piątek, 19 października 2012

Dead Flowers - Prolog

No cześć! Bez zbędnych słów powiem tylko tyle, że będę tu publikować moje opowiadanie o Guns n' Roses. Mam nadzieję, że się spodoba. No to : hey - ho, let's go!


-Deborah, zejdź na chwilę! Musimy porozmawiać! - właśnie miałam włożyć do adaptera winyl Led Zeppelin, kiedy usłyszałam wołanie.
Czyli coś się stało. Zawsze tak się do mnie zwracali, gdy coś się działo. Ostatnim razem dwa lata temu, czyli kiedy zmarła moja babcia. Moja ukochana babcia. Zrobiło mi się przykro na jej wspomnienie, więc szybko odrzuciłam myśli jak najdalej od siebie, odłożyłam winyl na łóżko i wyszłam, a następnie skierowałam się na schody. Weszłam do salonu i zobaczyłam w nim moich rodziców siedzących obok siebie. Roger i Małgorzata Sanders. Piękna para, widać, że nawet po dwudziestu latach małżeństwa bardzo mocno się kochają. Rodzina mojego taty pochodzi z Ameryki, stąd jego i moje imię. Mama to rodowita Polka.
- Usiądź kochanie - powiedział tata i ręką wskazał mi miejsce naprzeciwko nich, abym usiadła. Wykonałam polecenie i wpatrywałam się w nich zaciekawionym wzrokiem.
- Nie mówiliśmy Ci o tym, bo byłaś za młoda, ale skoro jesteś już dorosła i z dobrym wynikiem zdałaś maturę, uważamy, że już czas. - spojrzał na mamę.
- Czas na co? - zapytałam wędrując wzrokiem od niego do mamy i tak kilka razy.
- Jak zapewne wiesz, chociaż moja mama, a Twoja babcia mieszkała w Polsce to była Amerykanką - pokiwałam twierdząco głową.
- Kiedy zmarła dwa lata zapisała w testamencie, że jej mieszkanie w Los Angeles jest teraz Twoją własnością. Nie mówiliśmy Ci o tym z mamą, bo woleliśmy poczekać, aż dorośniesz. Posłuchaj ufamy Ci i uważamy za rozsądną dziewczynę. Mamy nadzieję, że nie będziesz wyczyniać żadnych głupstw.
- Oczywiście - Tak, tak tato, jasne. No cóż. Widocznie moi rodzice znali mnie tylko z jednej strony. 
- To świetnie. A z racji tego, że maturę zdałaś bardzo dobrze. to chyba będziesz mogła złożyć tam papiery na studia - kiedy mówił te wszystkie rzeczy, ja tylko zastanawiałam się, czy zdają sobie sprawę z tego, że spełniają właśnie moje marzenie. Pisnęłam z radości i uścisnęłam ich mocno. 
- Poczekaj, poczekaj musimy jeszcze omówić kilka rzeczy - no tak, mama jak zawsze racjonalna, studzi mój zapał.
Szczerze mówiąc trudno było złapać dobry kontakt. Moja mama mnie nie rozumie. Wolałaby, żeby jej córka chodziła w sukienkach, kolorowych ciuszkach i sandałkach, a nie w ciemnych, podartych rzeczach i trampkach. Za to tata to co innego. Sam w moim wieku był taki jak ja, więc dogadujemy się wręcz wspaniale. 
- No to słucham - usiadłam na swoim miejscu z trochę znudzonym wyrazem twarzy. No i się zaczęło co powinnam, co mogę, a czego kategorycznie mi nie wolno robić. I tak wiadomo, że będę to robić. Przewróciłam oczami, ale dzielnie wytrwałam do końca. Dowiedziałam się jeszcze, że mój wylot będzie za trzy dni. Super! Jeszcze raz ich uściskałam i poszłam do siebie. Włączyłam tą płytę Zeppelinów i położyłam się na łóżku. Zaczełam rozmyślać jak to będzie w Mieście Aniołów, samemu, bez rodziców, bez kontroli. Będzie niezła jazda!
 
