piątek, 7 grudnia 2012

Psycho Love - Rozdział 4

Nasz pocałunek stał się trochę bardziej namiętny, a mi w głowie zapaliła się czerwona lampka. Co ja najlepszego wyprawiam? Przecież to mój najlepszy przyjaciel.  Ale czy aby na pewno tak czuję? Oczywiście, że tak! Szybko oderwałam się od Scottiego i usiadłam na łóżku obok niego. Chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i podparł się na łokciu, tak że teraz siedział z twarzą zwróconą w moją stronę. Chyba wypadałoby coś powiedzieć, nie sądzisz? Ehh... Chyba.
- Scotti.. przepraszam.. to nie powinno mieć miejsca.. - wyrzucałam z siebie słowa, nie wiedząc tak naprawdę, co powiedzieć.
- Ale dlaczego? O co chodzi? - no tak, niewiele zrozumiał.
- Bo nie! Jesteśmy kurwa przyjaciółmi! Nie chcę tego psuć... - unikałam jego wzroku jak mogłam, więc skupiłam go na mojej ręce nerwowo bawiącej się bransoletką.
- Ok, rozumiem... Jak sobie chcesz. - i tak coś mi się wydaję, że jednak nie do końca go przekonałam. Pokiwałam jedynie głową, nadal nie podnosząc wzroku, a gitarzysta wstał i wyszedł z pokoju. Poczułam się co najmniej głupio. Westchnęłam ciężko i wyzywając się od idiotek przechyliłam się i wylądowałam na łóżku. Świetnie. Nie chciałam psuć tego co jest między nami, a chyba to właśnie zrobiłam. Czułam się jak jakaś szmata. Poczułam, że teraz potrzebuję tylko jednego. No może dwóch. Najpierw odpaliłam papierosa i mocno się nim zaciągnęłam, a później zeszłam na dół. Skierowałam się do salonu, gdzie zastałam wszystkich. Spojrzałam na Hilla, a ten puścił mi oczko. Zdziwiłam się, ale nic nie zrobiłam. Nadal było mi głupio, nawet jeśli on nie miał do mnie żalu. Albo tak dobrze udawał. Reszta żywo o czymś dyskutowała i nawet chyba nie zauważyli, że weszłam do pokoju. Nie potrzebowałam ich zainteresowania moją osobą, podeszłam jedynie do barku i wyciągnęłam alkohol. Dużo alkoholu. Nie ma to jak chlanie od rana. Postawiłam wszystko na stole przed zespołem. Nagle wszelkie rozmowy ucichły i wzrok obecnych w pomieszczeniu skierował się najpierw na butelki, później na mnie. Zignorowałam ich i wzięłam alkohol. Reszta wzruszyła ramionami i zrobiła to samo. Uśmiechnęłam się widząc to i upiłam potężnego łyka. Siedziałam w fotelu odcięta od wszelkich rozmów. Nie chciało mi się z nikim gadać, więc tylko się im przyglądałam. W pewnym momencie moje oczy skierowały się na Sebastiana, który właśnie odgarniał sobie włosy z uśmiechem tłumacząc coś Snake'owi. Zrobiło mi się strasznie gorąco, a moje serce zaczęło bić w szaleńczym tempie. Chciałam jak najszybciej przestać się na niego patrzeć, ale nie mogłam! Po raz pierwszy w życiu zwrócił moją uwagę... w ten sposób. Dopiero teraz zauważyłam, że gdy się śmieje, a uśmiech ma cudowny, śmieją mu się również tak wspaniale oczy. Odgarnia włosy w taki swój sposób. To facet Twojej przyjaciółki idiotko! Nawet o nim nie myśl w ten sposób! Szybko skarciłam się w myślach, ale nie potrafiłam oderwać wzroku. Zrobiłam to dopiero wtedy, kiedy paczkę papierosów podsunął mi pod nos Snake, a oczy wszystkich spojrzały na mnie. Jego też. Uśmiechnęłam się i wzięłam jednego, po czym odpaliłam go wziętą wcześniej ze stołu zapalniczką. Zaciągnęłam się mocno i wypuściłam szary obłoczek dymu, wychylając się i odkładając zapalniczkę na miejsce.
- Co Ty dzisiaj taka milcząca? - zapytał Bolan szturchając mnie łokciem.
Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
- Jak nie mam nic do powiedzenia, to się nie odzywam. - podsumowałam i oddawałam się dalej nałogowi pociągając raz po raz łyki z butelki.
