sobota, 20 października 2012

Dead Flowers - Rozdział 1

Na wstępie chciałabym podziękować za komentarze ;) Dobre słowa nie są złe, a krytyka też zawsze w cenie xD
Dodaję rozdział teraz, bo miałam już go wcześniej napisanego, jednak nie wiem, jak to będzie wyglądało później. Jestem w drugiej liceum i niestety, ale trzeba dosyć mocno zapieprzać. Postaram się dodawać w miarę często, ale to zależy ile czasu będę miała. No to tyle ode mnie! ;)
Enjoy!



...przystojnego bruneta z gitarą. Uśmiechnęłam się do niego, a on dosyć niepewnie odwzajemnił gest.
- Wygląda na to, że nie, ale jakoś nigdy wcześniej Cię tu nie spotkałam. - odpowiedziałam i wskazałam mu miejsce obok siebie dając do zrozumienia, aby usiadł.
- Zazwyczaj przychodzę tu nocą, a dzisiaj wyjątkowo jestem tak wcześnie. - wykonał moje polecenie.
Pokiwałam głową, że rozumiem i podsunęłam mu butelkę z Nightarin'em. Przecież nie będę pić sama. To pierwszy krok do alkoholizmu. Podobno. Ochoczo, a jakże, chwycił za butelkę i wziął potężnego łyka. Skwitowałam to uśmiechem.
- Deborah - oznajmiłam wyciągając dłoń w jego kierunku. Coś czuję, że się polubimy.
- Izzy - odpowiedział ściskając moją wyciągniętą kończynę.
- Grasz? - inteligentne pytanie nie ma co. Nie, przyszedł tu z gitarą, żeby sobie na nią popatrzeć. No, ale trzeba było jakoś rozpocząć rozmowę.
- Tak, nawet mamy z kumplami zespół. - no to to już mnie w ogóle zainteresowało.
- O, to fajnie, a jak się nazywacie?
- Guns n' Roses. Słyszałaś może? Niedawno wydaliśmy debiutancki album. - odwrócił głowę w moją stronę.
- Nie niestety nie. Jestem tu od niedawna, a w Polsce nie jesteście jeszcze popularni.
- W Polsce? - zapytał marszcząc czoło.
- No tak. Stamtąd pochodzę. Mieszkam tu dopiero od trzech tygodni... - i tak rozpoczęłam opowiadanie mojej historii. Kiedy skończyłam zauważyłam, że Izzy patrzy na mnie uważnie i lekko się uśmiecha.
- Co? - zapytałam śmiejąc się.
- Nic - odpowiedział, ale nie przerwał czynności. Poczułam się trochę dziwnie, więc szybko zaproponowałam, żeby teraz on powiedział mi coś o sobie.
- Nazywam się Izzy Stradlin, chociaż nie są to moje prawdziwe dane. Na prawdę nazywam się Jeffrey Isbell i jestem gitarzystą rytmicznym w zespole Guns n' Roses. Nienawidzę mówić o sobie, bo jeżeli będziesz chciała to poznasz mnie bliżej. Jeśli nie, nie będę tracił czasu na gadanie. - pokiwałam głową ze zrozumieniem.  Zapadła niezręczna cisza. Po jakiś dwóch minutach mój nowo poznany znajomy chwycił za gitarę leżącą obok niego i zaczął grać. Chwila, chwila! Ja znam tą piosenkę! To 'Dream On' Aerosmith. Uwielbiam ją. Jest magiczna.
- Every time that I look in the mirror... - zaczął śpiewać Izzy. Muszę przyznać, że wmurowało mnie w tą trawę, na której siedziałam. Śpiewał niesamowicie! Aż miałam ciarki. Ale szybko dołączyłam do niego i śpiewaliśmy razem. Może jakoś mi to super nie szło, ale co tam. Liczy się zabawa, nie? Później było jeszcze kilka piosenek Zeppelinów, Aerosmith i Rolling Stonesów. Nawet zagrał mi jedną piosenkę jego zespołu, ale nie wiem jak się nazywała. Jednak była tak piękna i chwytająca za serce, że się wzruszyłam. Ja! Osoba uchodząca za twardą. Pogadaliśmy jeszcze trochę, ale zrobiło się już dosyć późno, więc pożegnałam się z nim i wróciłam do domu. Jutro trzeba iść do pracy.