***

Trzy dni minęły jak z bicza strzelił. 
Obudziłam się w dzień mojego wylotu i wstałam szybko. Samolot miałam o 10:00. Szybko spojrzałam na zegarek. 8:06. Spoko, zdążę. Chwyciłam rzeczy z krzesła, które uszykowałam sobie wcześniej i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam się w ciemną, za dużą koszulkę AC/DC, łaciate rurki (nie wiem jak je opisać) i czarne trampki. Lekki makijaż, a rude włosy o długości 3/4 pleców przeczesałam palcami, bo z natury lekko się kręciły. Gotowa wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanko. Mmm miło. Moi rodzice już tam byli, więc przywitałam się z nimi i zabrałam się za jedzenie tostów z nutellą. 
- Debbie, słonko na koncie masz pieniądze na jakiś mały start, jednak powinnaś znaleźć pracę. - oznajmił mi tata patrząc znad gazety.
- Dziękuję Wam bardzo, poszukam coś z pewnością. - dopiłam sok i skierowałam się na górę po walizkę i pokrowiec z gitarą.
Zeszłam na dół i pojechaliśmy na lotnisko.
 

 
***
 
Siedziałam właśnie w samolocie zastanawiając się , czy dobrze zrobiłam zgadzając się. Jestem osobą, która nigdy niczego nie żałuje, ale to było na prawdę ryzykowne. W końcu będę tam sama. Ale odgoniłam te myśli od siebie. Tak już mam. Żyję chwilą i podejmuje pochopne decyzje. Nie chciało mi się dłużej nad tym zastanawiać, więc zamknęłam oczy i pogrążyłam się w głębokim śnie. 
 
Obudziło mnie delikatnie szturchanie w ramię. 
- Proszę zapiąć pasy, za chwilę lądujemy. - poinformowała mnie steewardessa uśmiechając się przyjaźnie. Grzecznie podziękowałam i wykonałam jej polecenie.
 
***
 
Stałam na tym pieprzonym lotnisku już od 20 minut i próbowałam złapać taksówkę. W końcu jakaś się zatrzymała i wyjmując z kieszeni spodni wymiętą karteczkę z adresem mieszkania, którą dostałam od taty, ruszyłam do samochodu. Wsiadłam i podając kierowcy adres ułożyłam się wygodnie na siedzeniu. Podziwiałam zmieniający się krajobraz za oknem i poczułam lekkie wyrzuty sumienia kiedy pomyślałam o rodzicach. Zostawiłam ich samych. Ogarnij się Sanders. Pamiętaj, że jesteś wredną, zimną suką. Potrząsnęłam lekko głową i poczułam jak samochód się zatrzymuje. Podziękowałam, zapłaciłam i po chwili z walizką w ręce i gitarą na plecach kierowałam się w kierunku wejścia na klatkę schodową. Ooo, nawet jest winda. Luksus w chuj. Oczywiście z niej skorzystałam i już po chwili byłam w mieszkaniu nr 44. Rozglądnęłam się i musiałam stwierdzić, że na prawdę mi się podobało. Było urządzone skromnie, ale z klasą. Kiedy się wchodziło do mieszkania od razu był salon połączony z kuchnią poprzez aneks. Na prawo od wejścia znajdowała się łazienka a tuż obok niej dwa pokoje. Weszłam do obydwu i od razu wybrałam sobie ten z wyjściem na balkon. Rozpakowałam się w dość szybkim czasie i wyszłam na balkon. Oparłam się tyłkiem o ścianę i wyjęłam paczkę cienkich Routów. Zapaliłam jednego mocno zaciągając się dymem. No to zaczynam życie w Mieście Aniołów. Zupełnie od zera.
 