Rachel tylko podniósł ręce w poddańczym geście. Jeszcze raz spojrzałam po wszystkich. Śmiali się, rozmawiali. Tylko ja siedziałam osamotniona i się nie odzywałam. Co się kurwa ostatnio ze mną dzieję? Zawsze byłam duszą towarzystwa, z wszystkiego się śmiałam, uwielbiałam wygłupiać się ze Snake'em. A teraz co? Siedzę jak jakaś idiotka wśród przyjaciół i nie robię nic oprócz chlania, palenia i obojętnego zachowania. Gdzie się podziała stara, dobra Ivy? Wydoroślała? No raczej nie. Więc co jest? No właśnie nie wiem. Stwierdziłam, że dość już tych przemyśleń, trzeba wyłączyć mózg. Wstałam, podeszłam do gramofonu i włączyłam winyl Metallici. Butelka Jacka w ręce, papieros w ustach, dobra muzyka i można zacząć imprezę! Zaczęłam od głośnego śpiewania razem z Jamesem, a później podeszłam do Sabo i mocno się do niego przytuliłam. Widziałam ten zdziwiony wzrok chłopaków i Marii, kiedy zobaczyli taką nagłą zmianę we mnie. Ja tylko się do nich szeroko uśmiechnęłam i zeskoczyłam z kolan gitarzysty stając na drewnianej podłodze.
- Co powiecie na trochę większą imprezkę? - zapytałam i poruszyłam brwiami, przygryzając dolną wargę.
Odpowiedzią były głośne okrzyki, więc uznałam je za zgodę. Zaśmiałam się szczerze i złapałam za telefon.
- Rezydencja Zajebistych Guns n' Fucking Roses, słucham? - po drugiej stronie usłyszałam skrzeczący głos.
- Cześć Axl! Robimy mała imprezkę w domu, wpadniecie? - zapytałam ze śmiechem, bo rozbawiło mnie jego powitanie.
- A to Ty, Ivy, cześć, cześć. Jasne, że wpadniemy! - odpowiedział od razu. No tak, a czego ja się spodziewałam. Tacy, jak my nigdy nie odmawiają imprezy.
- To do zobaczenia! - rzuciłam słuchawką i odwróciłam się do towarzystwa.
- Gunsi przyjdą pewnie niedługo. Ktoś mógłby się wybrać po alkohol, bo zapasy nam się skurczyły. - zakomunikowałam wskazując na butelki na stole. Nie chciałam, żeby to mnie wybrali w ramach demokratycznego głosowania, więc szybko pognałam na górę, żeby się przygotować. Niby była to zwykła domówka w dość małym gronie, ale i tak chciałam dobrze wyglądać.
Bluzka z ćwiekami, skórzane spodnie, trampki i byłam gotowa. Włosy przeczesałam palcami, poprawiłam makijaż i już po chwili zbiegałam po schodach na dół. Akurat zadzwonił dzwonek do drzwi, więc podeszłam i je otworzyłam. W progu ujrzałam pięć uśmiechniętych twarzy. Wpuściłam ich do środka witana przytulaniami i całusami. Gunsi nie przyszli z pustymi rękoma i dzięki nim mieliśmy spore zapasy. Z tego co zobaczyłam ktoś od nas ruszył dupę po zakupy, bo na stole była już pokaźna liczba butelek. Pokiwałam głową z uznaniem i podeszłam do adaptera, bo nie grała żadna muzyka. Włączyłam Judas Priest i dołączyłam do reszty. Zauważyłam, że Maria unika mojego wzroku. Nie chciałam odkładać tego na później, więc wykorzystałam okazję, że wszyscy byli w salonie, a ona poszła do kuchni.
- Co się dzieje? - zapytałam podchodząc do niej i kładąc jej ręce na ramionach. Stała tyłem do mnie.
- Nic, a co ma się dziać? - odwróciła się.
- No przecież widzę, mnie nie oszukasz. - powiedziałam i spojrzałam jej w oczy.
- W sumie chyba wykorzystam to, że jesteśmy wszyscy i powiem o co chodzi. - uśmiechnęła się blado. Jednak mi uśmiech zastygł na ustach. Byłam przestraszona. Nie wiedziałam o co może chodzić. Pokiwałam jedynie głową i objęłam przyjaciółkę. Ta odwzajemniła mój uścisk i wtuliła się mocniej.
- A co Wy tak okupujecie tą kuchnie? Już śmigać do salonu i się bawić! - aż podskoczyłyśmy słysząc głos Bolana. Oderwałyśmy się od siebie i poszłyśmy za basistą do salonu. W pokoju impreza trwała w najlepsze. Rozejrzałam się po wszystkich. Towarzystwo jeszcze było trzeźwe, ale zaśmiałam się widząc Stevena próbującego wsadzić sobie pięść do ust. Chłopaki go nieźle dopingowali, więc podejrzewałam, iż biedny przegrał jakiś zakład.
- Steven, co Ty robisz? - zapytała Maria siadając na kanapie obok Adlera i klepiąc go po ramieniu.
- Założył się... ze Slashem,.... że wsadzi... pięść... do ust. - wytłumaczył Axl przerywając co jakiś czas wybuchami śmiechu. Spojrzałam na Hudsona. Cieszył się jak głupi z bateryjki. Tylko oni mogli wpaść na tak idiotyczny pomysł.