Izzy:

Wyszedłem z domu w kiepskim nastroju. Axl znowu miał swoje fochy, a mi się już na prawdę nie chcę tego słuchać. Slash miał to gdzieś i pił Danielsa, Steven ćpał, a Duff gdzieś się ulotnił. Wziąłem więc tylko gitarę i tyle mnie widzieli. Postanowiłem udać się w moje ulubione miejsce, czyli wzgórze z napisem 'HOLLYWOOD'. Tam zawsze było tak cicho i spokojnie. A tu niespodzianka! Przychodzę a na trawie siedzi jakieś dziewczę. Ale ma butelkę Nigthraina, więc chyba jest spoko. Taki mój tok myślenia. Ooo uśmiecha się. Ładna i ma ładny uśmiech. A ja chyba stoję jak takie cielę. Więc też się uśmiechnąłem. A raczej starałem, ale chyba wyszedł mi jakiś grymas. Jak zawsze, Stradlin, jak zawsze. Pokazuje mi ręką, żebym usiadł. Chyba, aż tak złego pierwszego wrażenia nie było. Zajmuje miejsce po jej prawej stronie. Na początek nic nie znacząca gadka-szmatka. Ale dziewczyna wydaje się fajna. I wyciąga w moją stronę butelkę z winem. No, bejbe, już Cię lubię. I znowu zaczynamy jakąś tam rozmowę, którą kończę trochę nieprzyjemnym tekstem. Aby zatrzeć złe wrażenie, sięgam po mojego akustyka i zaczynam grać i śpiewać 'Dream On'. Po chwili i ona się dołącza. Robi się sympatycznie. No to gram jeszcze kilka innych piosenek. Zagrałem nawet nasz kawałek. "Don't Cry". Chyba trochę ją ruszyło. Nagle ona wyjeżdża z tekstem, że musi już iść. Ej, no! Było fajnie! Ale mówi, że jutro idzie do pracy. No trudno. Ale zostawia mi butelkę. Chociaż coś.
- Będziesz tu jutro? O tej samej porze? - zapytałem chyba z zbyt dużą nadzieją w głosie.  Ale kurwa no! Polubiłem ją i to bardzo. Żeby nie było! Nie mam zamiaru jej przelecieć! Choć pewnie byłoby miło. Ale mam wobec niej czysto przyjacielskie zamiary.
- Okej, będę - mówi i oddala się coraz bardziej, aż totalnie znika mi z oczu. Posiedziałem jeszcze trochę i podniosłem swój zajebisty tyłek z ziemi. Czas wrócić do tej bandy idiotów.
 
 
***
 
 
Deborah:
 