***
 
Mieszkam tu już od trzech tygodni. Jestem szczęśliwa. Bo czuję, że tutaj jest moje miejsce. Na prawdę. Znalazłam nawet pracę! Tak! W sklepie muzycznym. Jest cudownie, bo kocham muzykę, nią żyję, a właściciel sklepu jest na tyle uprzejmy, że pozwala mi grać na instrumentach, kiedy nie ma ruchu. Mam nawet swoje ulubione miejsce. To wzgórze, gdzie jest słynny napis "HOLLYWOOD". Nigdy nie ma tu ludzi, jest tak cicho, spokojnie. Oj Deb, starzejesz się. Siedziałam właśnie oparta o literę 'L' i zaciągałam się papierosem trzymając w drugiej ręce butelkę 'Nightraina', kiedy usłyszałam kroki i czyjś głos.
- Widzę, że to nie tylko moje ulubione miejsce - odwróciłam się zaciekawiona w stronę dźwięku i ujrzałam...

 

10 komentarzy:

  1. .... chłopka z czupryną kręconych włosów. Zakończenie tego ostaniego zdania, haha. Szczelam tak, bo na szablonie jest Slash, to domyślam się, że o nim głownie będzie to opowiadanie.

    Hmm, dobra prlog, jak prolog. Zawsze jakoś ciężko powiedzieć mi coś na początku. W sumie, to ciesze się ze Debbie nie jest z jakiejś patologicznej rodziny, bo wiadomo.. to już się powiela na blogach i jest naprawdę nudne. W sumie, to wydaje mi się, że ma normalną rodzinę. Rodzice się kochają, tylko tam matka trochę nie akceptuje sytlu córki, ale wiadomo. Idaelnie być nie może.

    Hmm, tylko nie podobała mi się jedna rzecz. To, że od chwili, kiedy rodzice powiedzieli Debs, ze ma mieszkanie w LA, do chwili jej wyjazdu minęły trzy dni. Jak dla mnie, to trochę za mało czasu. Bo hola, ma iść tam na studia tak? No a trzeba złożyć papiery, trzeba poczekać na odpowiedz, czy się w ogóle dostała i tak dalej. No w swoim starym miejscu zamieszkania Debbie nie miała żadnych znajomych? Nikogo kogo by miała poinformowac, iż wyjeżdza? No wiadomo, trzeba jeszcze załawić jakies sprawy i tak dalej. No jak dla mnie to te trzy dni to za mało. Ja bym się czuła kompletnie załamana, jakby mi rodzice nagle oświaczyli, ze za 3 dni wyprowadzam się z domu do obcego miasta. Dlatego też mi to tak wygląda, że rodzice Debb po prostu się jej pozbyli. No bo też.. niby tam kasę dali, ale prace znaleźć sobie ma. Czyli zbytnio jej nie będą pomagać.

    Czekam na pierwszy rozdział :) Dodaje do linków u siebie i do obserowanych. Zapraszam też do mnie. Własnie zaczęlam pisać nowe opowiadanie. Blog także o Gunsach :) http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ała! Jestem w polecanych. Toż to nie ma takiej opcji, żebym bardzo wnikliwie nie skomentowała ^^ A że mamy prolog, to się najpierw wezmę za wygląd bloga, żeby było miło :) Pierwsza rzecz, która mnie osobiście rzuca się w oczy to slashowa gitara, a druga, że Slash w tle ma fajne butki :D (skrzywienie umysłowe, wybacz...). A potem to tylko tak przewijałam góra - dół i myślę sobie „No nie wierzę w takie bajery! Nowy blog i taki ślicznie czytelny! Laska ma ewidentnie doświadczenie, tylko jestem na tyle ograniczona, że jej wcześniej nie widziałam."
    To tyle na temat wyglądu, a teraz brnę przez rozdział:

    I od razu urzekła mnie ta kapeńka polskiej krwi. No nie wiem, mam jakiś sentyment, kiedyś nawet chciałam zrobić takie opowiadanie, że zjeżdżają się krewni z Polski i... Albo dobra, nieważne.
    Czytam sobie dalej i widzę znajome rzeczy, a mianowicie matka - nie ; tata- tak. Zauważyłaś, że przeważnie tak jest w blogach? Tata luzak z zamiłowaniem do rocka, a mama się kłóci, bo za wszelką cenę chce wcisnąć córeńkę w kieckę :D
    Rawrrr... Smaczny pomysł z tym mieszkankiem :) Wyczuwam główna centralę Gunsów ^^
    No dobra! Nie wiem, czy wiesz, ale nie byłabym sobą, gdybym się nie doczepiła do powtórzeń, choć i tak pozytywnie mnie zaskoczyła ich nikła ilość, więc brawo , ale jednak były, także... Przegoń to chamstwo, niech nie straszy ;D