- No, a o co się założyli? Jest w ogóle o co się bić Adlerku? - podeszłam i poczochrałam jego blond nieogarnięte włoski.
- Jeśli wygra to może sobie wybrać, co mamy dla niego zrobić. Jeśli przegra my mu wymyślamy zadanie. - objaśnił Izzy krztusząc się ze śmiechu. Zrobiłam to samo, ale zrobiło mi się żal perkusisty. Wiedziałam, że nie jest w stanie tego zrobić. I chłopaki też to wiedzieli, dlatego tak się cieszyli. Usiadłam na kanapie obok Bolana i Sebastiana i przypatrywałam się zmaganiom Popcorna. Kiedy jego dłoń prawie rozerwała mu policzki, a on sam wyglądał jakby za chwilę miał eksplodować postanowiłam interweniować i kazałam mu szybko wyjąć kończynę. Zrobił to lekko kaszląc, a Duff podał mu butelkę wódki. Tak na przepłukanie gardła. Adler chwycił ją zachłannie i wypił od razu prawie całą zawartość. Teraz czekało go zadanie, bo na to, że chłopaki odpuszczą nie było co liczyć.
- Dobra Popcorn, prawie Ci się udało, więc dostaniesz lekkie zadanie. Wystarczy, że przebiegniesz się nago wokół domu. - powiedział Axl z wielkim wyszczerzem, zacierając ręce. W pokoju rozbrzmiały okrzyki i śmiechy. Sama miałam niezły ubaw. Steven spuścił tylko głowę i zaczął się rozbierać. Nie byłam przekonana, czy chcę to oglądać na trzeźwo, więc chwyciłam butelkę wódki i starałam się wypić całą dopóki chłopak nie rozbierze się do końca. Kątem oka zauważyłam, że Maria robi to samo, i to teraz nas dopingowali chłopaki. Skończyłyśmy alkohol w tym samym momencie i podniosłyśmy puste butelki do góry w geście zwycięstwa. Steven był już goły i przygotowywał się do biegu. Podejrzewam, że będzie to sprint. Wyszliśmy wszyscy przed dom i chłopak zaczął swoje zadanie. Tak jak myślałam, starał się to zrobić w błyskawicznym tempie i po chwili był już koło nas zdyszany. Nagrodziliśmy go oklaskami i wiwatami, a Slash poprosił go, żeby "ubrał się w końcu i zakrył ten dywan oraz swojego kolegę, który na nas patrzy". Wybuchnęliśmy śmiechem i wróciliśmy do domu. Steven się ubrał, a głos zabrała Maria.
- Słuchajcie chciałabym Wam coś powiedzieć. - powiedziała, kiedy wszyscy już siedzieliśmy i każdy zajęty był opróżnianiem butelki z alkoholem. Spojrzenia wszystkich skupiły się na niej, a ta niepewnie spojrzała w moją stronę. Puściłam jej oczko, chcąc dać znak, żeby kontynuowała.
- Jesteś w ciąży? - wypalił Rob, a Sebastian aż się zakrztusił wódką, która pił.
- Nie, nie jestem w ciąży. Zostałam wczoraj poproszona na rozmowę do prezesa...
- Wywalili Cię? - zadał pytanie tym razem Snake.
- Czy ja mogę się kurwa wypowiedzieć w końcu?! - wybuchnęła Maria. Bach objął ją ramieniem i pocałował w skroń, jednak ta się odsunęła. Zmarszczyłam brwi. Blondynka wzięła głęboki oddech i kontynuowała:
-... i powiedział mi, że jestem najlepszym fotografem w redakcji i zaproponował mi pracę w oddziale naszej gazety w Hiszpanii. (dzięki Michelle! <3 przyp. aut.) Tam nasze pismo jest bardziej rozwinięte jeśli chodzi o fotografię. Tutaj nie mam zbyt dużo zleceń, tam bym miała no i oczywiście dochodzą jeszcze większe zarobki i szansa na rozwój. Mam odpowiedzieć w poniedziałek, ale ja...
- ... podjęłaś już decyzję - dokończył za nią Sebastian i gwałtownie wstał, wyszedł do ogrodu.
Maria spuściła głowę, ale szybko również wstała i poszła za nim.
Siedziałam jak skamieniała. Reszta też nie bardzo wiedziała co powiedzieć, więc wszyscy milczeli i spoglądali po sobie nawzajem. Nie mogłam w to uwierzyć. Oczywiście zawsze wiedziałam, że jest najlepsza w tym co robi, ale nigdy bym się nie spodziewała, iż przyjmie taką ofertę. Myślałam, że jesteśmy, a już na pewno Bach, najważniejszymi dla niej ludźmi na świecie. Nie chciałam jej oceniać, ale czułam pewnego rodzaju żal. W końcu zawsze była dla mnie jak siostra i tak nagle miała mnie zostawić i pojechać na inny kontynent.