Minął już tydzień odkąd znam Izzy'ego. Spotykamy się codziennie w tym samym miejscu i o tej samej porze. Zaprzyjaźniliśmy się. Albo nawet więcej. Traktujemy się jak rodzeństwo. Jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam, a zawsze chciałam mieć. 
Dzisiaj siedzę już tu od 20 minut, a jego nie ma i nie ma. To dosyć dziwne. Czyżby znowu jakaś laska? Albo próba? Co ciekawe nie poznałam jeszcze jego kumpli z zespołu. Moje rozmyślania przerwał słodki buziak w policzek.
- Cześć Debbie - powiedział i zajął miejsce obok mnie. 
- Cześć Isbell - zaśmiałam się. Wiedziałam, jak nie lubi, gdy ktoś się tak do niego zwraca. Ale ja mogę. Ha Bitches! - Co tak długo? Już chciałam sobie iść. Nie myśl, że jesteś jedyną rozrywką w tym moim nędznym życiu. - odpaliłam cienkiego Routa. No w sumie to trochę był. Przyjaciółek to ja nie miałam. I nawet nie wiem czemu. Chyba po prostu ich nie szukałam. 
- Przepraszam Milady. - pstryknął mnie w nos, na co lekko go zmarszczyłam - Ale chłopaki zaczęli mnie wypytywać, dokąd tak chodzę i w ogóle i powiedziałem im o Tobie. A jak już zacząłem to te wiecznie niedopieszczone samce nie chciały mnie już wypuścić dopóki im o Tobie nie opowiem - na te słowa zaczęłam się śmiać. 
- No tak - sam nie mógł opanować śmiechu.
- Powiedzmy, że Ci wierzę - szturchnęłam go w ramię i zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej, kiedy zmarszczył czoło z grymasem na twarzy.
- Czekaj kurwa, bo Ci nie powiedziałem najważniejszego! - no to się zamknęłam, ale z trudem powstrzymywałam śmiech.
- Jak im skończyłem o Tobie opowiadać to stwierdzili, że muszą Cię poznać, więc zapraszam Cię dzisiaj do nas. - oznajmił rozkładając szeroko ręce. W sumie sama bardzo chętnie ich poznam.
- Okej. O której? - zapytałam i zaciągnęłam się papierosem.
- No tak w sumie to za chwilę - odpowiedział z gigantycznym uśmiechem. Od kiedy on się tyle uśmiecha? Spojrzałam na niego dość podejrzliwym wzrokiem, ale nic nie powiedziałam. Ale zaraz zaraz! Za chwilę? Że co kurwa?!
- Jak to za chwilę? Pojebało Cię?! Ja się przecież muszę przygotować! - zgasiłam niedopałek i wstałam. - No co się tak gapisz? Wstawaj! Idziemy!
- Ale gdzie? - Ja pierdolę, jakie to nierozumne. Wywróciłam oczami i zaczęłam tłumaczyć jak krowie na rowie.
- Do mnie. Za chwilę mamy być u Was, a ja muszę się przygotować, a że nie znam adresu to idziesz ze mną do mnie. Proste i logiczne. Ruszaj dupę! - nie patrząc na niego zaczęłam już iść. Usłyszałam tylko jak ciężko westchnął, ale już po chwili był obok mnie.
- A! Nie mówiłam Ci! Złożyłam papiery na studia. Za dwa tygodnie ma przyjść odpowiedź. 
- No brawo. Ale podziwiam, że Ci się chcę.
- Coś trzeba w życiu robić. A mam marne szansę na zostanie gwiazdą rocka - zaśmiałam się.
Dalsza droga do mojego mieszkania przebiegła nam w spokojnej atmosferze.
- No jesteśmy. - powiedziałam, gdy staliśmy już pod drzwiami mojego lokum. Otworzyłam i pierwsza weszłam. Wiedziałam, że Jeff jest osobą, która będzie się czuć jak u siebie, więc oszczędziłam sobie tych oklepanych słów.
- Poczekaj tu na mnie chwilkę - powiedziałam tylko i zniknęłam za drzwiami sypialni. Otworzyłam szafę i zaczęłam się zastanawiać co założyć. Po jakiś dziesięciu minutach wyrzucania i przebierania wybrałam jeansowe, poszarpane szorty, szarą koszulkę z logo The Beatles odkrywającą brzuch i czarne trampki. Włosy rozpuszczone, zrobiłam jedynie trochę mocniejszy makijaż. Wyszłam do Izzy'ego i zobaczyłam go rozwalonego na kanapie. Zmierzył mnie wzrokiem na co wywróciłam oczętami.
- Możemy iść - oznajmiłam i wzięłam klucze. Podreptał za mną i udaliśmy się w stronę, jak to nazywał, HellHouse. 
 