    NO NIE! Zepsułaś efekt końcówką, jak możesz?! Motyw z Haliłudem oklepany jak jasna cholera, po drugie, czekałam na akcję, a tymczasem wychodzi znów ten taki... biurowy prolog no! Wszystko wiemy, a gdyby tak nas wsadzić w to miejsce, gdzie ona już mieszka w tym L.A i po drodze wyjaśnić, po kawałeczku, że mama jest Polką, że babcia zeszła z tego świata zostawiając mieszkanie... Ach! A myślałam, że się rozpłynę w zachwytach... No niestety, znów to samo -.- Bo... Kurcze, na niektórzy tak mają, że lubią być zaskakiwani akcją ze środka i wtedy są usatysfakcjonowani, a nie wszystko ładnie - pięknie podane na tacy. No gdyby nie ta końcówka, to może bym nie marudziła, ale... Buu, zawiodłam się!

    Co nie znaczy, że rozdziały będą złe, bo nawet prolog sam w sobie zły nie jest, tylko taki... jeden z wielu, rozumiesz? Mam nadzieję, że tak, bo za takie biadolenie to mi jeszcze łeb ukręcisz xD Także, jakbyś kiedyś tam dodała rozdział , to mi daj znać ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejsko ;D to widze ze mam nastepnego bloga do czytania xd prolog niełatwy do napisania i nietrudny... mi osobiscie się podobał i czekam na dalsze rozdziały... Możesz mnie informować na moim blogu (którego nie lubie ale to tylko taki szczegół)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejsko ;D to widze ze mam nastepnego bloga do czytania xd prolog niełatwy do napisania i nietrudny... mi osobiscie się podobał i czekam na dalsze rozdziały... Możesz mnie informować na moim blogu (którego nie lubie ale to tylko taki szczegół)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hooszz dodało sie 2 razy co za durny telefon xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :) Zajrzałam do twojego bloga i stwierdzam iż coś z tego będzie :D Podoba mi się, fakt iż Debbie nie uciekła z domu a rodzice ją sami wysłali do L.A xD No kurczę co blog to ucieczka :D a tu kulturalnie więc masz u mnie plusa. Ale wiesz również nienawidzę cię xd czemu? oh bo jak można skończyć prolog w tak przejmującym momencie(nie łudź się i tak wiem że to slash na 98%) ale wiem, że tak trzeba. Maleńka ma stwierdzam fakt, że będę tu zaglądać o ile w szkole mnie nie przytłoczy nauka :) Zajrzyj do mnie na kolejny rozdział bad rain

    black-roses-forever.blogspot.com

    a się zdziwisz ! :) *_*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, hej. Widzę, że blog się rozkręca :)
    Mam również bloga z tym, że o muzyce rockowej (nie opowiadania). Zapraszam serdecznie. W ostatniej notce jest duuuużo Slaha
    http://muzyka-a.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawy prolog :) i stawiam, że to był Slash albo Axl xD, to zabieram się za czytanie następnych rozdziałów.
    P.S. zapraszam do mnie:
    http://live-and-let-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. No więc właśnie rozpoczęłam proces nadrabiania i powiem szczerze, że całkiem całkiem :D
    Podoba mi się, więc pozwól, że zabrnę do kolejnego rozdziału xD
    Aaa no i jeszcze muszę się przyczepić do błędów typu "Na prawdę" - powinno się pisać naprawdę xD
    No i "kierowałam się w kierunku" niby nie błąd, ale jakoś mi to tak nie pasuje xD Bardziej by pasowało "szłam w kierunku" albo "kierowałam się w stronę" ale to tylko takie sprawy techniczne, reszta w porządku xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz ;)
      A co do błędów to fajnie, że je wypominasz, bo szczerze mówiąc ich nie zauważyłam ;P

      Usuń