Sebastian:
Nie wierzę, po prostu nie mogę w to do kurwy uwierzyć! Myślałem, że będziemy razem na zawsze, a ona mi nagle wyjeżdża z tym, że nie. Że wcale tak nie będzie, bo zaproponowano jej pracę w Europie. Byłem wściekły i zdruzgotany. Nagle poczułem jej rękę na ramieniu.

Maria:
Wiedziałam, że ich tym zranię. Jednak nie byłam przygotowana na tą rozmowę. Chyba nigdy bym nie była. Czekała mnie jeszcze rozmowa z Ivy.
- Sebastian proszę... porozmawiajmy - chwyciłam go za ramię, ale i tak mówiłam do jego pleców.
- Nie mamy już chyba o czym, nie sądzisz? - odwrócił się do mnie. W jego oczach widziałam żal, smutek, rozgoryczenie i.. miłość. Zachciało mi się płakać.
- Ja wiem, że to jest dla Ciebie trudne. Uwierz, iż mi też nie jest lekko. - prychnął jedynie, ale kontynuowałam - Całą noc się zastanawiałam nad tym, co powinnam zrobić. Zrozum, że jest to dla mnie ogromna szansa. Na zaistnienie, na lepsze kontakty, na wyrobienie sobie marki. Będę miała szansę pracować z najlepszymi. A dobrze wiesz, że między nami ostatnio też nie było najlepiej. Coraz częściej dochodziło do spięć. O wszystko, niezależnie czy była to jakaś ważna sprawa, czy coś tak błahego, jak porozrzucane skarpetki. Nie uważasz, że mogło się coś między nami wypalić? Może ta rozłąka wyjdzie nam na dobre? - zapytałam patrząc mu głęboko w oczy. Coś się w nich zmieniło podczas mojego monologu. Teraz były bardziej... wyrozumiałe?
- Może masz rację....
- Mam, na pewno mam. A teraz proszę Cię nie kłóćmy się i chodźmy się bawić. - uśmiechnęłam się do niego i mocno się przytuliłam. Odwzajemnił uścisk. Będzie mi brakować jego silnych, ciepłych ramion.
- Chodź, wracamy. - powiedział i chwycił mnie za rękę. Weszliśmy do domu.