Po 15 minutach powiedział, że jesteśmy na miejscu. No to teraz już rozumiem dlaczego HellHouse. Syf, bród i ubóstwo. Na zewnątrz pełno pustych butelek, puszek i jakiś śmieci. Ledwo stojąca ławeczka i ogólnie nieciekawy budynek. 
- To jeszcze nic. Poczekaj co zobaczysz w środku. 
- Mam się kurwa bać? - zapytałam z uniesionymi brwiami.
- Ja tylko ostrzegam - podniósł ręce w poddańczym geście.
- Nie takie rzeczy się widziało. Chodź! - pociągnęłam go za rękaw koszulki z Rolling Stonesami i poszliśmy.
Kiedy przekroczyliśmy próg poczułam dłoń Isbella na moim pasie. Ze co kurwa? Spojrzałam na niego, a ten tylko się uśmiechnął. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej. Znowu śmieci. Ale nowość. Teraz byliśmy chyba w salonie. A przynajmniej głównym pokoju. Gitary, wzmacniacze. Az mi się oczy zaświeciły jak zobaczyłam cudowny, czarny bas. Podczas pracy w sklepie najbardziej lubiłam grać właśnie na tym instrumencie. Niestety nie stać mnie było na własny. Rozejrzałam się bardziej. Moją uwagę przykuł Mulat siedzący na jednej z kanap. Zaraz jednak podeszła do niego cycata blondynka, usiadła na nim okrakiem i zaczęli się ostro całować. Cały czas czułam czyiś wzrok na sobie, więc odwróciłam się w tamtą stronę. Jakaś wiewióra pieprzyła mnie wzrokiem. Przeniosłam wzrok na osobę obok niego. Blondyn z kręconymi włosami uśmiechający się tak, że myślałam, że mu zaraz rozerwie policzki. Sama się wyszczerzyłam. A za chwilę przede mną przeszedł łokieć. Nie, łokcie nie chodzą. Podniosłam wzrok wyżej i zobaczyłam przystojnego blondyna. Ale wysokiego w chuj! Miał chyba z dwa metry!
- To jest Debbie - powiedział Izzy mocniej obejmując mnie w pasie. Nie pozwalaj sobie Isbell.
- Ten co przed chwilą przyszedł to Duff, ten rudy to Axl, wyszczerzony to Steven tudzież Popcorn, a ten z laską to Slash. A ona to Judy, jego dziewczyna.
Przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce pomiędzy Axlem, a Stevenem. Izzy się ulotnił, a ja zaczęłam się rozglądać. Mój wzrok zatrzymał się na Slashu. Blondyna akurat przeszła z pocałunkami na jego szyję odkrywając trochę tą burzę włosów. Mulat zauważył mój wzrok i uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest. Po chwili na stole pojawiły się butelki. Dużo butelek. Jack Daniels, wódka, Nightrain, Tunderbird. Chwyciłam szybko za butelkę Danielsa. Napój Bogów. Impreza zaczęła się rozkręcać. Steven cały czas zabawiał mnie jakimiś żartami, albo ciekawymi historyjkami, z których śmiałam się tak, że prawie spadałam z kanapy. Axl próbował wyrwać mnie na jakieś tanie teksty, ale olewałam go. Jak chce mnie mieć to niech się trochę bardziej postara. Wypiłam już całą butelkę, gdy zobaczyłam woreczek w dłoni Izzy'ego. Czy to kokaina? Nie był to mój pierwszy kontakt z narkotykami, jednak nie przepadałam za nimi. Ale jak się bawić to się bawić. Drzwi wyjebać, okno wstawić. Steven już chyba coś wziął kiedy poszedł do kibla, bo jak na moje oko za bardzo był pobudzony, Duff siedział z butelką i zabawiał mnie rozmową, Axl też miał w czubie i coraz bardziej się do mnie przystawiał. Slash na chwilę zniknął mi z oczu razem ze swoją dziewczyną. Pewnie udali się gdzieś w wiadomym celu. Swoją drogą chyba mnie nie polubiła, bo patrzyła na mnie krzywo i traktowała z góry. Wredna dziwka.  Izzy siedział na przeciwko mnie i rozmawiał razem z nami. Chłopaki rozdali między sobą narkotyk i zobaczyłam ten niepewny wzrok Jeffa, kiedy spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się tylko i wyciągnęłam rękę.
- Ty nie dostaniesz - powiedział brunet i odsunął woreczek.
- Nie pierdol tylko dawaj! - oznajmiłam zdecydowanym tonem i wyrwałam mu kokainę. Rozsypałam proszek na stole i wciągnęłam swoją porcję, chłopaki zrobili to samo. Oparłam się o oparcie i przymknęłam oczy. Przyjemnie. W pokoju rozbrzmiało właśnie "Touch Me" Doorsów. Po chwili poczułam dłoń na kolanie przemieszczającą się wyżej. Otworzyłam jedno oko i zobaczyłam, że to ręka Axla. W moim organizmie krążył Jack Daniels i kokaina, więc nie kontrolowałam zbytnio siebie. Jak nikt w tym momencie. Było przyjemnie, więc niewiele myśląc wpiłam się w usta Rudzielca. Całował niesamowicie. Wplotłam palce w jego długie włosy lekko je szarpiąc. Nasze języki tańczyły dziki taniec namiętności, kiedy jego ręka zaczęła gładzić moje plecy. Z moich ust wydobył się cichy pomruk stłumiony przez jego wargi. Oderwaliśmy się od siebie, a on na koniec przygryzł moją dolną wargę. Spojrzałam w jego zielone oczy. Widziałam w nich pożądanie. Przygryzłam wargę czekając na rozwój sytuacji. Na jego reakcje nie musiałam długo czekać. Przyssał się do moich ust drażniąc paznokciami moją skórę na brzuchu. Wiedziałam, że już się nieźle podniecił. Nawet czułam to. Ale ze mną nie ma tak łatwo. W międzyczasie wrócił Slash z Judy i wciągnęli swoje kreski. Odepchnęłam lekko wokalistę od siebie.
- Sorry Axl, ale tym razem mnie nie przelecisz. Ja nie z tych - powiedziałam twardo i odsunęłam się. Blondyna prychnęła. Nawet nie spojrzałam w jej stronę. Wiedziałam, że Rudy się wkurwił. W końcu dawałam mu jakieś sygnały. Ale to była chwila słabości.
- Jeszcze będziesz moja dziwko! Będziesz mnie błagać żebym Cie pierdolił! - nie żebym się przestraszyła, ale w jego oczach było coś dziwnego. Widziałam to kiedy zbliżał właśnie twarz do mojej sycząc wypowiedziane słowa.
- Axl do kurwy uspokój się! - mój wybawca Isbell. Rudy odsunął się i chwycił butelkę Tunderbirda oraz paczkę czerwonych. Rytmiczny przywołał mnie ręką. Wstałam z kanapy i usiadłam na podłodze obok niego. Objął mnie i pocałował w czubek głowy. Zauważyłam, że Axl gdzieś się ulotnił, a razem z nim cycata blondyna. Co to kurwa? Dziewczyna Slasha a kurwi się z każdym z nich? Sięgnęłam po paczkę czerwonych leżących na stole i odpaliłam jednego mocno się zaciągając. Czułam wzrok Mulata na sobie. Spojrzałam w jego stronę i zobaczyłam, że się uśmiecha. Wyszczerzyłam się do niego i kiwnęłam głową jak na przywitanie. Później wrócił Axl a po chwili Judy i impreza zaczęła się na nowo. Rudy chyba się uspokoił, bo rozmawialiśmy normalnie. Nawet nie wiem kiedy urwał mi się film. 
 
