20Multikinie,99,0.html
    Idziesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem. Raczej nie uznaje Gunsów z samym Axlem. Ale pewnie się wybiorę ;)

      Usuń
  11. No i przeczytałam :D Już nie będę się czepiać o masę powtórzeń, bo to z czasem się wypisze, więc od razu przejdę do rzeczy.
    Baaaardzo podoba mi się rola Axla w tym opowiadaniu. Mam nadzieję, że nic się nie spierdoli i nagle nie zostaną parą xD Izzy przyjaciel lub coś więcej też baardzo przypadł mi do gustu. Slash to aaaah już nawet nic nie muszę chyba mówić *___* uwielbiam to jak opisujesz jak się uśmiecha albo coś w tym stylu :D
    Dobrze, że Rose na tej imprezie nie dobrał się do Debbs, no i podziwiam jego otwartość w tej rozmowie ^_^
    Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam czasu na dłuższy komentarz :<
    Wybacz.

    A przy okazji zapraszam do mnie na Halloweenowy rozdział Adlerowskiej Masakry Piłą Mechaniczną:
    http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2012/10/adlerowska-masakra-pia-mechaniczna.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ciekawy rozdział. :D Mi tam te paski zupełnie nie przeszkadzały bo zaczytałam się w treść. Na prawdę super opisałaś zwierzanie się Axl'a Deb. Szczerze powiem po tym jak ją próbował w nocy przelecieć nie spodziewałabym się tego po nim. No ale mnie zaskoczyłaś i to pozytywnie.:D
    Witam w polecanych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do mnie na nowy rozdział: life-in-the-paradise-city.blogspot.com

      Usuń