Ivy:
Kiedy wrócili my nadal siedzieliśmy i nic nie mówiliśmy. Jednak ich twarze wyrażały raczej to, że się dogadali. Spojrzeliśmy na nich pytająco widząc, że trzymają się za ręce.
- Słuchajcie, nie chciałabym, żebyśmy rozstali się w gniewie, dlatego mam nadzieję, że nie macie do mnie pretensji. Gdybym mogła zabrałabym Was wszystkich, ale jak wiemy, nie jest to możliwe. Nie lubię takich rozmów, więc proponuję, żebyśmy mniej gadali, a więcej się bawili. Potraktujmy tą imprezę, jako moją pożegnalną. - powiedziała Maria i podeszła bliżej nas. W sumie, czemu nie? Też nie lubiłam takich rozmów, chociaż nas chyba raczej nie ominie. Wszyscy chętnie przytaknęli i chwyciliśmy butelki, a następnie stuknęliśmy się nimi. Raczej byliśmy zdezorientowani, ale kto by się tym teraz przejmował. Liczy się zabawa. O resztę będziemy się martwić później.

***

Impreza trwała w najlepsze. Nikt już nie był trzeźwy, wszyscy świetnie się bawili, śmiali, rozmawiali, tańczyli, wciągali, pili i robili co tylko się dało. Ja siedziałam z butelką Danielsa i fajką w ustach na fotelu w koszulce Sebastiana, która była mi dużo za duża, ponieważ Slash wylał na moją bluzkę i spodnie piwo, z którym nawet nie wiem co chciał zrobić. No bo Slash i piwo? Przepraszał mnie, a raczej bełkotał przeprosiny dobre pół godziny, chociaż od początku wcale się nie gniewałam. Na szczęście Baz był tak dobry, że zaoferował mi swoją koszulkę. Przyjęłam ją z ochotą, bo raczej nie chciało mi się biec do góry, żeby się przebrać, a widok Bacha bez koszulki to zawsze miły widok. Maria zrobiła trochę dziwną minę, ale nie wyglądała na niezadowoloną.
Siedziałam więc sobie w tym fotelu, aż nagle usłyszałam piosenkę "Born To Be Wild". Zerwałam się z miejsca i wskoczyłam na stół z papierosem w zębach i Danielsem w dłoni. Zaczęłam tańczyć, a reszta dołączyła do mnie. Obok mnie nawet pojawili się Duff i Bolan. Kiedy piosenka doszła do refrenu wszyscy wspólnie wykrzyczeliśmy jego słowa i zaczęliśmy się histerycznie śmiać. Następnie było jeszcze kilka piosenek Stonesów i Motley Crue. Kiedy skończył mi się alkohol zeskoczyłam ze stołu i udałam się do kuchni, gdzie powinny być jeszcze jakieś zapasy. W pomieszczeniu zastałam Scottiego.
- Heeej, jak tam? - rozpoczęłam rozmowę. Chyba trochę wyszedł mi pijacki bełkot.
- A świetnie. - odpowiedział mi podobnym tonem. - Słuchaj jeśli chodzi o to, co się stało dziś rano, to chciałbym Ci powiedzieć, że nie mam do Ciebie żalu i też jestem za tym, abyśmy zostali przyjaciółmi. - na koniec zachwiał się niepewnie, ale szybko odzyskał równowagę.
Zmarszczyłam brwi przetwarzając w głowie jego słowa. Kiedy już doszedł do mnie sens jego wypowiedzi uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową. Chłopak odwzajemnił mój uśmiech i w miarę prosto wyszedł z kuchni. Ja tymczasem zabrałam się za poszukiwanie alkoholu. Otwierałam wszystkie szafki po kolei, ale nic nie mogłam znaleźć. Dopiero kiedy otworzyłam tą pod zlewem zauważyłam dwie nienaruszone butelki Nightraina. Wydałam z siebie okrzyk zwycięstwa i chwyciłam trunki. Wstałam i o mało nie wypuściłam zdobyczy z rąk, gdy się odwróciłam. Jakiś metr ode mnie stał totalnie pijany Sebastian.