Axl:
 
Jak tylko zobaczyłem jak wchodzi do pokoju od razu wiedziałem, że będzie moja. Mi się nie odmawia, a już na pewno nie takie jak ona. Zapoznaliśmy się i czas zacząć imprezę! Nie powiem w takim ubraniu nieźle zachęcała mojego kolegę do pracy. Cały czas starałem się ją zbajerować, ale nic kurwa! Wolała zaćpanego Adlera! Aż tu nagle Izzy wyciągnął kokainę. No stary wiesz kiedy! Mała szybko upomniała się o swoją porcję i mogłem przystąpić do działania. Najpierw wciągnąłem kreskę, a później zacząłem wodzić ręką po jej nodze. Nie spodziewałem się, że pójdzie mi kurwa tak szybko! Debbie od razu wpiła się w moje usta! No, ale w końcu jestem Zajebisty Axl Rose. Zaczęliśmy się ostro całować i razem z moim kumplem przygotowaliśmy się na mocne pieprzenie, kiedy ona stwierdziła, że nie jest taka.  Jasne skarbie. Przed chwilą wpychałaś mi język do gardła, a teraz jesteś cnotką? No to powiedziałem jej co o tym myślę, aż królewicz Isbell na mnie nawrzeszczał. Popierdoleni ludzie kurwa. Ta mała suka od razu pognała do rytmicznego. Pff. Skinąłem głową na Judy i udałem się do mojego pokoju. Oczywiście potulnie przyszła. Nie raz mówiłem Hudsonowi, że to zwykła dziwka, ale mnie nie słucha. Nie przepadam za nią tak jak reszta chłopaków, ale przynajmniej rozkłada nóżki na zawołanie. Pieprzyliśmy się i wróciliśmy do reszty. Już mi złość przeszła. Nie dała mi ona, to dała mi inna. Proste. Alkohol znowu poszedł w ruch, aż wszyscy padliśmy. 