- Jezu, ale mnie przestraszyłeś! Nie skradaj się tak! - teatralnie przewróciłam oczami i zaśmiałam się.
- Prze..przepraszam, nie c-chciałem Cię przestraszyć - ledwo mógł mówić przez śmiech i alkohol krążący w organizmie.
- Masz ochotę? - pokiwałam przed nim winem. Chwycił butelkę i usiedliśmy na parapecie. Wyjęłam papierosa z paczki leżącej obok mnie i odpaliłam go. Przez dłuższy czas żadne z nas nic nie mówiło, tylko co jakiś czas przykładaliśmy butelki do ust. W końcu odezwał się blondyn:
- Myślisz, że ona mnie nie kocha?
Spojrzałam na niego zdziwiona. O czym on do cholery pieprzy?
- O czym Ty mówisz? Jak to Cię nie kocha?
- No tak mi się wydaję. Gdyby mnie kochała to by nie wyjeżdżała, nie? - spojrzał w moją stronę.
- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. W tym momencie nie miałam pojęcia, co się dzieje w głowie Marii. - Musisz ją o tą zapytać. 
Bach pokiwał jedynie głową i zeskoczył z parapetu. Odłożył pustą już butelkę na blat i wyszedł z kuchni. Ja jeszcze chwilę posiedziałam, dopaliłam fajkę i zrobiłam to samo co blondyn. Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Roba i Izzyego formującego sobie kreskę. 
- Masz może ochotę? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Stradlina. Zwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w patrzące we mnie oczy.
- Emm... Niee.. raczej... nie... wiem... - byłam cholernie niezdecydowana. Zawsze miałam wstręt do dragów, jak już się wszyscy chyba przekonali, ale w sumie, pomyślałam, że czemu nie. Wyznaję zasadę, iż w życiu należy wszystkiego spróbować, a narkotyków jeszcze nie miałam okazji. No, okazji to w sumie miałam dużo, ale nigdy nie korzystałam. Taki drobny uraz. Który chyba zaczyna mi się zacierać. Lub mam zamglony umysł przez te hektolitry wypitego alkoholu. 
- Albo daj - odpowiedziałam w końcu pewnie. 
- Okej. Robiłaś już to kiedyś? - zapytał wyciągając w moją stronę woreczek z białym proszkiem. Pokręciłam przecząco głową i przybliżyłam opakowanie do twarzy, jakbym chciała dostrzec, co to tak naprawdę jest. Nonsens. Oczywiście była to kokaina.
- W takim razie patrz i rób to samo. - zakomunikował brunet i nachylił się a następnie zatkał jedną dziurkę od nosa, a drugą wciągnął proszek. Po chwili zrobił to samo z następną kreską. Obserwowałam go uważnie, chociaż dobrze wiedziałam, jak to się robi. Wysypałam zawartość woreczka na stół i za pomocą tekturki, którą podał mi Izzy uformowałam dwie równe kreski. Następnie nachyliłam się i wciągnęłam proszek nosem. 
Potarłam wierzchem dłoni nozdrza, aby zetrzeć ewentualne resztki narkotyku i oparłam się o kanapę. Przymknęłam oczy. Gdzieś jakby w oddali słyszałam głosy typu "zrobiła to! pierwszy raz coś wciągnęła!" należące do chłopaków ze Skid Row, płytę Led Zeppelin, śmiechy, pijackie rozmowy i trzask rozbijanej butelki. Słyszałam wszystko coraz ciszej i ciszej, aż w końcu totalnie odleciałam.


Obiecałam, że coś się będzie działo, no i chyba się dzieję? ;)
Przepraszam za brak komentowania Waszych blogów. Wiedzcie, że staram się czytać je na bieżąco, ale ostatnio mam bardzo mało czasu, więc wybaczcie jeśli nie zawsze pojawi się mój komentarz. <3

I informuję również, iż do świąt raczej żaden rozdział się nie pojawi. Im bliżej do 24 grudnia, tym mam mniej wolnego czasu. A, że święta są dla mnie czasem dla rodziny, nie będę miała kiedy czegokolwiek napisać.

Ahh... Śnieg za oknem, w radiu już świąteczne piosenki, sklepy pięknie przyozdobione ;D Kocham świąteczny klimat ! <3

Trzymajcie się cieplutko, bo zimno na dworze ;*


16 komentarzy:

  1. O matko no wreszcie!
    Czyzby Ivy zaczela zauwazac Bacha w inny sposob?
    Szkoda ze Maria wyjezdza ale w koncu dla niej wazniejsza jest kariera i zaistnienie w show biznesie.
    Szkoda mi tylko Sebastiana.
    Nie wierze Ivy wciagala...czyli jednak uraz zanika...ma racje w zyciu trzeba wszystkiego sprobowac.
    Impreze z Gunsami ... Zajebiscie.
    Swietny rozdzial.





    No tak swieta to czas dla rodziny wiec chyba nikt nie bedzie ci miak za zle ze nic nowego nie dodasz.
    :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiście,że dodałaś rozdział bo wiesz że czekałam ;P
    I Maria wyjeżdża do Hiszpanii moja piękna propozycja numer trzy xd chociaż ta pierwsza była nierealna, ale najlepsza ;D
    Impreza to impreza musi trwać! I to jeszcze z takim towarzystwem ;D
    Biedny Steven, ale mieli z niego ubaw ;D
    Jejku i znowu taki troszkę nie ogar w tym komentarzu, ale wiesz, że ostatnio nie mogę nic konkretnego napisać,więc musisz mi wybaczyć xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, Maria wyjeżdza. Ale w sumie, to ma dziewczyna prawo, prawda? Tak jak powiedziała, ma prawo do tego, aby się rozwijać i tak dalej. Ale przecież, to nie musi oznaczać konca jej związku ze Sebastianem. Chociaż pewnie i tak wszystko się tak potoczy, że to bedzie koniec, oj :(
    I szkoda mi Sebka. Bo teraz to zaczął sie w ogole zastanawiac, czy Maryska go kocha. No cóż, kocha, ale tez nie moze ciągle się na niego patrzeć. Czasem to tez tak własnie cieżko wybrac miedzy pracą, a miłoscią. Jednak nie potępiam Marii, bo jesli dostała taka szanse od losu, to ma prawo do tego, aby ją wykorzystać.

    Taaa, Gunsi na imprezy zawsze chętni :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. No co za idiotka. :c XD Czemu nic nie wyszło z tego pocałunku...? A może wyjdzie coś z Bachem? Po wyjeździe Marii będzie potrzebował pocieszenia...? Może oboje będą go potrzebowali? ^^ NONONO! <3
    A Ivy, co ona odpieprza? Niech czasem nie wciąga się w nałóg, bo to będzie wchodzeniem w schematy... -,-

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej tak w ogóle, to patrzę tutaj ..patrzę..i tu nie ma mojego komentarza chociaż czytałam ten rozdział..-.-
    WIADOMO BLOGSPOT <3 (-.-)

    Piszę jeszcze raz..
    Zajebiście, zajebiście, zajebiście, chyba lepiej kurwa być nie może.
    Ale musze się ' czepnąć'
    DLACZEGO NIE BYŁO TEGO POCAŁUNKU ?!
    JA SIĘ PYTAM?!
    BIEDNY BACH..MÓJ MĄŻ..<3
    SZKODA ŻE MARIA WYJEŻDŻA.. :c

    Kocham cię i pisz dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Duffowa dziękuje i również dodaje i oczywiście powiadamiać będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochanie, może faktycznie napisałaś że nastepny wstawisz co najmniej po 24 grudnia..ale...ale..ale..STARLIGHT, KURDE!
    NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ !!! :c
    Pisz, pisz, pisz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz skarbie, że musisz czekać <33 Ale powiedzmy, że brak weny i czasu to dosyć mocne argumenty ;P
      Ale mogę Ci zdradzić, że przed świętami COŚ się pojawi ;D

      Usuń
  9. Coś będzie pomiędzy Bazz'em a Ivy , na stówe ! :D Tym bardziej jeżeli Maria wyjedzie. I wydaje mi się , że Hill będzie albo jakoś zazdrosny , albo cokolwiek :P
    Ja prosze o więcej i to w miarę szybko , bo już nie moge się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam!
    Naprawdę jestem ciekawa co z tego wyjdzie co się stanie jak Maria wyjedzie . Pisz szybko następny bo zżera mnie ciekawość

    OdpowiedzUsuń
  11. Noo, ciekawa jestem tego wszystkiego.
    A ogólnie-to super :)
    zapraszam do mnie na dwa nowe rozdziały:
    http://gunsnroses-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. I Perry nie wytrzymał. Musiał skomentować rozdział czwarty. Może nawet piąty dziś przeczyta, ale nie wiem jak to będzie wyglądało w praktyce z komentarzem. Cóż. Wgl na początku zastanowię się nad jedną rzeczą. Laska była zazdrosna o chłopaków, gdy pojawiły się te typiary, marudziła na samotność, a jak już się całowała ze znajomkiem, to zapaliła jej się czerwona lapka? Duff fuck? Nie ogarniam tej dziewczyny. I co że są przyjaciółmi? To chyba dobrze, że się najpierw zaprzyjaźnili, nie? Śpią sobie razem, ona jest niewyżyta, to czemu nie skorzystać z okazji? Scotti chyba nie ma wenera, co nie? Ej! Hill! Masz?
    http://www.utne.com/~/media/Images/UTR/Editorial/Blogs/Politics/Why%20the%20Environments%20Trashed%20Youre%20Broke%20and%20Wars%20Drag%20On/corporate-power-10.gif
    No, właśnie! Nie dziwię się, że się wkurzył. ‘Czułam się jak jakaś szmata.’ Ahaaaa. A to niby czemu? Bo pocałowałaś kumpla? Jeny! I teraz jej się wydaje, że podnieca ją Bach. Ej, Hill! Ona serio jest niedoruchana! Weź ją na jakieś balety wypuść, bo zaraz sama się gdzieś puści. Wgl Perry dziś jedzie po Ivy, no ale cóż. I kolejna dziwna rzecz. Laska nie odzywa się pięć minut i już zastanawia się, co nią nie tak? No,halo kurwa! XD no, faktycznie powinnaś się leczyć XD Wgl czas tak zapierdala, że nie ogarniam, kiedy Gunsi wpadli do nich do domu heh I wgl którą mają godzinę? 10 rano?? Haha I znowu mindfuck, że Axl rozpoznał Ivy po głosie jak laskę słyszał raz w życiu? I zapamiętał jej imię! Wow, kurwa jebany Axl! Za to Cię mogę podziwiać! O. I Maria. Nie ma to jak rozpierdolić imprezkę zaraz na początku wiadomością o wyjeździe na inny kontynent, co nie? ;D Pełen spontan, yolo, życie na krawędzi i tak dalej. I jeszcze nie powiedziała swojemu chłopakowi tego oddzielnie, tylko przy wszystkich. Ba! Jeszcze przy Gunsach. Zostawmy to. Idźmy dalej… Hmmm… Co ten Bach znowu? Wgl Izzy, moja miłości! Poszukaj mnie gdzieś w tym pierdolniku, bo na pewno gdzieś tam jestem i wołam w amoku! Nie wiem, co wyjdzie z tej crazy przygody Ivy (JASNE), więc przemilczę to. I sorka za ten komentarz w którym jadę po wszystkim, co możliwe xD

    Wgl a propos Świąt Bożego Narodzenia, przecież Jezus urodził się jesienią, co nie?

    OdpowiedzUsuń