12 komentarzy:

  1. Genialne <333333333333333333 Axl seksoholik awww <3 Isbell ratujeeeeeeeeeeee sytuacje i impreza i wyczuwam Slasha i Debbie :D <3 Buźka

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytam jutro, jak znajdę czas i chciałam Ci podziękować, że skomentowałaś u mnie i, że w ogóle jakimś cudem mnie znalazłaś. Podoba mi się tło, takie jak okładka polskiej autobiografii Slasha i mimo, że według wielu to zdjęcie jest nudne i beznadziejne, to ja je kocham. I ten cytat z Comy też super, także wpadam w najbliższym czasie. Trzymaj się :3

    OdpowiedzUsuń
  3. witaj. :)
    podobnie jak Beverly wyczuwam Slasha i Debbie. niestety. :< nie wiem czemu, jakoś mi nie pasują do siebie. prędzej wyobrażałabym ją sobie z Axlem, który się trochę chujowo zachowuje, a ze Stradlinem to już totaaalnie. :D
    IZZY JAK NA RAZIE TO MÓJ ABSOLUTNY FAWORYT.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej ;D przeczytałam cały rozdział miałam pewne trudności (wiesz jakie) i zaliczam go do tych bardzooo udanych ! Wszystko mi sie podobało było ciekawie juz na samym poczatku jak sie okazalo ze jednak nie spotkala tam Slasha tylko Izzy'ego ;D czekam na nastepny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze, to dzięki za komentarz u mnie :)

    A po drugie. No dobra, w porologu jakoś nie wyłapałam, ze Debbie mieszkała w Polsce. W sumie, to dziwne, że ma angielskie imie, jak mieszkała w Polsce, ale może sobie tak wymyśliła, że takie ma. No i jakbym miała się tu przyczepic, to jak są to lata 80, to w Polsce jest komuna, to nie tak łatwo z niej wyjechać. No nawet dziś nie jest tak łatwo udać się do USA, bo trzeba mieć zieloną kartę, a wtedy było jeszcze gorzej, ale dobra, nie będę się czepiała już szczegółów.

    Hmm, no to jednak nie był Slash, a Izzy.. haha.. no dobra, ale Slash pojawił się teraz i coś tam zaświtało. Chociaż narazie się tylko na siebie patrzyli. W sumie, to z tego patrzenia może nic nie wyjść, bo tam patrzeć się. Przez całe LO patrzyłam się na pewnego chłopaka, a teraz nawet nie wiem, co się z nim dzieje, więc tu by się przydały jakieś korki do podjęcia działania, ha.
    No dobra, trochę mnie zaskoczyła ta akcja z Axlem, ale Debbi w sumie była naćpana, to może i nie było w tym nic zaskaującego. Jednak powiedziała mu "jeszcze dziś mnie nie przelecisz" czy jakoś tak. haha, i własnie chodzi tu o to, że jeszcze nie dziś, to znaczy że może kiedyś tak, haha..

    No dobra, to ja czekm na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na drugi rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej jestem tu pierwszy raz. Przeczytałam prolog i rozdział 1 i bardzo mi się spodobał <3
    Zaczyna się genialnie!!!!Ja również wyczułam Slasha i Debbie.. Ale jak na razie troskliwy Izzy najlepszy.!!!
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!!! :)
    A tak przy okazji to zapraszam do mnie
    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest genialne! Klikam 'Obserwuj' i czekam na rozwój wydarzeń ;)
    Tymczasem zapraszam do mnie: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczęłam coś nowego. Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz coś po sobie. ;)
    http://lets-go-to-bed.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń